„Dziedzictwo” – Odcinek 735 – Streszczenie
Nana uświadamia sobie, że nie potrafi pozwolić Yamanowi wyjechać bez słowa. Nie potrafi udawać, że jego odejście nic dla niej nie znaczy. Postanawia napisać list – krótki, prosty, ale szczery. Chce, by przeczytał go przed wyjazdem, a może… jeszcze się zawahał.
Nie lubię pożegnań. Może cię to nie obchodzi, ale będę czuła się źle. Dlatego najlepiej nie wyjeżdżaj. Wiem, że mnie nie posłuchasz, ale tutaj jest twoje miejsce. Twoja rodzina – siostra Adalet, Cenger, Aynur, ciocia Akca. Yusuf. I ja. Wszyscy będziemy za tobą tęsknić.
Zadrukowaną kartkę składa starannie na pół i dyskretnie wkłada do portfela Yamana. Wie, że to ryzykowne, ale ważniejsze jest, by spróbować.
***
Nedim dzwoni do swojego byłego przełożonego.
– Yamanie, masz chwilę? Muszę z tobą porozmawiać.
– O czym?
– Nie zajmę ci dużo czasu. To coś, czego nie lubię załatwiać przez telefon… ale chodzi o dzieci. Od dłuższego czasu odwiedzam jedną z biedniejszych dzielnic. Staram się coś zdziałać, pomóc, choćby w małym zakresie. Ale potrzeby są ogromne.
– I co w związku?
– Pomyślałem, że mógłbym przekazać środki przez fundację Nany i stworzyć program wsparcia dla najmłodszych. Jeśli zgodzisz się na spotkanie, mogę podjechać jeszcze dziś.
– Wyjeżdżam – ucina Yaman. – Dam ci znać, kiedy wrócę.
– Dobrze… Do zobaczenia.
Nedim odkłada telefon, ale natychmiast wybiera kolejny numer. Dzwoni do Idrisa.
– Rozmawiałem z Kirimlim.
– Połknął haczyk? – dopytuje Yahyaoğlu.
– Mój plan jest dopracowany. Nie ma opcji, żeby nie zadziałał. Jeśli coś pójdzie nie tak, to przez twoje błędy. Rozdałeś pieniądze rodzinom z dzielnicy. Jeśli Yaman jeszcze nie uwierzył w moje intencje, to wystarczy, że pójdzie to sprawdzić.
Idris milczy, ale czuje, że coś niepokojącego zaczyna się dziać za jego plecami.
***
Ferit zabiera Ayse do swojej rodzinnej dzielnicy. Chce jej coś pokazać – coś, czego nie da się wyrazić słowami w żadnym innym miejscu.
– Wszystko zaczęło się tutaj – mówi, zatrzymując się przy starym, obdrapanym murku. – Pierwsza dziewczyna, którą poznałem, siedziała właśnie tu. Miała na imię Şerif. Jej włosy przypominały włosy mojej mamy. I ten sam uśmiech… Tęskniłem za nią tak bardzo, że kiedy zobaczyłem ten uśmiech u kogoś innego, zapragnąłem, żeby był tylko dla mnie. Miałem dziesięć lat. Zebrałem się na odwagę i uśmiechnąłem się pierwszy. Wtedy zrozumiałem, że mój uśmiech to klucz. Do ludzi. Do uwagi. Do akceptacji.
Robi krótką pauzę, jego spojrzenie błądzi po znajomych zaułkach.
– Mój ojciec oszukiwał ludzi, kłamał, kradł. A ja? Ja kradłem coś zupełnie innego – uwagę i uczucia kobiet. Szukałem kogoś, kto naprawdę będzie mnie kochał. Kogoś innego niż on. Ale w żadnej kobiecie nie znalazłem miłości, która potrafiłaby wypełnić pustkę we mnie… aż do dnia, kiedy pojawiłaś się ty.
Odwraca się w jej stronę. Jego głos mięknie.
– Ayşe… już przy pierwszym spojrzeniu wiedziałem, że to ty. Ty skradłaś moje serce.
***
W kolejnej scenie Ayşe siedzi samotnie w parku. Głaszcze psa, tego samego, którego dzień wcześniej głaskała razem z Feritem. Widać, że myślami jest daleko. Nagle obok niej zatrzymuje się kobieta – Gonca, dawna znajoma Ferita.
– Wyglądasz na zmęczoną – mówi z lekkim współczuciem. – Prowadzę tu bar, niedaleko. Chodź, poczęstuję cię ziołową herbatą. Dobrze ci zrobi.
– Nie chcę, dziękuję – odpowiada oschle Ayşe.
– To przez Ferita, prawda? Przykro mi. Widać po tobie, że nie masz jeszcze doświadczenia. Od razu poznałam po twoim spojrzeniu – jesteś w nim zakochana po uszy.
– Nie jestem… Ja tylko…
– Ferit już taki jest – przerywa Gonca. – Pojawia się i znika. Sam mówi, że jest jak kormoran – nie zostaje na dłużej. Nie jesteś pierwsza i na pewno nie ostatnia. Wiesz, przez siedem lat nie zadzwonił do mnie ani razu. A wszystko przez jego byłą żonę. To ona go zmieniła. Z kobieciarza stał się… kimś zupełnie innym.
Gonca wzdycha i spuszcza wzrok.
– Rozwiedli się, a mimo to nic się nie zmieniło. On nadal ją kocha. Dlatego nie masz u niego szans. Przykro mi.
Ayşe przez chwilę milczy, po czym podnosi wzrok. Na jej twarzy pojawia się szeroki, zaskakująco pogodny uśmiech.
– Jest coś, o czym ty nie wiesz – mówi spokojnie. – Jego była żona też wciąż go kocha.
***
Po rozmowie z Goncą Ayşe wraca na komisariat. Nie waha się ani chwili – wchodzi prosto do gabinetu Ferita i bez słowa chwyta go za rękę. Mężczyzna patrzy na nią zaskoczony, ale zanim zdąży zapytać, co się dzieje, Ayşe robi coś, co dosłownie wbija go w ziemię – spontaniczny, szczery gest, który łamie wszelkie bariery między nimi.
Ferit przez moment nie potrafi złapać oddechu.
To nie koniec historii. To dopiero jej początek.
***
Yaman jest w drodze na lotnisko. Siedzi na tylnej kanapie samochodu. Sięga po portfel i zauważa złożoną kartkę. Rozkłada ją powoli. Od razu rozpoznaje pismo Nany. Zaczyna czytać.
W Rosji jest zimno. Przeziębisz się. Ubieraj się na cebulkę. Może cię to nie obchodzi, ale wszyscy bardzo cię potrzebujemy. Wróć do nas jak najszybciej. I nie zapomnij przyjmować lekarstw.
Yaman przez chwilę wpatruje się w słowa, jakby szukał między wierszami czegoś więcej. Po chwili mówi stanowczo:
– Zawróć. Pojedziemy pod inny adres.
***
W domu Korcana wszystko jest już gotowe na zaręczynową niespodziankę. Balony, świece, stół nakryty jak z katalogu. Korcan podaje Nanie pierścionek.
– Przymierzysz? Twoje dłonie są podobne do dłoni Pınar. Chcę się upewnić, że będzie pasował.
Zanim Nana zdąży zareagować, rozlega się dzwonek do drzwi. Rusza w stronę wejścia, przekonana, że to dostawca tortu. Otwiera… i zastyga.
Przed wejściem stoi Yaman. W dłoni trzyma kartkę, którą rozdziera na jej oczach.
– Jaką jesteś osobą?! – rzuca ostro. – Piszesz taki list, wzbudzasz nadzieję… i kłamiesz! Mówisz o rodzinie, o tęsknocie, a sama nawet nie raczysz wyjaśnić, co tutaj robisz!
– O czym ty mówisz?! Co robisz tutaj?! Nie poleciałeś?
– Polecę, nie polecę – zrobię, jak chcę. To ty powinnaś coś wyjaśnić, o ile masz w sobie odwagę.
– Odwagę mam, ale nie muszę się tobie tłumaczyć. Zresztą i tak byś mnie nie wysłuchał.
Yaman z trudem opanowuje emocje.
– Dziękuj Bogu, że się powstrzymuję. W innym wypadku rozwaliłbym wam ten dom!
– Nam? Mnie i Korcanowi?! Co ci jest?! Dlaczego jesteś taki wściekły?! Co my ci zrobiliśmy?!
– Kłamiesz! Jesteś dwulicowa! Przyjęłaś kogoś do swojego życia i ukrywasz to!
– Ja przyjęłam kogoś do swojego życia?!
Yaman łapie ją za dłoń i spogląda na pierścionek.
– Masz pierścionek na palcu. To oczywiste. Zdecydowałaś się być z nim. I nie masz nawet odwagi tego przyznać.
– A ty nie masz pojęcia o niczym! Jesteś… dzikusem! – krzyczy Nana. – A ja cię…
Zatrzymuje się w pół zdania.
– A ty jesteś moim wrogiem – rzuca Yaman. – Prowadzisz ze mną wojnę. Robisz wszystko po swojemu, milczysz, unikasz prawdy. Wychodzisz za mąż, a Yusuf? A wszyscy inni? Nieważne. W każdym razie… życzę ci szczęścia na nowej drodze życia.
Odwraca się i rusza w stronę furtki. Nana biegnie za nim, zatrzymuje go.
– Ten pierścionek nie jest mój! – mówi stanowczo. – Należy do Pınar. Korcan to jej chłopak. Od tygodnia razem organizujemy dla niej niespodziankę zaręczynową.
Zatrzymuje się, a jej głos mięknie.
– Moja droga jest już wyznaczona. Prowadzi do Yusufa… i do twojego domu.
Yaman nie odpowiada. Odchodzi w ciszy. Na jego twarzy wciąż widać gniew, ale tym razem wydaje się, że walczy już nie z Naną – lecz z samym sobą.
***
Korcan wychodzi za Naną.
– Uspokój się – mówi łagodnie. – Kiedy mu przejdzie, wszystko mu wyjaśnisz.
– Dlaczego miałabym mu cokolwiek tłumaczyć?! – syczy Nana. – Jest dzikusem! Chce mnie kontrolować jak wszystko inne!
Korcan uśmiecha się z rezygnacją.
– Nadal tego nie widzisz? Jego złość ma tylko jedno źródło. Yaman Kirimli myśli, że masz kogoś w swoim życiu. I jest… zazdrosny.
– Zazdrosny? On? Nie… Yaman potrafi tylko się złościć. Zawsze o coś się złości!
Zaciska dłonie, walcząc z emocjami.
– I znowu mnie zdenerwował.
Ale w jej oczach nie ma już tylko gniewu. Jest coś więcej. Coś, co dopiero zaczyna docierać do świadomości – coś, przed czym przez długi czas się broniła.
***
Nana zamyka się w łazience. Opiera się o drzwi, jakby chciała odgrodzić się od całego świata. Jej serce bije jak szalone, oddech staje się płytki i nierówny. Wpatruje się w swoje odbicie w lustrze, nie dowierzając temu, co właśnie usłyszała.
– Czy to możliwe? – szepcze. – Czy naprawdę… jest zazdrosny?
Kręci głową, próbując uporządkować myśli.
– Zadawał pytania, śledził każdy mój krok… Myślał, że kogoś kocham? Czy ten wirus – ten, który toczy mnie od miesięcy – wkradł się też do jego serca?
Zaciska dłonie na umywalce. W jej oczach widać lęk i nadzieję w jednym.
– Czy to naprawdę się dzieje?
***
Yaman nerwowo krąży wokół zaparkowanego samochodu. Jego ruchy są gwałtowne, nieskoordynowane. Widać, że nie potrafi zapanować nad gniewem – ale tym razem nie skierowanym na nią, lecz na siebie.
– Do diabła! – rzuca przez zęby. – Wszystko źle zrozumiałem!
Uderza pięścią w dach auta, próbując wyrzucić z siebie frustrację.
– To przez nią! Milczała, nie powiedziała ani słowa! Gdyby od razu wyjaśniła… Gdyby po prostu odpowiedziała…
Zatrzymuje się, oddychając ciężko. Jego głos łagodnieje, staje się bardziej przygaszony.
– Nie powinienem był wybuchnąć. Nie w ten sposób. Nie mogę teraz wyjechać… Nie tak. Niania mogłaby sobie coś pomyśleć, Yusuf… wszyscy. Muszę to naprawić.
Zaciska powieki, jakby próbował odepchnąć od siebie ból.
– Muszę… uporządkować to, co sam zniszczyłem.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 536. Bölüm i Emanet 537. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.












