„Dziedzictwo” – Odcinek 742 – Streszczenie
Yaman i Ferit spotykają się w parku, gdzie późne popołudniowe słońce leniwie rozlewa się po alejkach. Zapach świeżo parzonej herbaty unosi się między nimi, a w tle słychać śmiech bawiących się dzieci.
— Nie przestajesz mnie zaskakiwać — zaczyna Ferit z lekkim uśmiechem, patrząc na przyjaciela. — Miałeś lecieć do Rosji, a tu nagle rezygnujesz. I co więcej, siedzisz teraz przede mną i pijesz herbatę.
— Tak powinno być — odpowiada spokojnie Yaman, unosząc filiżankę do ust.
— Znowu to mówisz — kręci głową Ferit. — No dobrze, zostawmy to. Co u ciebie?
— A u ciebie? — Yaman przerzuca pytanie.
Ferit wzdycha ciężko.
— Myślałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Wreszcie zacząłem robić postępy z Ayse. Ale teraz to ja wyjadę. I znowu się od siebie oddalimy.
— Ale wrócisz — mówi Yaman z pewnością w głosie. — A to, co już zbudowaliście, nadal będzie miało znaczenie.
— Mam taką nadzieję… — Ferit patrzy w bok. — Ale naprawdę trudno jest zrozumieć kobiety.
Yaman parska krótkim śmiechem.
— Masz rację. Są kompletnie nieprzewidywalne.
— Dokładnie, bracie. Ayse czasem zachowuje się tak, że chyba trzeba by zatrudnić łamacza szyfrów, żeby pojąć, co ma na myśli. — Ferit opiera się wygodniej na ławce. — Wiesz, przez lata doszedłem do jednego wniosku. Nie da się zrozumieć, czego chcą. Ale jeśli będziesz cierpliwy, odkryjesz, czego nie chcą.
Ferit mruży oczy.
— Nie wiem, co się dzieje między tobą a nianią, ale… jeśli dasz jej czas, dowiesz się, czego nie chce.
— Znowu zmieniasz temat na nią — Yaman marszczy brwi, a w jego głosie słychać irytację. — Nie obchodzi mnie, czego ona nie chce. Jeśli ma ochotę, może wyjść za tego, którego zna od trzech dni.
— Co? — Ferit aż prostuje się na ławce. — Niania kogoś poznała?
— Ciotka przedstawiła ją pewnemu mężczyźnie.
— Teraz rozumiem, dlaczego jesteś tak nabuzowany — mówi Ferit z półuśmiechem. — Ale spokojnie, bracie. Wątpię, żeby zgodziła się na takie małżeństwo.
***
Nana postanawia zająć czymś myśli, żeby choć na chwilę przestać rozmyślać o Yamanie. Wpada na pomysł, by przygotować lahmacun — przecież gotowanie zawsze ją uspokajało. Jednak już po chwili okazuje się, że przepis jest zbyt skomplikowany: zbyt dużo składników, zbyt precyzyjne proporcje, a ciasto wcale nie chce współpracować.
— Do licha… — mruczy, odkładając wałek. — Nie mam na to siły.
Ostatecznie sięga po najprostsze rozwiązanie — mrożoną pizzę. Wrzuca ją do piekarnika i zajmuje się telefonem, przeglądając wiadomości. Czas mija, a zapach apetycznej pizzy zaczyna ustępować gryzącemu aromatowi spalenizny. Dopiero gdy kłęby dymu wypełniają kuchnię, Nana rzuca się w stronę piekarnika.
— Świetnie, brawo, mistrzyni kuchni… — mruczy, machając ręcznikiem, żeby rozgonić dym.
***
Na ulicy Nese przypadkiem dostrzega scenę, która wbija jej serce na głębokość ostrza. Basak podchodzi do Volkana, uśmiecha się promiennie, muska go pocałunkiem w policzek, a potem razem gdzieś odchodzą, rozmawiając i śmiejąc się jak para zakochanych.
Nese stoi w miejscu, czując, jak w jej żołądku zaciska się zimny węzeł.
***
Godzinę później siedzi w swoim pokoju, otoczona opakowaniami po przekąskach. Ayse zagląda do środka i z troską spogląda na siostrę.
— Siostro… torturujesz się z powodu tego, co powiedziała Basak? — pyta łagodnie, ale stanowczo. — Ona chciała cię zranić. I, niestety, udało jej się.
— Widziałam ich, Ayse… — głos Nese drży. — Poszła do domu Ferita, a potem wyszła z Volkanem. Śmiali się, wyglądali jak para… Jak mogłam być taka naiwna? Co mnie obchodzi, z kim on się spotyka?!
— Człowiek nie oszuka swojego serca — odpowiada Ayse, siadając obok i ściskając jej dłoń. — Ale proszę, nie płacz już. Nie niszcz siebie przez nich.
— Wcześniej dzwonił do mnie dziesiątki razy… Po co? Żeby powiedzieć, że jest z Basak? — Nese ociera łzy wierzchem dłoni.
— Martwił się o ciebie — próbuje ją przekonać Ayse. — Wiesz, że Volkan cię ceni, bez względu na wszystko.
— Czy my kiedykolwiek będziemy szczęśliwe, siostro? — Nese patrzy na nią ze smutkiem. — Twoja sytuacja jest nawet gorsza. Nie zobaczysz Ferita przez pół roku, a i tak próbujesz mnie pocieszyć.
— No i co? — Ayse wzrusza ramionami, spoglądając wymownie na łóżko, całe zasypane opakowaniami po słodyczach. — To pomaga?
— Pomaga. Przynajmniej na chwilę. Zwłaszcza czekolada. Działa natychmiast, polecam — mówi Nese, sięgając po kolejną kostkę.
Ayse uśmiecha się lekko, po czym bez słowa bierze kawałek czekolady z opakowania. Siedzą obok siebie, zajadając smutki w ciszy, której nie musi wypełniać żadne pocieszające zdanie.
***
Następny dzień nie przynosi żadnej ulgi. Pomimo pochłonięcia ogromnych ilości słodyczy, nastrój sióstr wcale się nie poprawił. Wręcz przeciwnie — przygnębienie zdaje się jeszcze cięższe, a nawet Doga zaczyna to zauważać.
Gdy Nese odprowadza siostrzenicę do szkoły, w mieszkaniu Ayse pojawia się Ferit. Nie puka, nie zapowiada się — po prostu wchodzi, trzymając w dłoni parę błyszczących kajdanek. Zanim Ayse zdąży zareagować, mężczyzna zatrzaskuje je na ich nadgarstkach.
— Ferit, co ty wyprawiasz?! — pyta z niedowierzaniem policjantka, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami.
— Odkąd dowiedziałaś się, że wyjeżdżam, unikasz mnie jak ognia — odpowiada spokojnie, choć w jego głosie pobrzmiewa cień żalu. — A teraz nie ma ucieczki. Chodź.
Pociąga ją za sobą do salonu, a ona idzie, z każdą sekundą coraz bardziej poirytowana.
— Natychmiast to zdejmij! — rozkazuje ostrym tonem.
— Przykro mi, ale posiedzimy tak chwilę — mówi, siadając na kanapie i zmuszając ją, by usiadła obok.
— Czy to jakaś chora zabawa? — Ayse próbuje wyrwać rękę.
— Już za późno na pytania — przerywa jej. Jego głos łagodnieje, a spojrzenie staje się poważne. — Wiesz, jak bardzo będę za tobą tęsknić? Przyzwyczaiłem się widywać cię codziennie. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak będą wyglądały moje dni bez ciebie. Jak mam sobie poradzić?
Ayse odwraca wzrok, próbując zachować obojętność, ale Ferit nie daje jej uciec.
— Kiedy spotkaliśmy się po latach, byłaś na mnie wściekła. Nie patrzyłaś na mnie, nie chciałaś mnie słuchać. A teraz… teraz odwracasz się ode mnie, bo wyjeżdżam.
Pochyla się lekko, jego głos nabiera miękkości.
— Wiesz, czego jeszcze będzie mi tam brakować? — pyta, nie oczekując odpowiedzi. — Tego, jak w złości mówisz moje imię. Jak wypowiadasz: „Proszę, panie komisarzu Fericie!” i próbujesz wyglądać poważnie, choć kąciki ust ci drżą. Będzie mi brakować tego, jak mnie uderzasz, gdy próbuję złapać cię za rękę. Tego wszystkiego…
Ayse zaciska usta.
— Skułeś nas razem i co chcesz tym osiągnąć? — pyta chłodno. — Myślisz, że tak będzie na zawsze? Prędzej czy później zdejmiesz te kajdanki i wyjedziesz. Nie będzie cię przez pół roku. To, co robisz, to tylko przedłużanie pożegnania… i tortura.
Ferit patrzy na nią uważnie.
— Tak jak te kajdanki łączą nasze ręce, tak moje serce jest przywiązane do twojego — mówi cicho, ale z naciskiem na każde słowo. — Jeszcze tego nie zrozumiałaś? Będzie mi cię brakować bardziej, niż potrafisz to sobie wyobrazić.
Ayse spuszcza wzrok, ale tym razem nie próbuje się wyrwać.
***
Nana siedziała na łóżku, gdy jej telefon nagle zawibrował. Na ekranie pojawiło się imię Pinar.
— No i jak tam sytuacja? — przyjaciółka nie traciła czasu na powitania.
— Fatalnie — westchnęła Nana, opierając się o poduszkę. — Nieważne, ile razy mówię, że tego nie chcę, Kubilay wciąż próbuje.
— Jeśli naprawdę tego nie chcesz, nic z tego nie będzie. Trzeba tylko trochę cierpliwości — odparła Pinar, po czym jej głos przybrał inny ton. — Ale właściwie dzwonię w innej sprawie.
— W innej? — zdziwiła się Nana.
— Nie udawaj, że nie wiesz. Mówię o panu Yabanie. Nadal jest zły? Miałaś sprawdzić, czy to zazdrość, czy coś innego.
— Nie potrafię tego rozgryźć — przyznała Nana z nutą frustracji. — Zachowuje się tak, jakby chciał mnie chronić… ale myślę, że to dlatego, że zostałam mu powierzona. Jestem tak zdenerwowana, że nie chcę już o tym myśleć.
— W takim razie przyjedź do mnie. Zostań na kilka dni. Pogadamy o tym wszystkim na spokojnie.
— Nie mogę zostawić mojego ptaszka.
— Przemyśl to. Mój tata przywiózł nadziewane bakłażany… i kunafę. Ostatnim razem byłaś zachwycona, pamiętasz?
— Hm… masz rację, taka okazja się nie zdarza — uśmiechnęła się Nana.
W tym momencie w progu jej pokoju pojawiła się Akca, udając, że czegoś szuka. Nana szybko dodała:
— Oferta jest znakomita. Przemyślę to jeszcze raz.
Akca, ledwo powstrzymując uśmiech, oddaliła się na palcach.
— A więc rozmawiała z przyjaciółką… i powiedziała, że nie może przegapić takiej okazji — szepnęła sama do siebie, wyciągając błędne wnioski. — To jasne, Kubilay jej się podoba, tylko to ukrywa. Dziewczyny tak mają.
Nie tracąc czasu, poszła do salonu i podzieliła się swoim „odkryciem” z mamą Kubilaya. Elvan, podekscytowana tą wieścią, natychmiast pobiegła do syna, żeby przekazać mu radosną nowinę.
Tymczasem Nana zostawiła swój telefon w kuchni.
Aynur, przechodząc obok, dostrzegła go leżącego na blacie. Jej spojrzenie stało się przebiegłe.
— No, no… taka okazja może się już nie powtórzyć — mruknęła pod nosem.
Wzięła telefon, szybko odblokowała ekran i napisała do Kubilaya:
Nie przejmuj się, że byłam niegrzeczna. Nie potrafię wyrażać swoich uczuć. Jeśli mam być szczera… jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Myślę, że jesteś dla mnie odpowiednim mężczyzną.
Z satysfakcją nacisnęła „wyślij” i odłożyła aparat dokładnie w to samo miejsce, tak jakby nigdy go nie dotykała.
***
Volkan wreszcie dowiaduje się, co kryje się za nagłym dystansem i dziwnym zachowaniem Nese. Bez chwili wahania zabiera ją do komisariatu. Tam, w jej obecności, zwraca się do Basak z lodowatą wściekłością.
– Jaką ty jesteś kobietą? – jego głos brzmi twardo, a spojrzenie przeszywa Basak na wskroś. – Jak mogłaś powiedzieć takie rzeczy o Nese? Czy wiesz, jak wielką ma wartość w moich oczach? To wspaniała, dobra osoba. Nie ma w sobie ani krzty tej jadowitej złośliwości, którą ty nosisz.
– Volkanie, ja… – zaczyna Basak, ale on unosi rękę.
– Zamknij się! – przerywa jej ostro. – Pięć lat temu mnie zostawiłaś. Odeszłaś bez słowa. A teraz wróciłaś, jakby nic się nie stało. Myślałaś, że dam się znów wciągnąć w twoją pułapkę? Poprosiłem Nese o pomoc tylko po to, żeby się od ciebie uwolnić. Ale ty… ty nawet nie wiesz, czym jest miłość. Wiesz, kto wie? Nese. Chociaż jest tylko moją przyjaciółką, zaryzykowała dla mnie. To jest miłość. Nie to, co ty robisz.
Volkan robi krok bliżej, a w jego oczach widać zawód i rozgoryczenie.
– Ty przypomniałaś sobie o mnie, ale gdybym ci się znudził, wyrzuciłabyś mnie z życia jak zużytą rzecz. Miłość to nie jest gra, Basak. To umiejętność ukrywania własnego smutku, żeby ktoś obok nie cierpiał. To gotowość poświęcenia się, żeby ta druga osoba była szczęśliwa. Tak, to właśnie znaczy kochać. I dlatego u mnie już nie masz żadnych szans. Ten rozdział jest zamknięty na zawsze.
***
W gabinecie Yamana pojawia się Kubilay. Otwiera drzwi i wchodzi z lekkim wahaniem.
– Potrzebujesz czegoś? – pyta Kirimli, nie odrywając wzroku od dokumentów.
– Chciałem porozmawiać, jeśli masz chwilę – odpowiada Kubilay, a Yaman gestem zaprasza go do fotela. – W spiżarni zostałem źle zrozumiany. Nie miałem okazji, by się wytłumaczyć. Ale to nie o tym. Chodzi o Nanę.
– O czym chcesz ze mną o niej rozmawiać? – Yaman spogląda na niego uważnie.
– Znasz ją najlepiej. Od dawna opiekuje się twoim bratankiem, pomaga ci w tłumaczeniach… Ma trudny charakter, prawda?
– Tak. Nie jest taka jak wszyscy – potwierdza Yaman.
– Dokładnie. Z jednej strony jest uparta, a z drugiej wrażliwa i naiwna – mówi Kubilay z lekkim uśmiechem. – I wiesz co? Minęło już kilka dni, a ja nadal jej nie rozgryzłem. Ciągle mnie odrzucała, twierdząc, że nie chce tego ślubu. Ale… mam wrażenie, że się do mnie przyzwyczaiła. Że postanowiła dać mi szansę.
– Skąd ten pomysł? – głos Yamana robi się twardszy.
– Ciocia Akca słyszała, jak rozmawia z przyjaciółką. Podobno powiedziała, że takiej okazji nie można przegapić i że to przemyśli. Początkowo mnie to zdziwiło, ale kiedy zobaczyłem jej wiadomość, nabrałem pewności.
– Jaką wiadomość? – Yaman mruży oczy.
Kubilay sięga po telefon i pokazuje ekran.
– Napisała, że jest pod moim wrażeniem i że uważa mnie za odpowiedniego mężczyznę. Teraz już wiem, że chce zrobić ze mną poważny krok. Dlatego myślę… że się jej oświadczę. I to jeszcze dzisiaj. Coś mi mówi, że się zgodzi. Co o tym sądzisz?
Czy Nana rzeczywiście zgodzi się na oświadczyny? A może Yaman nie dopuści, by Kubilay w ogóle przed nią uklęknął?
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 541. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.





















