„Dziedzictwo” Odc. 758 – szczegółowe streszczenie
Nad stołem ślubnym zapada ciężka cisza. Urzędnik unosi wzrok znad dokumentów i wpatruje się w Yamana, oczekując odpowiedzi. Nana, która przed chwilą wypowiedziała swoje stanowcze „tak”, czuje, jak serce bije jej jak szalone. Goście wstrzymują oddech, fotograf trzyma palec nad migawką, gotów uchwycić decydujący moment.
W ukryciu, tuż za zasłoną, Nedim trzyma broń. Palec ma już na spuście, a jego oczy płoną żarem determinacji. Myśl, że Yaman stanie się mężem Nany, jest dla niego nie do zniesienia. Jeśli trzeba będzie, przerwie ceremonię krwią.
I wtedy dzieje się coś niespodziewanego. Do Yamana podchodzi jego nowy asystent, pochylając się nad nim, by szeptem przekazać wiadomość.
– Panie Yamanie… sąd zawiesił decyzję o unieważnieniu wizy. To oznacza, że ślub nie jest konieczny.
Na sali zapanowuje napięta cisza. Yaman nieruchomieje, jakby rozważał coś bardzo trudnego. W końcu, po dłuższej chwili, unosi głowę i z chłodną pewnością odpowiada:
– Nie.
Goście reagują zdziwieniem, w sali rozlegają się poruszone szepty. Nawet Nana otwiera szerzej oczy – nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
– Co się stało, panie Yabanie? – pyta, wbijając w niego przenikliwe spojrzenie. – W ostatniej chwili zorientowałeś się, że nie możesz? Odmówiłeś nawet formalnego małżeństwa?
Yaman prostuje się, a w jego głosie brzmi twarda pewność:
– Nie złamałbym słowa. Ale prawnik zadzwonił. Rozprawa już się odbyła, a twój problem z pozwoleniem na pracę został rozwiązany.
Nana wypuszcza z ulgą powietrze, jakby ktoś właśnie zdjął z jej ramion ogromny ciężar.
– W samą porę – mówi, a w jej oczach pojawia się blask. – Uratowaliśmy się od ślubu. Nie mogłam dostać lepszej wiadomości.
– Tak – odpowiada Yaman chłodno, ale w jego tonie da się wyczuć cień ironii. – Uciekliśmy od tej głupoty.
***
Za zasłoną Nedim z wolna opuszcza broń. Palce drżą mu lekko, a oddech staje się cięższy. Chowa pistolet za pasek i bez słowa wycofuje się z rezydencji. Na zewnątrz przystaje, zaciska szczęki i mówi do siebie:
– Yaman rozwiązał problem Nany w ostatniej chwili. Ale dopóki żyją w nim uczucia do niej, wszystko może się jeszcze zdarzyć. Nie mogę pozwolić, by to trwało.
Wyciąga telefon i wybiera dobrze znany numer. Po kilku sygnałach odzywa się głos Fuata, księgowego firmy.
– Przyspiesz dostawy – rozkazuje Nedim bez wahania. – Zrealizujemy ostatnią partię Karacaliego. Zadbamy o to, by towar został znaleziony. Tym razem Yaman się nie podniesie.
Po drugiej stronie słuchawki rozlega się pełne obaw westchnienie.
– Jesteś pewien? To ryzykowne. Z pewnością wzbudzimy nowe podejrzenia.
– Nie wzbudzimy, jeśli będziemy ostrożni – ucina Nedim twardo. – W razie potrzeby zwiększ liczbę pojazdów. Zrób to.
Głos Fuata niechętnie, ale bez sprzeciwu potwierdza przyjęcie rozkazu.
Nedim odkłada telefon, a jego twarz twardnieje jak kamień. W jego oczach nie ma już cienia wahania – tylko chłodna, bezwzględna determinacja.
***
Pinar wchodzi cicho do pokoju Nany. Dziewczyna siedzi na łóżku wciąż w sukni ślubnej, jej dłonie drżą, a oczy lśnią od łez. Pinar bez słowa obejmuje ją ramionami, przyciskając do piersi.
– Pogratulowałabym ci, ale nie mogę – szepcze miękko. – Ciężko ci, prawda?
Nana unosi głowę, a na jej ustach pojawia się gorzki uśmiech.
– Nie, wręcz przeciwnie… Uratowałam się. – Głos jej się łamie. – Moje oczy są załzawione, bo trudno było mi stanąć w obliczu tego ślubu. Ale teraz… czuję ulgę, jakbym mogła znów oddychać.
Pinar gładzi ją po włosach, spoglądając z troską.
– Nie musisz udawać, że wszystko jest w porządku. Rozumiem cię. Ale wiesz… nie tylko tobie jest ciężko.
Nana marszczy brwi.
– Co masz na myśli?
– Pomyśl – Pinar nachyla się bliżej, patrząc jej prosto w oczy. – Kiedy prawnik poinformował Yamana, że sprawa została rozwiązana, dlaczego od razu nie powiedział „nie”? Widziałam, jak na ciebie patrzył… Jakby walczył sam ze sobą. O czym wtedy myślał?
Nana odwraca wzrok, ściskając nerwowo dłonie.
– O czym miał myśleć? – odpowiada z udawaną pewnością. – Myślał o tym, żeby zrezygnować ze ślubu.
– Myślę, że się mylisz – mówi Pinar cicho, lecz stanowczo.
Nana gwałtownie podnosi głowę. W jej oczach błyszczy bunt.
– Myśl sobie, co chcesz. – Jej głos staje się twardszy. – Najważniejsze, że ta tortura się skończyła. Teraz wreszcie mogę odpocząć. To są moje wakacje.
***
Ayse próbuje dodzwonić się do Ferita. Kolejny sygnał kończy się ciszą, a na ekranie pojawia się informacja: „telefon wyłączony”. Z niepokojem marszczy brwi, a potem bez namysłu rusza na komisariat. Niestety i tam nie znajduje żadnego śladu po Fericie.
W tym samym czasie Kara odbiera zgłoszenie o incydencie na jednej z dróg. Zaniepokojony głos świadka relacjonuje, że uzbrojony mężczyzna groził kierowcy, zmuszając go do zmiany trasy. Funkcjonariusze sprawdzają numery rejestracyjne pojazdu – pasują do samochodu Ferita.
Kara natychmiast dzwoni do Ayse.
– Ayse, mamy problem. Zgłoszono napaść na drodze. Numery… należą do Ferita.
Ayse czuje, jak serce wali jej jak młot. Bez chwili wahania zbiera cały zespół i mobilizuje ludzi do działania.
– Ruszamy natychmiast. Nie możemy stracić ani minuty! – jej głos brzmi twardo i zdecydowanie, choć w oczach drży strach o człowieka, którego nie potrafi przestać chronić.
***
Ferit zostaje wprowadzony do opuszczonego magazynu na obrzeżach miasta. Zimne, metalowe drzwi trzaskają za nim, a echo rozchodzi się po pustej hali. Mężczyzna zostaje brutalnie posadzony na krześle i związany szorstkimi linami. Z sufitu zwisa pojedyncza żarówka, której światło migocze, rzucając złowrogie cienie na betonową podłogę.
Po chwili w drzwiach staje Sahin Yilmazkaya – gangster, którego Ferit przed laty doprowadził przed sąd. Jego twarz wykrzywia gniew, a spojrzenie płonie nienawiścią.
– Więc to ty… – mówi niskim, szorstkim głosem, powoli zbliżając się do Ferita. – To ty wsadziłeś mnie siedem lat temu do więzienia. Udawałeś chłopaka mojej córki, wszedłeś w nasze sprawy jak szczur i wszystko zrujnowałeś.
Ferit, choć spętany i bezbronny, prostuje się na krześle. W jego oczach błyska ironia.
– Twoja córka nie mogła się oprzeć mojej charyzmie – odpowiada z pewnością siebie. – Zakochała się. Tak jak wiele innych kobiet. Jeśli to jest zbrodnia, to tak, jestem winny. – Unosi brwi z prowokującym uśmiechem. – Poza tym… nie była wierna tylko mnie. Miała jeszcze jednego adoratora.
Słowa te trafiają w czuły punkt. Twarz Sahina czerwienieje, a wściekłość błyska w jego oczach. Bez ostrzeżenia uderza pięścią w brzuch Ferita. Komisarz pochyla się, ale mimo bólu na jego ustach pojawia się szyderczy uśmiech.
– Moja córka nigdy się nie dowie, jak ją oszukałeś! – ryczy Sahin, uderzając go ponownie, tym razem w twarz. – Przez ciebie gniłem siedem lat za kratkami! Przysięgam, zakopię cię żywcem!
Ciosy spadają jeden po drugim, brutalne i pełne gniewu, ale Ferit wciąż znajduje w sobie siłę, by zachować kpiący ton.
– To wszystko? – parska śmiechem, spluwając krew na beton. – A mówiłeś, że mnie zabijesz. Wygląda na to, że potrafisz tylko grozić.
***
Po tym jak Yaman odwołał ślub z Naną, nastrój w rezydencji zmienia się diametralnie. Aynur, rozpromieniona, nuci pod nosem melodię, a przy tym energicznie zdejmuje dekoracje ślubne. Jej ruchy są lekkie, a w oczach błyszczy radość.
Akca, wchodząc do salonu, zatrzymuje się zdumiona na progu.
– Co się stało, córko? – pyta z niedowierzaniem. – Jeszcze niedawno byłaś przygnębiona, a teraz twoja twarz aż jaśnieje.
Aynur obraca się do niej z uśmiechem, odgarniając kosmyk włosów z czoła.
– Tak, bolała mnie głowa, ale już mi przeszło. – Jej głos brzmi lekko, niemal śpiewnie. – Pomyślałam, że czas posprzątać ten cały bałagan.
Podśpiewuje dalej, a w jej ruchach czuć ulgę – jakby sama odwołana ceremonia uwolniła ją od ciężaru, którego nie potrafiła już dłużej dźwigać.
***
Na komisariacie atmosfera jest gęsta jak dym. Inspektor z zimnym spokojem wydaje polecenie:
– Od tej chwili macie zaprzestać wszelkich poszukiwań komisarza Ferita. Sprawę przejmuje specjalny zespół operacyjny.
Policjanci wymieniają zaskoczone spojrzenia, a ciszę przerywa stanowczy głos Ayse. Robi krok naprzód, a jej twarz jest napięta.
– Szefie, proszę. Chcemy kontynuować dochodzenie – mówi z determinacją. – Ferit nie jest tylko naszym przełożonym, on jest liderem naszego zespołu. Zrobimy wszystko, by go odnaleźć. Możemy wnieść istotny wkład.
Inspektor wbija w nią spojrzenie, twarde jak kamień.
– Powiedziałem, że sprawa jest tajna – urywa chłodno. – Wszystko zostanie załatwione profesjonalnie. Wkrótce go znajdziemy. A wy zajmijcie się innymi zadaniami.
Ayse odchodzi z zaciśniętymi pięściami, czując, że coś ukrywa się za tymi słowami.
***
W rezydencji noc kładzie się ciężarem na barki Nany. Kobieta przewraca się niespokojnie z boku na bok, aż w końcu poddaje się bezsenności i schodzi do kuchni. Jej wzrok przyciąga ślubny tort, wciąż stojący nietknięty na stole. Patrzy na niego z gorzkim uśmiechem, kiedy nagle w drzwiach pojawia się Yaman.
– Nie śpisz? – pyta, opierając się o framugę.
– A ty? – Nana unosi brew, a potem wskazuje tort. – Może zjedzmy go razem. W końcu trzeba jakoś uczcić ten dzień.
Yaman marszczy czoło.
– Co chcesz świętować?
– To, że nie musiałam za ciebie wyjść – odpowiada bez namysłu, z nutą drwiny w głosie.
Na ustach Yamana pojawia się cień uśmiechu.
– W takim razie ukrój mi duży kawałek. Ja też chcę to uczcić.
Nana kroi tort i podaje mu talerzyk. Siadają naprzeciwko siebie, jak dwoje wojowników po bitwie, którzy nagle odkryli, że ocaleli.
– Wyobrażasz sobie, jak wyglądałoby nasze życie po ślubie? – Nana wbija widelec w ciasto, a w jej głosie pobrzmiewa ironia. – Każdego dnia musiałabym znosić twoje kaprysy… Sama myśl o tym to koszmar.
– Masz rację – odpowiada Yaman, odwzajemniając drwinę. – Ja też nie miałbym cierpliwości do twojej krnąbrności i absurdalnych pomysłów. Naprawdę warto to uczcić. Uciekliśmy znad krawędzi katastrofy.
Na chwilę zapada cisza, ale w powietrzu wisi coś więcej niż tylko kłótnia – dziwne napięcie, do którego żadne z nich nie chce się przyznać.
***
Ayse, nie mogąc pogodzić się z bezczynnością, zakrada się nocą do biura inspektora. Serce bije jej jak oszalałe, gdy włącza jego komputer. Po chwili na ekranie odtwarza się nagranie.
Sahin Yilmazkaya, znany gangster, siedzi przed kamerą. Jego twarz jest wykrzywiona gniewem, a głos brzmi jak wyrok:
– Ferit… zapłacisz mi za te lata. Zabiję ciebie i wszystkich twoich bliskich. Tego, kto odebrał mi wolność, zakopię żywcem.
Ayse zasłania usta dłonią, czując, jak ogarnia ją lodowaty strach.
– To dlatego… – szepcze. – Dlatego nie powiedział nam o tajnej misji. Chciał nas chronić. Mnie, Nese, Dogę…
Jej oczy wypełniają się łzami, ale w spojrzeniu pojawia się też determinacja.
– Muszę go znaleźć. Muszę go uratować…
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 550. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.















