Dziedzictwo odc. 767: Nana daje Yamanowi nadzieję!

Nana przytula głowę do poduszki i patrzy na położony obok telefon.

„Dziedzictwo” Odc. 767 – streszczenie

Akcja odcinka zaczyna się w szpitalnej sali, gdzie Yaman próbuje uciszyć Nanę. Jego spojrzenie jest twarde, a głos stłumiony, pełen napięcia.

– Teraz zabiorę rękę z twoich ust, ale obiecaj, że będziesz milczeć – mówi cicho, niemal szeptem, ale jego w tonie pobrzmiewa rozkaz. – Muszę stąd wyjść, znaleźć tych, którzy to zrobili, i sam wymierzyć sprawiedliwość. Nie mam innego wyboru.

Nana, drżąca od emocji, przymyka oczy i lekko kiwa głową. Yaman powoli, ostrożnie zabiera dłoń.

– Nie możesz uciec – protestuje, kiedy mężczyzna kieruje się ku oknu. – Myślisz, że jesteś sam, ale się mylisz. Jestem z tobą i zawsze będę. Ty będziesz walczył w środku, ja na zewnątrz. Nawet jeśli dzieli nas mur, pozostaniemy razem.

Yaman na moment się zatrzymuje, a w jego oczach widać błysk determinacji.

– Znajdę tych drani i sam ich ukarzę. Jeśli zostanę w więzieniu, moje ręce będą związane. Muszę uciec.

– Nie rób tego! – Nana chwyta go za ramiona, przyciąga do siebie i obejmuje tak mocno, jakby chciała zatrzymać go siłą. – Ucieczka to będzie jak przyznanie się do winy! Pomyśl o Yusufie, o cioci Akcy. Ich serca pękną. Zaufaj mi. Razem znajdziemy sposób, żeby udowodnić twoją niewinność.

Na chwilę między nimi zapada cisza, ciężka od napięcia i emocji. W końcu Nana wyciąga z kieszeni naprawiony różaniec.

– To twój talizman – mówi miękko. – Pamiętasz? Powiedziałeś, że zawsze daje ci siłę. A teraz potrzebujesz jej bardziej niż kiedykolwiek.

Podaje mu różaniec, a potem, zanim zdąży zaprotestować, zakłada mu z powrotem kajdanki. Jej dłonie drżą, ale oczy są stanowcze.

– Jeszcze przyjdzie czas, żeby je zdjąć. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj musimy być mądrzy.

***

Wieczorem Nana siedzi w gabinecie Yamana. Na oparciu fotela wisi jego marynarka. Kobieta niepewnie chwyta ją w dłonie i zakłada, jakby chciała poczuć jego obecność.

– Może jeśli ją włożę, znajdę jego siłę, jego sposób myślenia… – szepcze sama do siebie.

Ale odpowiedzi nie znajdują się w kieszeniach marynarki. Mimo to nie zdejmuje jej, otulając się jak tarczą.

Nagle jej telefon zaczyna wibrować. Nana spogląda na ekran, a niepokój sprawia, że lekko się podrywa. Dzwoni komisarz Ferit.

– Boże, czy coś się stało Yamanowi? – mówi do siebie i natychmiast odbiera.

Na ekranie nie pojawia się jednak twarz Ferita, tylko… Yamana!

– Uciekłeś?! – pyta zdumiona Nana.

– Uspokój się – odpowiada spokojnie Yaman. – Jestem w celi. Ferit dał mi swój telefon. A ty… co ty masz na sobie? Czy to moja marynarka?

Nana czerwienieje.

– Pomyślałam, że jeśli ją założę, może zacznę myśleć jak ty. Nie patrz tak na mnie! Już ją zdejmuję.

Odkłada telefon, zdejmuje marynarkę, ale gdy wraca do rozmowy, jej głos jest miększy, pełen tęsknoty.

– Chciałabym, żebyś tu był. Żebyśmy mogli się sprzeczać jak zawsze. Wiem, że byś się złościł, ale mimo to… chciałabym, żebyś był obok.

– Nie martw się – Yaman uśmiecha się lekko – jeszcze nie raz się pokłócimy.

***

Nana przechodzi do pokoju Yusufa. Kieruje kamerę telefonu na śpiącego chłopca.

– Powiedziałam mu, że jesteś jak orzeł – szepcze Nana, głaszcząc włosy dziecka. – A orły nie mogą żyć w klatkach. On wie, że jesteś silny. I że jesteś niewinny.

Yaman uśmiecha się z niedowierzaniem.

– Kiedy jestem obok, mówisz o mnie najgorsze rzeczy. A za moimi plecami… same dobre.

– Mówię tylko to, w co wierzę – odpowiada Nana cicho. – Teraz sza! Nie budźmy go.

***

Kiedy wraca do swojego pokoju, pokazuje bałagan w walizkach.

– To tylko efekt pakowania – tłumaczy.

– Tym razem nie udało nam się wyjechać, ale przyjdzie dzień, że to zrobimy – obiecuje Yaman.

– Wiem. Ty zawsze dotrzymujesz słowa – uśmiecha się smutno Nana. – Dzisiaj trzy razy sprawdzałam drzwi, czy są zamknięte. Nigdy tego nie robiłam, kiedy byłeś w domu. To nie strach. To znak, jak bardzo ci ufam.

– Można aż tak ufać dzikusowi? – pyta z lekkim uśmiechem.

– Nie powinno się. A jednak to się stało – odpowiada. – Tylko nie wykorzystaj tego, kiedy wyjdziesz.

– Jest już późno, idź spać – nalega Yaman.

– Nie mogę zasnąć.

– W żadnym wypadku. Musisz być silna. Zamknij oczy i odpocznij.

– Nawet stamtąd wydajesz mi rozkazy?

– Tak. Nie rozłączaj się, dzięki temu będziesz spokojna.

– Dobrze, panie dowódco. Jesteś prawdziwym dzikusem.

Nana kładzie się, zostawiając telefon obok na poduszce. Po chwili podnosi głowę i spogląda na ekran, upewniając się, że on nadal tam jest.

– Co robisz? – pyta Yaman, unosząc brew. – Dlaczego podniosłaś głowę?

– Chciałam sprawdzić, czy jeszcze jesteś.

– Połóż się!

– Dobranoc, Yabanie.

– Dobranoc, kozo.

***

Ayse i Nese otrzymują nagłą wiadomość – muszą opuścić swój dom. Budynek, naruszony podczas trzęsienia ziemi, został uznany za zbyt niebezpieczny do zamieszkania. Obie kobiety stoją w progu, z walizkami, które spakowały w pośpiechu, patrząc na siebie z bezradnością w oczach.

Ferit i Volkan nie wahają się ani chwili.

– Zamieszkacie u nas – mówi stanowczo Ferit, spoglądając na Ayse. – Ten dom i tak bez was nie ma sensu.

Volkan przytakuje, obejmując Nese ramieniem.
– To żadna łaska, tylko oczywistość. Jesteście dla nas rodziną.

Ayse unosi wzrok na Ferita, a jej oczy, choć pełne wdzięczności, kryją też coś więcej – ból i zmieszanie, które wciąż ją dręczą. Ferit odwraca wzrok, nie chcąc, by dostrzegła, jak bardzo wciąż zależy mu na jej opinii.

***

Wieczorem komisarz siada przy biurku. Na blacie leży stary, zniszczony zeszyt w skórzanej oprawie, z pożółkłymi kartkami. To jego pamiętnik, któremu nadał imię – Abidin – i który prowadzi od dwunastego roku życia. Każdy wpis to fragment duszy, której nigdy nie odważył się pokazać nikomu innemu.

Otwiera notes, sięga po długopis i zaczyna pisać.

Drogi Abidinie,

Przestałem prowadzić zapiski, bo chciałem odciąć się od wszystkiego i wszystkich. Myślałem, że jestem niezniszczalny, że żadna rana mnie nie złamie. A jednak zdałem sobie sprawę, że jestem bezbronny. Moje życie nagle się zatrzymało…

Stało się to w chwili, gdy Ayse wypowiedziała jedno zdanie. Jedno krótkie, ale zabójcze zdanie: że nie jestem godzien być ojcem. Te słowa spadły na mnie jak bomba, rozrywając wszystko, w co wierzyłem.

Ferit zaciska długopis w dłoni tak mocno, że prawie łamie plastik.

Ona nie wie… nie może wiedzieć, że dla chłopca, który dorastał bez ojca, największym marzeniem było zostać kimś, na kogo własne dziecko spojrzy z dumą. Być ojcem, którego nigdy nie miałem. I teraz boję się, że nigdy mi nie uwierzy, że nie dostanę tej szansy…

Odkłada długopis i przez chwilę wpatruje się w zapisane słowa. W jego oczach pojawia się błysk – mieszanina bólu i determinacji. Zamyka pamiętnik, kładzie go na piersi i zamyka oczy, jakby chciał w ten sposób uciszyć w sobie burzę.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 556. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy