Elif odcinek 1004: Julide mówi Safakowi, że nie jest żoną Tufana! Później mdleje w jego ramionach! [Streszczenie + Zdjęcia]

1004: Jest późny wieczór, a Emirhan jeszcze nie wrócił do domu. Zmartwiona Julide dzwoni do mamy jednego z przyjaciół syna. „Pani Sermin, tu Julide, mama Emirhana” – mówi do słuchawki. – „Czy Caner wrócił już do domu, bo Emirhana jeszcze nie ma? Naprawdę? Gdzie się rozstali? Możesz zapytać Canera? Dobrze, poczekam.” – Mija kilka sekund. – „Co? Powiedział, że ma jakąś sprawę? Nic o tym nie wiem. Gdzie mógłby pójść? Powiedział, że mama go wezwała? Nie, nic o tym nie wiem. Nie przyszedł do domu. W porządku, pani Sermin, dziękuję. Oczywiście, dam ci znać”. Julide rozłącza się i pyta siebie: „Synu, gdzie jesteś? Boże, miej go w opiece”.

Akcja przenosi się do salonu gier. W lokalu są już tylko Tufan i Emirhan. „Wszyscy już poszli. Chodźmy i my” – mówi chłopiec, odkładając pada. „Spokojnie, graj dalej” – mówi Tufan. „Ale czy ktoś nas nie zamknie? Gdzie jest ten wujek?”. „Ten wujek, właściciel tego miejsca, jest moim przyjacielem z wojska. Można więc powiedzieć, że to miejsce jest także moje. Dlatego bądź spokojny i graj dalej, do woli!”. Emirhan ponownie chwyta za pada i wraca do gry. Tymczasem jego mama wychodzi z domu, by szukać go osobiście. Jakiś czas później chłopcu nudzi się gra. „Wujku Tufanie, możesz odprowadzić mnie do domu?” – woła i udaje się do kantorka właściciela, gdzie znajduje się mężczyzna.

„O co chodzi? Zmęczyłeś się już graniem?” – pyta były mąż Julide. „Nie, ale jest późno. Mama na pewno się o mnie martwi. Poza tym muszę pójść jeszcze do nauczyciela Safaka, żeby się pożegnać”. „Posłuchaj, rozmawiałem z twoją mamą, ma trochę pracy. Powiedziała, żebym się tobą zaopiekował. Ona wie, że tutaj jesteś. Teraz idź i graj dalej”. „Ale ja… Jestem trochę głodny”. „Głodny? Przecież dopiero co zjadłeś frytki? Kiedy zdążyłeś zgłodnieć? Ale masz rację, frytki nie zapewnią sytości. Zaraz ci kupię klopsiki. Zostań tutaj i graj”. „Zostanę sam?”. „Spokojnie, zamknę drzwi. Ty graj, ja zaraz wrócę”.

Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet jest w kuchni i rozmawia przez telefon z synem. „Macide szuka kogoś” – oznajmia kobieta. – „Nie wiem dokładnie kogo, ale to ktoś bardzo ważny dla niej. Powiedziała, że musi odnaleźć tę osobę zanim umrze. Można pomyśleć, że chce zostawić jej swoje dziedzictwo. A co z tymi stypendiami, synu? Czy przelew nie zostanie wykonany w tym miesiącu?”. „Nie zostanie” – potwierdza Mahir, ciężko wzdychając. Widać, że trudno mu było wykonać polecenie matki. „Wspaniale. To jest właśnie ten moment, na jaki czekałam. Macide powoli wpada w moje ręce. Zadzwonię jeszcze do ciebie. Tylko nie bądź ciągle zajęty, bo to mnie denerwuje”.

W tym momencie do kuchni wchodzi Gulsum. „Tak, oczywiście, że zajrzę do ciebie, gdy będę w Eskisehir” – mówi dla niepoznaki Kiymet. Następnie rozłącza się i podchodzi do służącej, wbijając w nią groźne spojrzenie. – „Jak widzisz, że rozmawiam, to po co włazisz do środka? Naucz się trochę kultury!”. Tymczasem w domu Leman rozlega się dźwięk dzwonka. Alev otwiera drzwi i widzi stojącą przed wejściem Julide. „Czy on jest tutaj?” – pyta przybyła. „Kto? Pan Safak?”. „Nie, Emirhan. Nie ma go tutaj?”. „Nie. Dlaczego miałby być tutaj o tej porze?”. „Boże, zachowaj mi rozum…”. „Co się stało? Emirhan nie wrócił do domu?”. „Nie. Do tej pory go nie ma”. „Boże, może bawi się z innymi dziećmi na ulicy”. „Ale pan Safak jest tutaj?”. „Tak”. „Możesz go zawołać?”.

„Cóż, jest tutaj, ale jutro wyjeżdża wcześnie rano. Nie chcę mu przeszkadzać” – tłumaczy Alev. – „Ale jeśli bardzo chcesz, zawołam go”. „Nie, w porządku, nie przeszkadzajmy mu. Pójdę ponownie do domu, może już wrócił. A jeśli nie, będę musiała zadzwonić na policję”. „Nie panikuj od razu. Emirhan to bystry chłopiec, na pewno bawi się gdzieś”. „Idę, by nie tracić więcej czasu. Dobranoc”. Alev wraca na górę. Na korytarzu zatrzymują ją Leman i Safak. „Kto przyszedł o tej porze?” – pyta pani domu. „Jedna sąsiadka. Jutro jedzie z przyjaciółkami na wycieczkę i przyszła mnie poinformować”.

„Więc o to chodzi…” – Safak spuszcza głowę i odchodzi. Widocznie liczył na przyjście kogoś innego. „Czy ona nie ma twojego numeru?” – pyta Leman. – „Mogła ci przecież wysłać wiadomość. Alev, mówię do ciebie”. Dziewczyna odciąga Leman nieco dalej i szepcze do niej: „Przyszła Julide”. „Po co przyszła? Postanowiła powiedzieć Safakowi, że nie jest mężatką?”. „Cicho, żeby pan Safak nie usłyszał”. „Więc mów. Dlaczego przyszła?”. „Emirhan nie wrócił do domu. Myślała, że jest tutaj”. „Dlaczego to małe dziecko jeszcze nie wróciło do domu? Może coś mu się stało?”. „Co miałoby mu się stać? Na pewno poszedł gdzieś z przyjaciółmi. Ciągle mówisz, że to nie jest dobra matka. Nie wie nawet, jak zadbać o własne dziecko”.

„Gdyby naprawdę kochała Safaka, nikogo by nie słuchała” – mówi dalej Alev. – „Nie bałaby się Tufana. Ja na jej miejscu o wszystkim powiedziałabym panu Safakowi. Zwykła rozmowa wystarczyłaby, żeby go zatrzymać, ale ona tego nie potrafi. Tchórz!”. „Główna wina spoczywa na nas. Zarówno na tobie, jak i na mnie” – stwierdza mama Safaka. „Dlaczego, ciociu Leman? My tylko…”. „Kto grał w tę grę? Ty i ja. Teraz mój syn wyjeżdża. To nasza wina. Nie patrz na mnie tak. Chciałyśmy jedną rzecz naprawić, a wszystko zepsułyśmy. Teraz zostanę bez swojego dziecka. Nie możemy całej winy zrzucić na tę kobietę”. „Ciociu Leman, wszystko w porządku? Słyszysz, co mówisz?”. „Słyszę. Gdyby Julide nie uwiodła mojego syna, to by się nie stało. Nie byłoby też naszej konspiracji”.

Julide wraca do domu. „Emirhan! Synu, przyszedłeś już?!” – krzyczy od progu. Nikt jej jednak nie odpowiada. – „To na pewno robota Tufana. To on musiał go zabrać. Boże mój, pomóż mi”. Nagle telefon kobiety zaczyna dzwonić. „Jak się masz, dziewczyno?” – pyta Tufan po drugiej stronie. „Gdzie jest Emirhan? Natychmiast przyprowadź mojego syna!” – rozkazuje Julide. „Masz rację. Skoro dziecka nie ma z matką, to z kim może być? Ze swoim ojcem, to jasne”. „Chcesz mnie doprowadzić do szału, Tufan? Proszę, daj mi syna”. „To nie jest takie proste”. „Powiedz mi, gdzie jesteście. W przeciwnym razie będzie bardzo źle”. „Co zrobisz? Pójdziesz na policję? Jeśli posuniesz się do jakichś głupot, tylko sobie zaszkodzisz. Nie zobaczysz więcej syna. Zabiję go!”.

„Nie waż się! Nie waż się zrobić krzywdy mojemu synowi!” – mówi przerażona kobieta. „Jeśli zachowasz spokój, ja też to zrobię. Inaczej wiesz, jakim jestem wariatem”. „Dlaczego to robisz? Dlaczego?”. „Powinnaś pomyśleć o tym, zanim zaczęłaś krzyczeć na ulicy, że go kochasz”. „Tufan, puść mojego syna, błagam cię”. „No dalej, jeszcze raz krzycz, że go kochasz. Osobiście wykopię grób dla swojego syna”. „Nie waż się, błagam. Od teraz będę robiła wszystko, co zechcesz. Ale proszę cię, nie rób krzywdy mojemu synowi”. Tufan rozłącza się. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Safak z walizką w ręku wychodzi z domu. Leman i Alev odprowadzają go.

„Nadszedł czas rozstania” – mówi mężczyzna. – „Wybacz mi, mamo”. „Synu!” – Zapłakana kobieta obejmuje Safaka. – „Duszo moja! Jak mam się z tobą rozstać? Jak?”. „Zadzwonię, jak tylko tam dotrę”. „Chcesz, żebym pojechała z tobą na lotnisko?”. „Nie ma potrzeby. Lotnisko jest daleko stąd. Jak później wrócisz?”. „Pozwól, że spojrzę na ciebie raz jeszcze. Synu, moja duszo, strzeż się”. „I wy troszczcie się o siebie nawzajem. Gdyby coś się działo, dzwońcie. Przylecę pierwszym samolotem”. „Szczęśliwej podróży, synu” – życzy Leman. Gdy widzi oddalającego się syna, wybucha głośnym szlochem.

Akcja przenosi się do domu Julide. Kobieta nie spała całą noc, czekając na powrót syna. Gdy nagle rozlega się dźwięk dzwonka, w jednej chwili dopada do drzwi i otwiera. Przed wejściem nie stoi jednak Emirhan, a… Safak! „Czy Emirhan jest w domu? Przyszedłem się z nim pożegnać” – oznajmia mężczyzna. Nagle dostrzega, jak bardzo blada jest kobieta. – „Wszystko dobrze?”. „Emirhana nie ma…”. „Jak to go nie ma?”. „Tufan go zabrał”. „Twój mąż?”. „On… On nie jest moim mężem…”. Julide traci przytomność i ląduje w ramionach Safaka. Czy teraz Safak zdecyduje się zostać?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.