1038: Akcja odcinka rozpoczyna się w firmie. Birce wchodzi do pokoju i wpada w zachwyt na widok czekającego na nią mężczyzny. „Sinan, skąd się tu wziąłeś?” – pyta i przytula przybyłego. Akin, nie chcąc być dłużej świadkiem tej sceny, opuszcza pokój. „Wygląda na to, że go zdenerwowaliśmy” – stwierdza Sinan. „Nie, w żadnym wypadku. Skąd przychodzisz?”. „Uznałem, że powinienem odwiedzić kuzynkę”. „Bardzo się cieszę, bardzo”. „Wyjdziemy gdzieś zjeść?”. „Byłoby wspaniale. Załatwię najpilniejsze rzeczy i możemy iść”. Tymczasem Akin przechodzi obok sekretariatu. Filiz zauważa go i zatrzymuje. „Co się stało? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany?” – pyta sekretarka.
„Nie mogłem znieść tego nadmiernego wyrażania uczuć” – pada odpowiedź. – „Musiałem stamtąd wyjść”. „Naprawdę? Poznałeś się z nim?”. „Nie obchodzi mnie on”. „Ale facet jest dobry. I przystojny. Gdyby nie ten tajemniczy chłopak Birce…”. W tym momencie na korytarzu pojawiają się Sinan i Birce. Dziewczyna trzyma się jego ramienia, jakby byli parą zakochanych. „Nie zapomniałeś, że kocham cukierki z galaretką” – mówi, zajadając się słodyczami. Następnie zatrzymuje się obok sekretariatu. – „Filiz, my wychodzimy. Będziesz mnie kryła, dobrze?”. „W porządku” – zgadza się Filiz. „To do zobaczenia.” – Birce i Sinan odchodzą.
Akcja przenosi się do lokalu, w którym Kiymet ponownie spotkała się z Parlą. „Słucham cię. O czym chciałaś ze mną porozmawiać?” – pyta mama Mahira. „Całą noc myślałam o tym, co mi powiedziałaś” – oznajmia dziewczyna. – „Masz rację. Nie oddam pola bitwy Serce i Asli, nie zostanę poza grą. Będę walczyła o Kerema”. „Wybrałaś więc właściwą drogę”. „Ty mnie uświadomiłaś. Nie jestem tchórzem. To ja, uparta i wytrwała Parla Somer. Nie pochylę się przed zwykłą asystentką. Ale teraz będę grała ostrożniej. Małymi krokami zajdę dalej. Wiem, gdzie uderzyć, by trafić w duszę Kerema. Wiesz, że jest wrażliwy. Lubi subtelne rzeczy”.
„Co masz na myśli?” – docieka Kiymet. „Znajdę rzeczy, które mu się spodobają. Na przykład te związane z nostalgią” – odpowiada Parla. W następnej scenie widzimy idących drogą Sinana i Birce. „Ten twój kolega z biura jest jakiś dziwny” – mówi mężczyzna. – „Niepokoi cię?”. „Nie. Dlaczego?” – dziwi się Birce. „Był opryskliwy wobec mnie”. „Dziwne, nigdy się tak nie zachowuje. Nie dałeś mu powodu?”. „Co mogłem zrobić? Natychmiast na mnie warknął. Może dlatego, że źle wypowiedziałem jego imię”. „On nie dba o takie rzeczy. Musiało wydarzyć się coś innego”. „Nie rozmawialiśmy długo. Tylko się przedstawiliśmy i wtedy tak się zmienił”.
Birce uśmiecha się zadowolona z zazdrości Akina. „Co jest? Dlaczego się śmiejesz?” – pyta towarzysz. „Pomyślał, że jesteś Sinanem”. „Co masz na myśli? Ja przecież jestem Sinanem. Na pewno jesteś trzeźwa?”. Birce nie przestaje się śmiać. Akcja przenosi się do rezydencji. Elif jest w łazience. Przyszła tutaj, by porysować w spokoju i nikomu nie przeszkadzać. Do pomieszczenia wchodzi Kiymet. Podchodzi do dziewczynki, chwyta ją za włosy i silnie ciągnie. „Posłuchaj mnie, ty mały diable!” – mówi kobieta. – „Więcej nie będziesz plątać mi się pod nogami, rozumiesz mnie?!”. „Ciociu Kiymet…” – odzywa się Elif, krzywiąc się z bólu.
„Będziesz uważać na swoje zachowanie i będziesz trzymała się ode mnie z dala!” – instruuje dalej mama Mahira. – „I nie będziesz wchodzić do pokoju Macide. Będziesz siedzieć i milczeć!”. „Ciociu Kiymet, puść mnie, proszę…”. „Jeśli komuś się poskarżysz, zniszczę ciebie i twoją Serce!”. Kiymet puszcza dziewczynkę, rzuca jej groźne spojrzenie i odchodzi. „Dlaczego tak bardzo złości się na mnie?” – nie rozumie Elif. Trzyma się za obolałą głowę. – „Nic jej przecież nie zrobiłam. Dlaczego sprawia mi tyle bólu?”.
Do łazienki wchodzi Melek. Siada naprzeciwko córki i pyta: „Kochanie, co ci się stało?”. „Nic. Rysowałam” – odpowiada Elif, starając się ukryć wyraz bólu na twarzy. „Wyglądasz, jakby coś się stało”. „Bałam się trochę, będąc tutaj sama”. „Chodźmy więc na górę. Poza tym jest czas jedzenia, zjesz dobrze”. Akcja przenosi się do firmy. Do gabinetu Kerema wchodzi… Parla! „Wiem, że jestem ostatnią osobą, którą chciałbyś teraz widzieć” – mówi dziewczyna. – „Ale czy mógłbyś dać mi kilka minut? Przyniosłam ci coś”. „Jestem bardzo zajęty” – oświadcza mężczyzna. – „I masz rację, w ogóle nie chcę cię widzieć”.
„Kerem, to tylko kilka minut” – mówi Parla. – „Nie będę ci więcej przeszkadzać, obiecuję. Proszę, nie każ mi odchodzić w ten sposób”. Mężczyzna macha ręką na znak zgody. Jego niedoszła żona siada na krześle przed biurkiem i mówi dalej: „Wiem, że nie ma sensu, bym przepraszała. Zdaję sobie sprawę, że nie ma to dla ciebie znaczenia. Masz całkowitą rację. Moim zamiarem nie jest być znowu twoją dziewczyną. Chcę po prostu, żebyśmy byli przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi”. „Po tym wszystkim, przez co przeszliśmy… Jak możesz o to prosić?”.
„Proszę, nie mów tego.” – Parla wstaje i podchodzi do Kerema. – „Byłabym mniej zraniona, gdybyś na mnie krzyczał”. „W tej chwili nie mogę zareagować inaczej” – oznajmia syn Macide. „Nie jesteśmy sobie obcy. Od dzieciństwa jesteś dla mnie bardzo ważny. Znam cię od dawna, jesteś częścią mnie. Nie odbieraj mi tego. Naprawdę ciężko mi sobie z tym poradzić. Pamiętasz, jak pokłóciliśmy się, kiedy byliśmy dziećmi? Walczyliśmy ze sobą. Przysięgliśmy, że więcej się nie zobaczymy. Potem moja mama zaprowadziła mnie do twojego domu. Dużo płakałam z powodu złożonej przez nas obietnicy. Ciocia Macide powiedziała, że też za mną tęskniłeś, ale bałeś się złamać obietnicę. Odwrócenie się od danego słowa uważałeś za grzech. Pamiętasz to?”.
„Nie” – odpowiada Kerem. „Tego dnia obiecaliśmy sobie, że cokolwiek by się między nami nie stało, będziemy źli maksymalnie przez dwa dni” – przypomina Parla. W tym momencie przy uchylonych drzwiach gabinetu pojawia się Asli i z zaskoczeniem na twarzy patrzy na swoją rywalkę. – „Tego dnia, kiedy się pogodziliśmy, przyniosłam ci prezent. Pamiętasz, co to było?”. „Marcepan”. „Tak. Chcę, żebyś przypomniał sobie te czasy.” – Dziewczyna wyciąga z torebki przewiązane kokardą opakowanie. – „Przyniosłam ci marcepan”. Kerem zaczyna się śmiać. Nie jest to śmiech wyrażający zadowolenie, ale pogardę. Asli odczytuje to jednak inaczej. Patrzy na torebkę, którą trzyma w ręku. Ona też przyniosła Keremowi marcepan. Przekonana, że mężczyzna i Parla wrócili do siebie, odwraca się i odchodzi załamana.
Akcja przeskakuje do wieczora. Asli siedzi na łóżku i bardzo płacze. Dzwoni do znajdującej się w rezydencji Melek. Chce powiedzieć, by przyszła do niej i pocieszyła ją, ale ostatecznie rezygnuje. Tymczasem Parla po raz drugi tego dnia spotyka się z Kiymet. „Poddaję się, ciociu Kiymet. Kerem nawet na mnie nie patrzy” – oznajmia zrezygnowana dziewczyna. – „To było oczywiste, na próżno robiłam sobie nadzieję”. „Wszystko jest jeszcze świeże” – przekonuje siostra Macide. – „Zrobiłaś ruch, teraz musisz czekać”. „Na co jeszcze czekać?”. „Na odpowiedni czas. Kiedy nadejdzie, wygrasz”. „Twierdzisz, że jest jeszcze nadzieja?”. „Oczywiście, że tak. Musisz tylko w nią uwierzyć”.
„Niech coś się wydarzy jak najszybciej” – mówi Parla. – „Naprawdę jestem już strasznie zmęczona tym wszystkim”. „Nie słuchasz mnie w ogóle. Mówię ci, żebyś się nie poddawała”. „W porządku, ale daj mi kilka dni. Słowa Kerema pogrzebały mnie żywcem. Zbiorę się w garść, obiecuję”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kerem rozmawia z matką w jej pokoju. „Zdenerwowało mnie przybycie Parli i to, że próbowała się pogodzić” – opowiada mężczyzna. – „Żebyś jeszcze widziała, co mi przyniosła”. „Co takiego?”. „Cukierki migdałowe”. „Dlaczego?”. „Podobno kochałem je jako dziecko. Pomyliły jej się z marcepanem”.
„I co jej powiedziałeś?” – docieka Macide. Następuje retrospekcja. Akcjo cofa się do momentu, gdy Asli uciekła sprzed wejścia do gabinetu Kerema. „Nic mi nie powiesz?” – pyta Parla, trzymając w rękach opakowanie cukierków. „W domu wszystko, co było potrzebne, zostało powiedziane” – oznajmia brat Humeyry. „Chciałam tylko, żebyś przypomniał sobie dawne dni”. „Ta przeszłość nie zasługuje na to, aby ją wspominać, ponieważ zniszczyłaś ją. Nie powiedzieliśmy już wszystkiego na ten temat?”. „Chcę tylko, żebyśmy byli przyjaciółmi. Jak wcześniej”.
„Myślisz, że to możliwe? Jak miałbym zapomnieć o tym wstydzie?” – pyta mężczyzna. „Kerem, tak bardzo mi przykro”. „Mnie także. Bardzo żałuję, że wcześniej nie zdałaś sobie sprawy, jak bardzo boisz się odpowiedzialności. Im dalej będziemy od siebie, tym lepiej. Teraz, jeśli pozwolisz, muszę wrócić do swojej pracy”. Parla odchodzi. Akcja wraca do teraźniejszości. „Nie chcę więcej Parli w swoim życiu” – oznajmia Kerem. – „Rozumiesz mnie, mamo?”. „Rozumiem, synu. Zdałam sobie sprawę, kiedy ostatniej nocy nie wróciłeś do domu. Byłam zdruzgotana”. „Mamo, nie smuć się. Powiedziałem, że chcę się przespacerować. Zrobiło mi to dobrze, naprawdę”.
„Kerem, przepraszam, że zdecydowałam za ciebie” – mówi pani Haktanir. – „Bardzo cię przepraszam”. „Zostawmy już to i porozmawiajmy o pięknych rzeczach. Dzisiaj mamy gościa” – oznajmia brat Humeyry. „Kogo?”. „Zaprosiłem pana Mahira na obiad. Zgodził się przyjechać”. „Dobrze zrobiłeś. Pan Mahir jest wyjątkową osobą. Jakbyśmy znali się od lat. Przez cały czas, kiedy ciebie nie było, był z nami”. „Dziękuję mu. Kiedy czegoś potrzebuję, kiedy coś mnie niepokoi, robi wszystko, co w jego mocy”. „To piękne, że masz przy sobie kogoś, komu możesz zaufać. Ale nie możemy zapominać o Levencie. On też bardzo nam pomógł i przyczynił się do twojego uwolnienia. Niech Bóg błogosławi go po tysiąckroć”.
„Jestem mu bardzo wdzięczny” – oświadcza Kerem. – „To nie jest dług, który można łatwo zwrócić. Wiem też, że Levent nie oczekuje niczego w zamian, ale chcę coś dla niego zrobić. Myślę i myślę, ale nic nie przychodzi mi do głowy”. „Może na początek zróbmy mały gest”. „Jaki?”. „Chodź, wstań”. Mama i syn opuszczają pokój.