1068: Kiymet i jej syn rozmawiają w salonie rezydencji. „Nie możesz zrujnować moich planów” – zabrania kobieta. „Doprawdy? Ujawnię wszystkie plany, które mi powierzyłaś!” – oświadcza Mahir. „Zamknij się. Pokojówka jest w domu”. „I co z tego? Wszystko, co zrobiłaś, i tak zostanie ujawnione”. „Nic nie możesz zrobić”. „Dlaczego nie mogę? Zakończę tę brudną grę. Wyciągnę Melek z pułapki, w którą ją wpędziłaś”. Kiymet zajmuje miejsce na kanapie i oznajmia: „Spóźniłeś się”. „Tak, ale więcej się nie spóźnię. Jak najszybciej naprawię ten błąd. W porządku, może nie jestem człowiekiem, który skrzywdziłby własną matkę. Może nie jestem dość silny, aby oprzeć się jej nienawiści do niewinnej kobiety, ale znajdę sposób. Uwolnię Melek!”.
„To tylko puste słowa” – mówi ze spokojem Kiymet. – „Przyszedłeś tutaj, żeby pokazać swój gniew?”. „Cokolwiek się dzieje, jesteś moją matką” – przyznaje mężczyzna. – „Nie mogę zmienić tej rzeczywistości. Ale jeśli wykonasz jeszcze jeden ruch…”. „Co się wtedy stanie?”. „Zostaniesz bez syna”. „Co zamierzasz zrobić, Mahirze Keskinie? Odwrócisz się od matki dla tej kobiety?”. „Jeśli będę musiał, to tak”. „Czy nie znasz swojej mamy? Myślisz, że pozwolę ci odejść? Jesteś dla mnie bardzo ważny. Jesteś moją duszą i krwią. Nawet gdybyś chciał, nie możesz odejść ode mnie. Nie pozwolę na to. Szczególnie dla kobiety takiej jak Melek. Nigdy”.
„Dlaczego tak bardzo zajmuje cię ta kobieta?” – kontynuuje siostra Macide. – „Czy masz na to odpowiedź? Jak ta kobieta jest połączona z tym domem i moją zemstą? Dlaczego tak bardzo trudziłam się, by podstawić jej nogę i sprowadzić policję do jej drzwi? Czy myślałeś o tym? Oczywiście, że tak, ale bałeś się to powiedzieć. W takim razie ja to powiem, niech oboje to usłyszymy”. „Mamo, dość już.” – Mężczyzna podnosi się z kanapy. Jego matka robi to samo i mówi: „Zrobiłam to dla ciebie. Jesteś moim synem, którego wychowywałam przez lata. Miałam do czynienia z setkami problemów, z którymi walczyłam sama. Nie zamierzam cię teraz oddać zwykłej pokojówce”.
„To, co robisz, to za dużo” – stwierdza Mahir. – „To zwykłe okrucieństwo”. „Nie możesz mnie winić” – oświadcza Kiymet. – „Jeśli ta kobieta jest teraz w więzieniu, to tylko przez ciebie. Rozumiesz? To z twojej winy tam trafiła”. „Mamo, opanuj się!”. „Nie chcesz tego zaakceptować, ale to prawda. Gdybyś nie zakochał się w tej pokojówce, teraz nie byłaby w więzieniu”. „Jesteś szalona”. „Co jest? Tak ciężko usłyszeć prawdę?”. „Mówisz to, żeby mnie rozzłościć”. „Rozzłościć? Ech, mój naiwny synu. Myślisz, że nic nie widziałam, nie słyszałam i nie zrozumiałam? Myślisz, że ktoś taki ci odpowiada? Niczego cię nie nauczyłam”.
„Zamknij się!” – wybucha Mahir. – „Nie chcę słuchać tych bzdur”. „To ty przygotowałeś koniec dla tej kobiety” – powtarza Kiymet. – „Nie było innego sposobu, aby odciągnąć tę służkę od ciebie. Czy teraz rozumiesz, dlaczego to wszystko zrobiłam? To, że Melek chroniła Macide i utrudniała moją pracę, było nieistotne. Moim jedynym zmartwieniem jesteś ty”. „Naprawdę cię nie poznaję”. „Jestem matką, Mahirze. Po prostu chroniłam swoje dziecko. Żałujesz tej bezwartościowej kobiety, ale ona jest teraz w najbezpieczniejszym miejscu. Na zewnątrz czeka na nią Kiymet Keskin. Z wyciągniętymi pazurami. Teraz przemyśl to, co zamierzasz zrobić”.
„Nie ma takiej potrzeby” – odpowiada ze zdecydowaniem w głosie Mahir. – „Pojadę na policję i powiem im wszystko. Wszystko, co zrobiliśmy. I ty, i ja wylądujemy w więzieniu. A ta niewinna kobieta, która musi być wolna, odzyska swoją wolność. Wybacz mi, mamo. Nie powinienem był zwlekać z tym tak długo”. „Nie bądź głupi, Mahir!”. „Nie zostawiłaś mi wyboru. Podzielimy ten sam los. Przygotuj się na przyjazd policji”. Zdeterminowany mężczyzna odwraca się i opuszcza rezydencję.
Kiymet szybko ubiera się i po chwili jest już gotowa do wyjścia. Spieszy się, by zdążyć zatrzymać syna. Gdy jest już przy drzwiach, do domu wchodzą wracający z komisariatu Haktanirowie. „Kiymet? Wybierasz się gdzieś?” – pyta Macide. „Chciałam usiąść na wybrzeżu i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza” – odpowiada na szybko wymyślone kłamstwo mama Mahira. „Ale na zewnątrz jest bardzo zimno” – zauważa Humeyra. „Dlaczego wróciliście tak późno? Widzieliście się z tą nieszczęsną Serce?”. „Nie, ale widzieliśmy Elif” – odpowiada pani Haktanir. – „Jej wyraz twarzy jest ciągle przed moimi oczami”.
„Nie stójmy przy drzwiach” – zabiera głos Kerem. – „Ciociu, wejdźmy do środka i porozmawiajmy”. „Rozbierzcie się, a ja poczekam na was w salonie” – mówi Kiymet. Jednak gdy jej bliscy odchodzą, od razu wychodzi na zewnątrz. Podbiega do kierowcy, wyrywa mu kluczyki do samochodu i sama odjeżdża. „Nie, Mahirze! Nie możesz tego zrobić!” – krzyczy, pędząc na złamanie karku. – „Nie pójdziesz na policję! Nie oddasz nas w ich ręce!”.
Akcja przenosi się na komisariat. Mahir siedzi już przy biurku policjanta. „Najlepiej będzie, jeśli zacznę od początku” – mówi. – „To, co chcę powiedzieć, dotyczy mnie i mojej mamy Kiymet Keskin…”. Kamera wraca do samochodu. „Oboje chcesz nas zniszczyć!” – krzyczy Kiymet, jeszcze bardziej przyspieszając. Dociska pedał gazu do podłogi. Z impetem wjeżdża na skrzyżowanie, choć nie miała pierwszeństwa. Dochodzi do wypadku!
Akcja wraca na komisariat. „Panie Mahirze, nie chcesz opowiedzieć mi całej historii swojego życia?” – pyta policjant. „Żebyś dobrze zrozumiał, muszę powiedzieć wszystko od początku” – oświadcza Mahir. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu. Mężczyzna odrzuca połączenie i mówi dalej: „Mama wychowywała mnie w bardzo trudnych warunkach. Poświęciła bardzo wiele, by doprowadzić mnie do tych dni.” – Telefon po raz kolejny zaczyna dzwonić. „Odbierz, to na pewno coś ważnego” – mówi mundurowy.
Mahir odbiera połączenie. Po chwili na jego twarzy pojawia się przerażenie. „Wypadek?” – pyta. – „Jaki szpital? W porządku, zaraz tam będę”. „Co się stało? Otrzymał pan złą wiadomość?” – pyta policjant. „Przepraszam, muszę iść.” – Syn Kiymet podnosi się z krzesła. „A co z pańskim oświadczeniem?”. „Moja mama miała wypadek samochodowy. Co do oświadczenia, przedstawię je w sądzie, jeśli zajdzie taka potrzeba”. Mahir w pośpiechu opuszcza komisariat.
Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra wchodzi do salonu, gdzie znajdują się już jej brat i mama. „Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, cioci nigdzie nie ma” – oznajmia. „Powiedziała, że tutaj będzie. Dokąd poszła?” – zachodzi w głowę pani Haktanir. „Może wyszła na zewnątrz?” – rzuca myśl Kerem. – „Powiedziała, że tego nie zrobi, ale pójdę to sprawdzić”. Mężczyzna podnosi się z kanapy, ale w tym samym momencie do salonu wchodzi Gulsum. „Muszę coś wam powiedzieć” – oznajmia. „Powiedz, córko” – zachęca Macide. „Pani Kiymet niedawno wzięła samochód i pojechała. Kierowca właśnie mi powiedział”.
„Gdzie pojechała?” – docieka Kerem. „Nie powiedziała, ale spieszyła się. Była zmartwiona” – odpowiada służąca. Tymczasem Mahir jest już w szpitalu. Przybiega przed salę intensywnej terapii i puka do drzwi. Po chwili wychodzi pielęgniarka. „Powiedziano mi, że Kiymet Keskin jest tutaj” – mówi spanikowany. „Tak, została przywieziona po wypadku”. „Jaki jest jej stan? Czy mogę się z nią zobaczyć?”. „Tutaj nie wolno wchodzić. Poza tym pacjentka i tak nie może mówić”. „Czy to poważne? Co jej jest?”. „Obecnie znajduje się w śpiączce”. „W śpiączce?”. „Tak, odniosła poważne obrażenia głowy. Proszę, usiądź tutaj”.
Mahir na miękkich nogach siada na krzesełku. „Spróbuj się uspokoić” – prosi pielęgniarka. – „Robimy wszystko, co w naszej mocy. Poinformujemy cię, jeśli pojawi się najmniejsza zmiana”. Kobieta wraca na salę. „Podczas gdy ona próbowała mnie dogonić…” – mówi do siebie Mahir i wybucha płaczem. Tymczasem w celi Melek pojawia się nowa osadzona. Mama Elif nawet na nią nie patrzy, nie mając ochoty z nią rozmawiać. „Czy masz język?” – pyta współwięźniarka. – „Nie słyszałam jeszcze twojego głosu. Powiedz coś albo chociaż zaćwierkaj. Już rozumiem, to pierwsza zbrodnia małego wróbla. Najpierw musisz nauczyć się latać, a dopiero później iść na polowanie. Już przy pierwszej pracy próbowałaś oszukać Haktanirów”.
„Powinnyśmy były się spotkać wcześniej, udzieliłabym ci kilku rad” – kontynuuje monolog osadzona. – „My złodzieje też mamy sumienie. W mojej okolicy jest kilka sierot. Dzielimy się z nimi towarami, które uda nam się ukraść. Ty prawdopodobnie zachowałabyś cały towar. Nie podzieliłabyś się rezydencją z nikim. No tak, nie można się tym podzielić z dziećmi. Zjem sama, co ukradłam, powiesz”. „Niczego nie ukradłam!” – oświadcza stanowczo Melek. „O mamo, jednak potrafisz mówić”. „Mówię, że nic od nikogo nie ukradłam!”. „Dlaczego się tak denerwujesz? Ja też nie kradnę. Zapytaj mnie, czy kiedykolwiek ukradłam czyjeś śmieci”.
„Była jedna blondynka, której nie ukradłam telefonu” – mówi dalej kobieta. – „Była kobieta z brzydkim uśmiechem, która wydawała pieniądze męża. Miała portfel ze skóry węża. Jego też nigdy nie dotknęłam. Nie zabrałam też z niego pięciuset euro. Nigdy bym tego nie zrobiła. Co jest? Dlaczego płaczesz, dziewczyno? Nie zwracaj na mnie uwagi, tylko sobie gadam”. „Nikomu nic nie ukradłam” – powtarza Melek, zalewając się łzami. – „Nigdy nie położyłam ręki na cudzej rzeczy!”. „Mamo, ty rzeczywiście nie popełniłaś kradzieży. Widzę to. Twój płacz dotyka duszy człowieka”.
Akcja przenosi się do szpitala. Mahir udaje się do rejestracji i przekazuje pracownicy karteczkę. „To numer siostrzeńca pani Kiymet Keskin” – oznajmia. – „Czy możesz do niego zadzwonić i powiedzieć, że znajduje się ona na intensywnej terapii”. „W porządku” – potwierdza pracownica. Do Mahira podchodzi pielęgniarka. „To telefon pani Kiymet” – mówi, trzymając w ręku komórkę. – „Przekazali go z izby przyjęć. Były liczne połączenia, dlatego przyniosłam go panu”. „W porządku, zajmę się tym” – odpowiada Mahir.
Akcja przenosi się do rezydencji. „Mamo, dobrze się czujesz?” – pyta Kerem. – „Jeśli nie, idź do swojego pokoju i odpocznij”. „Zostaw mnie teraz. Chcę po prostu wiedzieć, gdzie jest twoja ciocia” – oznajmia bardzo przejęta pani Haktanir. „Gdybyśmy zgłosili się na policję, powiedzieliby, że jest za wcześnie, by podjąć jakiekolwiek działania” – stwierdza Humeyra. „Boże, dlaczego nam się zawsze coś przytrafia? I to jedno za drugim. Nie chcę powiedzieć nic złego, ale jeśli ktoś za tym stoi, niech go Bóg ukarze!”.
Telefon Kerema zaczyna dzwonić. „Halo?” – odbiera mężczyzna. Nagle podnosi się z kanapy, a na jego twarzy pojawia się wyraz zaintrygowania. – „Tak, jestem jej siostrzeńcem. Co? Kiedy? W porządku, dziękuję za informację. Zaraz tam będziemy”. „Co się stało, Kerem?” – pyta Humeyra. „Ciocia! Miała wypadek, jest w szpitalu…”. Akcja przenosi się do celi. Osadzona siada na ławce obok Melek i mówi: „Denerwujesz mnie. Czy człowiek może być aż tak wrażliwy? Dobrze, zrozumiałam, nie jesteś kwiatem więzienia. Powiedz mi, jak tu trafiłaś?”.
„To długa historia” – odpowiada Melek. „Nie tylko ty masz długą historię. Ja też byłam niewinna, czysta. Miałam brata i rodziców. Żyło nam się ciężko, ale trzymaliśmy się razem. Mój ojciec chwytał się każdej pracy. Tego dnia… Dnia, kiedy ostatni raz widziałam ojca… Spadł z rusztowania. Mama została sama z dwójką dzieci. Potem pojawił się inny facet. Obiecał, że się nami zaopiekuje, a mama poślubiła tego łajdaka. Skąd mogła wiedzieć, że facet jest diabłem? Zabił moją mamę na moich oczach! Tak, spójrz.” – Aresztowana pokazuje bliznę na barku. – „Próbowałam ratować mamę. Rana od noża się zagoiła, ale rana po stracie mamy wciąż krwawi”.
„Skończyłam wtedy osiemnaście lat” – kontynuuje osadzona. – „Brat był jeszcze dzieckiem. Rozdzielili nas, umieszczając go w domu dziecka. Ulica stała się moim domem. Zaczęłam spać na chodnikach lub pod mostami. Poszłam do różnych ludzi. Prosiłam o pracę i jedzenie. Nie mając innego wyjścia, zostałam w końcu złodziejem. Wiesz, do czego głód potrafi popchnąć człowieka? Kradłam telefony, portfele, pieniądze… Wszystko, co nawinęło mi się pod rękę. Stałam się mistrzem w swoim fachu. Teraz zapytasz, co robię w więzieniu, skoro jestem taka dobra. Uwierz mi, dla mnie to też nie jest jasne. Zostałam złapana na gorącym uczynku. Oto moja historia. Teraz kolej na ciebie”.
„Życie też nigdy nie obchodziło się ze mną delikatnie” – oznajmia Melek. – „Jest tylko jeden powód, dla którego trzymam się życia. Robię to dla Elif”. „Kim jest Elif?” – pyta współwięźniarka. „To najczystsze i najbardziej niewinne dziecko na świecie”. Czy Kiymet przeżyje? Czy Mahir zrezygnuje z powiedzenia policji prawdy o sobie i swojej matce?