Elif odcinek 969: Kerem wystawia Parlę do wiatru! Safak postanawia uciec jak najdalej! [Streszczenie + Zdjęcia]

969: Elif siedzi przy biurku w swoim pokoju. „Wszystko powtórzyłam. Ale co, jeśli nie będę znała odpowiedzi na sprawdzianie?” – pyta dziewczynka, a następnie składa ręce do modlitwy. – „Boże, pomóż mi zdać ten test. Nie chcę być w tyle za innymi uczniami, żebym mogła zostać nauczycielką, jak siostra Asli, i zaopiekować się mamą. Amen”. Akcja przenosi się do firmy. Rana wchodzi do swojego gabinetu, gdzie czeka już na nią Kerem. „Panie Keremie? Czym zasłużyłam sobie na twoją wizytę?” – pyta kobieta. „Czym sobie zasłużyłaś? Zastanówmy się. Może działaniem za moimi plecami? Próbą zakłócenia działalności firmy? Albo tym, że uważasz siebie za mądrą, a wszystkich wokół za głupców?”.

„Chwileczkę. O czym ty mówisz?” – pyta Rana. „Dobrze wiesz o czym” – stwierdza Kerem. – „Przynajmniej na chwilę przestań grać. Mówię o poniedziałkowym spotkaniu, które próbowałaś zorganizować bez mojej wiedzy”. „Cóż, robiłam tylko wstępny wywiad”. „Powiedziałem ci jasno i wyraźnie, że nie będziemy współpracować z tą firmą. Do czego jeszcze się posuniesz?”. „Ja tylko…”. „Jeszcze się tłumaczysz?”. „Jeśli pozwolisz mi…”. „Nie pozwolę! Próbujesz szczęścia, a ja zdecydowanie tracę cierpliwość. W poniedziałek będę w firmie. Usiądę do stołu z ludźmi, z którymi ja chcę zawrzeć umowę. A ty pójdziesz do firmy, z którą rozmawiałaś, i wyjaśnisz im wszystko. Twoja reputacja na tym ucierpi, ale i tak nic z niej nie zostało”.

W następnej scenie Kerem jest już w rezydencji. Rozmawia z Parlą w jej pokoju. „Cagla wróciła z Londynu, ona też przyjdzie na tę imprezę” – oznajmia podekscytowana dziewczyna. – „Wreszcie się poznacie, będzie super. Nie chciałam ci od razu jej pokazywać, ale nie wytrzymam dłużej.” – Parla sięga po pokrowiec. Otwiera go i pokazuje znajdującą się w środku sukienkę. – „I jak ci się podoba?”. „Jest piękna” – odpowiada Kerem, choć on z kolei nie jest ani trochę podekscytowany. „Założę ją szybko i pokażę ci jak wygląda na mnie”. „Zostaw, nie trudź się tym”. „Dlaczego miałabym się trudzić? Ubiorę ją szybko. Będzie dobrze, jeśli zobaczysz ją na mnie”.

„Parla…” – Kerem podnosi się. Ma bardzo poważny wyraz twarzy. „Słucham cię, mój drogi” – mówi zaniepokojona dziewczyna. „Powiem ci coś. Moje poniedziałkowe plany uległy zmianie”. „Jak to?”. „W poniedziałek będę musiał być w firmie. Nie mogę pójść na imprezę”. „Proszę?” – Parla jest w ciężkim szoku. Niewiele dzieli ją od wybuchnięcia płaczem. Akcja przenosi się do domu Melek. Mama Elif i Asli siedzą na sofie. „Pytałam ją kilka razy, o co chodzi, ale mi nie odpowiedziała” – mówi Melek. – „A kiedy zaczęłam naciskać, warknęła na mnie. Nigdy tego nie zrobiła. Może coś przed nami ukrywa. Tylko co?”.

„Najlepiej ją zapytać” – stwierdza Asli i woła dziewczynkę. Ta po chwili przychodzi do pokoju. – „Jak się masz? Jak ci minął dzień?”. „Dobrze” – odpowiada krótko Elif. „Na pewno nie stało się nic, czym byś się martwiła?”. „Nie, nic”. „My tego nie widzimy w ten sposób. Jesteś wyraźnie czymś przygnębiona. Powiedz nam, o co chodzi?”. „Kochanie, dlaczego jesteś taka smutna?” – pyta Melek. „Ja… Boję się”. „Czego się boisz? Powiedz nam”. „Wszyscy w klasie odnoszą sukcesy. Ja jestem nowa i zostaję w tyle”. „I ty będziesz odnosić sukcesy” – zapewnia Asli. – „Nie ma powodu do obaw”. „Lada dzień zaczną się testy. Co jeśli nie wypadnę w nich dobrze? Jeśli zostanę na drugi rok w tej samej klasie? Nie dam rady skończyć szkoły i zatroszczyć się o ciebie, mamo”.

„Jesteś bardzo mądrą i pracowitą dziewczynką” – mówi Asli. – „Nie torturuj siebie takimi myślami”. „Kochanie, my wiemy, jak bardzo się starasz” – oznajmia Melek. – „Skoro dajesz z siebie wszystko, to nic się nie stanie, jeśli dostaniesz słabszą ocenę”. „To prawda. Nawet mi przytrafiały się słabsze oceny. Ale wszystkie poprawiłam”. „Naprawdę?” – pyta Elif. „Tak. I to nie raz ani dwa, a wiele razy”. „Nie ukrywaj już niczego przed nami, dobrze?” – prosi Melek. „Dobrze. Przepraszam, że nieładnie ci odpowiedziałam. Jesteś na mnie zła?”. „Oczywiście, że nie. Jak mogłabym się na ciebie złościć, kochanie? Wiem, jak czyste jest twoje serce”. Na twarzy Elif znowu pojawia się uśmiech.

Akcja wraca do rezydencji. „Nie mogę uwierzyć!” – Wzburzona Parla rzuca swoją sukienkę na łóżko. – „Obiecałeś mi! Od lat czekałam na taką imprezę i oto, co się stało!”. „Przepraszam…” – odzywa się Kerem. „Co mi po twoich przeprosinach? Od kilku dni szykowałam się do tej imprezy!”. „Nie możesz sama pójść? Albo z Damlą?”. „Mogę, oczywiście. W końcu wszędzie chodzę sama. Jeden jedyny raz chciałam gdzieś pójść z moim narzeczonym. Och co za wstyd. Co mam mówić, gdy ludzie pytają mnie, gdzie jest Kerem? Nie wiem już sama, co odpowiadać!”. „Dobrze, następnym razem pójdę z tobą. Obiecuję ci”.

„Nie obiecuj!” – wydziera się Parla i sfrustrowana macha rękami. – „Za każdym razem robisz mi to samo! Obiecujesz, a potem łamiesz swoją obietnicę! Nie zrobię tego. Nie pójdę tam!”. Dziewczyna opuszcza pokój. Kerem chowa twarz w dłoniach i ciężko wzdycha. Akcja przenosi się do parku. Safak idzie alejką. Niby przypadkiem na jego drodze pojawia się… Tufan! „Bracie, co słychać?” – zagaduje ojciec Emirhana. – „Nie pamiętasz mnie? Niedawno wpadliśmy na siebie na chodniku. Niosłem kwiaty dla żony i małą zabawkę dla syna. Wypadły mi z rąk. Pamiętasz?”. „Przypominam sobie” – odpowiada Safak. „Tak się dzieje, kiedy jesteś zamyślony. Nie przejmuj się. Spieszyłem się wtedy. Moja żona dopiero co została wypisana ze szpitala. Kupiłem kwiaty i poszedłem do niej, ale byłem rozproszony”.

„Kiedy mężczyzna idzie do ukochanej, nie widzi niczego wokół” – kontynuuje Tufan. – „Przepraszam. Nawet gdyby świat się w tamtej chwili walił, nie miałoby to dla mnie znaczenia. I ty szedłeś wtedy do swojej żony, prawda? Niosłeś kwiaty. Nie mogę opisać, jak bardzo moja żona była szczęśliwa. Od razu mnie przytuliła. Niby to tylko kwiaty, ale kobiety kochają te rzeczy. Wystarczy, że będzie mnie kochać, a ja podaruję jej kwiaty całego świata”. „Trochę się spieszę” – oznajmia Safak. „Oczywiście. Zatrzymałem cię, przepraszam. Miłego dnia”. Safak odwraca się. Widzi stojącą obok Julide. Nie odzywa się do niej, tylko odchodzi.

„Co jest? Wydajesz się zszokowana” – zauważa Tufan, podchodząc do byłej żony. – „Martwi cię, że rozmawiałem z moim nowym przyjacielem? Bez obaw, rozmawialiśmy jak dwoje cywilizowanych ludzi. Życzył nam szczęścia”. „Dość, Tufan!” – wybucha Julide. – „Jesteśmy rozwiedzeni. To koniec, zrozum”. „Ty dalej nie rozumiesz. My jesteśmy na siebie skazani. Do czasu, aż śmierć nas nie rozłączy, będziesz moja”. „Jesteś chory. Bóg ochronił mnie i rozdzielił nasze drogi. To koniec!”. „Ty i twoje życie należą do mnie, zrozum to wreszcie. Nie opieraj się”. „Nie! Umrę, ale z tobą nie będę!”. „Nie przesadzaj, Julide. Znowu będziemy rodziną. Ty, ja i Emirhan”.

„Ochronię przed tobą mojego syna. Nie zbliżysz się do nas!” – oświadcza Julide. „Co to za nerwy? Nawet ten goguś już to zrozumiał” – oznajmia Tufan. „Bóg cię ukarze!” – Kobieta odwraca się gwałtownie i odchodzi. Akcja przenosi się do rezydencji. Kerem jest w swoim pokoju i próbuje dodzwonić się do Parli. Ta jednak nie odbiera. Do pomieszczenia wchodzi Kiymet. „Coś się stało, synu?” – pyta kobieta. – „Chodzi o Parlę, tak? Zraniłeś ją, kiedy powiedziałeś, że nie pójdziesz na imprezę”. „Naprawdę nie miałem innego wyjścia”. „Rozumiem cię, ale jej serce zostało zranione. A gdyby ktoś inny zajął się w tym czasie biznesem? W każdym razie Parla jest rozsądną dziewczyną. Zrozumie w końcu twoje powody”.

Akcja przenosi się do firmy. Mahir zatrzymuje Ranę na korytarzu. „Twoja twarz znowu ma wyraz porażki” – mówi mężczyzna z drwiącym uśmieszkiem. – „Niech zgadnę. Pan Kerem ponownie zrujnował twój plan, tak? Masz to wypisane na twarzy”. „Zdecydowanie nie jestem w nastroju do żartów” – oświadcza Rana. – „Dlatego nie mam zamiaru słuchać twoich słów”. „Nie mówię tego w złych intencjach, nie zrozum mnie źle. Konik polny skoczył raz, nie udało się. Skoczył więc po raz drugi. Skoro znowu mu nie wyszło, czy powinien skoczyć po raz trzeci? A może już czas zaakceptować pewne rzeczy?”. „Nigdy się nie poddam. W moim słowniku nie istnieje takie pojęcie jak rezygnacja, panie Mahirze. Odniosę sukces bez względu na wszystko!”.

Parla idzie przez park. Odbiera telefon od Kiymet. „Jak się masz?” – pyta siostra Macide. „Jak mam się mieć? Wiesz bardzo dobrze” – odpowiada dziewczyna. „Wiem, ale nie trać panowania nad sobą. Znajdziemy rozwiązanie. Pamiętaj, że stoi za tobą wielka ciocia Kiymet. Nie martw się, jestem z tobą”. „Dobrze, że cię mam. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty. Dziękuję za wszystko”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Safak siedzi na sofie w swoim pokoju. Jego myśli nieustannie zaprzątnięte są wczorajszym spotkaniem z Tufanem. „Nie mogę tu zostać” – postanawia mężczyzna, wstając. – „Nie mogę rozdrapywać swoich ran. Muszę odejść. Muszę uciec jak najdalej stąd”.

Kiymet spotyka się z synem w kawiarni. „Co porabiasz w rezydencji?” – pyta Mahir. „Nie siedzę bezczynnie. Pracuję nad narzeczoną Kerema” – odpowiada siostra Macide. – „Głupia myśli, że chce dla niej dobrze”. „Jak ona ma na imię?”. „Parla”. „Dlaczego tak się nią zajmujesz? Czy w przyszłości nie może nam zaszkodzić?”. „Nie zrobi tego, jest za głupia. Póki trzymam ją w garści, mogę w każdej chwili wywołać chaos w domu. Dlatego właśnie się nią zajmuję. A ty co robisz w firmie?”. „I ja mam z jedną taką osobą do czynienia. Znasz historię Tarika? Jego dawna kochanka Rana chce zniszczyć firmę”.

„Rana?” – zamyśla się Kiymet. – „Kilkukrotnie słyszałam to imię. Myślisz, że możemy ją wykorzystać?”. „Staram się właśnie to rozgryźć” – oznajmia Mahir. – „Nie ma wielkiej mocy, ale trzeba mieć ją na uwadze. W dłuższym okresie może okazać się pomocna”. „Nie podejmuj żadnej współpracy, dopóki nie będziesz jej pewien”. „Bez obaw, wszystko mam pod kontrolą. I ty bądź miła dla wszystkich w domu”. „Działam z każdym osobno. Tylko z Humeyrą mam drobne problemy. Zawsze marszczy brwi, ilekroć mnie widzi”. „Na pewno wiesz, jak doprowadzić ją do porządku”. „To zajmie trochę czasu, ale i z nią sobie poradzę”.

Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra wchodzi do pokoju matki. „Chciałam z tobą porozmawiać” – oznajmia siostra Kerema. – „Chodzi o ciocię Kiymet. Nie wiem, jak to powiedzieć. Ona jest twoją siostrą i wiem, że myślisz o niej tylko dobrze, ale ja jej nie ufam”. „Co się stało, że masz do niej taki stosunek?” – pyta Macide. „Dzisiaj na przykład rozmawiała z kimś przez telefon w kuchni. Spanikowała, kiedy mnie zobaczyła. Już wcześniej to się zdarzało. Wydaje się, że coś przed nami ukrywa. Nie mogę powiedzieć tego na pewno, ale nie myślę o niej pozytywnie”.

„Kochanie, ona jest twoją ciocią” – mówi pani Haktanir. – „Nie ufasz jej, ponieważ dopiero co ją poznałaś. To, czego doświadczyłaś w przeszłości, zraniło cię. Straciłaś wiarę w ludzi”. „W porządku, to twoja siostra. Nie możesz zaakceptować, że…”. „Humeyra, daj jej trochę czasu. Przekonasz się sama, kiedy pozwolisz sobie ją poznać. Potrzebujesz czasu, żeby nabrać zaufania. Kiymet kocha cię jak córkę. Wyrzuć złe myśli z głowy”. „Dobrze, skoro tak mówisz. Trudno jest mi zbliżyć się do ludzi, których niedawno poznałam. Chciałam tylko podzielić się tym z tobą”. „Z czasem wszystko się ułoży, uwierz mi” – zapewnia Macide. Czy jej córka odkryje prawdziwe zamiary Kiymet? Czy także w końcu nabierze się na jej grę?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.