1093: Kerem telefonuje do Asli. „Czy Elif jest z tobą?” – pyta. „Nie, nie ma jej tutaj” – odpowiada asystentka. – „Dlaczego miałaby ze mną być?”. „Elif wyszła z domu. Szukamy jej wszędzie. Sprawdziliśmy pokoje oraz szklarnię, nigdzie jej nie ma. Pomyślałem, że może poszła do szpitala”. „Jak to wyszła sama? Czy nie było przy niej nikogo?”. „Była w swoim pokoju i wyszła niepostrzeżenie”. „Na pewno próbuje dostać się do szpitala” – stwierdza Asli, bardzo się niepokojąc. – „Czy wiedziała, który to szpital?”. „Nie wiem. Może usłyszała, jak rozmawialiśmy. Dobrze, sprawdzę ulice i dworce autobusowe. Nie mogła odejść daleko”. Kerem rozłącza się i wsiada do samochodu.

Kamera przenosi się do szpitala. „Co się stało?” – pyta zaniepokojony Mahir. „Elif uciekła z domu. Myślą, że próbuje dostać się do szpitala.” – Asli jeszcze bardziej zalewa się łzami. – „Jak ona poradzi sobie sama? Co jeśli i jej coś się stanie?”. „Zadzwonię na telefon, który jej dałem.” – Mężczyzna sięga po komórkę i wybiera numer. – „Jest wyłączony. W porządku, uspokój się. Skoro próbuje dostać się do szpitala, wyjdę na zewnątrz i rozejrzę się w okolicy. Jeśli tu przyjdzie, daj mi znać”. Mahir wychodzi ze szpitala i rozgląda się dokoła. Nagle jego telefon zaczyna dzwonić. „Halo, wujku Mahirze” – mówi córka Melek po drugiej stronie.

„Elif! Kochanie, gdzie jesteś?” – pyta mężczyzna. – „Czy wszystko z tobą dobrze?”. „Nic mi nie jest, nie martw się”. „Wyszłaś, nie informując nikogo. Bardzo się o ciebie martwimy. Powiedz, gdzie jesteś, przyjadę od razu”. „Zgubiłam się. Weszłam do jednego sklepu. Wujek sprzedawca pozwolił mi skorzystać z jego telefonu”. „Jaki sklep? Moja bateria jest na wyczerpaniu. Powiedz mi od razu, żebym mógł po ciebie przyjechać. W porządku, już jadę”. Mahir wsiada do samochodu.

Akcja przenosi się do rezydencji. W salonie znajdują się Macide i Kiymet. „Gdzie jest to dziecko?” – niepokoi się ta pierwsza. – „Serce podchodzi mi do gardła. Nie mogę nic uczynić. Niech Bóg ma ją w opiece! Popełniliśmy wielki błąd. Powinniśmy zabrać i ją do szpitala”. Do pomieszczenia wchodzi Humeyra. „Rozmawiałam z Keremem i Asli” – oznajmia. – „Nie ma żadnych nowości”. „Boże, Humeyra, gdzie jest to dziecko? Jest tak wiele samochodów na ulicach…”. „Mamo, nie myśl o najgorszym. Elif jest mądrą dziewczynką”.

„Gdyby była mądra, to zrobiłaby coś takiego?” – pyta Kiymet. – „Wyszłaby z domu, nikomu nic nie mówiąc?”. „Ona jest jeszcze dzieckiem” – stwierdza siostra Kerema. „Dzieckiem? Kto z nas robił coś takiego jako dziecko? Skoro wyszła tak lekkomyślnie, niech teraz zmierzy się z tym, co ją czeka”. „Ciociu, czy nie jesteś zbyt surowa?”. „Czy to nieprawda? Kto dał jej prawo tak się z nami obchodzić? Czy nie wie, że umieramy od zmartwień? To, co zrobiła, to wielka lekkomyślność!”. „Wiemy, jak bardzo kocha Serce. Najwyraźniej chciała z nią być, kiedy walczy o życie w szpitalu. W rzeczywistości to my zachowaliśmy się lekkomyślnie, zatrzymując ją tutaj”.

„Jakby tego nie tłumaczyć, Elif jest winna!” – mówi stanowczo Kiymet. „Nie róbcie tego, proszę was” – zabiera głos Macide. – „To wszystko sprawia, że jesteśmy bardzo spięci. Nie osiągniemy niczego, kłócąc się w ten sposób. Módlmy się, aby Elif odnalazła się cała i zdrowa”. „Masz rację, Macide. Już sama nie wiem, co mówię z tych nerwów”. Akcja przenosi się do szpitala. Asli chodzi niespokojnie po korytarzu. „Gdybym mogła przynajmniej skontaktować się z panem Mahirem” – mówi, ściskając telefon w ręku. – „Wygląda na to, że sieć nie działa. Boże, oszaleję. Moje ręce są tutaj związane. Proszę, niech Elif nic nie będzie”.

W szpitalu pojawia się Kerem. „Są jakieś wieści o…” – pytają równocześnie mężczyzna i Asli. „Czyli tutaj też nie przyszła” – stwierdza Kerem. „Nie, nie przyszła”. „Boże, gdzie to dziecko mogło pójść?”. „Nie wiem, może się zgubiła.” – Asystentka chwyta się za głowę i ciężko wzdycha. „Asli, w porządku, uspokój się”. „Nie mogę. Musimy zrobić coś jak najszybciej”. „To nie zadziała w ten sposób. Najlepiej będzie, jeśli zgłoszę sprawę na policję.” – Syn Macide sięga po telefon. W tym momencie Asli dostrzega biegnącą korytarzem Elif. Wychodzi jej na spotkanie i obie wpadają sobie w ramiona.

„Nie chcę wracać do domu, siostro” – mówi dziewczynka, chowając się za Asli na widok Kerema. „Księżniczko, źle mnie zrozumiałaś” – tłumaczy mężczyzna. – „Przyjechałem tutaj, bo się o ciebie martwiłem. Nie po to, żeby cię zabrać do domu”. Akcja przenosi się do sklepu. Emirhan wchodzi do pomieszczenia, gdzie śpi jego ojciec. Kładzie na stoliku reklamówkę i porusza ramię ojca. „Obudź się, przyniosłem ci lekarstwo” – oznajmia. Tufan otwiera oczy i rozgląda się zdezorientowany. „Och, zasnąłem” – mówi, przeciągając się. „Jesteś chory, to dlatego. Zobacz, kupiłem ci lekarstwo. Wypijesz i wyzdrowiejesz”.

„Mówisz poważnie? Kupiłeś to dla mnie?” – Tufan jest wyraźnie zaskoczony. „Aha, ale nie masz gorączki” – odpowiada Emirhan. „Jak to nie? Twoje ręce są ciepłe, dlatego nie czujesz”. „Dobrze, wypij to i ci przejdzie”. Mężczyzna wyciąga z reklamówki buteleczkę, łyka jedną tabletkę i popija wodą. „Dobra robota, mój synu” – chwali były mąż Julide. – „Mój mały syn o wielkim sercu jest obok mnie i opiekuje się mną. Przynosi mi lekarstwa i jedzenie. Czego więcej mógłbym chcieć? Nawet gdybym umarł, odejdę spokojny”. „Nie, nie umrzesz! Wyleczę cię, tatusiu”.

„Tatusiu?” – powtarza wzruszony Tufan. – „Brawo, mój lwie!”. Akcja wraca do szpitala. Asli udaje się po wodę i Elif zostaje sama przed salą Melek. Podchodzi do stojących przed drzwiami strażników więziennych i mówi błagalnym tonem: „Pozwólcie mi wejść do mamy, proszę. Nie zostanę długo, naprawdę. Tylko pięć minut! Wiem, że to zabronione, ale zróbcie wyjątek i wpuśćcie mnie, proszę. Nie widziałam mamy od tygodni. Bardzo chcę ją zobaczyć. I ona za mną bardzo tęskni. Gdy usłyszy mój głos, od razu wyzdrowieje”.

Tymczasem w innej części szpitala Kerem i Mahir siedzą na kanapie i rozmawiają. „Nie przyszło jej do głowy, że się o nią martwię” – mówi ten pierwszy. – „Dosłownie się mnie boi”. „W tej chwili jest bardzo przejęta” – stwierdza syn Kiymet. – „Próbowała odnaleźć się w rzeczywistości, w której jej mama jest w więzieniu, i nagle wydarzyło się coś takiego. To normalne, że się boi”. „Zgadza się, ale jej zachowanie wobec mnie bardzo mnie zabolało”. „To minie, wszystko minie. Powinniśmy cieszyć się, że dotarła tutaj cała i zdrowa. Gdy pomyślę, że była sama na ulicach tak dużego miasta…”.

„To prawda” – przyznaje Kerem. – „Ale czegoś nie rozumiem. Jak udało jej się tu dostać?”. „Też tego nie wiem. Byłem bardzo zaskoczony, kiedy zobaczyłem ją w drzwiach szpitala” – tłumaczy Mahir. – „Ale ważne jest, że tu przyszła i jest teraz z nami”. „Nie mogłem zapytać cię wcześniej. Dlaczego przyszedłeś do szpitala? Odwiedzasz Melek?”. Akcja wraca przed salę. Elif nie przestaje prosić strażników. Ci w końcu litują się i wpuszczają ją do środka. Dziewczynka ściąga rękawiczki i chwyta rękę mamy.

„Mamusiu, bardzo cię pragnęłam” – mówi Elif, a po jej policzkach płyną łzy. – „Kiedy usłyszałam, że jesteś w szpitalu, od razu chciałam cię zobaczyć. Nie pozwolili mi, więc musiałam uciec. Proszę cię, otwórz oczy. Nie zostawiaj mnie samej. Zgadzam się na bycie z dala od ciebie, niech tylko nic ci nie będzie. Moja kochana mamo, każdego wieczoru modlę się o to, abyś mi się przyśniła. Mówią mi, żebym nie płakała, ale nie jestem w stanie się powstrzymać. Proszę, nie zostawiaj mnie”. W tym momencie palce Melek poruszają się, a po chwili kobieta otwiera oczy.

„Wiedziałam! Wiedziałam, że mnie usłyszysz!” – zakrzykuje szczęśliwa Elif. – „Wiedziałam, że nie zostawisz mnie samej, mamusiu!”. „Córko…” – odzywa się przez maskę tlenową Melek. „Tutaj jestem, mamo. Wiedziałam, że wyzdrowiejesz”. Akcja wraca do rozmowy Kerema i Mahira. „Jeśli przyszedłeś tutaj z innego powodu… Myślałem, że przyszedłeś odwiedzić Melek, dlatego zapytałem” – tłumaczy syn Macide. W tym momencie obok przyrodnich braci pojawia się Asli.

„Pan Mahir przyszedł z mojego powodu. To ja do niego zadzwoniłam” – wyjaśnia kobieta. „Z twojego powodu?” – pyta zdziwiony Kerem. „Tak, zapomniałam zabrać z biura mój harmonogram. Jest mi on niezbędny do zaplanowania spotkań, a chciałam zrobić to, będąc w szpitalu. Zadzwoniłam do Filiz, ale…”. „Tak. Kiedy dowiedziałem się, postanowiłem pomóc” – oznajmia Mahir. „Niepotrzebnie się trudziłeś” – mówi Kerem. – „Mogłeś powiedzieć kierowcy, on zająłby się wszystkim”. „I tak miałem sprawę do załatwienia w okolicy. Cieszę się, że mogłem pomóc Asli”.

„Elif została sama?” – pyta Mahir. „Tak. Poszłam do stołówki kupić jej wodę” – odpowiada Asli. „Jak się ma? Czy uspokoiła się choć trochę?”. „Nadal chce zobaczyć się z mamą. Mówię jej, że to niemożliwe, ale nie potrafię jej przekonać”. Cała trójka udaje się przed salę Melek. „Gdzie jest Elif?” – pyta Asli, ponownie wpadając w przerażenie. – „Powiedziałam jej, żeby zaczekała tutaj”. „Może poszła do łazienki” – sugeruje Kerem. Po chwili pielęgniarz wyprowadza dziewczynkę z sali.

„Co się stało, jedyna?” – pyta była nauczycielka. „Byłam u mamy, rozmawiałam z nią” – odpowiada Elif. – „Słyszała mnie. Obudziła się!”. „Chwała Bogu!” – Asli przytula dziewczynkę, która nadal bardzo płacze. – „Twoja mama wraca do zdrowia. Dlaczego tak płaczesz?”. „Osobiście zobaczyłaś, że wszystko z nią dobrze” – mówi Mahir. – „Nie smuć się już”. „Tak, kochanie. Posłuchaj, Melek wyzdrowieje, i to bardzo szybko”.

Z sali wychodzi lekarz. „Doktorze, jak się ma Melek?” – pyta Asli. – „Czy wszystko z nią dobrze?”. „Wiadomości są dobre” – oznajmia lekarz. – „Pacjentka otworzyła oczy i jest świadoma. To bardzo ważne. Jeśli dalej jej stan będzie się tak poprawiać, wyzdrowieje szybciej niż zakładaliśmy. Niech zostanie w przeszłości”. Doktor odchodzi. Akcja przenosi się do sklepu. „Pójdę już” – oznajmia Emirhan. – „Wyszedłem na podwórko pod pretekstem zabawy z przyjaciółmi. Będą się o mnie martwić. Przyjdę później”.

„Miło spędziliśmy razem czas” – mówi Tufan, nadal leżąc na łóżku. – „Myśl, że jesteś blisko mnie, bardzo mnie uspokaja. Mam szczęście, że mój syn wie, kto jest jego prawdziwym ojcem”. „Idę, nie zapomnij przyjmować lekarstw”. „W porządku, nie zapomnę. Emirhan, nazwij mnie raz jeszcze tatą”. „Tata”. „I jeszcze raz”. „Tata!”. „Dobra robota, mój lwie! Dobrze, idź już”. Gdy chłopiec opuszcza sklep, Tufan mówi do siebie: „Och, jaki jest naiwny. Dobrze przynajmniej, że mnie zaakceptował. Niech ten łajdak nauczyciel zobaczy, kto jest prawdziwym ojcem!”.

Podobne wpisy