1095: Akcja odcinka rozpoczyna się w szpitalu. Przebrana za pielęgniarkę Kiymet wchodzi do sali, w której leży Melek. Sięga po leżącą na fotelu poduszkę i pochyla się nad śpiącą pacjentką. „W końcu pozbędę się ciebie na zawsze!” – mówi i zaczyna dusić mamę Elif! Ta wybudza się i desperacko szamocze, walcząc o życie. Niewiele jednak może zrobić, bo jedna z jej rąk przykuta jest do ramy łóżka. – „Nie opieraj się na próżno! Zasłużyłaś na to już dawno temu. Dość już wycierpiałam”. Melek walczy ze wszystkich sił, ale w końcu przestaje się ruszać. Gdy Kiymet unosi poduszkę, jej głowa bezwładnie opada na bok.
„Oddaliłaś ode mnie mojego syna” – mówi siostra Macide. – „Dużo przez ciebie wycierpiałam, ale teraz to już koniec. Pozbyłam się ciebie na zawsze, szatanie!”. Nagle Kiymet słyszy dochodzące z korytarza odgłosy rozmowy pielęgniarki i doktora. Kobieta szybko odkłada poduszkę i nie widząc lepszego rozwiązania chowa się do szafy. Po chwili lekarz i pielęgniarka wchodzą do pokoju. „Zasnęła z powodu lekarstw” – oznajmia sanitariuszka, uznając, że Melek po prostu śpi.
„Morfologia wygląda normalnie” – ocenia lekarz, czytając kartę pacjentki. – „Na tomografii także nie ma śladów po przebytym krwotoku. Teraz wszystko wydaje się być w porządku. Będziemy kontynuować podawanie kroplówek i lekarstw. Jeśli nastąpi zmiana, od razu dasz mi znać”. Doktor opuszcza salę. Pielęgniarka chce poprawić poduszkę pod głową Melek i dopiero wtedy spostrzega, że coś jest z nią nie tak. Szybko przykłada dłoń do szyi pacjentki. „Nie ma pulsu! Boże, co się stało tak nagle?” – przeraża się i wybiega z pokoju. Kiymet wychodzi z ukrycia i także opuszcza salę. Gdy jest już poza terenem szpitala, wyrzuca fartuch medyczny w krzaki. To samo robi z peruką, którą miała założoną na głowę.
„Dobra robota, Kiymet!” – mówi w myślach. – „Jednym ciosem zabiłaś dwie muchy. Usunęłaś największą przeszkodę, a przy okazji dałaś do zrozumienia swojemu głupiemu synowi, że nie wolno pogrywać z Kiymet Keskin. Nie będzie się już więcej sprzeciwiał!”. Kamera wraca do sali Melek. „Wyczuwam puls, ale bardzo słaby” – mówi doktor, ściskając nadgarstek pacjentki. – „Podajmy jej natychmiast tlen. Czy w szpitalu są jeszcze obecni jej krewni?”. „Pojechali już” – odpowiada pielęgniarka, zakładając maskę tlenową na twarz Melek. – „Czy chcesz, żebym ich powiadomiła?”. „Nie wywołujmy niepotrzebnej paniki. Najpierw ustalmy, co się stało. Jeśli zajdzie potrzeba, powiadomimy jej bliskich”.
Akcja przenosi się do dzielnicy. Leman wraca z zakupów. Gdy przechodzi obok sklepu, dostrzega walające się przed nim worki ze śmieciami. Od razu wchodzi do środka. „O, pani Leman. Jakie wiatry cię tutaj sprowadzają?” – pyta Tufan, który wrócił już do pełni zdrowia. „Przed sklepem zrobiłeś wysypisko śmieci!” – grzmi oburzona kobieta. – „Dbaj trochę o porządek. Nie mieszkasz tu sam”. „Jestem chory, pani Leman. Biorę leki. Gdyby nie to, utrzymałbym porządek przed sklepem”.
Spojrzenie mamy Safaka przykuwa znajdujący się na biurku talerz. „To mój zaginiony talerz!” – zakrzykuje. – „Skąd się tu wziął? Czyżbyś potajemnie wszedł do mojego domu?”. „Nie, pani Leman, ja…”. „Ukradłeś moje jedzenie i przyniosłeś tutaj!”. „Czy coś takiego jest możliwe?”. „Chwila, chwila.” – Leman zamyśla się głęboko. – „Jedzenie, talerz, przyjaciele… Emirhan! Och, jak on mógł przynieść komuś takiemu jedzenie?”. Kobieta zabiera talerz i opuszcza sklep. Po chwili jest już w swoim domu. Wchodzi do pokoju dziennego, gdzie znajdują się jej syn, Julide i Emirhan.
„Znalazłam nasz zaginiony talerz” – oznajmia Leman i pokazuje chłopcu naczynie. – „Ach, Emirhan, ach!”. „Co się stało?” – pyta Julide, niczego nie rozumiejąc. „Emirhan okłamał nas, że idzie na podwórko pobawić się z przyjaciółmi. W rzeczywistości poszedł do Tufana! Z tego też powodu mieliśmy mniej jedzenia. Talerz znalazł się w sklepie!”. „Emirhan, okłamałeś nas.” – Julide podnosi się z kanapy, a jej syn spuszcza głowę. – „Emirhan, dlaczego to zrobiłeś?”. „Kiedy mówię prawdę, na nic mi nie pozwalacie!” – odpowiada chłopiec.
„Synu, masz egzaminy w szkole” – przypomina Julide. – „Powiedziałeś, że idziesz do przyjaciół, a my pozwoliliśmy ci, żebyś się zrelaksował. W przeciwnym razie powinieneś siedzieć i się uczyć! Co robiłeś z Tufanem?”. „Był bardzo chory. Miał gorączkę! Czy powinienem zostawić go samego w tym stanie? Nie miał nic do jedzenia, dlatego wziąłem trochę z kuchni i mu zaniosłem. O wszystko się złościsz! On się nie złości na mnie, wspiera mnie! Mam was dość!”. Emirhan wybiega z pokoju.
„Zatrzymaj się, Julide” – mówi Safak do żony, która chciała już pobiec za chłopcem. – „Niech zostanie trochę sam. Choroba Tufana bardzo go dotknęła. Nie naciskaj go, to delikatny temat”. Kamera przenosi się na zewnątrz. Tufan wychodzi ze sklepu i patrzy na górne okno domu Leman. „Leman Yildirim, Safak Yildirim, Julide Yildirim” – wymienia kolejne nazwiska domowników. – „Od teraz będziecie mieli ze mną kłopoty. Emirhan Colak wybrał swojego prawdziwego ojca, którego nazwisko nosi. Nie nazywam się Tufan Colak, jeżeli zostawię wam mojego syna! Powoli, krok po kroku zniszczę waszą rodzinę!”.
Jakiś czas później Emirhan przychodzi do sklepu. „Jak się masz, tato?” – pyta. „Dobrze, synu. A ty?” – pyta Tufan. – „Leman zrozumiała, że byłeś tutaj. Martwiłem się, ale nie mogłem przyjść i zapytać o ciebie. Byli na ciebie źli, że spędzasz czas ze swoim ojcem?”. „Trochę. Ale przede wszystkim byli źli, że marnuję czas tutaj, kiedy powinienem się uczyć”. „Czy ten drań nauczyciel nie przygotowuje pytań na egzaminy? Niech ci po prostu powie, co tam wymyślił”. „Nie może tego zrobić”. „Czy człowiekowi nie zależy, by jego dziecko dostało wysoką ocenę? Gdybym ja był nauczycielem, zrobiłbym wszystko, żebyś zaliczył egzamin jak najlepiej. Dlaczego mój syn miałby dostać niską ocenę? Czy się mylę?”.
„Co ci zawsze mówię?” – kontynuuje Tufan. – „Nikt tak nie myśli o dziecku, jak jego prawdziwy ojciec. Co więc powinieneś zrobić? Być mądrym. Jeśli trzeba, zerknij na pytania”. „W jaki sposób? Mam je ukraść?” – pyta Emirhan. „Jaka kradzież, synu? Nic z tych rzeczy. Jesteś pracowity i mądry, ale nie wszystkiego możesz się nauczyć. Czy nie byłoby niesprawiedliwe, gdybyś dostał złą ocenę? No właśnie. I to nie jest kradzież, jeśli tylko spojrzysz na pytania ułożone przez tego łajdaka. Dlaczego? Ponieważ na to zasługujesz”.
Akcja przenosi się do szpitala. Fikret wchodzi do sali Melek, która jest już przytomna. „Kto sprawił, że tutaj trafiłaś?” – pyta prawniczka. – „Chcę znać wszystkie szczegóły”. „Muszę powiedzieć ci coś innego” – mówi Melek zachrypniętym głosem. „Trzymajmy się kolejności. Powiedz mi najpierw, jak się tutaj znalazłaś?”. „Jest jedna Fidan. To liderka naszej celi, a przynajmniej prawie wszyscy ją tak postrzegają. Jakimś sposobem wniosła telefon do celi. Bardzo chciałam porozmawiać z Elif, ale wiedziałam, że Fidan mi nie pozwoli. Poprosiłam przyjaciółkę, by pożyczyła telefon”.
„Fidan połapała się we wszystkim” – kontynuuje Melek. – „Popchnęła mnie, chcąc odebrać telefon. Nie pamiętam, ale chyba uderzyłam się w głowę”. „Czyli ta Fidan jest prawdziwym problemem. W porządku, zajmę się tym”. „Pani Fikret, ważniejsze jest coś innego. Zostałam dziś napadnięta” – oznajmia mama Elif. „Co ty mówisz, Melek?”. „Nie wiem, jak to wyjaśnić. To działo się tak szybko…”. „Uspokój się. Powiedz mi wszystko po kolei”. „Podali mi środek przeciwbólowy i zasnęłam. Nagle zrobiło się ciemno. Nie mogłam złapać tchu. Próbowałam, ale nie mogłam… Niczego też nie widziałam”.
„Ktoś próbował cię udusić?” – pyta Fikret. „Tak. Próbowałam się uwolnić, ale nie byłam w stanie” – odpowiada Melek. „Jak to możliwe? Ktoś wszedł do pilnowanego przez straż pokoju i próbował cię zabić? Nawet ja nie mogłam wejść tu tak po prostu. Nie widziałaś, kto to był?”. „Nic nie mogłam zobaczyć. Naciskał na mnie tak mocno, że nie byłam nawet w stanie oddychać”. „Kiedy walczyłaś, może dotknęłaś jego ręki? Jesteś w stanie powiedzieć, czy był mężczyzną, czy kobietą? Dobrze pomyśl, Melek”. „Cóż, ja… Nie pamiętam. Ogarnęła mnie panika. Po prostu walczyłam o życie. Potem zemdlałam”.
„Ktokolwiek to był, uznał, że nie żyjesz” – stwierdza Fikret. „Jak to?” – nie rozumie Melek. „Kiedy zemdlałaś, pomyślał, że osiągnął swój cel, i odszedł. Twoje omdlenie uratowało ci życie. Rozmawiałaś z lekarzem lub pielęgniarką? Czy przekazali ci jakieś informacje?”. „Nie, nikt mi nic nie powiedział”. „Interesujące. Pójdę więc i dowiem się, co się stało”. Fikret udaje się do gabinetu doktora. Przedstawia się i zajmuje miejsce naprzeciwko mężczyzny. „Moja klientka, Melek Ustun, została napadnięta” – oświadcza prawniczka.
„Napadnięta?” – Doktor robi duże oczy. „Tak. Kiedy spała, ktoś wszedł do jej pokoju i próbował udusić ją poduszką” – wyjaśnia Fikret. – „Tylko szczęście ją uratowało”. „Proszę pani, to niemożliwe. Mówisz o pacjentce pilnowanej przez strażników. Nie wpuszczają do sali nikogo nie powołanego. Czy jesteś tego świadoma?”. „Oczywiście, że jestem. I dlatego tym bardziej jestem przerażona”. „Jak powiedziałem, to niemożliwe. W twoim oskarżeniu jest wielki błąd”. „Doszło do wielkiego błędu. W tej kwestii się z tobą zgadzam”.
„To, co powiedziałaś, to tylko przypuszczenie” – stwierdza lekarz. – „Próbujesz przekonać mnie do czegoś, czego nawet nie widziałaś. Mam dużo ważniejszą pracę, muszę opiekować się pacjentami”. „Jeśli tak dbasz o swoich pacjentów, to lepiej, żebyś w ogóle tego nie robił” – ripostuje prawniczka. „Posłuchaj, jeśli masz jeszcze jakiś problem…”. „Tak, mam. Chcę dostać nagrania ze szpitalnych kamer”. „Potrzebujesz do tego specjalnego nakazu”. „Dobrze, że mi to powiedziałeś. Jako prawnik oczywiście o tym nie wiedziałam. Dostanę nakaz i wrócę. Jeśli nie zadbasz o bezpieczeństwo mojej klientki, będziesz miał duże kłopoty”.
Prawniczka opuszcza gabinet. Zatrzymuje się za drzwiami i mówi do siebie: „Wiem, kto to zrobił. Nie wywiniesz się z moich rąk, Kiymet Keskin”. Czy Fikret uda się zdobyć nagrania z kamer? Czy dowiodą one, że Kiymet próbowała zabić Melek? Czy po raz kolejny wszystko ujdzie jej na sucho?