1153: Humeyra odwiedza grób ojca. „Jest tak wiele rzeczy, o które chce cię zapytać” – mówi, a po jej policzkach płyną łzy. – „Chciałabym stanąć przed tobą, spojrzeć ci w oczy i usłyszeć, że to wszystko jest kłamstwem, że to uczucie było tylko ze strony cioci. Chcę odpowiedzi na pytania, na które mi nie odpowiedziałeś”. Akcja przenosi się do rezydencji. Melek wyciera sztućce w kuchni. Do pomieszczenia wchodzi Kiymet. „Gdzie twoja bliska przyjaciółka?” – pyta, stając obok mamy Elif. – „Odpowiedz mi, pytam o Humeyrę. A może odeszła po tym, jak nie udało jej się mnie wypędzić? Jeszcze się nie opamiętałyście? Nie rozumiecie, że nie pozbędziecie się mnie stąd?”.
Melek uderza ręką w blat. „Interesuje mnie, jak długo twoje brudne gry będą działały” – mówi podniesionym tonem. – „Myślisz, że się uratowałaś, ale tylko bardziej zanurzyłaś się w błocie! Prawie w nim utonęłaś, ale jeszcze tego nie wiesz!”. Melek rzuca ścierkę i opuszcza kuchnię. Akcja wraca na cmentarz. Humeyra wchodzi na alejkę, gdzie czeka na nią Levent. „Wszystko w porządku, kochanie?” – pyta mężczyzna. „Nie. Czuję się tak, jakby zabrano mi najsilniejsze wsparcie, które trzymało mnie na nogach. Jak sobie z tym poradzę?”. „Razem to przezwyciężymy. Te trudne dni odejdą w przeszłość. Obiecuję ci, że wszystko minie”.
„Czy to możliwe, kiedy ta kobieta jest w naszym życiu?” – pyta Humeyra, nie mając nadziei. „Wiem, jedyna, że to bardzo trudne, ale musisz wziąć się w garść”. „Nie mogę, Levent. Te dziwne wspomnienia z dzieciństwa, zdjęcie, które znalazłam u cioci… Myślisz, że było coś między nimi?”. „Nie wiem. Możliwe, że było to tylko ze strony twojej cioci. Możliwe, że przez to, że jej nie wybrał, teraz robi to wszystko”. „Daj Boże, by było to tylko jednostronne”. „Zamierzasz się z nią zmierzyć? Porozmawiasz z nią?”. „Nie teraz. Najpierw spróbuję wybadać to po cichu. Jeśli dowie się, że coś podejrzewam, może coś wymyślić. Jest bardzo przebiegła, nie chcę jej dawać okazji do wykazania się”.
Akcja przenosi się do dzielnicy. Emirhan wchodzi do sklepu. „Któż to przyszedł? Tęskniłem za tobą!” – oznajmia radośnie Tufan. – „Oczywiście nie mogłeś wytrzymać bez ojca, mój lwie. Jak się masz?”. „Chcę z tobą porozmawiać”. „O proszę, nawet odzyskałeś mowę. Brawo, synu! Czy można grać przed swoim ojcem? Nie można. Gratulacje, dobrze oszukałeś swoją matkę i tego łajdaka, który uważa się za ojca. Chodź, niech cię ucałuję!”. Tufan chce objąć syna, ale ten od razu robi krok do tyłu. „Co jest, synu?” – pyta zdziwiony drab. „Nie wrócę tutaj ponownie, bo nie chcę cię widzieć! Zrobiłeś okropne rzeczy mojej mamie i mojemu tacie, bardzo ich zdenerwowałeś. Odejdź stąd!”.
„Kto cię do tego namówił?” – pyta Tufan, pewny, że za postawą chłopca stoi Julide lub Safak. „Nikt! Nie chcę cię widzieć!”. „Jestem twoim ojcem! Jak ze mną rozmawiasz?!”. „Moim prawdziwym tatą jest Safak! Rozumiesz mnie? Safak!”. Oburzony Tufan policzkuje syna. Emirhan chwyta się za policzek, ale nie wybucha płaczem. Podnosi głowę i mówi: „Nie kocham cię, ponieważ ojcowie tego nie robią. Ojcowie kochają swoich synów, a ty… Nie chcę cię widzieć!”. Chłopiec wybiega ze sklepu.
Akcja przenosi się do rezydencji. Melek i Humeyra zatrzymują się przy wejściu do salonu, skąd przysłuchują się rozmowie Macide i Kiymet. „Zawsze jestem z tobą, Macide” – zapewnia mama Mahira. – „Jesteśmy siostrami, a Sevki był moim szwagrem. Czuję dużą lojalność wobec niego”. „Powiedziałaś wczoraj piękne rzeczy o Sevkim. Byłam bardzo wzruszona, dziękuję ci. Odszedł bardzo wcześnie. Ale co możemy zrobić, taki był dekret Boży. Musimy być pokorni”. „Pokój jego duszy, był bardzo wartościowym człowiekiem. Musisz dziękować Bogu, że obdarzył cię tak cenną osobą”. „Zgadza się. Wciąż dziękuję za każdy dzień, który z nim spędziłam, i za to, że był tak oddany swojej rodzinie. Pokój jego duszy”.
Macide dostrzega stojącą w wejściu córkę. „Gdzie byłaś Humeyro?” – pyta. – „Martwiłam się o ciebie. Wyszłaś tak wcześnie”. „Byłam na grobie taty” – odpowiada siostra Kerema. „Na grobie taty? Byliśmy wczoraj, dlaczego znowu tam poszłaś?”. „Poczułam potrzebę, tak po prostu”. „Dobrze. Chodź, usiądź obok mnie”. „Wy usiądźcie, a ja pójdę do pokoju. Mam pewną sprawę do zrobienia” – mówi Kiymet i opuszcza salon. „Mamo, zaraz przyjdę.” – Humeyra wychodzi za ciotką. Dogania ją tuż przed drzwiami jej pokoju i chwyta za ramię. – „Zatrzymaj się! Muszę z tobą porozmawiać!”.
„Co ty robisz? Puść moją rękę!” – rozkazuje Kiymet. „Zamknij się i mnie posłuchaj! Więcej nie wspomnisz przy mamie o moim tacie! Wściekam się jeszcze bardziej, kiedy robisz z mamy głupca!”. „Co próbujesz powiedzieć?”. „Przestań grać! Bardzo dobrze wiesz, do czego dążę!”. „Nie, nie wiem do czego dążysz, Humeyro”. „Wiem o twoich uczuciach do mojego ojca! Jaka ty jesteś obrzydliwa, ty żmijo! Jak mogłaś rzucić oko na męża swojej siostry, mojego ojca?! Mam cię dość! Nie mogę znieść twojego widoku i twojego głosu! Przyszłaś, żeby zranić moją mamę! Taki jest twój plan! Zniszczyć wszystkich, nawet Melek! Ale maska diabła spadła, wiem wszystko!”.
„Dość!” – Kiymet odpycha siostrzenicę. – „Mówisz, że wiesz wszystko, ale nic nie wiesz! Straciłam syna. Ale on nie był tylko moim synem. Był także twoim młodszym bratem”. „Kłamiesz!”. „Nie kłamię, Humeyro. Nie widziałaś go, ale miałaś jeszcze jednego brata”. „Kłamiesz! To też jest kłamstwo” – mówi Humeyra, choć w jej głosie nie ma przekonania. – „To dziecko nie jest mojego taty. Mój tata by tego nie zrobił”. „Nie chcesz mi wierzyć, ale wkrótce dowiesz się, że to prawda”. „Nie wierzę ci. Mój tata nie mógł nam tego zrobić.” – Oczy Humeyry są pełne łez.
„Zaprzeczając temu, tylko bardziej się torturujesz” – przekonuje Kiymet. – „Skoro weszłaś na tę drogę, miej odwagę przyjęcia całej prawdy. Ja też nie chciałam, żeby to wyszło na jaw w ten sposób, ale stało się. Nie możemy zmienić prawdy. Ojcem mojego zmarłego syna jest Sevki. Miałaś jeszcze jednego brata. Zaakceptuj to lub nie, ale to jest prawda”. „Dlaczego mam ci wierzyć? Dotychczas ani jedno twoje słowo nie było prawdą. Dlaczego teraz miałabym ci zaufać?”. „Sama pojechałaś do Eskisehir, żeby odkryć prawdę, a teraz nie potrafisz jej stawić czoła”.
Na korytarzu pojawia się Gulsum z wiadrem i mopem. „Co tutaj robisz?! Podsłuchujesz?!” – pyta oskarżycielsko pani Keskin. „Nie, chciałam tylko umyć podłogę” – tłumaczy służąca. „Umyjesz później. Nie widzisz, że rozmawiamy tutaj o ważnych sprawach? Chodź, porozmawiamy w pokoju.” – Kiymet bierze siostrzenicę za rękę i zaciąga ją do swojego pokoju. „Odkąd pojawiłaś się w tym domu, są tutaj tylko problemy i cierpienie!” – stwierdza Humeyra. – „Wynoś się stąd! Odejdź!”. „Nigdzie nie pójdę. Od lat ukrywam ten sekret. Ukryłam mojego syna i moją miłość, aby twoja matka nie cierpiała”.
„Przez lata byłam oddzielona od rodziny, od własnej siostry” – kontynuuje Kiymet. – „Ale nie chcę już tego dłużej. Nie jestem wrogiem twojej mamy. Zdaję sobie sprawę z błędu, jaki popełniłam. Nie chcę umrzeć sama, wszystko straciłam.” – Głos Kiymet łamie się, jakby naprawdę rozpaczała. – „Została mi tylko Macide. Nie chcę odejść, nie mam dokąd odejść. Zdaję sobie sprawę, że trudno się zmierzyć z taką prawdą, ale wystarczy, nie męcz siebie tak bardzo. Powiedziałaś, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. Masz rację, nic nie jest. I im głębiej będziesz kopać, tym więcej pojawi się rzeczy, których nie chcesz widzieć ani słyszeć. Nie rób tego”.
„A moja mama?!” – wybucha Humeyra. W tym samym momencie drzwi pokoju otwierają się i do środka wchodzi… Macide! „Co się dzieje, Humeyro?” – pyta, patrząc na córkę. – „Dlaczego płaczesz?”. „Nic, mamo”. „Jak to nic? Dlaczego powiedziałaś: A moja mama? To oczywiste, że jest jakiś problem w związku ze mną”. „Macide, nie ma żadnego problemu związanego z tobą” – zapewnia Kiymet. – „Humeyra przyszła przeprosić mnie. Widzi, że bardzo przeżywasz to, co się stało, dlatego chce uzyskać wybaczenie”. „Naprawdę? Przyszłaś pogodzić się z ciocią i przeprosić ją?” – W oczach Macide pojawia się radość. Kiymet tak to rozegrała, że Humeyra nie może teraz zaprzeczyć. – „Tak bardzo się ucieszyłam. Jeśli między wami jest dobrze, ja też tak się czuję”.
„Mamo, nie ma powodu do zmartwień” – zapewnia siostra Kerema. – „Nie ma żadnego problemu między mną a ciocią. Pójdę przemyć twarz, a później odpocznę w swoim pokoju”. W następnej scenie Humeyra spaceruje z Melek po ogrodzie. „Oszaleję!” – mówi ukochana Leventa. – „Jakby nie dość było tego, co się stało, wyszło tak, jakbym prosiła ją o przebaczenie! Widzisz, od razu wymyśliła kłamstwo na swoją korzyść! Co za diabeł!”. „Wyszło źle, że akurat wtedy przyszła pani Macide” – przyznaje Melek. – „Byłoby lepiej, gdybyście w ogóle nie rozmawiały”. „Nie chciałam z nią rozmawiać. Powiedziałam to nawet Leventowi, ale nie mogłam wytrzymać”.
„Myślę, że mimo wszystko robisz dobrze nic nie mówiąc pani Macide” – oznajmia Melek. – „To nie jest coś, z czym można sobie łatwo poradzić. Jeśli pani Macide dowie się, może nie być w stanie tego znieść”. „Nie, nie powiem tego mamie. Jest chora, to mogłoby ją zniszczyć. Ale to nie jest coś, co dotyczy tylko mojej mamy. Jeśli mój tata i ciocia mieli syna, nie był on tylko moim bratem”. „Chcesz powiedzieć panu Keremowi?” – domyśla się Melek. Jaką decyzję podejmie Humeyra?