231: Arzu podnosi się ze schodów i dobija do drzwi domu ojca. Szlochając prosi go, by otworzył. „Nie możesz mnie po prostu wyrzucić na ulicę!” – krzyczy. Necdet mając już dość szlochów i jęków córki, otwiera drzwi i wciąga ją za włosy do środka. Następnie jak szmatę zaciąga do najbardziej obskurnego pokoju w jego posiadłości, w którym oprócz pustych ścian, jest jedynie materac w kącie. „Czy naprawdę chcesz zostać w tym domu?!” – pyta Necdet, rzucając córkę na materac. – „Odtąd twoje życie będzie w tych czterech ścianach! Tego właśnie chciałaś?!”.

„Jeżeli tu zostaniesz” – kontynuuje Necdet – „w niczym ci nie pomogę i już nigdy nie zobaczysz swojej rodziny. Przysięgam ci, że nie skinę nawet palcem, by ci pomóc!”. Farmerzy są przekonani, że pożar stodoły nie był przypadkowy. Kenan zapewnia, że pomoże rozwiązać im tę sprawę, po czym wsiada w auto i odjeżdża. Arzu kładzie uszy po sobie, bierze swoją walizkę i z podkulonym ogonem wraca do rezydencji.

Nazajutrz w rezydencji zjawia się Melih. Obaj z Kenanem są przekonani, że to Necdet stoi za podpaleniem stodoły. „On jest pełen zła. Niszczy niewinnych ludzi” – mówi Melih. – „Kiedy myślę o nim, przepełnia mnie nienawiść i chęć zemsty”. Arzu zamknięta w pokoju wpatruje się we własne odbicie. Ma kryzys poczucia własnej wartości. Ciągle płacze. „Dlaczego tato?” – pyta sama siebie. – „Dlaczego mi to robisz? Dlaczego pozwalasz bym tak bardzo cierpiała?”. Zanosząc się strasznym płaczem, wycieńczona, upada w końcu na podłogę. Wygląda naprawdę źle.

Erkut opowiada Necdetowi o tym, jak Kenan uratował młodzieńca z pożaru. „Teraz stał się bohaterem dla wszystkich tych ludzi” – mówi. „Wiem, że ten człowiek nigdy się nie zatrzyma” – mówi Melih do Kenana. – „Kto będzie następny? Musimy powiadomić o wszystkim policję…”. „Nie przekonamy ich. Nie mamy żadnego dowodu” – stwierdza Kenan. – „Poza tym wszyscy policjanci uważają go za wzorowego obywatela. Musimy rozwiązać sami tę sprawę”.

Melek przekonuje Zeynep, że nie powinni odwracać się od całej rodziny. „Musisz przekonać Selima, że nie warto niszczyć relacji z całą rodziną z powodu zatargu z jedną osobą”. Veysel pyta Tulay, gdzie była ostatniej nocy. „Miałam pewne problemy” – odpowiada kobieta. „Jakie problemy?”. „Już nieważne…”. „Och, to na pewno ci bandyci! Znowu zawracają ci głowę?!”. „Nie… Potrzebowałam po prostu dłuższego spaceru, by się uspokoić”. Kobieta wstaje i wychodzi do kuchni. Veysel zupełnie nie wierzy w jej wyjaśnienia.

Kiraz przynosi śniadanie do pokoju Arzu. Kobieta siedzi na łóżku i z pustym wzrokiem wpatruje się przed siebie. „Wszystko w porządku? Nic pani nie jest?” – pyta służąca. Arzu każe jej zabrać jedzenie i wyjść stąd. Kiedy Kiraz posłusznie odwraca się, zauważa leżącą na podłodze walizkę. „Dokąd się pani wybiera?” – pyta. Arzu wpada w istny szał, a przerażona Kiraz z trudem opuszcza pomieszczenie. W kuchni opowiada o wszystkim, co zaszło Goncy. Dziewczyna jest bardzo zaintrygowana spakowaną walizką Arzu.

Veysel przychodzi do kawiarni. „Co się stało?” – pyta go Murat. „Właśnie to chciałbym wiedzieć” – mówi Veysel rozkładając ręce. Następnie obaj siadają przy stoliku. – „Tulay… Przestała się do mnie odzywać, nie mówi, gdzie była. Chyba znalazła sobie innego mężczyznę, który potrafi zarobić na rodzinę…”. „Przestań, tato! Tulay nigdy by czegoś takiego nie zrobiła” – pociesza go syn.

Gonca dzwoni do Necdeta i informuje go, że jego córka spakowała swoje rzeczy. „Wiem o tym” – odpowiada mężczyzna. – „Ostatniej nocy przyszła do mojego domu ze spakowaną walizką. Powiedziała, że chce się tu wprowadzić. Uświadomiłem jej, że to bardzo zły pomysł i problem został rozwiązany… Obserwuj ją i nie pozwól odejść z rezydencji”. „W porządku” – mówi Gonca i rozłącza się. Dziewczyna zachodzi w głowę, z jakich powodów Arzu chce opuścić dom, który tak bardzo jej się podoba.

Murat radzi ojcu, by bardziej zainteresował się Tulay i jej potrzebami. Gonca przynosi do pokoju Arzu kawę. Kobieta leży na łóżku, a zatroskaną głowę ma odwróconą w kierunku okna. „Co się dzieje?” – pyta Gonca z przejęciem. „Zawracasz mi głowę, wyjdź”. „Wiem, że coś jest nie tak. Po co ta walizka?”. Arzu podnosi się, a jej twarz nabiera pełnego wściekłości wyrazu. „Nie słuchasz mnie?! Wyjdź stąd! Zostaw mnie w spokoju!”. Arzu ze złości aż pięściami uderza w łóżko. Gonca posłusznie opuszcza jej pokój.

Kenan z Melihem przychodzą do siedziby firmy, która ma prowadzić prace wykopaliskowe na przejętych gruntach od rolników. „Czego tu chcecie?!” – pyta jeden z biznesmenów. Kenan oskarża ich o wywołanie pożaru. „Kiedy zdaliście sobie sprawę, że nie zdołacie wyrzucić tych ludzi z pola, postanowiliście spalić ich uprawy!” – krzyczy Emiroglu. „O czym ty do diabła mówisz?!”. „Na farmie jednego z rolników wybuchł wczoraj pożar, a dzisiaj rano na tej samej ziemi pojawia się samochód twojej firmy! Wytłumacz mi to!”.

„Sugerujesz, że to my doprowadziliśmy do pożaru?” – pyta biznesmen. „Współpracujecie z Necdetem. To on zamienił życie tych ludzi w koszmar, by przejąc należące do nich ziemie! Jesteście za to współodpowiedzialni!”. Nagle do biura wchodzi kilku bodyguardów i wymierzają z brodni w kierunku Kenana i Meliha! „Naprawdę myślicie, że możecie zastraszyć nas swoją bronią?” – pyta ze spokojem Melih. „Chcemy po prostu, by było jasne. Nie możecie nas obrażać”. „Jesteśmy tu po to, by porozmawiać” – odpowiada Kenan. „Dobrze. Siadajcie w takim razie i rozmawiajmy”.

„Najpierw niech oni opuszczą broń” – stawia warunek Kenan. Biznesmen daje znak ochroniarzom i mężczyźni wychodzą. Następnie wszyscy zasiadają przy stole. „Jesteśmy inwestorami. Podpisujemy umowę z panem Necdetem i będziemy eksploatować kopalnie na jego ziemiach”. „Miejsce, w którym planujecie to robić, to miejsce pracy rolników. Los setek ludzi zależy od tych ziem. Ich grunty zostały zrujnowane a oni stracili jedyne źródło utrzymania”. „Rozumiemy udrękę, ale w tym przypadku powinien pan porozmawiać z panem Necdetem. Zapewnił nas, że wszyscy farmerzy byli gotowi sprzedać całą swoją ziemię”.

„Necdet ich zastraszył. Postanowił siłą odebrać ich grunty” – oponuje Kenan. „Zrozum, że my jesteśmy tylko inwestorami, a to jeden z naszych najlepszych projektów w tym roku”. „To nie jest dobry projekt, to morderstwo. Zabierając ziemie, zabijecie ludzi, którzy przez lata je uprawiali!”. Biznesmeni nie zmieniają jednak zdania. Kenan i Melih opuszczają ich biuro.

Veysel wraca na myjnię. Szuka po całym domu Tulay, ale nigdzie jej nie ma. Jej telefon także nie odpowiada. Gdzie tym razem przepadła? Co takiego się z nią stało? Zeynep dzwoni do Aliye, by przeprosić ją za nagłą wyprowadzkę i wytłumaczyć się z niej. Nestorka rodu Emiroglu w pełni ją rozumie i prosi o rozmowę z Melek. Zeynep przekazuje jej telefon. Akurat w tym momencie pod drzwiami pokoju Aliye przechodzi Arzu i podsłuchuje rozmowę. Arzu źle odczytuje ich rozmowę i myśli, że Aliye wie już o tym, że Elif jest jej wnuczką! Załamana Arzu wraca do swojego pokoju. Teraz jest już pewna, że na dobre straciła Kenana…

Arzu przypomina sobie, jak Gonca mówiła jej o tym, że Elif przy wszystkich nazywa Melek ciotką. „Oni wszyscy już wtedy wiedzieli… Wyśmiewali się ze mnie…” – mówi do siebie Arzu, zanosząc się płaczem. W tym momencie do jej pokoju wchodzi Gonca z herbatą. „Nie rób ze mnie debila” – wścieka się Arzu. – „Dlaczego nie powiedziałaś, co się tutaj dzieje?!”. „Nie rozumiem…”. „Nie udawaj głupiej! Masz mi teraz wszystko powiedzieć!”. „Ale, co masz na myśli…?”. „Aliye! Skąd wie, że Elif jest jej wnuczką?!”.

„Ale jak to?! To niemożliwe!” – Gonca również nie kryje zaskoczenia. „Niemożliwe, tak?!” – Arzu chwyta służącą za rękę i mocno ją ściska. – „Słuchałam jej rozmowę! Wie o wszystkim!”. „Ała, to boli…”. Arzu uderza służącą w twarz. Wie, że tylko od niej Aliye mogła poznać prawdę. Następnie wyrzuca Goncę za drzwi i mówi, że nie chce jej więcej widzieć.

Aliye w salonie rozmawia z córką. Opowiada jej o swojej pogawędce z Zeynep i Melek. Nagle do rezydencji z prędkością światła wbiega Kenan. Mężczyzna z szuflady w swoim gabinecie wyciąga broń i wsuwa ją za pasek spodni. „Rozprawię się z nim!” – krzyczy w szale. – „Wystarczy, że go wykończę!”. „Kenan, proszę cię! Uspokój się!” – błaga go matka. Mężczyzna jest jednak nieugięty. Nie zważając na usilne prośby matki i siostry, z mordem w oczach opuszcza rezydencję! Zrozpaczona Aliye upada na podłogę.

Kiedy Veysel jest już przekonany, że Tulay opuściła go na dobre, nagle kobieta wraca na myjnię. „Gdzie byłaś?!” – pyta ją Veysel. – „Z kim byłaś?! Odpowiedz mi!”. „Nie rozumiem? O czym ty mówisz?”. „Ach tak, to dla ciebie trudne, prawda? Takie życie było dla ciebie za trudne? Stęskniłaś się za swoim życiem pełnym luksusów, tak?!”. „Ale o czym ty mówisz…?” – do oczu Tulay napływają łzy. „Rozumiem… Potrzebujesz rezydencji, prawda? Miejsca, które jest pełne luksusów. Ja ci tego nie mogłem zapewnić… Nie zadowolisz się życiem mężczyzny takiego, jak ja…”.

Tulay wyciąga z torebki klucze… „Musiałam wyjść z tego powodu” – mówi przez łzy. – „Szukałam miejsca, które mogłoby się stać naszym domem. Jest mały, ale nasz…”. Tulay oddaje klucze Veyselowi. „Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy w tym domu… Beze mnie…”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy