467: Żona Veysela spotyka się w kawiarni ze swoją koleżanką, z którą razem pracowała w nocnym klubie. „Tulay, przyjaciółko, jestem bardzo szczęśliwa, że cię widzę” – mówi Seval. „Ja także za tobą bardzo tęskniłam” – potwierdza Tulay. „Ale co się stało, że w ogóle nie dzwoniłaś?”. „Przepraszam, że tego nie robiłam, ale nie telefonowałam do ciebie dla twojego bezpieczeństwa. Bałam się wszystkich rzeczy, które się wydarzyły. Poza tym myślałam, że jesteś na mnie zła i dlatego się nie odzywałam”. „Dlaczego tak mówisz? Razem przeszłyśmy przez wiele trudnych chwil, przyjaciółko. Nie mogłabym być na ciebie zła”.
„Kiedy odeszłaś, stałaś się nadzieją dla nas wszystkich” – oznajmia Tulay. – „Dałaś nam odwagę i zachęciłaś, byśmy również opuściły to miejsce”. „No właśnie. Odeszłaś i odmieniłaś swoje życie” – mówi Seval. „Odeszłam, ale nie mogę zostawić przeszłości za sobą…”. „Nie rozumiem?”. „Wyszłam za mąż, Seval”. „Naprawdę? Jestem bardzo szczęśliwa, słysząc to. Ale ty wcale nie wyglądasz na szczęśliwą. Rozumiem, nadal nie możemy uciec przed tym, co robiłyśmy kiedyś”. Tymczasem Murat przez megafon nawołuje klientów. Nagle obok jego samochodu pojawia się… Cevahir!
„Ty, bezmózgu!” – zwraca się właściciel szwalni do Murata. – „Gdzie ten idiota, twój ojciec?”. „Jesteś szalony? Wynoś się stąd!” – rozkazuje chłopak. „I co się stanie, jeśli tego nie zrobię? Uderzysz mnie?”. „Lepiej mnie nie prowokuj…”. „Chcę, żebyś dał wiadomość temu idiocie. Powiedz, że jeszcze z nim nie skończyłem. Zabiję go!”. „Nie obchodzi mnie, kim jesteś. Dla własnego dobra zjeżdżaj stąd i to natychmiast!”. Cevahir silnie popycha Murata. „Kim ty jesteś, by mi rozkazywać?!” – pyta. Syn Veysela chce się na niego rzucić, ale właściciel szwalni wykręca mu rękę i przyciska do ziemi. Następnie dwukrotnie kopie go silnie w brzuch. Murat aż zwija się z bólu.
Nagle Cevahir zauważa plakat ze zdjęciem Tulay. „Więc Magnolia wam zniknęła” – mówi mężczyzna, biorąc plakat do rąk. – „Wiesz, wcale mnie to nie zaskakuje. Powiem ci coś. Szukasz jej w złym miejscu. Magnolia jest już w klubie nocnym. Wszystkie tam w końcu wracają. Są jak małe owieczki, które na chwilę uciekają, ale w końcu i tak wracają do stada”. Oburzony Murat chce podnieść się z ziemi, ale wtedy Cevahir wymierza mu kolejne uderzenie w brzuch. Oczy chłopaka wyglądają tak, jakby miały mu zaraz wystrzelić z orbit.
„Dam ci radę. Ta fotografia nikomu nie pomoże” – oznajmia Cevahir. – „Nikt jej nie rozpozna w tym stroju. Musisz wydrukować fotografię, na której ma mniej ubrań…”. Nagle Murat wpada w furię i w przypływie adrenaliny zrywa się z ziemi i rzuca z pięściami na przeciwnika. Wymierza mu kilka uderzeń, Cevahir jednak wyprowadza nokautujący cios poniżej pasa, siada na swojego rywala i wymierza serię ciosów na jego twarz. Następnie spluwa na Murata i odchodzi, zostawiając go półprzytomnego na ulicy.
Akcja przenosi się do więzienia, gdzie dochodzi do spotkania Goncy z mężem. „Bardzo się cieszę, że tutaj jesteś” – mówi uśmiechnięty Serdar. – „Jak się ma nasze dziecko?”. „Dlaczego to zrobiłeś?” – pyta dziewczyna. – „Chciałam być z tobą szczęśliwa. Pamiętam, że na początku wszystko było dobrze. To sprawiło, że zaufałam tobie. Wydawało mi się, że całe bogactwo świata jest do mojej dyspozycji. Wydawało mi się, że mam męża, który mnie kocha. Marzyłam, że stworzymy szczęśliwą, kompletną rodzinę. Dlaczego musiałeś to wszystko zepsuć?”. „Ja… Nie chciałem, by tak wyszło”. „Nie mogłeś zostawić przeszłości za sobą. Przez cały czas miałeś obsesję na punkcie zemsty”.
„W porządku, przeszedłeś przez bardzo trudny czas” – kontynuuje Gonca. – „Ale ja byłam przy tobie, żeby cię wspierać. A ty jak zareagowałeś? Zniszczyłeś moje życie oraz życie naszego dziecka”. „Proszę, nie mów tak” – odzywa się Serdar. „Nie mam ci niczego więcej do powiedzenia”. „Gonca, wybacz mi”. „Nie wystarczy mi twój żal. Jestem pewna, że w więzieniu czeka cię trudne życie. I taka też rzeczywistość czeka mnie na zewnątrz. Życie zastawiło na nas pułapkę. Upadliśmy. Jesteśmy w dwóch różnych światach. Być może nigdy więcej się nie zobaczymy…”.
Dziewczyna zakłada torebkę na ramię i opuszcza pokój widzeń. „Gonca, nie odchodź!” – woła za żoną załamany Serdar. Akcja przenosi się do szwalni, gdzie Melek zagląda na chwilę i zaraz idzie odprowadzić córkę do szkoły. Na zewnątrz zatrzymuje ją jednak Bahrije. „Co zrobiłaś Cevahirowi, że dał ci moje stanowisko?” – pyta była kierowniczka. – „Dalej, powiedz. Jestem bardzo ciekawa…”. „Bahrije, wystarczy tego!” – oburza się Melek. – „Nie masz prawa mówić do mnie w ten sposób!”. „Pracowałam tutaj od wielu lat. Zapracowałam sobie na pozycję kierowniczki i to ja na nią zasługuję!”. „Bahrije, zamknij się, proszę! Moja córka jest obok”.
Do kłócących się kobiet zbliża się Yusuf, zaniepokojony ich awanturą. „Widzę, że twój rycerz już przybył” – mówi Bahrije. „Proszę, naprawdę tego wystarczy” – powtarza Melek. „Jeszcze nie skończyłyśmy. Pokażę ci, co to znaczy odebrać mi pracę!”. Bahrije rzuca mamie Elif groźne spojrzenie i wraca do szwalni. Tymczasem pobity Murat wraca do domu. Siedzący w pokoju dziennym Veysel, na jego widok wpada w przerażenie. „Co ci się stało, synu?” – pyta. „Spokojnie, wszystko ci opowiem” – oznajmia chłopak i z grymasem bólu na twarzy siada na fotelu. „Co się stało? Kto ci to zrobił?!”. „Ten łajdak Cevahir…”. „Co?! Poszedłeś do niego?!”. „Skąd! To on na mnie napadł, gdy sprzedawałem na ulicy!”.
Asuman oraz Gonca jedzą kolację. „Przepraszam, chciałabym cię o coś zapytać” – mówi nieśmiało żona Erkuta. – „Czy będziesz w stanie pomóc mi z płatnością za czynsz?”. „Oczywiście, pomogę ci” – zapewnia Gonca. „Bardzo ci dziękuję. Zobacz, co się z nami stało. Ty i ja nie mamy nikogo. Chociaż bycie singlem nie jest wcale takie złe. O wiele trudniejsze jest życie bez pieniędzy. Na szczęście ty jesteś milionerką. Mogłybyśmy tak już mieszkać zawsze”.
Tulay jest w mieszkaniu Seval. Opowiada jej o swoich rozterkach i o tym, dlaczego nie może wrócić do męża. „Nie chcę, żeby znowu wpakował się w kłopoty z mojego powodu, zrozum to” – tłumaczy żona Veysela. „Nie rozumiem, jak możesz rozstawać się z kimś, kogo kochasz” – mówi przyjaciółka. – „Nie bądź uparta, zadzwoń do niego. Na pewno bardzo się martwi o ciebie”. „Nie, nie mogę tego zrobić. Gdybyś słyszała, co powiedział Cevahir, zrozumiałabyś mnie. Nie mogę w dalszym ciągu narażać Veysela”.
Akcja wraca do domu Veysela. „Najpierw zapytał mnie, gdzie jesteś” – opowiada Murat. – „Ten idiota powiedział, że sprawy między wami nie są jeszcze zakończone”. „Zatem niczego się nie nauczył! Zamierzam zabić tego imbecyla!” – grzmi mąż Tulay. – „Jak on śmiał cię zaatakować?!”. „Proszę, uspokój się, tato. Ja także go uderzyłem. W pewnym momencie zobaczył plakat ze zdjęciem Tulay i zaczął się śmiać w najlepsze”. „Powiedział coś?”. „Powiedział, że… Będzie lepiej, jeśli nie będziemy o tym rozmawiać, tato”. „Chcę wiedzieć, co powiedział!”. „Zasugerował, że jeśli chcemy znaleźć Magnolię, powinniśmy szukać jej w klubach nocnych… Potem zaczęliśmy się bić”.
Veysel cały gotuje się ze złości. „Pozbędę się tego drania! Rozwalę go na kawałki!” – wrzeszczy mężczyzna i chce wybiec z domu. Murat zatrzymuje go. „Stój, tato!” – prosi chłopak. – „Gdzie chcesz iść? Uspokój się”. „Mam być spokojny? Nie, to nie jest możliwe! Nawet jeśli mogę znaleźć Tulay, nie ochronię jej przed Cevahirem!”. Veysel odpycha syna i wybiega z domu. Co zrobi mężczyzna?! Akcja wraca do mieszkania Asuman. Dziewczyna w kuchni robi dwie herbaty. „Kiedyś Gonca była bardzo irytująca, ale teraz stałyśmy się dobrymi przyjaciółkami” – mówi do siebie żona Erkuta. – „Myślę, że wkrótce będziemy razem podróżować po świecie. Jej pieniądze i moje pomysły”.
„Ach, zorganizujemy podróż w osiemdziesiąt dni dookoła świata” – kontynuuje Asuman. Następnie bierze tacę z herbatą i zanosi ją do pokoju dziennego. Nie znajduje tam jednak Goncy. Po chwili słyszy jednak dochodzące z pokoju odgłosy rozmowy telefonicznej. Siostra Inci zbliża się do drzwi i zaczyna podsłuchiwać. „Jak to nie możesz nic zrobić? Przecież jesteś księgowym” – mówi Gonca. – „Posłuchaj mnie dobrze, nie mam żadnych pieniędzy. Jestem zdesperowana, proszę, pomóż mi”. „Ale jak to możliwe…?” – zadziwia się Asuman. – „Jak to możliwe, że ona nie ma pieniędzy?”.
Seval wychodzi, by kupić świeże pieczywo. Zaskoczona zatrzymuje się przy pobliskim drzewie, widząc na nim… plakat ze zdjęciem Tulay! „Nie mogę uwierzyć w to, co widzę” – mówi kobieta. – „On musi bardzo ją kochać. Och, przyjaciółko. Jak możesz zostawić takiego mężczyznę? Myślę, że muszę do niego zadzwonić…”. Tymczasem Cevahir zamyka szwalnię. „No, pójdę wreszcie na zasłużonego kebaba” – mówi mężczyzna i gdy odwraca się od drzwi, widzi… Bahrije mierzącą do niego z broni! „Wybierasz się gdzieś?” – pyta kobieta. „Bahrije, czy ty zwariowałaś?! Co ty robisz?!” – pyta mężczyzna. „Jestem szalona, ponieważ mnie rzuciłeś!”. „Bahrije, opuść tę broń. To nie są żarty…”. „Czy wyglądam, jakbym żartowała?”.
„Uspokój się, dobrze?” – prosi przerażony Cevahir. – „Przecież nie możesz mnie skrzywdzić. Dalej, opuść broń”. „Ty jednak mnie skrzywdziłeś” – stwierdza kobieta. – „Zniszczyłeś mój wieloletni trud! To mi należy się ta posada!”. „Uspokój się, proszę. Porozmawiajmy…”. „Już nie mamy o czym rozmawiać”. „Jak to nie mamy? Doskonale znasz najgorsze dni, jakich doświadczyłem. Bahrije, ty nie możesz mnie skrzywdzić…”. „Oczywiście, że mogę!”. Bahrije przykłada lufę pistoletu do czoła mężczyzny. Czy wystrzeli?!
Akcja przenosi się do antykwariatu, gdzie jest Veysel. „Co ty do diabła chciałeś zrobić?!” – pyta bibliotekarz. – „Czy znowu chcesz trafić do tego miejsca?”. „A co mam zrobić, przyjacielu? Chcę tylko zrobić to, co konieczne!” – odpowiada Veysel. „To nie jest tego warte. Gdybym przypadkowo cię nie zobaczył, zastrzeliłbyś go”. „Oczywiście, że tak. Zasłużył sobie na to! Gdybyś tylko widział, jak wygląda mój syn… Dlaczego mi przeszkodziłeś? Byłoby już po sprawie!”.
Następuje retrospekcja. Widzimy, jak Veysel przechodzi obok antykwariatu i przeładowuje broń. Nagle z księgarni wybiega Yusuf i zachodzi mu drogę. „Veysel, co ty robisz?!” – pyta przerażony bibliotekarz. „Nie wtrącaj się, muszę zabić gada” – oznajmia mąż Tulay. – „Ukarzę go za to, co zrobił mojemu synowi!”. „Zostaw ten pistolet!”. „Nie mieszaj się, to moja sprawa!”. „Tego nie można rozwiązać w ten sposób! Chodź do środka, porozmawiamy”. Obaj mężczyźni wchodzą do antykwariatu.
Akcja wraca do teraźniejszości. „Nie mogę znieść, że ten facet chodzi sobie swobodnie i robi, co tylko chce” – oznajmia Veysel i ponownie chwyta za broń. „Na Boga, co ty robisz?!” – krzyczy Yusuf. – „Opanuj się!”. Akcja przenosi się przed szwalnię. „Bahrije, nie rób tego” – prosi Cevahir. – „Jeśli mnie zabijesz, resztę życia spędzisz w więzieniu. Chcesz tego?”. „Ty i tak już skończyłeś moje życie!” – oznajmia kobieta. „Przestań, wiesz dobrze, że nie zrobiłem ci niczego złego”. „Wykorzystałeś mnie! Czy nie pamiętasz już swoich obietnic? Miałam być twoim wspólnikiem w szwalni!”.
Cevahir szybkim ruchem odbiera pistolet Bahrije i chowa go za swój pasek. „Jakim wspólnikiem? Chyba śnisz!” – grzmi mężczyzna. – „Uczyniłem cię kierowniczką! Jesteś niewdzięcznicą!”. „To ty jesteś niewdzięcznikiem! Od razu oddałeś moje miejsce, gdy tylko odeszłam!”. „Czy kazałem ci odchodzić?”. „Powiedziałeś, że nie chcesz już mnie widzieć! Byłam przy tobie w szpitalu. Ani na chwilę nie spuszczałam z ciebie wzroku! I tak mi teraz dziękujesz?!”. „Zamknij się!”. „W porządku. Już tego nie pamiętasz, prawda? Jesteś niewdzięczny, okrutny! Nie wiesz, czym jest miłość i lojalność! Żałuję, że cię nie zabiłam, gdy miałam okazję!”.
„Jesteś zwolniona!” – oznajmia Cevahir. – „Nie będziesz mogła nigdy więcej przejść przez drzwi szwalni!”. „Jeśli to zrobisz, zgłoszę, że szwalnia działa bez wymaganej licencji” – ostrzega Bahrije. Akcja wraca do antykwariatu. „Boisz się, rozumiem” – mówi Yusuf. – „Ale gdybyś go zranił lub zabił… Wiesz, co by wtedy było?”. „Nie obchodzi mnie to” – odpowiada Veysel. „To nie są żarty. Za coś takiego groziłaby ci bardzo surowa kara. Nie mógłbyś liczyć na jej złagodzenie nawet z najlepszym prawnikiem”. „Mówisz jak adwokat. Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że naprawdę nim jesteś”.
Akcja wraca przed szwalnię. „Co się stało? Czyżbyś połknął język?” – pyta Bahrije. – „Przywrócisz mnie na stanowisko albo powiadomię odpowiednie służby”. „Jesteś szalona” – stwierdza Cevahir. „Myślisz, że tego nie zrobię? Zrobię!”. „Naprawdę upadłaś tak nisko?”. „Sam doprowadziłeś mnie do takiego stanu”. „Nie zostawiłaś mi wyboru. Szwalnia potrzebowała kierowniczki i wybrałem Melek”. „I co z tego? To nie jest boski wyrok. Zmienisz swoją decyzję”. „Przepraszam, musisz trochę poczekać. Nie mogę tak nagle zmieniać swoich decyzji. To podważyłoby mój autorytet”. „Czy to twój jedyny problem?”. „Oczywiście, że nie. Gdybym teraz przywrócił cię na stanowisko, to wywołałoby złe plotki”.
Kobieta wybucha płaczem. „Bahrije, wystarczy” – mówi Cevahir i bierze byłą kierowniczkę pod ramię. – „Jest już późno, chodźmy stąd”. Tymczasem Seval wraca do domu i pokazuje Tulay plakat, który zerwała z drzewa. „Przecież tutaj jest moje zdjęcie” – mówi zaskoczona żona Veysela. „Dokładnie. Wszyscy cię szukają” – oznajmia Seval. „To na pewno robota Veysela”. „Widocznie bardzo się o ciebie martwi. Musi cię bardzo kochać”. „Nie powiedziałam, że mnie nie kocha…”. „Więc dlaczego to robisz? Spójrz, mężczyzna rozwiesił plakaty. Postawił cały świat na nogi, by cię odnaleźć. Czego jeszcze chcesz? Takiego człowieka ze świecą szukać”.
„Myślisz, że tego nie wiem? Veysel to mój zbawiciel” – oznajmia Tulay. – „Bardzo go kocham. I dlatego właśnie od niego odeszłam…”. Akcja przenosi się do mieszkania Asuman. „Jak to dobrze, że mamy z czego zapłacić za czynsz” – mówi żona Erkuta. – „Od razu mi lżej na duszy. Kiedy rozmawiałam z właścicielem, był bardzo zdenerwowany. Ale teraz, dzięki twojej pomocy, zdążymy zapłacić mu na czas”. „Tak będzie. Zapłacimy na czas…” – potwierdza Gonca. Czy uda jej się zdobyć pieniądze?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.