531: „Nadal nie mamy dokładnych informacji, co stanie się z panem Kamilem” – oznajmia pracownik opieki społecznej. – „Ale jego sytuacja jest bardzo poważna i najprawdopodobniej trafi do więzienia”. „Chłopiec nie ma żadnych krewnych, którym moglibyśmy powierzyć opiekę nad nim” – mówi drugi z przybyłych. „Proszę panów, my jesteśmy gotowi zaopiekować się Hakkim” – oświadcza Melek. – „Nie mamy co prawda żadnego pokrewieństwa, ale proszę mi wierzyć, że zajmiemy się nim jak najlepiej potrafimy”. „Nie mamy co do tego wątpliwości. Prawnie jest to jednak niemożliwe. W przypadku, gdy nie zostanie znaleziony żaden krewny dziecka, który wyraża chęć opieki nad nim, jedynym rozwiązaniem jest przekazanie dziecka do placówki opieki”.

„Ale Hakki jest jeszcze bardzo maleńki” – oponuje Melek. – „Jedynym, czego potrzebuje, jest rodzina, która zatroszczy się o niego. Już dość wycierpiał po stracie mamy”. „Rozumiemy to doskonale. Niestety nie możemy tego zrobić” – odpowiada pracownik. „Musicie znaleźć jakieś rozwiązanie! Czy nie współczujecie mu?”. „Melek, posłuchaj. To, co mówią pracownicy socjalni, jest prawdą” – oznajmia Yusuf. – „Przykro mi, ale jedyne, co możemy zrobić, to poczekać, aż proces się zakończy”.

Akcja przenosi się do magazynu. „Pospiesz się, Veysel! Nie zdajesz sobie sprawy, że nie mamy wiele czasu?” – Erkut wyciąga pistolet w kierunku ojca Murata. „Na Boga, co ty robisz?” – przeraża się Veysel. – „Naprawdę chcesz, żebym go zabił?”. „Przyjacielu, zrobisz to albo ja zabiję ciebie”. „Spójrz, ty i ja znamy się od dawna. Na pewno znajdziemy jakiś inny sposób, by wspólnie to rozwiązać”. „Moja oferta jest bardzo jasna. Weźmiesz teraz pistolet i zastrzelisz Umita. Jeśli zaś tego nie zrobisz, ja zastrzelę was oboje!”.

Akcja wraca do antykwariatu. Pracownicy socjalni opuszczają księgarnię, a do środka wchodzą Elif i Hakki. „Ci ludzie nie byli z policji, prawda?” – pyta zaniepokojony chłopiec. – „Proszę, powiedzcie mi, że nie zostanę aresztowany jak mój tata”. „Spokojnie, Hakki. Oni nie byli policjantami” – zapewnia Yusuf. – „Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze”. „Hakki, powiedziałeś, że tęsknisz za szkołą” – przypomina Melek. – „Spóźnimy się, jeśli nie wyruszymy już teraz”.

Akcja wraca do magazynu. „To nie jest ten Veysel, którego znałem” – oświadcza Erkut. – „Teraz jesteś tchórzem! Co się z tobą stało? Straciłeś cały swój charakter. Naprawdę myślisz, że chronisz swoją rodzinę? Dalej, bierz to! Na pewno pamiętasz, jak to zrobić. I jeśli tego nie zrobisz, wiesz, jaka będzie moja odpowiedź”. Mąż Tulay drżącymi rękoma bierze pistolet, odwraca się i zmierza w stronę Umita… Staje naprzeciwko niego, naciąga kurek, kładzie palec na spuście i wymierza broń w Koroglu. „Co ty robisz?! Odłóż to!” – krzyczy przerażony Umit. – „Nie wiem, co powiedział ci ten człowiek, ale nie wierz w nic, co mówi. Nie musisz tego robić! Pomyśl tylko, jeśli to zrobisz, resztę życia spędzisz w więzieniu! Błagam cię, nie rób tego, proszę…”.

W tym momencie Veysel naciska na spust! Nie dochodzi jednak do wystrzału! Erkut zaczyna się śmiać. „To wszystko było tylko przeklętym żartem?!” – pyta mąż Tulay. „Zrobiłem tylko mały test” – oznajmia mąż Asuman. „Jaki test?! Kazałeś mi zabić człowieka! To chore!”. „To był test odwagi. Musiałem sprawdzić, czy jesteś gotowy zabić czy stchórzysz i uciekniesz. Potrzebuję kogoś tak odważnego jak ty. Zdałeś dziś egzamin. Udowodniłeś, że możesz dla mnie zabić człowieka. Zostaniesz moim asystentem. Mam dla ciebie naprawdę dobrą ofertę”. Erkut mija Veysela, staje naprzeciwko Umita i mówi do niego: „Tym razem ci wybaczam. Ale nie oznacza to, że zrobię to po raz kolejny. Jeden najmniejszy błąd i złamię ci kark. Myślę, że zrozumiałeś, że nie żartuję. Odwiążcie tego psa!”.

Ludzie Erkuta odwiązują sznury, którymi spętany jest Umit. Koroglu co sił w nogach ucieka z magazynu. „Zobacz tylko, Veysel” – mówi mąż Asuman. – „Młody człowiek jest mądry. Nie będzie mi przeszkadzał”. „Erkut, czego chcesz ode mnie?” – pyta mąż Tulay. „Mówiłem ci. Będziesz ze mną współpracował i będziesz żył jak król”. „Łapię to. Ale co będę robił jako twój człowiek?”. „Wyjaśnię ci to później. Masz dwadzieścia cztery godziny na podjęcie decyzji”.

Erkut i jego ludzie opuszczają magazyn. Veysel siada na krześle i rozmyśla: „Gdyby broń była załadowana, teraz byłbym pieprzonym mordercą. Nie wiem dlaczego posłuchałem tego imbecyla. Jeśli przyjmę ofertę Erkuta, będę musiał robić takie rzeczy na co dzień. Nie będę mógł odmówić zrobienia tego, co powie szef. Jak będę patrzył w oczy Murata i Tulay, robiąc tak złe rzeczy? Chcę tylko żyć jak uczciwy, dobry człowiek. Wierzyciele sprawiają, że moje życie jest bardzo nieszczęśliwe. Ale nie mogę zaufać Erkutowi. Och, co mam zrobić? Dlaczego moje życie jest takie nieszczęśliwe?”.

W następnej scenie widzimy Umita idącego przez park. „Mało brakowało, a już bym nie żył. Ten człowiek pociągnął za spust!” – mówi wciąż rozemocjonowany Koroglu. – „Gdyby broń była załadowana, już by mnie nie było wśród żywych. Muszę trzymać się jak najdalej od Erkuta. Ten człowiek to istny maniak. Muszę uciec od niego na jakiś czas”. Akcja przenosi się do rezydencji Karapinara. Widzimy wystrojoną Asuman. „Doskonale. Nie mogę doczekać się, aż z nim porozmawiam” – mówi dziewczyna. – „Kiedy mnie zobaczy, nie będzie w stanie oprzeć się urokom takiej kobiety jak ja”.

Asuman sięga po komórkę, wybiera numer do Erkuta, ale ten nie odpowiada. „Nie poddam się tak łatwo” – mówi siostra Inci i ponownie dzwoni do męża. Ten tym razem odbiera. – „Jak się masz? Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Co robisz?”. „Asuman, dzwonisz, by zapytać mnie o takie pierdoły?!” – oburza się mężczyzna. – „Jestem bardzo zajęty, nie marnuj mojego czasu!”. „Jestem pewna, że jesteś bardzo zajęty, ale dzwonię, żeby zapytać cię o coś. Chciałam wiedzieć, czy dzisiaj się zobaczymy? Pamiętaj, że obiecałeś mi spotkanie”. „Co ty sobie myślisz, Asuman?!”. „Nie denerwuj się tak szybko, proszę. Chcę spotkać się i porozmawiać o ważnych sprawach. Poświęć mi trochę czasu, proszę”.

„Posłuchaj mnie dobrze, jutro jest nasza sprawa rozwodowa i musisz przyjść do sądu!” – przypomina Erkut. „Oczywiście, że o tym pamiętam. Zastanawiam się tylko, czy moglibyśmy porozmawiać ze sobą” – oznajmia dziewczyna. – „Nie jesteśmy przecież wrogami, możemy normalnie spotkać się i ze sobą porozmawiać. Obiecuję, że nie zajmę ci dużo czasu”. „Jutro przed rozprawą możesz mi powiedzieć, co tylko chcesz!”. „Ale chcę porozmawiać z tobą dzisiaj. Proszę, nie odmawiaj”. „Dlaczego wciąż nie rozumiesz, co do ciebie mówię? Mam ciebie dość!”. Mężczyzna rozłącza się.

Akcja przeskakuje do wieczora. Murat i Tulay po całodziennych poszukiwaniach Veysela wracają do domu. „Co teraz zrobimy? Veysela nigdzie nie ma” – mówi przerażona kobieta. „To prawda. Sprawdziliśmy wiele miejsc” – potwierdza brat Zeynep. Oboje wchodzą do pokoju dziennego, gdzie w fotelu jakby nigdy nic siedzi Veysel. „Wróciłeś, kochanie!” – zakrzykuje szczęśliwa Tulay. – „Jak to dobrze, że tu jesteś”. „Tato, byliśmy naprawdę przerażeni o ciebie” – oznajmia Murat. „Dlaczego nie dawałeś znaku życia? Odchodziliśmy od zmysłów, że coś ci się stało!”. „Ale nic mi nie jest…” – odpowiada Veysel. „Tato, powiedz po prostu, gdzie byłeś przez cały ten czas?”.

„Gdzie miałem być? Próbowałem zarobić pieniądze” – oznajmia mężczyzna. „Ach, najważniejsze, że wróciłeś do nas cały i zdrowy” – wzdycha Tulay. „Tak, ale my tu umieraliśmy ze strachu” – oświadcza Murat. „Nie masz, o co się martwić, synu. Tak przy okazji, zwróciłeś pieniądze tym ludziom?”. „Jakim ludziom?”. „Tym, którzy pożyczali nam pieniądze” – szepcze Veysel. „Tato, nie musisz mówić w ten sposób. Tulay wie o wszystkim”. „Aha. To jak, zapłaciłeś?”. „Eee… Tak, tak, oddałem wszystkie pieniądze…” – okłamuje chłopak. „Chociaż tyle dobrego. Jeszcze tego brakowało, byśmy i z nimi mieli problemy. Takie typy są zawsze największym problemem. Ach, jestem bardzo zmęczony. Pójdę już do pokoju”.

Veysel podnosi się z fotela i opuszcza pokój dzienny. „Murat, musimy znaleźć jakiś sposób, aby spłacić ten dług” – mówi przerażona Tulay. „Wiem to, ale nie mogę powiedzieć tacie prawdy o tym, co się stało” – odpowiada chłopak i chowa twarz w dłoniach. Akcja przenosi się do rezydencji Karapinara. Asuman siedzi na łóżku w piżamie i zmywa makijaż. „Boże mój! Przypomniał mi, że jutro mamy rozprawę, jakbym sama o tym nie wiedziała!” – oburza się dziewczyna. – „Ten człowiek jest uparty jak osioł. Bez względu na to, co robię, już nic dla niego nie znaczę. Bez żadnego współczucia mówi mi, że każdy pójdzie swoją drogą. On swoją i ja swoją. Ale nie dam mu tak łatwo rozwodu. Nie odejdę od niego! Może o tym tylko pomarzyć”.

Nagle Asuman słyszy dobiegające z dołu krzyki. Akcja przenosi się do piwnicy. Są tam Gonca i Arzu. „Od teraz to będzie twój nowy pokój! Bez dyskusji!” – oświadcza stanowczo Karapinarówna. „Przepraszam, ale ten pokój jest bardzo zimny” – mówi przerażona Gonca. – „Naprawdę nie mogę tu spać”. „Och, jaka jestem niegrzeczna. Może chcesz mój pokój?”. „Nie, proszę pani. Proszę się nie denerwować”. „Więc się zamknij! Daję ci pokój do spania i powinnaś być z niego zadowolona”. „Nie miałam tego na myśli, przepraszam”. „Nic już więcej nie mów. Jesteś służką w tym domu. Cokolwiek tobie powiem, jest dla ciebie rozkazem”.

Do piwnicy wchodzi Asuman i pyta: „Co się tu dzieje?”. „Tłumaczę pani Arzu, że nie mogę zostać w tym pokoju” – oznajmia Gonca. „Co mówisz?!”. „Asuman, uważaj na swoje słowa i sposób, w jaki je wypowiadasz” – ostrzega Karapinarówna i kieruje wzrok na Goncę. – „Posłuchaj mnie dobrze, żyjesz w tym domu tylko dzięki mnie. Nie dzięki Asuman. Ona jest taką samą służącą jak i ty”. „Arzu, nie chcę, żebyś źle mnie zrozumiała, ale nie możesz jej tu umieścisz jak jakiegoś zwierzęcia” – przekonuje siostra Inci. – „Tu jest za zimno, Gonca tego nie przeżyje”.

„W porządku, jeśli tak bardzo się o nią martwisz, daj jej swój pokój” – sugeruje Arzu. – „Ty zostaniesz tutaj, a ona pójdzie tam. Pasuje?”. „Przecież Gonca może zająć inny pokój, nie powodując żadnych problemów” – tłumaczy Asuman. „Nie ma więcej pokoi! Czy to jasne?!”. „Ale…”. „Nie ma żadnego ale! Dość! To nie jest hotel i będzie tak, jak ja mówię! Jeśli komuś się nie podoba, proszę bardzo, drzwi są otwarte”. Karapinarówna odwraca się i opuszcza piwnicę. Asuman idzie za nią i mówi: „Traktujesz ją okropnie i nie mogę tego znieść! Nie zapominaj, że ten dom należy także do niej! Nie możesz jej tak wykorzystywać, tylko dlatego, że jest chora i niczego nie pamięta! To prawda, ten dom należał do twojego ojca, ale ona była jego żoną!”.

„Kto dał ci prawo do mówienia do mnie w ten sposób?!” – pyta Arzu. – „Odpowiedz mi! Jak śmiesz mnie osądzać?! Nikt nie będzie mnie osądzał! Pamiętaj, że jesteś tu zwykłą służką. I nie zapominaj, że byłam jedyną osobą, która wyciągnęła do ciebie rękę, gdy potrzebowałaś pomocy!”. „Jesteś niesprawiedliwa” – oznajmia Asuman. „Jak myślisz, kim ty jesteś? Jesteś nikim. Nawet twój mąż cię zostawił. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Jeśli nie zamkniesz ust, sprawię, że będziesz marzyła, by z powrotem być w tym miejscu. To moje ostatnie ostrzeżenie, przeklęta służko. Zawrzyj gębę!”. Arzu odchodzi na górę.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy