554: Muratowi udaje się przeprosić Aylę. Dziewczyna przytula się do niego, gdy nagle obok nich pojawia się… dwóch drabów lichwiarza! „Eee… Panowie, dzień dobry…” – mówi wystraszony Murat, podnosząc się z ławki. – „My tu tylko jemy nasiona słonecznika… Może chcecie i wy? Są smaczne. Spróbujcie tylko… Proszę was, nie bijcie mnie przy tej dziewczynie. Zapłaciłem wam pierwszą ratę długu. Czego jeszcze chcecie?”. „Pójdziesz z nami, psie!” – krzyczy jeden z bandziorów i wraz z kolegą chwytają syna Veysela. Następnie zaczynają go gdzieś prowadzić. Ayla podąża za nimi.

Akcja przenosi się do szwalni. Pracownice są wyraźnie zaniepokojone po tym, jak usłyszały od Feraye, że sytuacja finansowa warsztatu nie jest najlepsza. „Co zrobimy, jeśli warsztat zostanie zamknięty?” – pyta Gulay. „Mam nadzieję, że to nieprawda, ponieważ bardzo potrzebuję pieniędzy” – oznajmia Sukriye. „Przestańcie mówić rzeczy bez powodu!” – rozkazuje stanowczo Bahrije. – „Kiedy pan Cevahir przyjdzie, wtedy go zapytajcie”. „O co jeszcze mamy go pytać? O wszystkim powiedziała już Feraye”. „To jakieś nonsensy. Pracuję tu od dawna, a wy wierzycie jakiejś dziewczynie, która zatrudniła się raptem kilka tygodni temu!”.

W tym momencie do szwalni wchodzi Cevahir. „Co tu się dzieje?!” – grzmi mężczyzna. – „Dlaczego, do diabła, nic nie robicie?!”. „Panie Cevahirze, dziewczyny czekają na swoją wypłatę” – oznajmia Bahrije. „Zapłacę wam!”. „Zapłaci pan? Ale kiedy?” – pyta Gulay. „Za kilka dni otrzymam płatność za zamówienie. Wtedy niezwłocznie wam zapłacę”. „Na pewno pan to zrobi?” – dopytuje Sukriye. „Przecież mówię! Dlaczego tak na mnie naciskacie?!”. „Nie naciskamy, ale wszystkie mamy swoje wydatki i rachunki do zapłacenia” – oznajmia Gulay. – „Poza tym zdarza się teraz, że mój mąż nie pracuje. Pytamy o wypłatę tylko dlatego, że same jesteśmy w trudnych sytuacjach”.

„W porządku, zapłacę wam” – powtarza właściciel. – „Wykażcie się tylko odrobiną cierpliwości. A teraz wracajcie do pracy!”. Mężczyzna udaje się do swojego gabinetu. „Dzień dobry” – mówi siedząca za biurkiem Feraye. „To jeden z tych dni, który co najwyżej przyniesie mi atak serca” – odpowiada Cevahir. „Spokojnie, proszę pana”. „Jak mam być spokojny?! Jak one śmią pytać mnie o wypłaty, skoro zawsze im płacę?!”. „Zawsze płaci pan punktualnie, ale teraz wpadły w lekką panikę. To normalne, że potrzebują pieniędzy. Mają swoje rachunki, dzieci, różne wydatki, a to nie jest łatwe”. „Mówisz, jakby moja sytuacja była prosta. Produkujemy bardzo dużo, a nie mamy żadnych zysków!”.

„Pana trudności nie obchodzą pracownic” – stwierdza Feraye. – „One jedynie chcą otrzymać wynagrodzenie za swoją pracę”. „Teraz będziesz ich broniła?” – pyta Cevahir. „Może nie chce pan tego słyszeć, ale na pewno wie pan, że mają rację. Zasugerowałam bardzo dobre rozwiązanie, ale nie chciał pan o nim słyszeć…”. „Nie mów nonsensów! Nigdy nie pozwolę na to rozwiązanie! Nie dopuszczę, by pojawił się tu jakiś partner i przejął moją firmę! To się nie stanie!”. „To pana jedyne zbawienie. Nie wiem, dlaczego nie może pan tego zrozumieć. Jeśli nie podejmie pan radykalnych kroków, pracownice zaczną zwalniać się jedna po drugiej i wszystko, co zbudował pan do tej pory, wkrótce przestanie istnieć…”.

„Sytuacja jest aż tak poważna?” – pyta mężczyzna. Feraye w odpowiedzi potakuje głową. – „W porządku. Powiedzmy, że zgadzam się. Myślisz, że mogłabyś w krótkim czasie znaleźć jakiegoś partnera?”. „W rzeczywistości mogłabym przedstawić go panu już zaraz…” – pada odpowiedź. Tymczasem draby rzucają Murata przed nogi lichwiarza. „Proszę, wybacz mi. Przysięgam, że zapłacę” – zarzeka się chłopak, klękając na kolanach przed swoim wierzycielem. W tym momencie do gabinetu wchodzi Ayla. „Dość, tato! Nie krzywdź go!” – krzyczy dziewczyna, a syn Veysela robi wielkie oczy. „Co?! To twój tata?!” – pyta zdumiony Murat.

Następna scena rozgrywa się w restauracji. Przy stoliku siedzą Cevahir i Feraye. Właściciel szwalni bardzo się niecierpliwi i już ma wychodzić, kiedy nagle do lokalu wchodzi Arzu. „Dzień dobry. Jestem Arzu Karapinar” – przedstawia się żona Umita, wyciągając rękę do Cevahira. Ten odwzajemnia gest i mówi: „Jestem Cevahir Ozguclu, właściciel szwalni”. Mężczyzna odsuwa krzesło swojej potencjalnej wspólniczce i wzywa kelnera.

Akcja wraca do domu lichwiarza. „Co się dzieje? To naprawdę twój tata?” – dopytuje wciąż zszokowany Murat. „Jestem jej ojcem i lepiej odnoś się z szacunkiem do mojej córki!” – ostrzega lichwiarz. „Tato, puść go, proszę” – mówi dziewczyna. „Odejdź stąd! Jak śmiesz się wtrącać, Ayla?!”. Jeden z drabów bierze dziewczynę za ramię i wyprowadza ją na korytarz. „Błagam, nie krzywdź go!” – woła dziewczyna, zanim drzwi zamykają się za nią.

„Co to wszystko ma znaczyć?!” – pyta Latif. „Proszę pana, przysięgam, że to, co pan myśli, nie jest prawdą” – zarzeka się Murat. – „To wszystko, to tylko plotki… Ja nic nie wiem…”. „Myślałeś, że możesz wykorzystać moją córkę, aby zlikwidować swój dług?!”. „Proszę pana, nie wiedziałem, że Ayla to pana córka, przysięgam! Ona i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi…”. Lichwiarz chwyta za metalową rurę i uderza nią Murata po nogach! Chłopak upada na podłogę.

Akcja wraca do restauracji. „Lepiej przejdźmy od razu do rzeczy” – prosi Arzu. – „Zatem szuka pan wspólnika, tak?”. „Zgadza się” – potwierdza Cevahir, wyraźnie zauroczony urodą kobiety. „Co za wspaniały zbieg okoliczności. Ja właśnie szukam nowych inwestycji i Feraye wspomniała mi o pana zakładzie. Wiem, że firma ma już ugruntowaną pozycję na rynku, ponieważ działa w tym sektorze od lat. Tylko jest jeden problem. Wiem, że szwalnia działa bez wymaganej licencji handlowej…”.

Cevahir robi duże oczy. „Nie będę kłamał” – przyznaje mężczyzna. – „Ten problem jest prawdziwy, ale wkrótce zostanie rozwiązany”. „Proszę się nie martwić, już o tym pomyślałam” – Arzu z torebki wyciąga kopertę z dokumentem. – „Oto licencja”. „Ale jak pani to zrobiła? Ja od tylu lat się o nią ubiegam”. „Cóż, powiedzmy, że mam pewne kontakty”. „Wspaniale, że los nas ze sobą połączył” – Cevahir wyciąga rękę po licencję, chcąc ją zabrać, ale Arzu odsuwa dokument.

„Mam jeden warunek” – zaznacza żona Umita. – „Jeśli przyjmie pan tę licencję, ja od razu obejmę część udziałów w szwalni”. Akcja wraca do domu lichwiarza. Draby sadzają półprzytomnego chłopaka na krześle. „Zostawisz moją córkę w spokoju!” – rozkazuje Latif. – „Będziesz trzymał się od niej z dala, rozumiesz?! I spłacisz swój dług do końca! To ostatnie ostrzeżenie!”. Lichwiarz uderza pięścią syna Veysela.

„Tato, proszę, nie krzywdź go” – mówi przez drzwi zapłakana Ayla. – „Proszę, otwórz drzwi! Tato, my się kochamy!”. „Co to za przyjaźń?!” – lichwiarz zwraca się do swojego dłużnika. „Przysięgam, że jesteśmy tylko przyjaciółmi…” – mówi Murat. „Nie lubię ludzi, którzy kłamią! A szczególnie nie lubię tych, którzy temu zaprzeczają!” – pięść lichwiarza po raz kolejny ląduje na twarzy chłopaka. „Bracie, przestań” – prosi syn Veysela. – „Wystarczy, nie bij mnie. Masz rację w tym, co mówisz. Nigdy więcej nie zbliżę się do twojej córki, przyrzekam. I spłacę swój dług jak najszybciej”.

„Wiesz, jaka jest moja ulubiona gra? To wisielec” – oznajmia ojciec Ayli. – „Jeśli nie zastosujesz się do moich zasad, zawiśniesz! A teraz wynoś się stąd!”. Drab chwyta chłopaka za kurtkę i wyprowadza go z gabinetu. „Boże, Murat, co on ci zrobił?!” – przeraża się Ayla. Chce wybiec za swoim ukochanym, ale ojciec ją powstrzymuje. „Dokąd to?!” – krzyczy lichwiarz. – „Teraz twoja kolej! Właź do środka!”. Zapłakana dziewczyna wchodzi do gabinetu.

Akcja wraca do restauracji. „Jestem zaskoczony tym, czego pani chce” – oznajmia lichwiarz. – „Dlaczego interesuje się pani tą kobietą?”. „Nie myśl o tym. Po prostu przywróć Melek do pracy” – odpowiada Arzu. – „Jeśli odmówisz, poszukam innego miejsca. Innej szwalni i innego partnera”. „Nie, nie. Dlaczego miałbym odmówić? Oczywiście, że się zgadzam”. „W porządku, więc mamy umowę” – Arzu podaje swojemu nowemu wspólnikowi rękę. – „Proszę tylko o zachowanie dyskrecji. Nikt nie może dowiedzieć się, że zostałam pana wspólniczką”.

Akcja wraca do domu lichwiarza. „Córko, nie chcę cię więcej widzieć z tym idiotą!” – grzmi Latif. „Ale on i ja kochamy się, tato…” – mówi Ayla. „To nie jest miłość! Nie gadaj bzdur! Chłopak powiedział mi, że jesteście tylko przyjaciółmi”. „Co miał powiedzieć, skoro prawie go zabiłeś? Bał się! On naprawdę mnie kocha!”. „Zamknij się! Czy sprzeciwiasz się własnemu ojcu?!”. „Nie rozłączaj nas, tato. Proszę…”. „Zakochaj się w kimś, kto do ciebie przystoi! Ten gołodupiec nie pasuje do mojej córki!”. „Pieniądze to nie wszystko…”. „Posłuchaj, jeśli znowu zobaczę cię z tym kretynem, wszystko, co ci dałem, z powrotem odbiorę! Teraz się wynoś!”. Dziewczyna, płacząc wniebogłosy, wybiega z gabinetu ojca.

W następnej scenie widzimy, jak Ayla idzie po chodniku. Nagle odbiera sms-a od Murata: „Nie masz wstydu. Myślałaś, że twoje kłamstwa nigdy nie wyjdą na jaw? Dobrze, że dowiedziałem się teraz, a nie później. I jeszcze powiedziałaś, że twój tata zgodził się na nasz ślub, a on nawet nie wiedział o nas. Od teraz zapomnij o mnie!”. W domu Emiroglu Selim, Zeynep i Aliye jedzą kolację. Nagle telefon mężczyzny zaczyna dzwonić. „Kto to?” – pyta córka Veysela. „Nie wiem. Nie znam tego numeru” – odpowiada Selim i odbiera. „Cześć, Selim” – po drugiej stronie rozlega się kobiecy głos. – „Tu Sitare, pamiętasz mnie?”.

„A tak, oczywiście…” – odpowiada mężczyzna i odchodzi do pokoju, by żona i matka nie słyszały jego rozmowy. „Wiem, że umówiliśmy się już na konkretną godzinę, ale plany uległy zmianie” – oznajmia Sitare. – „Najpierw chcę iść do salonu piękności. Mógłbyś po mnie przyjechać? Tak za godzinę?”. „Tak, oczywiście. To w końcu moja praca”. „Dobrze, to do zobaczenia”. Selim wraca do jadalni. „Synu, twoje jedzenie jest już zimne” – stwierdza Aliye. „Kto do ciebie dzwonił?” – pyta Zeynep. „Eee… Dzwonił właściciel taksówki…”. „Stało się coś złego”. „Nie znam szczegółów, ale będę musiał wyjść dziś trochę wcześniej”.

Akcja przenosi się do szwalni. Feraye i Cevahir są w gabinecie. „Co mam zrobić?” – zachodzi w głowę mężczyzna. – „Po ostatniej dyskusji Melek nigdy tu nie wróci. Jeśli pójdę z nią porozmawiać, nie sądzę, by w ogóle chciała mnie wysłuchać”. „Jest jedna osoba, którą na pewno wysłucha” – stwierdza Feraye. „Jaka osoba?”. „Aysel. Ona jest jej najlepszą przyjaciółką. Możemy ją przekonać, by porozmawiała z Melek”. Feraye udaje się po Aysel. Cevahir prosi swoją pracownicę, by rozmówiła się z Melek i przekonała ją do powrotu do szwalni. „Dobrze, zrobię to po pracy” – oznajmia Aysel. „Nie czekaj tak długo. Idź do niej od razu” – wydaje polecenie właściciel.

Akcja przenosi się do rezydencji Arzu. Kobieta rozmawia w salonie przez telefon. „Tak, wszystko idzie zgodnie z planem” – mówi do słuchawki. – „Postaraj się przyspieszyć proces i przygotuj trzysta pięćdziesiąt tysięcy”. Następuje zbliżenie na podsłuchującego przy wejściu Umita. „Trzysta pięćdziesiąt tysięcy? Co ty znowu kombinujesz, Arzu?” – zastanawia się w myślach mężczyzna. „Wyślę panu numer konta, ale nie przelewaj pieniędzy od razu. Poczekaj na mój znak” – mówi właścicielka farmy i rozłącza się.

Umit wkracza do salonu. „Co się dzieje, Arzu? Co ty znowu robisz?” – pyta mężczyzna. – „O jakim depozycie mówisz?”. „Dlaczego mnie o to pytasz?” – Arzu robi zdziwioną minę. – „Szpiegujesz mnie?”. „Szpieguję czy nie, to nie ma znaczenia. Odpowiedz na moje pytanie!”. „Kochanie, pozwól mi wyjaśnić. Te pieniądze są na mój nowy biznes”. „Nie rozumiem, dlaczego tak się z tym spieszysz. Najpierw powinnaś to dobrze zbadać”. „W porządku, ale już to zrobiłam”. „Dlaczego więc robisz to wszystko w ukryciu? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?”. „Kochanie, oczywiście, że powiedziałabym ci. Czekałam tylko na właściwy moment”.

„Doprawdy? I kiedy ten właściwy moment nastąpiłby?” – docieka Umit. „Nie rozumiem, dlaczego ze wszystkiego musisz robić taki problem” – Arzu wzdycha ciężko i opuszcza salon. Akcja przenosi się do domku dla służby. Asuman karmi swoją siostrę, która leży pod kołdrą i co chwila pokasłuje. „Inci, zjedz choć trochę” – prosi służąca. „Nie mam apetytu” – odpowiada dziewczynka. „Nie możesz tak żyć, bez jedzenia niczego”. „Ale wszystko bardzo mnie boli. Naprawdę nie mam ochoty”. „W porządku, zostawiam ci tutaj zupę” – Asuman kładzie miskę na szafce nocnej. – „Zjesz, kiedy będziesz chciała. Ja teraz muszę wrócić do swoich obowiązków”.

Gdy Asuman wychodzi, Inci mówi do siebie: „Gdyby Melek i Elif tutaj były, nigdy nie zostawiłyby mnie samej. Tak samo babcia Aliye i Zeynep”. Tymczasem Melek wraca do domu. Czeka już tam na nią Aysel. „Jak się masz?” – pyta przyjaciółka. „Co ci mam powiedzieć? Nadal nie mogę znaleźć pracy” – odpowiada mama Elif. „Rozumiem. Pani Aliye mi powiedziała, że poszłaś na rozmowę kwalifikacyjną. Jak poszło?”. „Źle…”. „Och, nie martw się tak. Przyszłam, aby powiedzieć ci coś dobrego. Pan Cevahir wezwał mnie dziś do swojego biura. Bałam się, że chce mnie zwolnić lub coś takiego, ale on… Powiedział mi coś o tobie. Powiedział, że byłaś jego najlepszą pracownicą i chce, żebyś wróciła do pracy. I co ty na to?”.

„Aysel, doceniam twoje dobre intencje, ale nigdy więcej nie zamierzam pracować z Cevahirem” – oświadcza stanowczo Melek. „Posłuchaj, przemyśl to dobrze” – prosi Aysel. – „Poza tym nadal nie znalazłaś niczego innego”. „Wiem, że wkrótce coś znajdę”. „Wiem, że jesteś zła, ale pan Cevahir już taki jest. Łatwo się denerwuje i mówi złe rzeczy pod wpływem impulsu”. „Powiedział mi słowa, na które nie zasłużyłam”. „Melek ma rację” – zabiera głos Aliye. – „Odeszła z honorem z tego miejsca. Gdyby teraz tam wróciła, zaakceptowałaby wszystkie złe słowa, które ten mężczyzna jej powiedział”.

„Aysel, dziękuję ci, ale naprawdę nie mam zamiaru tam wracać” – powtarza mama Elif. – „Nie chcę znowu widzieć Cevahira. Przepraszam, że niepotrzebnie kłopotałaś się tutaj”. „Dobrze, muszę już iść” – oznajmia Aysel. – „Pan Cevahir czeka na wiadomość”. „Przepraszam. Wiem, że stawiam cię w trudnej sytuacji”. „Rozumiem cię, Melek. Wiem, że masz rację. Życzę wam miłego dnia”. Aysel opuszcza dom Emiroglu. Czy Melek wróci do pracy w szwalni?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy