561: Murat dzwoni do Umita. „Słuchaj, mam informacje o dokumencie, który tak bardzo cię interesuje” – oznajmia chłopak. – „Opowiem ci o wszystkim, kiedy się spotkamy. W porządku, czekam na ciebie na moście w Beykoz. Do zobaczenia”. Syn Veysela rozłącza się i mówi do siebie: „Nigdy sobie tego nie wyobrażałem. Co za szaleństwo? Tugce i Kenan zostali zamordowani przez Arzu i Erkuta. Niewiarygodne. To jest szalone. Jak można zabić własną córkę? Ach, to niemożliwe, żeby być aż tak złym”. Akcja przenosi się do firmy Doruklar. Veysel wchodzi do gabinetu Erkuta.
„Przewidziało mi się, czy przed chwilą widziałem w firmie Goncę?” – pyta mąż Tulay. „Tak, Gonca była tutaj, ale to nie ma znaczenia” – odpowiada Erkut. – „Usiądź, proszę. Murat…”. „Co się stało? Co zrobił?”. „Dowiedział się wszystkiego o pożarze… Wie nawet o raporcie z pożaru”. „Jak to możliwe? Skąd się dowiedział?”. „Chciałbym właśnie to wiedzieć. Może ty to zrobiłeś?”. „W żadnym razie. Gdybym miał to zrobić, powiedziałbym o tym od razu, gdy tylko się dowiedziałem. Przysięgam, że nic mu nie powiedziałem. Czy on ci groził?”. „Nie, nie zrobił tego. Po prostu zrezygnował z pracy”.
Umit przychodzi na spotkanie z Muratem. „I co z tym dokumentem?” – pyta mąż Arzu. „Ten dokument już nie istnieje” – oznajmia brat Zeynep. „Jak to nie istnieje?”. „Dokument, którego szukasz, dotyczy pożaru, w którym zginęli Kenan i Tugce”. „Dokładnie. Skąd to wiesz?”. „Podsłuchałem, jak Erkut mówi o nim, a także o tym, że go spalił”. „A więc jest już zniszczony, cieszę się. Dobra robota”. „Czyli spłacisz resztę mojego długu zgodnie z naszą umową?”. „No właśnie. Zgodnie z umową miałem zapłacić ci za dokument. Skoro nie ma dokumentu, nie ma także płatności”. „Jak to mi nie zapłacisz?! Przez całe tygodnie szukałem tego dokumentu jak szaleniec! Ryzykowałem swoje życie! Dałem ci informacje, których oczekiwałeś!”.
„Nic na to nie poradzę” – oświadcza Umit. „Spójrz, całą tę robotę zrobiłem specjalnie dla ciebie” – stwierdza Murat. – „Teraz ty musisz dopełnić swoją część umowy”. „Powiem ci coś, lepiej uspokój się”. „Nie możesz tego zrobić! Wiesz, że jestem zadłużony! Jeśli nie dam im pieniędzy, oni mnie zabiją! Ten człowiek jest okropny i powiedział, że skończy ze mną! Obiecałeś, że mi zapłacisz, więc dotrzymaj słowa!”. „Spłaciłem już połowę twojego długu. Nie oczekuj niczego więcej”. Umit odwraca się i odchodzi. Co teraz zrobi Murat?
Akcja przenosi się do antykwariatu. Yusuf rozmawia z kimś przez telefon. „Dzwonię w sprawie ogłoszenia, które opublikował pan w gazecie” – oznajmia bibliotekarz. – „Chciałbym wiedzieć, czy dom ma problemy z wilgocią? Aha, rozumiem. A czy dom nadaje się od razu do zamieszkania? Dobrze, chciałbym go dzisiaj zobaczyć. Doskonale. Zadzwonię, gdy będę na miejscu”. Yusuf rozłącza się i w tym samym momencie do księgarni wchodzi Orhan. „Czego szukasz w tej gazecie?” – docieka prawnik. „Szukam domu do wynajęcia” – odpowiada Yusuf. „Dla kogo?”. „Dla Melek i jej rodziny”. „To znaczy, że się wyprowadzili?”. „Nie, ale dom, w którym mieszkają, jest w bardzo złym stanie. Ma bardzo dużo wilgoci”.
„To okropne” – stwierdza Orhan. – „Kiedy studiowałem, mieszkałem w takim samym domu”. „Pamiętam, był okropny” – potwierdza Yusuf. – „Dorośli jeszcze poradzą sobie w takich warunkach, ale dzieci łatwo chorują”. „To prawda. Elif jak się ma?”. „Właśnie zachorowała. Lekarz zwrócił uwagę, że nie może mieszkać w takich warunkach”. „Teraz rozumiem, dlaczego tak pilnie szukasz nowego domu dla nich”. „Nie tylko dom jest problemem. Muszę jeszcze jakoś przekonać ich do zmiany”. „Zgodzą się. Zdają sobie chyba sprawę, że dziecko nie może pozostać w takich warunkach”. „Mam taką nadzieję”.
Murat idzie drogą. Gdy jest już blisko domu, nagle zatrzymuje się przed nim samochód. Wyskakuje z niego dwóch drabów lichwiarza i zaciągają przerażonego chłopaka do środka auta! Akcja przenosi się na farmę. Arzu siedzi na kanapie w salonie i mówi do siebie: „Muszę znaleźć Goncę jak najszybciej. Tylko jak? Nie mam pojęcia, dokąd mogłaby się udać. Jak mogę znaleźć ją w tak wielkim mieście? Skoncentruj się, Arzu, skoncentruj. Gdzie ona może być? Musisz pomyśleć o tym dobrze”.
Do rezydencji wraca Umit. „Gdzie byłeś?” – pyta Arzu. – „Wyszedłeś i nawet do mnie nie zadzwoniłeś”. „Co za cud” – zachwyca się mężczyzna. – „Nie przypuszczałem, że nadejdzie taki dzień, w którym moja żona powie, że martwiła się o mnie”. „Umit, co to za bzdury? Wydarzyło się coś bardzo poważnego”. „Co takiego?”. „Gonca uciekła! To oczywiste, że Asuman przyszła tutaj pod moją nieobecność i zabrała Goncę ze sobą”. „Dlaczego myślisz, że była to właśnie ona?”. „Znalazłam telefon Asuman na podłodze”. „I co mamy zrobić? Zgłosić zaginięcie?”. „Jak możesz być taki spokojny?!”. „Co chcesz, żebym zrobił?”. „Nie wiem. Zrób coś, aby ich zlokalizować!”.
„Posłuchaj, w tej chwili nic nie możemy zrobić” – stwierdza Koroglu. „Nie zrobisz nic? Tak mnie wspierasz?” – pyta z wyrzutem Arzu. „Dokładnie”. „Więc nie mogę liczyć na twoją pomoc?”. „Dokładnie tak”. „Nie mogę uwierzyć. Proszę cię o pomoc, a jedyne, co ty robisz, to ignorujesz mnie!”. „Nie mogę ci pomóc, ale ty chyba wiesz dlaczego”. Mężczyzna dotyka policzka żony i odchodzi. Akcja przenosi się do obskurnego pomieszczenia w jakimś magazynie. Murat przywiązany jest do krzesła. Na oczach ma opaskę i nic nie widzi. „Proszę, wypuśćcie mnie” – błaga chłopak. – „Przysięgam, że nic nie zrobiłem…”.
„Zamknij się” – rozkazuje jeden z drabów. „Błagam, posłuchajcie… Ja niczego nie zrobiłem!” – zarzeka się Murat. – „Wypuśćcie mnie!”. Wkrótce do magazynu wchodzi lichwiarz. Bandyci ściągają opaskę z oczu więźnia. „Pan Latif…?” – mówi zaskoczony brat Zeynep. „Podoba mi się, że zwracasz się do mnie z szacunkiem, ale nie znoszę kłamców” – oświadcza ojciec Ayli. – „Jaka jest podstawowa zasada? Jeden błąd przekreśla wszystko”. „Panie Latifie, przysięgam, że nic nie zrobiłem. Proszę, pozwól mi odejść”. „I wciąż kłamiesz! Popełniłeś największy błąd w swoim życiu. Przez ciebie najważniejsza dla mnie osoba omal nie umarła! Niewiele brakowało, a byś ją zabił!”.
„Przysięgam, wszystko pan źle zrozumiał” – tłumaczy Murat. – „Ja nic złego nie zrobiłem Ayli. Nigdy nie dałem jej fałszywej nadziei. Po prostu wszystko źle zrozumiała…”. „Nie kłam! Inaczej cię zranię!” – ostrzega lichwiarz. „Błagam pana, niech mi pan uwierzy. Proszę mnie wypuścić”. „Kogo ty chcesz okłamać?! Ayla jest w ciąży!”. „Co?! W ciąży?!” – Murat robi wielkie oczy. „Co, jesteś zaskoczony?! Dziecko nie bierze się z powietrza!”. „Na miłość boską, ja tego nie zrobiłem… Nie wiem, jak to się stało… Ja niczego nie zrobiłem Ayli…”. „Kim ty jesteś, żeby zostawiać moją córkę samą w ciąży?!”. „Przysięgam, że nie wiedziałem…”. „Wiesz, jak zbezcześcić moją córkę i nie wiesz, że jest w ciąży?!”.
„Przysięgam, że niczego nie zrobiłem Ayli…” – powtarza Murat. „Przestań kłamać! Mam odciąć ci język?!” – pyta Latif i bierze od swojego człowieka nóż! „Błagam, nie rób tego!”. „Co jeśli moja córeczka umarłaby przez ciebie?” – lichwiarz zbliża ostrze do ust więźnia. „Błagam cię, nic nie zrobiłem! Przysięgam!”. „Otwórz usta! Nie będę drugi raz powtarzał!”. Gdy Latif jest już bliski pozbawienia Murata języka, nagle w magazynie pojawia się… Erkut! Jeden z drabów chce go obezwładnić, ale ojciec Ayli zatrzymuje go. „To nasz przyjaciel” – oznajmia lichwiarz. – „Powiedz mi, co tu robisz? Nie lubię niespodzianek”.
„Wiem to doskonale i przepraszam cię, przyjacielu” – mówi Erkut. – „Mam do ciebie jedną prośbę”. „O co chodzi?” – pyta Latif. „Puść tego młodzieńca. Wybacz mu”. „Znasz tego łobuza?”. „Znam i to bardzo dobrze”. „Erkut, wiesz, że bardzo cię lubię, ale ten łajdak sam podpisał na siebie wyrok śmierci. Nie ma dla niego zbawienia”. „Jeśli dobrze słyszałem, jest ci winien pieniądze. Gwarantuję, że spłacę cały jego dług”. „Gdyby chodziło tylko o pieniądze, pozwoliłbym mu odejść, ale w tym przypadku jest coś więcej. Chodzi o moją córkę!”. „W porządku, nie martw się tym. Zobaczysz, że będą szczęśliwi razem”.
Melek rozmawia z Yusufem przed szwalnią. „Przyszedłem do twojej pracy, aby powiedzieć ci o czymś ważnym” – oznajmia mężczyzna. „Stało się coś złego?” – pyta zaniepokojona Melek. „Nie, to nie jest nic złego. Wręcz przeciwnie. Oczywiście nie chciałem ingerować w twoje życie ani decydować za ciebie, ale kiedy zobaczyłem Elif chorą… Wynająłem dla was nowy dom”. „Co?! Mówisz poważnie?”. „Tak. Jest umeblowany i całkiem blisko szkoły”. „Dziękuję ci, ale nie mogę zaakceptować czegoś takiego”. „Przemyśl to, proszę. Wiesz dobrze, że Elif nie może dłużej mieszkać w dotychczasowym domu. Doktor wyraźnie powiedział, że to dla niej niebezpieczne. Dom jest już gotowy. Możecie się do niego wprowadzić nawet dzisiaj”.
„Nie możemy tego zaakceptować, zrozum” – oznajmia Melek. – „Prosiłam cię, abyś więcej nam nie pomagał. Teraz muszę wrócić do pracy. Miłego dnia”. Kobieta odchodzi do szwalni. Słyszy, jak Bahrije rozmawia przez telefon. „Nie możesz dostać tego, co chcesz” – mówi była kierowniczka do słuchawki. – „Co chcesz, żebym powiedziała tym ludziom? Nie mogę ich przecież tak po prostu wyrzucić na ulicę…”. „Wszystko w porządku?” – pyta Melek, gdy Bahrije kończy rozmowę. „Nie, nie jest…” – odpowiada pracownica. „Dlaczego? Czy stało się coś złego?”. „Mój były mąż wyszedł właśnie z więzienia. Chce, żebyśmy sprzedali nieruchomość, która jest naszą wspólną własnością”. „Jaką nieruchomość?”. „Ten dom, w którym wy teraz mieszkacie…”.
„Co?!” – Melek robi duże oczy. – „Co chcesz powiedzieć? Powiedz to otwarcie”. „Bardzo cię przepraszam, ale musicie wyprowadzić się z domu” – oznajmia Bahrije. „Co?! Jak to musimy się wyprowadzić?!”. „Mój były mąż żąda, żebyśmy sprzedali ten dom”. „Przecież to twój dom! Sama tak nam powiedziałaś! Jeśli jest na sprzedaż, to po co nam go wynajmowałaś? Przecież tyle w niego zainwestowaliśmy!”. „Ach, Melek, nie przypuszczałam po prostu, że sprawy tak się potoczą. Mój były mąż miał jeszcze przez wiele lat siedzieć w więzieniu. Nie wiem, jak udało mu się wyjść wcześniej”. „Bahrije, ale my zawarliśmy z tobą umowę!”. „Wiem, masz rację. Gdyby to zależało tylko ode mnie, zostalibyście tam. Ale jak to mam wyjaśnić Burhanowi?”.
„Dobrze, porozmawiamy z nim” – oznajmia Melek. – „Przecież nas też chroni prawo”. „On nawet nie wie, że na świecie obowiązuje jakieś prawo” – stwierdza Bahrije. – „Wiele lat spędził w więzieniu i takie rzeczy go nie obchodzą. Melek, lepiej, żebyś nie poznała Burhana. To najgorszy człowiek, jakiego świat widział. Tylko ja wiem, co musiałam znosić przez te wszystkie lata. Kiedy chciałam się rozwieść, zagroził, że mnie zabije. Nie wiedziałam, co robić. W końcu poszedł do więzienia i myślałam, że mam już z nim spokój. Tak się jednak nie stało. W więzieniu potrzebował pieniędzy i oddałam mu połowę domu w zamian za rozwód. Co miesiąc przekazywałam mu połowę zysku z wynajmu”.
„Tak czy inaczej nie możesz nas tak po prostu wyrzucić” – stwierdza Melek. „Nie znasz tego człowieka” – ostrzega Bahrije. – „Masz rodzinę. Nie chcesz chyba, by coś im się stało… Myślę, że dla własnego bezpieczeństwa powinniście jak najszybciej się stamtąd wyprowadzić”. Akcja przenosi się do magazynu. „Posłuchaj przyjacielu, Murat jest dobrym chłopcem” – przekonuje Erkut. – „Jest bardzo pracowity i zaręczam, że nie jest złą osobą”. „Być może, ale za to, co zrobił, muszę należycie mu odpłacić” – oświadcza Latif. – „Musi zapłacić swoim życiem!”. „Latif, każdy ma prawo popełnić błąd. Wiem, że Murat nie popełnił go intencjonalnie. Jest bardzo szlachetnym młodzieńcem. Daj mu drugą szansę, a sam się przekonasz”.
„Latif, posłuchaj” – kontynuuje Erkut – „spłacę twój dług, a młodzi pobiorą się jak najszybciej. Mogę cię zapewnić, że Murat naprawdę kocha Aylę”. Na twarzy syna Veysela pojawia się zniesmaczenie. „Jeśli kocha moją córkę, dlaczego ją zostawił?” – pyta lichwiarz. „Ty też byłeś młody. Pomylił się, ale naprawi swój błąd. Bezzwłocznie zorganizujmy im ślub. To będzie najlepsze także dla twojej córki, zaufaj mi”. „Podziękuj Erkutowi” – lichwiarz zwraca się do Murata. – „Dzięki niemu jutro odbędzie się twój ślub, a nie pogrzeb”.
Latif i jego ludzie opuszczają magazyn. Erkut rozwiązuje Murata i poklepuje go po ramieniu. „Właśnie całkowicie zrujnowałeś moje życie!” – zarzuca chłopak swojemu wybawicielowi. – „Jak mogłeś zrobić mi coś tak okropnego?! Już lepiej, gdyby mnie tutaj zabili…”. „Czy ty do reszty straciłeś swój rozum?” – pyta mąż Asuman. – „Uratowałem cię przed pewną śmiercią. Powinieneś być mi wdzięczny”. „Ach, co za bzdura! Zmusiłeś mnie do wyjścia za jego córkę! On ją kocha, Latif… Prawda jest taka, że jej nienawidzę!”. „Gdybym tego nie zrobił, byłbyś już martwy!”. „To lepsze niż życie z tą dziewczyną! Czułbym się lepiej pochowany pod ziemią!”.
„Tak w ogóle… Powiedz mi, skąd wiedziałeś, że mnie tu przyprowadzili?” – pyta Murat. „Twój tata powiedział mi, że jesteś winien pieniądze Latifowi” – oznajmia Erkut. – „Poszedłem z nim porozmawiać i zobaczyłem, jak jego ludzie wprowadzają cię tutaj”. „Więc mój tata kazał ci mnie uratować?”. „Twój tata nawet nie wie, że znam Latifa”. „Zrujnowałeś mi życie! Jestem skończony!”. „Ty nawet nie wiesz, z jakimi ludźmi zadarłeś. Dla nich zabić, to jak splunąć. Znam Latifa od dziesięciu lat. Gdybym nie interweniował, jutro byłby twój pogrzeb”. „Gdyby mnie zabili, przynajmniej nie czułbym się tak fatalnie! Latif zły, Latif zabójca… A ty kim jesteś? Ty zabiłeś Tugce i Kenana!”.
„Murat, tłumaczyłem ci już, że nie ma w tym mojej winy” – przypomina Erkut. – „To wszystko Arzu uczyniła. Dlaczego mi nie wierzysz?”. „Skoro nie jesteś winny, to dlaczego spaliłeś dokument?” – pyta Murat. – „Dlaczego nie zgłosiłeś Arzu na policję?”. „To nie tak, jak myślisz. Najpierw mnie wysłuchaj, potem wierz w to, co chcesz”. „Dobra, słucham”. „Arzu była w szpitalu psychiatrycznym. Pewnego dnia opowiedziała mi o zemście. Pragnęła zemsty na Melek. Obwiniała ją za wszystko, co się stało. Właśnie tego dnia miał odbyć się ślub Kenana i Melek. Arzu powiedziała, że nie pozwoli, by doszło do tego małżeństwa. Zmusiła mnie, bym opóźnił ślub. Uwierz mi, to cała moja wina w tym wszystkim”.
„A pożar na farmie?” – dopytuje Murat. „Nie wiedziałem, co Arzu zamierza zrobić” – oznajmia Erkut. – „Zobaczyłem ją, gdy trzymała już w rękach kanister z benzyną. Próbowałem ją powstrzymać, ale nie słuchała mnie. Wyciągnęła zapalniczkę. Rzuciłem się na nią, ale było za późno. Pożar wybuchł tak gwałtownie… Miała wtedy w sobie istnego diabła. Tak więc, chociaż tego nie chciałem, zostałem jej wspólnikiem. Przysięgam jednak, że nie ja wywołałem ten pożar”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Wszyscy Emiroglu są zebrani w pokoju dziennym swojego domu. „Muszę wam coś powiedzieć” – oznajmia Melek. – „Bahrije chce, żebyśmy opuścili ten dom…”. Na twarzach wszystkich domowników pojawia się zaskoczenie. „Melek, nie rozumiem. Możesz mi to wszystko wyjaśnić?” – prosi Selim. „Rozmawiałam dzisiaj z nią w warsztacie. Powiedziała, że ten dom należy także do jej męża, który właśnie wyszedł z więzienia. Ten człowiek chce sprzedać ten dom, ponieważ potrzebuje pieniędzy. Bahrije chce, żebyśmy wyprowadzili się jak najszybciej”.
„Nie może powiedzieć nam czegoś takiego tuż po podpisaniu umowy” – stwierdza Selim. „Dokładnie to samo jej powiedziałam” – oznajmia Melek. – „Powiedziała mi, że jej mąż jest przestępcą i grozi nam poważne niebezpieczeństwo, jeśli tu zostaniemy. Myślę, że nie możemy tak bardzo ryzykować”. „I co może się zdarzyć? Wejdzie do tego domu siłą?”. „Synu, nie słyszałeś, że ten człowiek dopiero co wyszedł z więzienia?” – przypomina Aliye. – „Po takich ludziach można spodziewać się wszystkiego”. „Nie wiemy w ogóle czy to prawda. Właśnie wyremontowaliśmy dom i całkiem możliwe, że Bahrije po prostu chce wynająć go komuś innemu drożej”. „Mamo, czy to znaczy, że będziemy żyć na ulicy?” – pyta Elif. Gdzie tym razem podzieją się Emiroglu? Czy skorzystają z oferty Yusufa?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.