586: Asuman przychodzi do firmy Doruklar. Chce wejść do gabinetu swojego męża, ale sekretarka zabrania jej tego. W końcu siostra Inci zostaje wyprowadzona przez ochroniarza na zewnątrz. Nie zamierza jednak odchodzić. „Będę tu czekać! Będę czekać, aż w końcu wyjdziesz, Erkut!” – mówi do siebie. Jakiś czas później jej mąż wychodzi na zewnątrz. „I co? Jesteś szczęśliwy, że mnie wyrzucono?” – pyta Asuman. „Nadal tu jesteś?” – dziwi się mężczyzna. „Nigdy się nie zmienisz, prawda? Twoje serce staje się jak kamień!”. „Nie rozumiem, czego jeszcze ode mnie chcesz? Zostaw mnie w spokoju raz na zawsze. Pozwól mi wreszcie oddychać!”. „Mówisz poważnie?”. „Oczywiście! Za tydzień się rozwodzimy. Wszystko jest już skończone!”.

„Miałam nadzieję, że jak ludzie porozmawiamy przed rozprawą, ale nawet na to nie zasługujesz” – oznajmia Asuman. „Wszystko jest już ustalone, nie mamy o czym więcej rozmawiać” – oświadcza Erkut. – „Co chciałaś powiedzieć?”. „Nie mam nic więcej do powiedzenia. Zrozumiałam, że tak naprawdę nic dla ciebie nie znaczyłam. Do zobaczenia na rozprawie”. Dziewczyna odchodzi. Akcja przenosi się do domu Fevziye. Pani domu, jej córka oraz Julia siedzą w salonie. Gdy Fevziye odchodzi, Julia zwraca się do Leyli: „Dlaczego jesteś taka cicha? Przez cały czas nie odezwałaś się ani słowem. Wydaje mi się, że stało się coś złego”.

„Nie, mam się dobrze” – zaprzecza Leyla. „Znam cię bardzo dobrze” – oznajmia sąsiadka. – „Widziałam tę minę już kilka razy. Chodzi o Yusufa, prawda? Byłaś przecież bardzo szczęśliwa, gdy odwiedziłaś go w szpitalu. Czy stało się coś później, kochanie?”. „Tak. Powiedział, że po wyjściu ze szpitala zatrzyma się u wujka, ale zamieszkał razem z Melek”. „Skąd to wiesz?”. „Widziałam na własne oczy. Poszłam do Melek, a on tam był”. „I co zrobiłaś?”. „A co miałam zrobić? Wyszłam bez przymierzenia sukienki”. „Nie powinnaś była tak wychodzić. Nie masz powodu, aby to robić”.

„Nie mogłam tego znieść” – oświadcza Leyla. – „Nie mogłam patrzeć, jak są razem”. „To nie znaczy, że musiałaś wychodzić bez żadnego wyjaśnienia” – stwierdza Julia. – „Poza tym to wcale nie oznacza, że są razem. Melek to owdowiała kobieta z dzieckiem. Nie masz zupełnie czym się przejmować”. Akcja przenosi się na farmę. Umit pomaga Arzu położyć się do łóżka. W pokoju jest także doktor, który szykuje się do wyjścia. „Jak już powiedziałem, nie ma powodów do zmartwień” – oznajmia lekarz. – „Pani Arzu miała duże szczęście, kula ją tylko drasnęła. Oczyściłem ranę i nałożyłem bandaż. Proszę pamiętać o przyjmowaniu lekarstw”.

„Bez obaw, zadbam o to” – zapewnia Umit. – „Zrobił pan dla nas bardzo dużo, dziękuję”. „Nie musi pan dziękować. Jest tylko jeden szczegół, o którym chciałbym porozmawiać” – oznajmia doktor. „O co chodzi?” – pyta Arzu. „Muszę zgłosić o tym zdarzeniu policji. Mówimy tu w końcu o postrzeleniu”. Umit odprowadza lekarza do drzwi i mówi do niego: „Rozumiem, że w takich przypadkach normalną rzeczą jest powiadamianie policji, ale tym razem prosiłbym o zachowanie dyskrecji”. „To niemożliwe. To coś, co muszę zgłosić”. „Rozumiem, ale wolałbym, żeby to zostało tylko między nami”. „Przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić. Gdyby ktoś dowiedział się o tym, miałbym duże problemy”.

„Proszę posłuchać, wezwałem tu pana, ponieważ zależy mi na tym, by ta sytuacja została zachowana w tajemnicy” – oznajmia Umit. – „Gdyby mi na tym nie zależało, zawiózłbym żonę po prostu do szpitala”. „Rozumiem, ale…”. „Myślę, że możemy to jakoś załatwić” – Umit z kieszeni wyciąga kopertę z pieniędzmi i przekazuje je lekarzowi. – „Nigdy pana tutaj nie było i nie wie pan, co się stało”. „Będzie tak, jak pan mówi” – zgadza się doktor i opuszcza rezydencję. Umit wraca na górę. „Co się stało? Udało ci się go przekonać?” – pyta Arzu. „Zrobiłem to, nie martw się” – odpowiada mężczyzna. „Nie powie nic policji, prawda?”. „Wszystko jest pod kontrolą, zaufaj mi. Jak się czujesz? Bardzo cię boli?”.

„Już trochę mniej. Środek przeciwbólowy działa” – mówi kobieta. „Teraz, kiedy doktor odszedł, myślę, że jesteś winna mi wyjaśnienia” – oświadcza Umit. „Ale już powiedziałam ci wszystko”. „Chcę poznać nawet najmniejszy szczegół. Jesteś mi winna wyjaśnienia i nie odejdę bez ich wysłuchania”. Akcja przenosi się do szwalni. W gabinecie Cevahira jest dwóch policjantów. „Naprawdę bardzo mi przykro z powodu tego, co stało się z Yusufem” – oświadcza właściciel szwalni. – „Nie myślałem, że w tej dzielnicy będziemy mieli do czynienia z tak strasznymi wydarzeniami. Nie rozumiem tylko, dlaczego chcecie mnie przesłuchać. Co mam z tym wszystkim wspólnego?”.

„To nasz obowiązek. Po prostu wykonujemy swoją pracę” – oznajmia jeden z funkcjonariuszy. – „To bardzo poważna sprawa. Mówimy tu o usiłowaniu zabójstwa”. „Rozumiem to doskonale, ale ja naprawdę nic nie wiem. Nie jestem odpowiednią osobą do składania zeznań” – przekonuje Cevahir. – „Nie powinniście więc tracić swojego cennego czasu”. „Znamy sytuację i wiemy o konflikcie, jaki miał pan z panem Yusufem”. „Co? To jakieś głupie plotki. Jesteśmy sąsiadami i to normalne, że czasem mamy jakieś drobne nieporozumienia, ale nic poza tym”. „Zgodnie z oświadczeniem bliskich pana Yusufa, był pan widziany w szpitalu”. „Oczywiście, że byłem. Chyba to nic złego, prawda?”.

„Podobno zachowywał się pan dziwnie” – oznajmia policjant. „To znaczy?” – nie rozumie Cevahir. „Na przykład zniknął pan nagle”. „Oficerze, jeśli odwiedzenie sąsiada jest przestępstwem, proszę zakuć mnie w kajdanki i zamknąć w celi. W życiu nie słyszałem większych bzdur. Mam nadzieję, że szybko znajdziecie prawdziwego winowajcę”. „Znajdziemy go, bądź pewien. Teraz już pójdziemy, ale wrócimy tu znowu”. „W porządku, kiedy tylko chcecie. Cieszę się, że mogę wam pomóc”.

Policjanci opuszczają szwalnię. „Niech to szlag!” – przeklina Cevahir. – „Z powodu Arzu jeszcze ja będę winny!”. Akcja wraca na farmę. „Umit, już ci powiedziałam” – powtarza Arzu. „Chcę, żebyś opowiedziała wszystko od początku. Chcę poznać każdy szczegół” – oświadcza mężczyzna. – „Jak to się stało? Kim są ci mężczyźni?”. „Uff, nie zachowuj się, jakbyś był policjantem. Powiedziałam ci już wszystko. Mój ojciec miał dług wobec nich”. „Jak mogą próbować wyegzekwować dług po takim czasie?”. „Nie wiem dlaczego robią to akurat teraz. Wydaje się jednak, że nie dadzą mi spokoju”. „Twój tata nie miał długów. Nigdy mi o tym nie mówiłaś”. „Ach, wystarczy już! Mój ojciec miał wiele tajemnic, o których nie miałam pojęcia. Być może miał więcej długów, o których nie jestem świadoma”.

„W porządku, ale nadal są pewne rzeczy, które nie są dla mnie jasne” – mówi Umit. „Nie ma już nic do wyjaśniania” – oświadcza Arzu. – „Powiedziałam im, że nie zapłacę, a oni po prostu strzelili”. „Przecież to nie ma sensu. Po co mieliby…”. „Umit, proszę! To nie jest odpowiedni moment na rozmowę” – na twarzy kobiety pojawia się grymas bólu. – „Pozwól mi odpocząć, proszę”. „W porządku, już dobrze. Porozmawiamy, kiedy wydobrzejesz”.

Mija kilka godzin. Umit chodzi po pokoju wte i wewte. „Przestań, proszę” – mówi do niego Arzu. – „Sprawiasz, że czuję mdłości”. Mężczyzna bierze krzesło i siada przy łóżku. „Nie mogę zaznać spokoju. Muszę coś zrobić” – oświadcza. – Mógłbym na przykład załatwić nagrania z kamer na parkingu”. „Nie. Nie ma absolutnie takiej potrzeby”. „Jak to nie ma? Pozwolisz tym typom uniknąć kary?”. „Dlaczego mnie nie słuchasz? Ci mężczyźni są bardzo niebezpieczni. Chcesz, żebym wpadła w jeszcze większe kłopoty? Spłacimy ten dług i pozbędziemy się problemu”. „To nie jest rozwiązanie. Ale dobrze, porozmawiamy, kiedy poczujesz się lepiej”.

„Dlaczego nadal ciągniesz ten temat?” – pyta Karapinarówna. – „Chcę choć na chwilę uwolnić od tego myśli! W ogóle nie chcę tu dłużej być. Pomóż mi zejść na dół”. Mężczyzna pomaga żonie wstać z łóżka. Akcja przenosi się do warsztatu. Cevahir odkłada segregator na półkę, gdy nagle zauważa leżącą na podłodze kopertę. Sięga po nią i widzi, że jest zaadresowana na nazwisko Arzu. Wyciąga znajdujący się w środku list i czyta go: „To nasze ostatnie ostrzeżenie. Jeśli nie dopłacisz brakującej kwoty, skończysz jak sprzedawca książek”. Następnie z koperty wyciąga nabój i robi przerażoną minę.

„Kim są ci mężczyźni?” – zachodzi w głowę Cevahir. – „Czyżby to byli ci sami, którzy zaatakowali Yusufa, i teraz grożą Arzu? Ach, nie mogę uwierzyć. Co by było, gdyby policjanci to tutaj znaleźli? Co mam teraz zrobić?” – mężczyzna wstaje od biurka i drapie się po brodzie. – „Nie mam innej opcji. Nie mogę jej już dłużej chronić…”. Cevahir sięga po komórkę i dzwoni do Feraye. „Natychmiast wyślij mi numer telefonu męża Arzu” – rozkazuje.

Umit pomaga żonie zejść po schodach. Gdy są już na dole, do rezydencji wraca Gonca. „Gdzie byłaś?” – pyta Arzu. „Poszłam na zakupy” – odpowiada służąca. „Przez tyle godzin byłaś na zakupach? Dlaczego trwało to tak długo?”. „Proszę pani, kupiłam wszystko, co było niezbędne”. „Ach, nawet nie mam siły, by słuchać tych tłumaczeń”. W tym momencie komórka Umita zaczyna dzwonić. „Proszę pana, ja zaprowadzę panią Arzu” – oświadcza Gonca, bierze swoją pracodawczynię pod ramię i prowadzi ją do salonu. Koroglu zaś udaje się do swojego gabinetu i odbiera połączenie od nieznanego numeru.

„Halo? Z kim mam przyjemność?” – pyta Umit. „To ja, Cevahir” – odpowiada wspólnik Arzu. „Dlaczego pan do mnie dzwoni?”. „Ponieważ rzeczy zaczynają wymykać się spod kontroli. Ty i ja musimy natychmiast porozmawiać. Osobiście”. „O czym ty mówisz?”. „Jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie. Przez twoją żonę”. „O jakim niebezpieczeństwie mówisz? Wyjaśnij mi to”. „Nie mogę mówić o tym przez telefon. Musimy porozmawiać twarzą w twarz”. „W porządku, porozmawiajmy. Czekam na ciebie na farmie”.

Akcja przenosi się do salonu. Gonca podkłada poduszkę pod nogi leżącej na kanapie Arzu. „Proszę pani, jak to się stało? Jak została pani zraniona?” – pyta służąca. „Wrogowie mojego ojca to zrobili” – odpowiada Karapinarówna. „Dlaczego? Pani ojciec miał wielu wrogów?”. „Niestety. Wielu ludzi było zazdrosnych o jego władzę i bogactwo. Był dobroczyńcą, pomagał wszystkim dokoła. Niektórzy próbowali wykorzystać jego dobroć i tylko czyhali na jego fortunę”. „Jestem pewna, że był dobrym człowiekiem. Szkoda, że nie miałam okazji go poznać…”.

Umit wychodzi na zewnątrz, gdzie przed bramą czeka na niego Cevahir. „Nie chciałem wchodzić do środka” – tłumaczy właściciel szwalni. – „Lepiej, żeby pani Arzu nie wiedziała, że tu jestem”. „W porządku. Arzu z pewnością nie chce teraz nikogo widzieć” – odpowiada Umit. „Dlaczego? Co się stało?”. „Została postrzelona w nogę”. „Niech to szlag! A więc się spóźniłem!”. „O czym ty mówisz?”. „Sam zobacz. To przyszło do Arzu” – Cevahir przekazuje swojemu rozmówcy kopertę. Gdy ten wyciąga znajdujący się w środku list, na ziemię upada nabój. Umit robi przerażoną minę i podnosi pocisk.

„Jest też list z pogróżkami, który bandyci wysłali Arzu” – oznajmia Cevahir. „Lepiej mi dobrze wyjaśnij, co to wszystko ma znaczyć!” – żąda Koroglu. „Przeczytaj wiadomość, zrozumiesz”. Umit czyta liścik od zbirów. „Co to wszystko ma znaczyć?” – pyta. „Pani Arzu zleciła zabójstwo Yusufa…”. „Co?! Co ty mówisz?! Ona nie mogłaby czegoś takiego zrobić!”. „Niestety to prawda. Wynajęła ludzi, by zabili Yusufa. Grozili jej, ponieważ nie zapłaciła za wykonane zlecenie”. „To nieprawda. Arzu powiedziała, że grozili jej wrogowie ojca”. „Nie kłamię. Przejrzyj na oczy i zobacz, jaka jest sytuacja”. „Jak to możliwe? Jak?”. „Sam mam obawy. Czuję, że i mnie mogą skrzywdzić. Dla takich zabić człowieka to jak splunąć. Sytuacja jest naprawdę poważna”.

„Twoja żona jest szalona. Ktoś musi ją powstrzymać” – kontynuuje Cevahir. – „Ty jeden możesz to zrobić. Inaczej będzie tylko gorzej”. „W porządku, dam sobie radę” – zapewnia Umit. – „Powstrzymam ją”. „Proszę, zajmij się tym. W przeciwnym razie wszystkich nas skrzywdzą”. Koroglu wraca do rezydencji i wchodzi prosto do salonu. „Kochanie, czy nie powinnam już przyjąć leków?” – pyta Arzu. – „Znowu zaczęło mnie boleć”. „Co, gdyby było gorzej?” – pyta Umit. – „Gdybyś została trafiona w serce, a nie w nogę? Co by wtedy było?”. „Nie martw się, nic mi nie jest. Jestem z tobą. Poradzę sobie z tym, bez obaw”. „Chcesz się z tego wszystkiego uwolnić, tak? Więc dajmy im te pieniądze. Pozbądźmy się długów, które zostawił ci tata, abyś wreszcie mogła być wolna”.

„Cóż, nic innego nie możemy zrobić. Musimy zapłacić” – oznajmia Arzu. – „Mój ojciec nie żyje, ale wciąz muszę sprzątać jego śmieci”. „Powiedz mi zatem, co to takiego?” – mężczyzna z kieszeni wyciąga list od zbirów oraz pocisk. – „Wysłali ci to, ponieważ nie spłaciłaś długów ojca, tak? Czy może dlatego, że kazałaś zabić Yusufa? Jaka jest prawda?”. Co odpowie kobieta? Jak wytłumaczy się z kolejnego kłamstwa?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy