666: Yusuf wychodzi z domu i staje naprzeciwko Selima. „Nie myśl, że cię nie rozumiem” – mówi bibliotekarz. – „Wiem, co czujesz, przyjacielu. Nie rozumiem jednak, dlaczego tak łatwo się poddałeś. Widzisz, jak wszyscy bardzo cię kochają. Jesteś filarem tej rodziny. Po śmierci brata stałeś się ich jedyną nadzieją. Powiedz mi, czy nie warto walczyć dla tych, których kochasz?”. „Kiedy myślę o nich, jedyne, czego chcę, to ograniczyć ich cierpienie” – oznajmia Selim. „Nie mów tak. W ten sposób okazujesz wobec nich wielką niesprawiedliwość”. „Znasz moją diagnozę i to, co powiedział lekarz”.

„Ale doktor, u którego byliśmy, powiedział coś zupełnie innego” – stwierdza Yusuf. – „W Stanach jest dla ciebie nadzieja. Czy to rozsądne tak po prostu z niej zrezygnować? Czy nie warto spróbować, nawet jeżeli szanse nie są duże?”. „A pieniądze?” – pyta Selim. – „Czy mamy pieniądze na leczenie? Pracowałem ciężko, aby uchronić rodzinę przed życiem w biedzie. Ty chcesz, abym zostawił ich z długami. Nigdy się na to nie zgodzę, przyjacielu”.

Arzu idzie przez park. „Czterdzieści tysięcy dolarów” – mówi do siebie kobieta. – „Jak zdołam zdobyć taką kwotę? Nigdzie nie mogę się ruszyć bez nowej tożsamości. Muszę ją w jakiś sposób zdobyć. No tak, pozostała mi tylko jedna opcja…”. Tymczasem Yusuf wraca do salonu. „Co ci powiedział?” – pyta Sitare. „Udało ci się go przekonać?” – pyta Zeynep. „Niestety, przykro mi” – odpowiada bibliotekarz. „Nawet nie chce o tym słyszeć, prawda? Znam go bardzo dobrze, jest strasznie uparty”. „Musimy dać mu czas. Na razie nic nie wskóramy”. „I co będziemy robić? Czekać i obserwować jak jego choroba z każdym dniem postępuje?” – pyta Aliye.

„Oczywiście, że nie” – mówi Yusuf. – „Znajdziemy jakiś sposób, żeby go przekonać. Ale lepiej nie naciskać na niego tego wieczoru. Teraz musimy zastanowić się, jak zdobędziemy konieczne do przeprowadzenia leczenia pieniądze. W rzeczywistości… Mam pewien pomysł”. „Co masz na myśli?” – docieka Zeynep. „Moglibyśmy sprzedać ten dom…”. „Nie, to nie jest dobry pomysł” – oświadcza Aliye. „Yusuf, nie możemy tego zaakceptować” – mówi żona Selima. – „To wykluczone”. „To moja decyzja. Zrobię to”. „Nie możesz. To twój dom, twoje dziedzictwo” – stwierdza pani Emiroglu.

„Być może, ale teraz to wy jesteście moją rodziną” – oświadcza mężczyzna. – „Selim jest dla mnie jak brat. Czy mógłbym siedzieć z założonymi rękami, mając możliwość pomocy mu?”. „Doceniam to, synu, ale nie możemy tak cię obciążać” – mówi Aliye. „Pani Aliye, dom czy inne dobra materialne, są tylko tymczasowe. Zawsze można kupić je ponownie. Ale zdrowie, szczęście, spokój… Ich tak łatwo nie da się odzyskać. W tej chwili nic nie jest ważniejsze niż zdrowie i życie Selima”. „Yusuf, naprawdę jesteś niezwykłą osobą” – mówi Zeynep ze łzami w oczach.

„Yusuf, synu…” – odzywa się Aliye. „Proszę, nie mówmy już o tym” – ucina wszelki sprzeciw mężczyzna. – „Martwi mnie tylko czas. Domu nie da się sprzedać z dnia na dzień. Z tego powodu muszę znaleźć alternatywę”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Arzu pojawia się przed bramą rezydencji. Widzi, że na podwórku zaparkowany jest samochód dostawczy, a ze środka jacyś mężczyźni wynoszą meble. „Co się tu dzieje?” – pyta zdumiona Karapinarówna.

Akcja przenosi się do środka posiadłości. Umit i jacyś dwaj mężczyźni stoją w pustym salonie. „Panie Umicie, nie dotykaliśmy pana rzeczy osobistych, ale zrobiliśmy zdjęcia” – oznajmia jeden z mężczyzn. „Co z rzeczami z kuchni?” – pyta drugi. „Mogą zostać, nie mają żadnej wartości”. Kamera wraca na zewnątrz. „Bądź przeklęty, Umit!” – grzmi Arzu. – „Nie mogę uwierzyć, że robisz coś takiego! To niewiarygodne!”. Wkrótce samochód odjeżdża. Karapinarówna wychodzi z ukrycia i udaje się do rezydencji. Gdy otwiera drzwi, wpada w oszołomienie. Dom jest bowiem pusty. Całe wyposażenie zostało wyniesione!

„Co znowu? Zapomnieliście czegoś?” – pyta Umit, będąc przekonanym, że wrócili mężczyźni, z którymi niedawno rozmawiał. – „Czego jeszcze nie zabraliście? Weźcie moje życie, jeśli wam mało!”. W tym momencie do salonu wchodzi Arzu! Umit wygląda, jakby zobaczył ducha. „Nie, nie, nie… Ty nie jesteś prawdziwa” – mówi wstrząśnięty Koroglu. – „To nie możesz być ty. To niemożliwe”. „Umit, to ja” – przekonuje kobieta. „Ja zwariowałem. Mam halucynacje. Nie wierz w to, co widzisz, Umit. Arzu nie istnieje. Ona umarła…”.

„Umit, nie umarłam” – oświadcza Arzu. „Ja wariuję… Kompletnie oszalałem” – mówi zdruzgotany mężczyzna. – „To nie jest rzeczywistość. Widzę ducha…”. Karapinarówna podchodzi do męża i chwyta go za rękę. „Umit, jestem tutaj. Jestem prawdziwa” – zapewnia. – „Stoję przed tobą cała i zdrowa. Spójrz na mnie, dotknij mnie. Jestem prawdziwa, nie widzisz?”. „Nie, nie, nie! Nie możesz być prawdziwa. Widziałem cię w kostnicy. Twoja odzież była na tobie. Pokazali mi to. To byłaś ty”. „To wszystko było częścią gry. W inny sposób nie pozbyłabym się policji. To nie byłam ja”. „Więc kto? Kto to był?”. „Gonca…”.

„Gonca? Ale jak?” – mężczyzna robi jeszcze większe oczy. Następuje retrospekcja. Widzimy Arzu przed domkiem w lesie. Kobieta dzwoni do kogoś. „Natychmiast przyprowadzisz Goncę do starej fabryki obuwia w Beykoz” – mówi do słuchawki. – „Pospiesz się, bądź tam w przeciągu godziny”. W kolejnej retrospekcji Arzu jest już na terenie opuszczonej fabryki. Do środka wchodzi dwóch mężczyzn, którzy trzymają Goncę za ramiona. „Och, pani Gonca. Cóż za niespodzianka” – mówi żona Umita. „Puść mnie, proszę cię” – błaga Gonca. Wygląda naprawdę źle. Widać, że przeszła ciężkie tortury. – „Nie dość ci tego, co zrobiłaś ze mną przez ostatnie dni?”.

„Nie martw się, uwolnię cię. I to na zawsze…” – oświadcza Arzu. Następnie ściąga z siebie kurtkę i szal. – „Masz, załóż to. Na co jeszcze czekasz? Rób, co mówię!”. Po chwili Gonca jest już w ubraniach Karapinarówny. „Czerwony wygląda na tobie naprawdę dobrze” – stwierdza żona Umita. – „Myślę jednak, że wciąż brakuje pewnego szczegółu”. Arzu ściąga swoją obrączkę ślubną i nakład ją na palec Goncy. „Co ty robisz? Co to wszystko ma znaczyć?” – pyta wdowa po Serdarze.

„Gotowe. Teraz wyglądasz jak ja” – mówi Karapinarówna. „Jaki jest twój problem? Jakie szaleństwo znowu pojawiło się w twojej głowie?” – pyta coraz bardziej przerażona Gonca. – „Co chcesz mi zrobić? Odpowiedz!”. „Czy nie od zawsze marzyłaś, by stać się mną? Nie zakładałaś moich ubrań, biżuterii i nie używałaś moich perfum? Teraz twoje marzenie zostanie spełnione. Stałaś się mną. I jako ja zostaniesz pochowana…”. „Nie! Zostaw mnie! Puszczaj!” – Gonca próbuje wyrwać się z silnego uścisku trzymających ją mężczyzn, ale nie jest w stanie. Arzu namacza chusteczkę w eterze i przykłada ją do ust swojej byłej służącej. Ta po kilku sekundach traci przytomność.

„Zabierzcie ją do samochodu” – wydaje polecenie Karapinarówna. Następnie dzwoni na policję. – „Dzwonię w sprawie poszukiwanego samochodu. Widziałam go właśnie na drodze prowadzącej do Sile…”. Akcja wraca do teraźniejszości. Zdruzgotany Umit chwyta się za głowę. „Nie, to nie może być prawda!” – krzyczy mężczyzna. – „Ty nie mogłaś tego zrobić! Nie byłabyś w stanie! Proszę cię, powiedz, że to jakiś koszmar. Nie zrobiłaś tego, nie jesteś zabójcą!”. „Umit, nie miałam wyboru” – tłumaczy kobieta. – „Ale zobacz, teraz jestem tutaj, z tobą. Czy to nie ma znaczenia?”.

„Jak możesz z taką lekkością o tym mówić?” – pyta Koroglu. – „Wiesz, przez co ja przechodziłem? Przez wiele dni płakałem nad twoim grobem. Czułem się, jakbym wariował! Nie mogłem jeść ani spać! A teraz pojawiasz się po tylu tygodniach i mówisz, ot tak, że wróciłaś? Że jesteś żywa? Dlaczego mi to zrobiłaś?! Dlaczego skazałaś mnie na takie cierpienie?!”. „Umit, wiem, że…”. „Nic nie wiesz! Nic! Nie wiesz, przez co przechodziłem w tym domu od wielu dni! Tak makabrycznego planu nie wymyśliłby sam diabeł!”. „Myślę, że zanim zaczniesz mnie oceniać, to ty powinieneś dać mi wyjaśnienie. Co się tutaj dzieje? Gdzie są wszystkie meble?”.

„Co ty mówisz?” – pyta osłupiony Umit. – „Widzisz, w jakim jestem stanie, i pytasz o jakieś rzeczy? Obchodzi cię tylko ten przeklęty dom?!”. „Mam nadzieję, że masz na to wszystko dobre wytłumaczenie” – mówi Arzu. „Wyjaśnienie? Więc dla ciebie tak wygląda życie? Wszystko jest tylko grą, tak? Ustalasz reguły, których nie musisz wyjaśniać. I tylko ty wygrywasz tę grę. Zawsze ty, Arzu”. „Nie zmieniaj tematu”. „To ja zmieniam temat? Oczywiście, jak zwykle masz rację, wybacz mi. Chwila, a może to także część twojej wspaniałej gry? Może zabrakło ci pieniędzy i dlatego wróciłaś? Dlatego zachowujesz się w tak bezwstydny sposób. W całym swoim życiu nie spotkałem bardziej okrutnej osoby!”.

Umit rzuca żonie pełne pogardy spojrzenie i odchodzi. Tymczasem Leyla wraca do domu. Yahya mówi, że ma ważne sprawy do załatwienia i szybko opuszcza dom Fevziye. Następnie dzwoni do swojego przełożonego. „Przeszukałem wszystko dokładnie. To jak szukanie igły w stogu siana” – oznajmia. „Zamknij się i posłuchaj mnie uważnie” – mówi mężczyzna po drugiej stronie. – „Ten typ jest adwokatem”. „Adwokatem? To wiele ułatwia. W końcu ile może być adwokatów w okolicy?”. „Nie obchodzi mnie to. Zapewniam cię jednak, że jeśli go nie znajdziesz, twojego ciała także nikt nie znajdzie… Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno”.

„Nie martw się, znajdę go” – zapewnia Yahya i rozłącza się. Akcja przenosi się do domu Yusufa. W salonie znajdują się Melek, Aliye, Zeynep i dziewczynki. „Jak zdobędziemy tyle pieniędzy?” – pyta Melek. „Och, serce mi pęka” – wzdycha załamana Aliye. – „Moje dziecko cierpi na moich oczach, a ja nie jestem w stanie mu pomóc”. „Yusuf zaoferował nam pomoc, ale nie możemy czegoś takiego zaakceptować” – mówi Zeynep. „Nawet gdybyśmy przyjęli tę pomoc, to sprzedaż domu zajmie dużo czasu. Zbyt dużo”. „Każda sekunda jest dla nas na wagę złota. Boże, co mamy zrobić? Pomóż nam”.

„Pamiętam, jak pomogliśmy szkole w otwarciu biblioteki” – odzywa się Elif. – „Zorganizowaliśmy wydarzenie i zebraliśmy naprawdę dużo pieniędzy”. „Elif, co ty powiedziałaś?” – pyta Zeynep. „Podczas tego wydarzenia sprzedaliśmy wiele ciast i deserów. Ludzie wsparli nas, aby powstała biblioteka. Myślę, że teraz też by nam pomogli. Czy to nie dobry pomysł na szybkie zdobycie potrzebnej kwoty?”. „Oczywiście, że tak!” – Zeynep zrywa się z sofy i opuszcza salon.

Akcja przeskakuje do wieczora. Elif i Melek wchodzą do pokoju Zeynep. Dziewczyna momentalnie zamyka klapę laptopa. „Och, myślałam, że to Selim” – mówi z ulgą córka Veysela. „Nie martw się, jest teraz zajęty” – odpowiada Melek. – „Jak ci idzie?”. „Zrobiłam już stronę ze zbiórką na leczenie. Opisałam wszystko szczegółowo. Reakcje ludzi są wspaniałe. Wszyscy piszą, że będą modlić się o zdrowie Selima”. „Co jeśli Selim się dowie?”. „Nie wiem, ale musimy podjąć to ryzyko. Nie mamy wyboru”.

Akcja przenosi się do domu Fevziye. Kobieta wychodzi z pokoju córki i udaje się do salonu, gdzie znajduje się Yahya. „Chwała Bogu, zasnęła już” – oznajmia. – „Na pewno jesteś głodny, synu. Zrobić ci coś?”. „Nie, zjadłem już na mieście” – odpowiada mężczyzna. – „Usiądź, proszę. Chcę z tobą porozmawiać”. „Coś się stało?”. „Znasz kogoś o imieniu Ozkan, mieszkającego w tej okolicy? To może być jego drugie imię”. „Aha, mieszka tu jeden Ozkan. To starszy, bardzo miły pan. Niestety narzeka, że wnuki wcale go nie odwiedzają”. „Nie, ciociu, ten Ozkan jest jeszcze młody”.

„Ozkan, Ozkan… Aha, już wiem” – mówi Fevziye. – „Był taki nauczyciel, ale przeprowadził się w zeszłym roku”. „Nie, ciociu, on nie jest nauczycielem” – uściśla Yahya. „To nie wiem, nie znam żadnego innego Ozkana. Dlaczego tak o niego wypytujesz?”. „W jednym ze sklepów znaleziono dowód wystawiony na takie właśnie imię. Teraz właściciel szuka tej osoby. Ale to w sumie nieistotne, zapomnij”. Akcja wraca do domu Yusufa. „Nie mogę uwierzyć! Jest pięknie!” – zachwyca się Zeynep, patrząc na ekran laptopa. – „W ciągu pół godziny zebrana kwota się podwoiła!”. „Ach, to świetnie!” – cieszy się Elif. „Musimy zachować ciszę, żeby wujek nas nie usłyszał”.

Po chwili do pokoju wchodzi Selim. „Co tu robicie?” – pyta mężczyzna. – „Dlaczego nie schodzicie na dół?”. „Cóż, Elif ma trochę prac domowych do rozwiązania” – wyjaśnia Zeynep. „Dużo wam jeszcze zostało? Ja też muszę skorzystać z komputera”. „Musimy zbadać jeszcze jeden temat, wujku” – oznajmia Elif. „W porządku, to nie jest pilne. Mogę poczekać”. Selim opuszcza pokój. „Uff, bałam się, że nas odkryje” – mówi z ulgą Zeynep.

Yahya odbiera wiadomość sms: „Jeśli nie znajdziesz adwokata, szukaj dla siebie grobu. Szef własnoręcznie zakończy twój żywot”. Nazajutrz kuzyn Leyli przychodzi do domu urzędnika, któremu zlecił ustalenie tożsamości poszukiwanego mężczyzny. „Masz jakieś informacje o człowieku, którego szukam?” – pyta Yahya. „Mam coś, co może ci się przydać” – oznajmia urzędnik. „Co takiego?”. „Chwila, chwila. Masz pieniądze?”. „Mam, bez obaw”. „Dobra, wchodź”. Po chwili obaj mężczyźni są w pokoju dziennym.

„Więc powiedz mi, co masz dla mnie?” – pyta Yahya. „Od wczoraj przekopałem się przez stos dokumentów. Znalazłem jednego typa, który pasuje do opisu, jaki mi dałeś” – oznajmia gospodarz. „Kto to jest? Przejdź do rzeczy”. „Jego rodzina przeprowadziła się tutaj w 1973 roku. Rodzice nadali mu imię Ozkan, ale później zmienili je, kiedy był jeszcze bardzo mały. Pod tym imieniem został prawnikiem”. „Jak się teraz nazywa?”. „Yusuf. Yusuf Ustun…”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy