955: Akin wchodzi do gabinetu Mahira. „Wezwałeś mnie. Coś się stało?” – pyta stażysta. „Co ty próbujesz zrobić, Akin?” – pyta dyrektor. „Nie rozumiem. Co masz na myśli?”. „Dlaczego pomogłeś tej dziewczynie? Wygląda na to, że zapomniałeś mój wykład o świecie biznesu. Dlaczego dałeś jej rysunki?”. „Inaczej nie skończyłaby ich na czas. Musiałem jej pomóc”. „Posłuchaj, to praca, nie działalność charytatywna. Każdy jest odpowiedzialny za swoje obowiązki, rozumiesz? Zapamiętaj sobie, że małe rybki są zawsze skazane na porażkę”. „Ale bracie…”. „Mówię ci to, ponieważ myślę o tobie”. „Wiem, że myślisz o mnie, i jestem ci wdzięczny. Ale to, co zrobiłem, było słuszne”.
„Dobrze, jak uważasz” – mówi Mahir. – „Nie zdziw się tylko, jak jutro Birce zostanie projektantką, a ty jej podwładnym. W świecie biznesu nie ma nikogo, kto mógłby ci doradzić tak jak ja”. „Jeśli to wszystko…”. Dyrektor skina głową, pozwalając stażyście odejść. Następnie mówi do siebie: „Ty musisz być projektantem, który będzie pracował u boku Kerema. Ty!”. Akcja przenosi się do domu Leman. „Alev, musimy podjąć dalsze działania” – mówi matka Safaka. – „Nic nie osiągniemy, siedząc tu bezczynnie”. „Oczywiście. Ja sama już coś wymyśliłam”. „Naprawdę? Co takiego?”. „Mamy w rękach byłego męża Julide, tego psychopatę Tufana. Zaaranżujemy ich spotkanie w taki sposób, by wzbudzić zazdrość Safaka”. „Że niby stara miłość zapłonęła na nowo?”. „Dokładnie. On właśnie tak musi pomyśleć”.
„Dobra robota, Alev! Świetny pomysł!” – chwali Leman. W tym momencie do pokoju wchodzi jej syn. – „Witaj, synu. Nie słyszałyśmy, kiedy wróciłeś”. „Dobrze, pójdę do swojego pokoju” – mówi Safak. „Zatrzymaj się. Pozwól, że choć trochę cię zobaczę. Od dawna nie rozmawialiśmy, jak trzeba. Ty też nic nie mówisz”. „O czym?”. „Jak mają się twoje sprawy? Wiesz, mam na myśli małżeństwo. Rozmawiałeś już z Julide? Co się stało? Czy jest jakiś problem?”. „Nie, ale…”. „Mówiłeś, że bardzo ją kochasz, że weźmiecie ślub. Teraz nagle zamilkłeś. Synu, te sprawy nie idą w ten sposób. Powiedz mi, kiedy planujecie ślub? Muszę zacząć się powoli przygotowywać, a także powiadomić sąsiadów. Zaręczyny, wesele… To wszystko nie jest tak proste”.
„Moja kuzynka wyszła za mąż dwa lata temu” – zabiera głos Alev. – „Pomogłam jej w wielu sprawach. Sukienka na zaręczyny, suknia na ślub, buty, zaproszenia… Jest tego bardzo dużo”. „Alev ma rację” – mówi Leman. – „Nie zrozum mnie źle, synu, ale Julide jest wdową. Do tego ma dziecko. Zwlekanie nie jest niczym dobrym. Ona nie będzie czekać w nieskończoność. Mówię to tylko dla twojego dobra. Nie chcę, żebyś potem cierpiał”. „Pójdę umyć ręce.” – Safak opuszcza pokój, nie chcąc kontynuować tej rozmowy. „Byłaś super, ciociu Leman” – chwali Alev. Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta, Asli i Elif siedzą na sofie.
„Asli, dlaczego nie powiedziałaś, że Elif została zauważona w szkole?” – pyta Melek. – „Dlaczego zaryzykowałaś swoją pracą?”. „Pomyślałam, że nie będzie żadnego problemu” – tłumaczy nauczycielka. – „Nie chciałam się poddać. Obiecałam Elif i dotrzymam swojej obietnicy”. „W jaki sposób? Czy Elif będzie mogła kontynuować naukę?”. „Tak. Chcę, żeby było tak, jak wcześniej”. „Ale to niemożliwe”. „Jest możliwe, siostro Melek. Nie pozwolimy, by dyrektor zniszczył przyszłość Elif”. „Asli, poświęciłaś się dla nas, ale to naprawdę poważna sprawa. Możesz zostać za to zwolniona”. „Nie martw się, nic takiego się nie wydarzy”. „W porządku, wierzę ci, ale…”. „Za dwa dni mamy przedstawienie. Elif była obecna na wszystkich próbach chóru. Jej kostium jest już gotowy. Bez niej wydarzenie nie dojdzie do skutku”.
„Odbędzie się również konkurs recytatorski” – kontynuuje nauczycielka. – „Dzisiaj wszystkie dzieci wybrały już wiersze. Pomyślałam, że wybierzemy coś także dla ciebie”. „Naprawdę?” – pyta Elif. „Tak. Liczę na ciebie”. „W takim razie pójdę po swój zeszyt z poezją.” – Dziewczynka podnosi się z sofy i podekscytowana opuszcza pokój. „Nie martw się, siostro Melek. Wszystko będzie dobrze, uwierz mi” – zapewnia Asli. Mama Elif nie wygląda jednak na przekonaną.
Akcja przenosi się do firmy. Rana w swoim gabinecie rozmawia przez telefon. „Panie Necdecie, jest pan ekspertem. Ufam panu w tej kwestii” – mówi do słuchawki. – „Wykonujemy duży projekt. Nie chcę pracować z amatorami. Dobrze na tym zarobisz. W porządku, czekam więc na twoją odpowiedź. Do usłyszenia”. Kobieta rozłącza się i mówi: „Powiedział, że to rozważy, jakby miał jakąś inną, lepszą ofertą. Zadzwoni do mnie za kilka minut i powie, że się zgadza. Nie będziesz w stanie odrzucić mojej oferty, Keremie Haktanir”.
Akcja wraca do domu Melek. Telefon kobiety zaczyna dzwonić. „To jakiś nieznany numer” – oznajmia mama Elif. – „Może to z tej pracy?”. „To na pewno oni” – stwierdza Asli. – „Zadzwonili, aby zaprosić ciebie na rozmowę”. „Halo?” – odbiera Melek. – „Tak, to ja. Przyjaciółka mnie zgłosiła. Mogę przyjść nawet teraz. Aha… W porządku, rozumiem. Dziękuję, do widzenia”. „Stało się coś złego?” – pyta Asli, gdy Melek kończy rozmowę. „Odpowiedź jest negatywna. Nie ma potrzeby, bym szła na rozmowę”. Akcja przenosi się do rezydencji. Humeyra siedzi na ławce i ogląda gitarę Leventa. Nagle obok niej pojawia się… człowiek Tarika! Ten sam, który już wcześniej wszedł na teren rezydencji w przebraniu gazownika.
„Co jest, bratowo?” – pyta drab i chwyta Humeyrę za rękę. – „Wygląda na to, że cię przestraszyłem”. „Jak się tu dostałeś?!”. „Nie było łatwo, ale poradziłem sobie. Nie bój się, bratowo. Mam dla ciebie wiadomość. Powiem ci, uzyskam odpowiedź i sobie pójdę, zrozumiałaś?”. „Powiedziałam już wszystko. Nie chcę nic słyszeć o Tariku! A teraz wynoś się stąd!”. „Dobrze mnie posłuchaj.” – Drab boleśnie wykręca rękę kobiety. – „Masz pozdrowienia od brata Tarika. Powiedział, żebym z tobą porozmawiał. Rzecz jest naprawdę ważna. Brat Tarik chce się z tobą spotkać, rozumiesz?”. „Jakim prawem Tarik wzywa mnie do siebie? Powiedz mu, żeby zostawił mnie w spokoju!”. „Czy tak traktujesz swoich gości?”. „Puszczaj mnie!”. „Słuchaj, bratowo. Zrobisz to, co mówię, albo brat Tarik będzie bardzo zły. Będzie zły i na ciebie, i na mnie, rozumiesz? Teraz chodź ze mną”.
Humeyra próbuje wyszarpać się drabowi, ale nie ma wystarczająco dużo siły. Jej krzyki docierają jednak do Leventa, który wybiega z rezydencji i rzuca się z pięściami na intruza. Z pomocą koledze przybiega Riza. Obaj także nie są w stanie poradzić sobie z ochroniarzem i uciekają. „Wszystko w porządku, pani Humeyro? Nic ci nie jest?” – pyta Levent. „To wszystko przeze mnie. Ktokolwiek pojawia się w moim życiu, ranię go” – oskarża siebie córka Macide. „Nic mi nie zrobili. Nie torturuj siebie”. „To twoja najcenniejsza rzecz.” – Humeyra wskazuje na połamaną gitarę, którą Riza zaatakował Leventa. – „Powiedziałeś, że to towarzyszka twojego życia. Spójrz na nią teraz”. „To naprawdę nie jest problem. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało”.
Kamera robi zbliżenie na stojącą na balkonie Kiymet. „Kim byli ci ludzie?” – zachodzi w głowę kobieta. – „Ale cóż, dom nabrał kolorów”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Macide wchodzi do salonu, gdzie znajduje się jej siostra. „Gdzie Humeyra?” – pyta pani Haktanir. – „Nie widziałam jej, odkąd przyjechałam”. „Zamknęła się w pokoju i nie wychodzi” – odpowiada Kiymet. – „W sumie to się jej nie dziwię. Nie jest to dla niej łatwe…”. „Co takiego się stało?”. „Ach, ten mój długi język. Zawsze plotę to, co przyjdzie mi na myśl”. „O Boże, czy coś stało się Humeyrze?”. „Dobrze, powiem ci, ale obiecaj, że nie powiesz nikomu, że dowiedziałaś się tego ode mnie. Przyrzekłam Humeyrze, że nikomu nic nie powiem”.
„W porządku” – zgadza się Macide. – „Co się stało Humeyrze?”. „Tarik… Jego ludzie przyszli do rezydencji”. „Co?!” – Pani Haktanir wpada w przerażenie. Kamera przenosi się na zewnątrz. Widzimy siedzącego na schodach Leventa, który zakłada ortezę na swoją stłuczoną rękę. Na podwórku pojawia się wracająca z zakupów pokojówka. „Gulsum, zapytam cię o coś” – zwraca się do niej ochroniarz. – „Koło basenu leżała połamana gitara. Widziałaś ją? Ktoś ją zabrał?”. „Nie, nie widziałam. Ale pani Kiymet dała mi duży worek ze śmieciami do wyrzucenia. Był bardzo ciężki. Jeśli gitara była połamana, możliwe, że została wyrzucona”.
Kamera przenosi się do pokoju Humeyry. Kobieta siedzi na łóżku i trzyma w rękach zepsutą gitarę, przypominając sobie słowa Leventa, który mówił, jak ważny jest to dla niego przedmiot. Nagle drzwi pokoju otwierają się i do środka wchodzi Macide. „Humeyra, córko!” – zakrzykuje zaaferowana pani Haktanir. – „Co się z nami dzieje? Czy nadal prześladuje cię ten nieszczęsny człowiek?”. „Czyli już się dowiedziałaś?”. „Nic ci nie jest, córko? Dlaczego znowu się zamknęłaś?”. „Ach, ciociu, ach!” – Humeyra domyśla się, że to Kiymet się wygadała. „A gdyby coś ci zrobili?”. „Mamo, nic mi nie jest. Niepotrzebnie się denerwujesz. Wiedziałam, że tak będzie, i poprosiłam ciocię, żeby nic ci nie mówiła”.
„Nie złość się na nią, to twoja ciocia” – mówi Macide. – „Ona też bardzo się przestraszyła. Powiedziała mi, ponieważ bardzo na nią naciskałam. Na pewno wszystko z tobą dobrze? Powiedz mi prawdę”. „Tak, mamo. Naprawdę nic mi nie jest. Levent mnie uratował”. „Niech Bóg go błogosławi. Co gdyby coś ci się stało? Co bym wtedy zrobiła?”. „Nie bój się, mamo.” – Humeyra obejmuje matkę. Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta siedzi na łóżku obok córki i przykłada rękę do jej czoła. „Mamo, zimno mi” – mówi dziewczynka, trzęsąc się z zimna. – „Proszę, przykryj mnie”. „Nie mogę, masz gorączkę”. „Przykryj mnie, proszę”. Do pokoju wchodzi Asli z miską z wodą i ściereczką. Także przykłada dłoń do czoła Elif.
„Och, jest rozpalona” – mówi nauczycielka. – „Całą noc była taka?”. „Nie wiem. Kiedy wstałam, była już taka” – odpowiada Melek. „Jak mogła się tak przeziębić?”. „Nie wiem. Może przeziębiła się tej nocy, kiedy byłyśmy na zewnątrz”. „Możliwe. A może to z przejęcia?”. „Siostro Asli, ja dzisiaj nie mogę pójść do szkoły”. „Oczywiście, że nie. Musisz teraz odpoczywać, żeby dojść do siebie”. „Mamo, czy wyzdrowieję przed występem?”. „Mam taką nadzieję, kochanie”. Czy Elif wyzdrowieje na czas? Czy będzie mogła kontynuować naukę w szkole?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.