962: W domu Melek rozlega się dzwonek do drzwi. Asli idzie otworzyć i widzi stojących przed wejściem Akina i Birce. „Akin pracuje razem ze mną w firmie” – przedstawia towarzysza Birce. – „Odprowadził mnie tutaj. Przepraszam, że przychodzimy bez zapowiedzi i tak wcześnie”. „Nie ma problemu” – zapewnia nauczycielka. – „Ale jestem trochę zaskoczona, że was widzę. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego?”. „Nie, wręcz odwrotnie. Jeśli masz czas, chcielibyśmy z tobą porozmawiać”. „W porządku, możemy porozmawiać na tarasie”. Akcja przenosi się do firmy. Mahir jest w gabinecie Rany. „Co myślisz o dzisiejszym spotkaniu? Masz jakiś pomysł?” – pyta dyrektor. „Jak mogłabym nie mieć? Ale tym razem nie będę się angażować. Będę tylko biernym obserwatorem”.
„Pozwolę, żeby sprawy potoczyły się swoim biegiem” – kontynuuje Rana. – „Niech pan Kerem myśli, że wszystko i wszystkich ma pod kontrolą. Chcę, żeby nakarmił swoje ego”. „A jaki będzie twój następny krok?”. „Zobaczysz go w swoim czasie. Nie pozbawiaj się tej ekscytacji”. Akcja przenosi się przed dom Melek. Cała trójka siedzi już przy stoliku na zewnątrz. „Chcę, żebyś wiedziała, że jest nam bardzo przykro z powodu tego, co wydarzyło się wczoraj” – oznajmia Birce. – „To wszystko moja wina. To przeze mnie pan Kerem tak na ciebie naskoczył. On nie jest taką osobą, za jaką go postrzegasz. Też nie chciał, żeby tak się stało”. „To prawda. Kerem jest szefem, który nie chce nikogo skrzywdzić” – potwierdza Akin.
„Mówimy chyba o różnych osobach” – odzywa się Asli. „Wiem, że po wczorajszej sytuacji może to nie brzmieć przekonująco, ale naprawdę doszło do nieporozumienia” – zapewnia Birce. – „Źle zrozumieliście siebie nawzajem i wasza rozmowa przerodziła się w kłótnię. Wszystko potoczyło się w ten sposób z powodu nieprzyjemnego początku znajomości. Gdyby tak się nie zaczęło, wszystko byłoby dobrze. Jesteśmy tutaj, ponieważ wierzymy w to”. „Po co fatygowaliście się tutaj?” – pyta Asli. – „Nie chcecie chyba ponownie zabrać mnie do firmy?”. „W rzeczywistości dokładnie po to przyszliśmy” – oświadcza Akin.
„Proszę. Pan Kerem chce z tobą porozmawiać” – oznajmia Birce. „Nie ma mowy. Doświadczyłam już rozmowy z nim i to mi wystarczy” – odpowiada nauczycielka. „Nie odrzucaj tego od razu. Gdybyś trochę z nim popracowała, zrozumiałabyś, jakim naprawdę jest człowiekiem. Ten punkt został osiągnięty ze względu na zamieszanie. W przeciwnym razie byłoby inaczej. Poza tym sama powiedziałaś wczoraj, kiedy wychodziłaś, że potrzebujesz takiej pracy”. „Pan Kerem was tutaj przysłał?”. „Dał nam pozwolenie na przyjazd tutaj”. „Nie mogę udawać, że nic się nie wydarzyło.
„Pani Asli, masz rację” – zabiera głos Akin. – „Nie było mnie tam, kiedy to się stało, ale kiedy stawiam siebie na twoim miejscu, w pełni cię popieram. Ale Birce też ma rację. Poznałaś pana Kerema w nieodpowiednim czasie. Gdybyście spotkali się w innych okolicznościach, byłoby inaczej. Myślę, że powinnaś rozważyć sytuację niezależnie od warunków”. „Naprawdę doceniam to, że fatygowaliście się aż tutaj, ale moja decyzja jest ostateczna” – oświadcza Asli. – „Po tym wszystkim, co się stało, nie mogę pracować z panem Keremem”. „Nie chcę na ciebie naciskać, ale jeśli z nim popracujesz, zrozumiesz, jaką jest osobą” – przekonuje Birce. – „Pan Kerem jest naprawdę wspaniały, zobaczysz”.
„To wszystko prawda” – mówi Akin. – „Jeśli się zgodzisz, zapewniam, że nie będziesz żałować swojej decyzji”. „Wybaczcie mi. Nie chcę odsyłać was w ten sposób, ale moja decyzja jest ostateczna” – powtarza Asli. „Zatem nie będziemy zajmować ci więcej czasu” – oznajmia Birce, wyraźnie zawiedziona odmową nauczycielki. Następnie wraz z Akinem wstają od stołu. – „Tak przy okazji, jeśli zmienisz zdanie odnośnie pracy asystentki, nasza oferta jest cały czas aktualna”. Birce i Akin odchodzą. Asli wraca do domu i pomaga Melek w sprzątaniu. Przy okazji dyskutują o decyzji nauczycielki.
„Nie powinnaś od razu tego odrzucać” – przekonuje Melek. – „Przemyśl to raz jeszcze. Dostałaś naprawdę dobrą ofertę”. „Ale oferują mi pracę asystentki” – odpowiada Asli. „To nieważne. Zaczniesz od tego i będziesz miała okazję się wykazać”. „Masz rację, ale bycie asystentką tego człowieka musi być czymś szalenie trudnym”. „Sumienie z pewnością go gryzie. Wysłał nawet pracowników, żeby cię przekonali. Nie bądź uprzedzona”. „Nie wiem już sama, co robić, siostro. Mam pójść teraz do firmy i powiedzieć: jestem? Myślisz, że powinnam to zrobić?”.
Mama Elif uśmiecha się i potakuje głową. „Ale przecież już im odmówiłam” – przypomina nauczycielka. „Co prawda nie widziałam tego człowieka, ale myślę, że nie jest złą osobą” – oznajmia Melek. – „Zobacz, co zrobił, aby naprawić to zamieszanie. Przysłał tu swoich pracowników. Wyciągnął do ciebie rękę, jako znak pojednania. Jeśli odmówisz, czy nie będzie to odebrane jako kaprys? Pamiętaj, że między kaprysem a dumą istnieje cienka linia”. Akcja przenosi się do firmy. Akin i Birce są w gabinecie Kerema. „Czyli odmówiła?” – pyta syn Macide. „Niestety. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale to na nic” – odpowiada Birce. „Złamaliśmy jej więc serce. No nic, trudno. Miałem jednak nadzieję, że przyjdzie”. „Gdybym tylko mogła ją przekonać. Wygląda na naprawdę dobrą osobę”. „Dziękuję za wasz wysiłek. Możecie wrócić do pracy”. Akin i Birce odchodzą.
Akcja przenosi się do rezydencji. Widzimy Leventa, który wsiada do samochodu i jedzie na zaplanowany biwak. Kamera robi zbliżenie na zaparkowany na drodze samochód z ludźmi Tarika. Draby ruszają za ochroniarzem Humeyry. Akcja wraca do firmy. W gabinecie Kerema rozlega się pukanie do drzwi. „Wejdź, Filiz” – mówi mężczyzna, nie odrywając wzroku od dokumentów. – „Kiedy skończysz przygotowywać dokumentację na spotkanie, znajdź panią Deryę i powiedz jej, żeby do mnie przyszła. Dział kreatywny ma liczne zaległości. Co ta Derya sobie myśli? Już nowi asystenci pracują lepiej od niej. Dlaczego przyszłaś?”. „Ponieważ mnie wezwałeś” – pada odpowiedź. Nie jest to jednak Filiz, a… Asli!
„Pani Asli? Przyszłaś” – mówi zaskoczony Kerem. Na jego twarzy pojawia się uśmiech. – „Nie spodziewałem się, że zobaczę cię tutaj. Birce powiedziała, że byłaś stanowcza w swojej decyzji”. „Byłam, ale ktoś przypomniał mi, że między kaprysem a dumą istnieje cienka linia”. „Musiała powiedzieć to mądra osoba. W porządku, chociaż nasze pierwsze spotkanie nie było ładne, pomyślałem, że świetnie nadasz się do pracy, jako asystentka. Mam nadzieję, że przyszłaś tutaj, aby z nami pracować?”. „Cóż, jeśli nadal szukasz kogoś… Tak, dlatego tu przyszłam”. „Cieszę się. W takim razie życzę ci powodzenia w nowej pracy”. Kerem i Asli przypieczętowują umowę uściskiem dłoni.
Akcja przenosi się do rezydencji. Służąca wchodzi do kuchni i kładzie na blacie siatki z zakupami. W jednej z nich znajduje kopertę zaadresowaną do Humeyry Karakas. „Karakas? Przecież pani Humeyra nazywa się Haktanir” – mówi zdziwiona kobieta, po czym udaje się do pokoju córki Macide. – „Myślę, że ten list przyszedł do ciebie”. „Do mnie?”. „Tak, ale ktoś źle napisał nazwisko. Jest napisane Humeyra Karakas”. „Jak ten list znalazł się tutaj?” – pyta Humeyra, biorąc kopertę do rąk. „Ktoś włożył go do torby z zakupami. Prawdopodobnie to pomyłka. Jeśli to nie do pani…”. „To do mnie”. „Wszystko w porządku? Zbladłaś nagle”. „Tak, nie martw się. Możesz odejść”. Pokojówka odchodzi. Siostra Kerema wyciąga znajdujący się w środku list i czyta go.
Tak, Humeyro, ten list jest do ciebie. Nadal jestem twoim mężem, a ty nosisz moje nazwisko. Ani sąd, ani twoja rodzina nie mogą nas rozdzielić. Mogę się z tobą kontaktować, kiedy tylko chcę. Nawet ochroniarz nie uratuje cię przede mną. Kiedy czytasz ten list, moi ludzie już zabili twojego ochroniarza. Niech to będzie dla ciebie lekcja. Nie waż się więcej stawiać nikogo między nami. „Levent!” – mówi przerażona Humeyra. Szybko zabiera swoją torebkę i opuszcza pokój. W następnej scenie jedzie samochodem. Zatrzymuje się na leśnej drodze, po której często biega, wysiada z auta i wchodzi w głąb lasu. Jakiś czas później znajduje upuszczoną przez Leventa chustę. Dzięki niej wie, że idzie w dobrym kierunku. W tym czasie ludzie Tarik znajdują już ochroniarza!
„Wybrałeś sobie doskonałe miejsce na śmierć” – chwali jeden z trójki drabów. – „Minie wiele dni, zanim ktokolwiek natrafi na twoje ciało. Masz pozdrowienia od brata Tarika. Powiedział, że bratowa Humeyra już cię nie potrzebuje”. „Nie martw się. Zaopiekujemy się bratową, kiedy z ciebie zostanie już tylko papka” – oznajmia Riza. „Brawo, doskonały plan” – chwali Levent, klaskając. – „Zasadziliście się na mnie tutaj i pozbędziecie się mnie. Gratulacje dla tego, kto to wymyślił”. „Spodobał ci się nasz plan?”. „Jest bez zarzutu, idealny.” – Ochroniarz wyprowadza nagle uderzenie głową w stojącego przed nim zbira. Szybko rozprawia się z dwójką ludzi Tarika i gdy chce zając się trzecim, ten wyciąga broń!
„Uspokój się” – mówi Levent, patrząc w wymierzoną między swoje oczy lufę pistoletu. „Módl się, żeby znaleźli twoje ciało, zanim zostanie pożarte przez wilki” – odpowiada drab. Gdy już ma pociągnąć za spust, zostaje uderzony drewnianym drągiem w tył głowy przez… Humeyrę! Kobieta podnosi upuszczoną przez zbira broń i krzyczy: „Wynoście się stąd!”. Szumowiny podnoszą się z ziemi i odchodzą. „Jeszcze się zobaczymy, Levencie Bakirze” – rzuca jeden z nich. Humeyra i Levent kierują na siebie spojrzenia. Czy ta sytuacja jeszcze bardziej ich do siebie zbliży?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.