974: Asli jest w firmie. Rozmawia przez telefon z Melek. „Co to za podłość? Jak on mógł zrobić coś takiego?” – pyta zdumiona asystentka. „Nie wiem, Asli. Nie mogę dojść do siebie, odkąd rozmawiałam z sąsiadką”. „Chciałabym być z tobą. Czy czujesz się już lepiej?”. „Nic mi nie jest, nie martw się. Nie wiem, jak to teraz będzie. Rozniósł te plotki po całej dzielnicy. Nie rozumiem, co on chce osiągnąć”. „To jasne. Próbuje postawić cię w beznadziejnej sytuacji. Kiedy zostaniesz sama, on zbliży się do ciebie. Co zrobimy z tym człowiekiem?”. „Żebym to ja wiedziała”. „Jesteś teraz na zewnątrz?”. „Tak, wyszłam na zakupy”.
„Wracaj szybko do domu, żebyś znów nie spotkała tego drania” – sugeruje Asli. „Nie martw się, idę prosto do domu” – odpowiada Melek. „Dobrze, siostro, ja też postaram się nie spóźnić. Do zobaczenia”. Była nauczycielka kończy połączenie i udaje się do sali konferencyjnej, gdzie właśnie zaczyna się zebranie. „Ta rywalizacja jest bardzo ważna dla naszej firmy” – oznajmia Kerem. – „Dzięki temu konkursowi możemy odkryć talenty poza firmą, a także dostrzeżemy różne strony naszej twórczości. Wszystkie projekty zostaną zebrane w dziale artystycznym. Osoby, które będą brały udział w konkursie, nie będą miały dostępu do innych prac. Kiedy wynik rywalizacji zostanie rozstrzygnięty…”.
„Konkurs nie może zostać przeprowadzony uczciwie na takich zasadach” – wtrąca się Rana. – „Ponieważ część konkurentów będzie pochodzić z naszej firmy, ich prace mogą nie zostać ocenione obiektywnie”. „Nie sądzę, żeby tak było” – oznajmia Kerem. „Nawet jeśli to mało prawdopodobne, nie powinniśmy ryzykować”. „W porządku. Skoro tak mówisz, na pewno masz już jakąś sugestię”. „Oczywiście. Uważam, że jury powinno składać się z osób spoza firmy. Tylko w ten sposób będziemy mieli pewność, że nikt z firmy nie miał wpływu na wyniki konkursu”. „Dobrze. Jestem pewien, że nikt nie faworyzowałby nikogo z firmy, ale najlepiej od razu wyeliminować wszystkie wątpliwości, które pojawią się u innych osób. Proszę bardzo, możesz sama wybrać skład jury”.
„Jak to? Nie będziesz miał z tym problemu?” – Rana jest wyraźnie zaskoczona Kerema. „Dlaczego miałbym mieć? Jesteś w końcu jednym z udziałowców. Tobie także zależy na dobru firmy, czyż nie? Zaproś, kogo chcesz, ale mam jedną prośbę. Osoby te muszą być ekspertami w swojej dziedzinie. Przychodzi ci ktoś taki na myśl?”. „Oczywiście. Słynna projektantka, Lady Kombin”. „Lady Kombin?” – powtarzają za Raną wszyscy zebrani. Są pod wrażeniem jej propozycji.
Po zakończonym zebraniu Kerem prosi Asli, by została na chwilę. „Co to za kobieta, którą Rana zasugerowała do jury?” – pyta mężczyzna. „Lady Kombin” – odpowiada asystentka. „Ale kto to jest? W ogóle o niej nie słyszałem”. „To gwiazda Internetu. Zasiada także w jury telewizyjnego konkursu modowego. Jest bardzo surowa w swoich opiniach. Wszyscy się jej boją, ale także bardzo ją szanują. Swoim surowym spojrzeniem przyciąga uwagę. Na jej profilu społecznościowym bardzo szybko rośnie liczba obserwujących. W ostatnim czasie podwoiła się”. „Rozumiem, ale naprawdę jej nie znałem. Jaka ona jest? Myślisz, że jest bezstronna?”. „Tego nie wiem, panie Keremie. Nie śledziłam jej tak bardzo”.
Levent i Humeyra są na wybrzeżu. Ochroniarz uczy kobietę jeździć na rowerze. Po licznych wywrotkach czule opatruje jej stłuczoną rękę. „Przepraszam, to ja jestem tego przyczyną” – mówi mężczyzna. „Nie ma potrzeby przepraszać, ja sama puściłam kierownicę” – stwierdza siostra Kerema. – „Mówią, że człowiek nie może niczego nauczyć się bez bólu. I to prawda. Dziękuję ci”. „To twój sukces, ja nic nie zrobiłem”. „Gdyby nie ty, cały czas bałabym się jazdy na rowerze. Nie wiedziałam nawet, czy to potrafię. Zawsze żyłam w strachu. Od teraz tak nie będzie. Zmierzę się ze swoim strachem. Skoncentruję się na swoim celu, jak mi powiedziałeś”.
„Cieszę się, ale i tak radzę ci nie puszczać kierownicy w trakcie jazdy” – mówi Levent. – „Nieważne, jak dobra byś nie była. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się przydarzyło”. Humeyra uśmiecha się, patrząc Leventowi prosto w oczy. W następnej scenie widzimy Asli, która stoi na przystanku ze stosem segregatorów w rękach. Zauważa ją jadący drogą Kerem. Zatrzymuje samochód, opuszcza szybę i pyta: „Dlaczego niesiesz to wszystko? Jak zamierzasz to zabrać do autobusu?”. „Jakoś sobie poradzę” – odpowiada asystentka. „Nie może tak być, wsiadaj”. „Nie, panie Keremie, naprawdę sobie poradzę”.
„Nie przyjmuję odmowy” – oświadcza syn Macide, wysiada z auta i kładzie segregatory na tylnej kanapie. Następnie otwiera drzwi Asli i sam zajmuje miejsce za kierownicą. W następnej scenie widzimy Sedata, który chowa się za drzewem, skąd obserwuje dom Melek. Mama Elif właśnie gdzieś wychodzi. Chwilę później nadjeżdża samochód Kerema. On i Asli wysiadają na zewnątrz. „Proszę, proszę, jest i moje szczęście” – mówi do siebie Sedat. – „Ale kim jest ten mężczyzna? Och, jakiż z niego dżentelmen”. Kamera robi zbliżenie na Asli. Asystentka dostrzega oddalającą się Melek. Woła ją, ale mama Elif jej nie słyszy.
„Kto to?” – docieka Kerem, patrząc na oddalającą się Melek. Nie rozpoznaje jej. „Przyjaciółka, z którą mieszkam” – odpowiada Asli. – „Chciałam was zapoznać. Doceniam, że fatygowałeś się aż tutaj”. „To żaden kłopot. Czy to już wszystkie?” – Mężczyzna wskazuje na segregatory. „Tak. Raz jeszcze bardzo ci dziękuję”. „W porządku, do zobaczenia.” – Brat Humeyry wsiada do samochodu i odjeżdża. Sedat od razu wychodzi z ukrycia i zwraca się do wchodzącej na podwórko Asli: „Zaczekaj! Czy to przystoi przyjeżdżać tak drogimi furami do naszej dzielnicy?”. „Co to za bzdury? Pilnuj swojego interesu!” – odpowiada dziewczyna.
„Jeszcze masz czelność podnosić głos” – mówi Sedat. – „To dzielnica porządnych ludzi. Nie życzę sobie takich rzeczy pod moim dachem”. „Jakich rzeczy, ty draniu?! Jeśli ktoś robi coś niemoralnego w naszej dzielnicy, to tylko ty!”. Asli chce odejść, ale właściciel chwyta ją za ramię i zatrzymuje. „Co ty robisz?! Puszczaj mnie!” – rozkazuje była nauczycielka. „Nie możesz tak ze mną rozmawiać, rozumiesz?!”. „Puszczaj mnie!”. Kerem dostrzega w lusterku, że ktoś niepokoi jego pracownicę. Natychmiast zawraca i z piskim opon hamuje przed domem Melek. Wysiada i odpycha agresora od Asli.
„Co się tu dzieje?!” – pyta syn Macide. „Proszę, proszę. Bogacz wysiadł z samochodu i chce zostać bohaterem” – mówi Sedat, przyjmując lekceważącą postawę. – „No dawaj, zmierzmy się”. Sedat chce zadać cios, ale Kerem blokuje jego uderzenie i w kilka chwil rozprawia się z właścicielem. „Już dobrze, bracie, puść mnie” – mówi pokonany Sedat, trzymając się za policzek. „Co próbowałeś zrobić tej dziewczynie?!”. „Nic. Czy ja kiedykolwiek cię niepokoiłem?” – Sedat kieruje błagalne spojrzenie na Asli. „Starcza ci odwagi tylko na kobiety, tak?”. „Nie, bracie. Ja naprawdę jej nie niepokoiłem”. „Nie chcę cię tu więcej widzieć. Inaczej skończysz bardzo źle!”.
Kerem puszcza Sedata, a ten ucieka w podskokach. „Panie Keremie, zostaw go. To bardzo niebezpieczny człowiek” – mówi Asli. „On jest niebezpieczny? On nic nie może zrobić! Nic ci nie jest, Asli?”. „Wszystko ze mną dobrze, ale ty? Nie jesteś ranny?”. „Nic mi nie jest, spokojnie”. Kamera przenosi się kilka ulic dalej. Melek i Elif idą w stronę domu. Dziewczynka schowała ręce do swetra, gdyż jest jej bardzo zimno. „Tak być nie może” – mówi Melek. – „Ten sweter nie wystarczy, musimy znaleźć rozwiązanie”. „Mamo, naprawdę nie jest mi chłodno” – zapewnia Elif, choć cała się trzęsie. – „Co zrobiłaś na obiad?”. „Borek, i to twój ulubiony. Zrobimy też ajran”. „Super! A czy Asli już wróciła?”. „Nie wiem. Kiedy wychodziłam z domu, jeszcze jej nie było”.
Akcja wraca przed dom Melek. Kerem pomaga Asli podnieść segregatory z ziemi. „To był właściciel twojego domu?” – pyta mężczyzna. „Niestety. Mamy przez niego same problemy” – odpowiada asystentka. „Czego on chce?”. „Też tego nie wiemy. Codziennie przychodzi do naszych drzwi z coraz to nowym problemem”. „Jak to? Każdego dnia przeżywasz takie sytuacje?”. „Nie, to pierwszy raz, kiedy posunął się aż tak daleko, na szczęście przyjechałeś”. „Ale to nie może tak być. Musimy znaleźć rozwiązanie, ten człowiek jest chory. W każdej chwili może tu wrócić”. „Nie zrobi tego. Za bardzo się ciebie przestraszył”. „Jesteś pewna?”. „Tak, panie Keremie. Możesz spokojnie jechać”.
Kerem czeka aż Asli wejdzie do domu, następnie wsiada do auta i odjeżdża. Kamera pokazuje Sedata, który zdyszany zatrzymuje się za rogiem. „Jak on mnie uderzył” – mówi mężczyzna, cały czas trzymając się za policzek. – „To nie powinno się wydarzyć. Jeśli myśli, że dwoma uderzeniami wszystko rozwiąże, jest w błędzie. Dopiero teraz będą miały kłopoty! Już ja im pokażę!”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Levent wychodzi z kuchni z filiżanką kawy w ręku. Na korytarzu spotyka Macide. „Jesteś tutaj. Myślałam, że mieliście z Humeyrą jeździć na rowerach” – mówi pani Haktanir.
„Wczoraj jeździliśmy. Dzisiaj nie mieliśmy tego w planach” – odpowiada ochroniarz. W tym momencie Kiymet podchodzi do wyjścia z salonu i przysłuchuje się rozmowie na korytarzu. „Ach, no tak. Ostatnio jestem jakaś roztargniona, wybacz” – mówi mama Kerema. „Pani Macide, wiem, że jesteś umówiona z lekarzem, ale powinnaś powiedzieć twoim bliskim, co się z tobą dzieje”. „Powiem, kiedy nadejdzie odpowiedni czas. Proszę, abyś na razie nikomu o tym nie mówił”. „Oczywiście, jak sobie życzysz”. Kamera robi zbliżenie na twarz zaintrygowanej Kiymet. Kobieta przypomina sobie niedawne sytuacje, kiedy jej siostra zapominała się w różnych sprawach. „Myślę, że ona traci rozum” – szepcze Kiymet, uśmiechając się. – „Ta sytuacja jest bardzo korzystna. Wkrótce bez mojej pomocy nie zrobi ani jednego kroku”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.