981: Rana wychodzi z domu. Nagle jej telefon zaczyna dzwonić. To prywatny numer. Następuje retrospekcja. Akcja cofa się do poprzedniego dnia, gdy ludzie Tarika przyjechali za Raną do jej domu. „To od brata Tarika” – oznajmia drab i przekazuje kobiecie karteczkę z krótką wiadomością: Rana, musisz natychmiast przysłać mi pieniądze. Jestem w trudnej sytuacji. Tarik. Kobieta niewiele myśląc rozrywa liścik na strzępy i wręcza je zbirowi. „Oto moja odpowiedź” – oświadcza. – „Przekażcie ją waszemu bratu Tarikowi”. Akcja wraca do teraźniejszości. „To na pewno ci dranie” – stwierdza Rana i odrzuca połączenie. – „Jak mam się ich pozbyć? To jasne, że nie zostawią mnie w spokoju”.
Akcja przenosi się do restauracji, gdzie znajdują się Kerem i Parla. „Jesteś niesamowity” – mówi zadowolona dziewczyna. – „Raptem wczoraj wspomniałam ci o tym miejscu. Dziękuję”. „Cóż, tak bardzo je zachwalałaś, że musieliśmy tu przyjechać” – oznajmia brat Humeyry. „Daj spokój. Jak udało ci się zarezerwować stolik? Pinar, mimo że zadzwoniła dzień wcześniej, nie znalazła miejsca na śniadanie”. „Mam swoje sposoby”. „Jesteś przesłodki. Umieram z ciekawości, co jeszcze dla mnie przygotowałeś”. „Co masz na myśli?”. „Nie ujawnia tego, że pojedziemy oglądać dom” – mówi w myślach Parla, a następnie odpowiada na głos: „Nic, tak tylko powiedziałam. Zacznijmy już jeść”.
Akcja przenosi się do domu Leman. Kobieta wchodzi do pokoju syna, który właśnie pakuje swoje ubrania do walizki. „Co się stało? Dlaczego to wszystko wyjąłeś?” – pyta. „Postanowiłem przygotować się trochę przed szkołą” – odpowiada Safak. „Dlaczego?”. „Muszę spakować rzeczy, które zabiorę ze sobą. Wyjadę, gdy tylko otrzymam odpowiedź z Ministerstwa”. „Zostawisz mnie samą? Wylądowałam w szpitalu, myśląc, że odszedłeś! Czy ty w ogóle nie myślisz o swojej mamie?”. „Jak mógłbym nie myśleć, mamo? Ale ty też mnie zrozum i nie utrudniaj tego”. „Ja utrudniam? Czy wiesz, co to znaczy rozstać się z własnym dzieckiem? To gorsze niż śmierć!”. „Mamo, nie rozstajemy się na zawsze. Będę do ciebie dzwonił i przyjeżdżał”.
„Mówisz tak, jakbyś przeprowadzał się do budynku obok. Nie wiemy nawet, do jakiego miasta cię przeniosą!” – stwierdza zrozpaczona Leman. – „Z początku może i będziesz mnie odwiedzał, ale i to szybko się skończy”. „Mamo, nie smuć mnie rozmową o takich rzeczach”. „To ty mnie zasmucasz. Starzeję się, nie mogę tego znieść! Wiesz, że moje ciśnienie gwałtownie się podnosi. Jeszcze nie doszłam do siebie po ostatnim razie. Chcesz mnie zabić?!”. „Dobrze, w porządku. Zostanę tutaj, dopóki nie wyzdrowiejesz. Ale jak już się to stanie, nie będziesz mnie zatrzymywać. Jeśli dobrze życzysz swojemu synowi, nie będziesz mnie powstrzymywać”.
„Czuję się tutaj, jak motyl krążący wokół ognia” – kontynuuje Safak. – „Jeśli zostanę tu trochę dłużej, ten ogień mnie pochłonie. Spłonę i obrócę się w popiół. Dlatego pozwól mi odejść. Od każdego i od wszystkich”. Leman przytula syna, a następnie ze łzami w oczach opuszcza jego pokój. Tymczasem Rana jedzie samochodem. Na jej telefon po raz kolejny dzwoni prywatny numer. Tym razem kobieta odbiera. „Ile razy już do ciebie dzwonimy? Dlaczego nie odpowiadasz?” – pyta drab po drugiej stronie. „Byłam zajęta. Czego chcesz?”. „Zastanawiam się, czy zmieniłaś zdanie”. „Nie zmieniłam! Nie wyślę żadnych pieniędzy Tarikowi!”.
„Aha. Więc mówisz, żebym odwiedził cię w miejscu pracy, tak?” – pyta zbir. – „W ten sposób mamy od ciebie wyciągnąć pieniądze?”. „Nie będzie mnie dzisiaj w firmie. Muszę już kończyć.” – Rana rozłącza się. Następnie mówi do siebie: „Wpędzę się przez nich w kłopoty. Czy nie powinnam dzisiaj pojechać do firmy?”. Kamera przenosi się gdzieś za miasto. Widzimy budynek w surowym stanie i zaparkowany obok niego samochód. Stoją przy nim Riza i jego kolega. „Nie ma jej w domu, bracie Tariku” – informuje drab, rozmawiając przez telefon. – „Powiedziała, że nie będzie jej także w firmie. Możliwe, że kłamie. Jest zdecydowana nie dawać żadnych pieniędzy. W porządku, zrobimy, jak mówisz”.
„Co powiedział?” – pyta drugi drab, gdy Riza kończy rozmowę. „Żebyśmy od razu pojechali do firmy i ją znaleźli. Wsiadaj!”. Zbiry wsiadają do samochodu. Tymczasem w domu Julide rozlega się dzwonek do drzwi. Kobieta idzie otworzyć i widzi stojącego przed wejściem Tufana. „Po co tu przyszedłeś?” – pyta. „Zawsze taka byłaś. Żadnego miłego słowa ani uśmiechu dla mnie” – stwierdza przybyły. – „Chociaż się ze mną przywitaj”. „Po co tu przyszedłeś? Odpowiedz albo zamykam drzwi!”. „Co to za pytanie? Nie mogę przyjść do domu byłej żony? Czy za każdym razem będziesz naliczać opłatę, gdy przyjdę zobaczyć się z synem?”.
„Zamknij się, Emirhan jest w środku” – oznajmia Julide. „Naprawdę? Myślałem, że po szkole zabiorę go do parku. Zawołaj go”. „On nie może nigdzie iść. Jest chory, leży na łóżku”. „Nie żartuj sobie. Zmyślasz to, żeby mnie spławić?”. „Nie zmyślam. Jest chory i dlatego nie wysłałam go do szkoły. Tak czy inaczej, nie może nigdzie pójść.” – Kobieta chce zamknąć drzwi. „Chwila! Komu zamykasz drzwi przed nosem?” – Tufan ani myśli odejść. „Co robisz? Idź stąd!”. „Na co się umówiliśmy? Testujesz moją cierpliwość. Jeśli będziesz wtrącać się między naszą dwójkę, jeśli spróbujesz usunąć go ode mnie, wiesz, co się stanie. Nikt nie będzie w stanie mnie uciszyć. Emirhan dowie się o wszystkim!”.
„Posłuchaj, to nie tak. Nie próbuję trzymać go z dala od ciebie” – zapewnia Julide. – „To prawda, zgodziłam się na wszystko, co powiedziałeś”. „Skoro tak, to pójdę do niego”. „Ale on teraz śpi”. „Dobrze, zobaczę go i zaraz pójdę. Nasz syn jest chory, czy nie mogę go zobaczyć? Rujnujesz naszą umowę? Dobrze, w takim razie powiem mu, że jestem jego ojcem…”. „Już dobrze, zamknij się. Wejdź, ale bądź cicho, on śpi”. Mężczyzna przekracza próg i chce ściągnąć buty, gdy nagle w przedpokoju pojawia się Emirhan. „Co tam słychać, lwie?” – zagaduje Tufan. – „Mama powiedziała, że jeszcze śpisz”. „Tak było. Brzuch mnie bolał i nie poszedłem do szkoły”.
„Co ty mówisz? Czy prawdziwy mężczyzna zostaje w łóżku z powodu bólu żołądka?” – pyta drab. „Już wyzdrowiałem. Mama dobrze o mnie zadbała” – oznajmia chłopiec. „Jesteś zdrowy? W takim razie ubierz się, zabiorę cię do wesołego miasteczka”. „Wesołego miasteczka? Mamo, mogę iść?!” – Emirhanowi bardzo podoba się ten pomysł. „Kochanie, jesteś jeszcze chory. Pójdziesz innym razem, kiedy wyzdrowiejesz” – odpowiada Julide. „Nic mi nie jest, brzuch już mnie nie boli. Proszę cię, mamo! Nudzę się tutaj, a i ty musisz iść do sklepu”. „No właśnie. Ty wykonasz swoją pracę, a ja zajmę się Emirhanem” – oznajmia Tufan. – „Pomogę ci, jesteśmy w końcu sąsiadami”. „Dobrze” – zgadza się kobieta, ale bez przekonania. „Jupi!” – zakrzykuje radośnie chłopiec.
Melek i Elif idą drogą, ciągnąc za sobą walizki. „Kiedy nasza sytuacja się poprawi, uszyję nowe zasłony i pomalujemy ściany” – oznajmia kobieta. „Ja pomaluję swój pokój” – oznajmia Elif. „Okej, możesz. Na jaki kolor tylko będziesz chciała”. W tym momencie dziewczynka głośno kicha. Ubrana jest tylko w cienki sweterek i jest jej wyraźnie zimno. „Na zdrowie, jedyna. Znowu kichasz. Musimy jak najszybciej kupić dla ciebie płaszcz”. „Nie trzeba, nie jest zimno.” – Elif, by uspokoić swoją mamę, zdobywa się nawet na uśmiech. „Jak to nie trzeba? Nie wiem tylko, kiedy dostanę wypłatę, a już prawie zima. Jak tylko zdobędę pieniądze, od razu kupię ci ciepły płaszcz”.
Kerem i Parla wychodzą z restauracji. „Do której dzielnicy jedziemy?” – pyta dziewczyna, na co jej narzeczony robi duże oczy. – „Nie udawaj, że nie rozumiesz”. „Muszę jechać do firmy, ale mogę cię podrzucić, gdzie chcesz” – oznajmia mężczyzna. „Jedziesz do firmy?”. „Tak. Co w tym dziwnego?”. „W porządku, chodźmy już.” – Parla ma wyraźnie zawiedzioną minę. Liczyła na to, że Kerem pokaże jej ich nowy dom. Akcja przenosi się na parking podziemny. Widzimy wysiadającą z samochodu Ranę. Momentalnie pojawiają się przy niej ludzie Tarika. „Kobieta taka jak ty nie nadaje się do kłamania” – mówi Riza.
„Co tutaj robicie? Skąd się wzięliście?” – pyta Rana. „Wiesz już, jaki mamy do ciebie interes. Brat Tarik powiedział, że nie możemy wrócić bez pieniędzy”. „Nie będzie żadnych pieniędzy. Zjeżdżajcie stąd albo zacznę krzyczeć i postawię wszystkich na nogi”. „Możesz zacząć krzyczeć, ale ponownie spotkasz nas w innym miejscu. Brat Tarik nie akceptuje twojej odpowiedzi. Powiedział, żebyśmy użyli argumentu, jeśli nadal będziesz się opierać.” – Riza wyciąga broń.
Akcja przenosi się do dzielnicy. Tufan i Emirhan idą po drodze. „Dobrze, że mama pozwoliła mi wyjść. Jestem bardzo podekscytowany” – oznajmia chłopiec. „Wujek Tufan zabierze cię do różnych miejsc. Musisz wykorzystać swój dzień wagarowicza”. „Nie wagarowałem, byłem chory”. „W takim razie nauczę cię wagarować. Powiem ci, co musisz zrobić, i jak oszukać mamę, żeby ci uwierzyła. Nauczę cię wszystkich szczegółów”. „Chodźmy szybciej. Jak tylko dotrzemy do wesołego miasteczka, chcę pojeździć samochodzikami”. „Tak naprawdę nie idziemy do wesołego miasteczka”. „To gdzie idziemy?”. Tufan z reklamówki wyciąga… pistolet!
„Co zamierzasz z tym zrobić?” – pyta Emirhan. „Bum! Bum!” – odpowiada drab, unosząc broń do góry. – „Boisz się?”. „Nie, nie boję się”. „Brawo. Jesteś mężczyzną, musisz być odważny”. „Ale co z tym pistoletem?”. „Poćwiczymy strzelanie. Powiesimy balony i… Bum! Bum!”. „Ja też będę strzelał?”. „Oczywiście, że tak”. „Ale mama nie pozwala mi bawić się bronią. Dlatego zwróciłem ci tę zabawkę, którą mi dałeś”. „Co ja mówię, a co ty? Jesteś mężczyzną i będziesz bawił się bronią”. „Ale mama…”. „A ty wciąż o mamie. Jesteś dorosłym mężczyzną, nie dzieckiem”. „Wujku Tufanie, nie mogę”. „Możesz. To tylko zabawka, a ja nie na darmo nazywam cię lwem. Bądź trochę odważniejszy”.
Akcja wraca na parking. „Brat Tarik jest niecierpliwy. Potrzebuje pieniędzy” – oświadcza Riza, mierząc do Rany z pistoletu. – „Powiedział, że to dla ciebie ostatnie ostrzeżenie, i żebyśmy zrobili co trzeba, jeśli nas nie posłuchasz. Powiedzieliśmy, że to zrobimy.” – Drab kładzie palec na spuście. „W porządku, wygrałeś. Dam ci pieniądze” – oznajmia kobieta. – „Ale nie mogę zebrać od razu tak dużej kwoty. Musisz dać mi czas”. „Mam nadzieję, że nas nie oszukujesz, ponieważ znajdziemy cię wszędzie”. „Bez obaw, dam ci pieniądze. Daj mi tylko trochę czasu”. „Mam ci zaufać?”. „Dam ci pieniądze! Teraz stąd zjeżdżajcie”.
„Zadzwonimy do ciebie.” – Riza i jego kolega wsiadają do samochodu i odjeżdżają. „Niech to szlag!” – przeklina wściekła Rana. W następnej scenie widzimy wracającego ze szkoły Safaka. Nagle mężczyzna dostrzega znajdującego się na łące Emirhana, który pod okiem Tufana strzela do rozwieszonych balonów. Akcja przenosi się do kawiarni, gdzie Parla siedzi samotnie przy stoliku. Udaje jej się zdobyć od Filiz numer do agenta nieruchomości, z którym ostatnio spotkał się Kerem, i od razu dzwoni do niego. „Halo? Czy rozmawiam z panem Akifem?” – pyta. – „Jestem Parla Somer, narzeczona Kerema Haktanira. Przeszkadzam ci, ale myślę, że możesz mi w czymś pomóc. Wiem, że Kerem szuka domu. Czy już go znalazł? Został wynajęty? Komu? Asystentce Asli?!” – Parla robi wielkie oczy. Co zrobi z tą wiedzą? Czy Rana przekaże pieniądze drabom?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.