108: Cihan jest na wybrzeżu. W głowie wciąż szumią mu słowa Kayi o tym, jak zamordował jego żonę… Do mężczyzny podchodzi jego człowiek. „To, co powiedział pan dzisiejszego wieczoru… Nie mówił pan poważnie, tak?” – pyta podwładny. – „Przypuszczam, że był pan zdenerwowany w tamtym momencie i stąd ten pomysł”. „Wciąż jestem sobą” – odpowiada Cihan. – „Dlaczego o to pytasz?”. „Bo to nie w pana stylu”. „Kiedy się mścisz, brudzisz sobie ręce krwią albo przenikasz w krew swojego wroga. Użyłem tej pierwszej metody. Był przede mną i płakał. Był taki żałosny… Im więcej płakał, tym bardziej byłem zdegustowany. Nie tego chciałem”.

„Więc co dokładnie miał pan na myśli, mówiąc, że chce dla siebie panią Arzu?” – pyta podwładny. „Arzu Soyer będzie moja. Oficjalnie” – oświadcza Cihan. Akcja przenosi się do szpitala. Kiedy Cennet kończy oddawać krew dla swojej mamy, do pokoju wchodzi jej siostra. „Powiedz, jak do tego doszło?” – pyta Soyerówna. – „Byłaś u nas i nieoczekiwanie wyszłaś. Gdy do mamy strzelali, byłaś z nią? No powiedz, byłaś tam? Byłaś tam razem z mamą?”. „Wszystko stało się tak nagle. Zasłoniła mnie…” – oznajmia Cennet, a po jej policzkach płyną łzy. – „Stanęła przede mną, żeby mnie ochronić. Kula w nią trafiła… Zrobiła to dla mnie…”.

„Jak to?! Moja mama jest ranna przez ciebie?!” – wścieka się Melisa. – „Kim ty jesteś?! Ty…”. Nagle z korytarza dobiegają krzyki Mahira. Przed salą operacyjną pojawił się ojciec Cennet. „Tym razem cię zabiję!” – wrzeszczy Soyer. „Wujku Mahirze, stój, uspokój się” – prosi Selim i powstrzymuje mężczyznę, by nie rzucił się na Kayę. „Puść mnie, Selim! Zabiję go! To ty strzelałeś do mojej żony?!”. „Nic nie zrobiłem” – oznajmia Demiros. „Jak nie ty, to kto?! Strzelałeś do mojej żony! Zatrułeś życie tej kobiecie, łajdaku!”.

W tym momencie w szpitalu zjawiają się policjanci. „Zabierzcie go!” – mówi Mahir, wskazując na Kayę. – „To on strzelał do mojej żony!”. „Nic nie zrobiłem” – powtarza ojciec Cennet. „Jak nie ty, to kto?! Kto?!”. „Panowie, co tak stoicie? On zaraz ucieknie!” – mówi Sema. „Proszę z nami” – zwraca się jeden z funkcjonariuszy do Kayi. „Jesteś draniem i szumowiną. Po tobie wszystkiego można się spodziewać!” – mówi Melisa do Demirosa. „Uspokójcie się. Mówię, że tego nie zrobiłem. Możecie zapytać Cennet. Ona tam była”. „To nie on strzelał” – potwierdza dziewczyna. – „Kto strzelał, nie widziałam, ale to był ktoś inny”.

„Nienawidzę cię! Nienawidzę cię za to, co zrobiłeś mamie!” – grzmi Melisa. – „Wynoś się stąd! Wynoś się!”. „Wierzycie w to?” – pyta Mahir. – „Ja oświadczam, że to on strzelał do mojej żony!”. Policjanci biorą Kayę za ramiona i zabierają go na komisariat. Po jakimś czasie drzwi sali operacyjnej rozsuwają się. „Panie doktorze, w jakim stanie jest moja żona?” – pyta Mahir. „Stan pacjentki jest bardzo dobry” – oznajmia lekarz. „Chwała Bogu” – mówi Cennet. Tymczasem Kaya po przesłuchaniu trafia prosto do celi.

Mijają dwa dni. Arzu wraca do domu. Są przy niej Melisa i Cennet. „Jeszcze tego nam brakowało i stało się…” – wzdycha Sema. „Mamo, czy teraz czas na to?” – pyta Mahir. „Mój synu, jeśli w tym domu mam czekać, kiedy będzie odpowiedni czas, to długo przyjdzie czekać. Są sprawy, które trzeba poruszyć teraz”. „Mówić nie ma o czym, pani Semo” – oznajmia Arzu. – „Jak mówiłam podczas zeznań, nie widziałam tego, kto do mnie strzelał”. „A gdyby Kaya strzelał, powiedziałabyś?”. „Powiedziałabym. Ale to nie był on”. „Arzu, nie rób tego. Kto inny oprócz niego mógłby to zrobić?” – pyta Mahir.

Po zeznaniach ochroniarza Arzu, Kaya zostaje zwolniony z aresztu. Akcja wraca do rezydencji Soyerów. W salonie zostają tylko Arzu i Cennet. „Omal nie umarłaś przeze mnie” – stwierdza dziewczyna. „Ale nie umarłam” – mówi Arzu. „Dlaczego to zrobiłaś?”. Kobieta bierze córkę za rękę. „Jesteś moją duszą. Najgłębszą częścią duszy” – oznajmia. – „Nie chcę, żebyś więcej się odwracała i patrzyła wstecz. Nawet na jutrzejszy dzień nie mogę dać ci gwarancji. Ale przynajmniej dzisiaj i każdego dnia, kiedy otworzymy oczy, spędźmy ten dzień razem, dobrze?”. „Dobrze, ja też tego bardzo chce”.

Przed wejściem do salonu zatrzymuje się Melisa i zaczyna przysłuchiwać się rozmowie Cennet i Arzu. „W tym momencie, kiedy mnie postrzelili, nazwałaś mnie mamą?” – pyta kobieta. „Nie wiem… Nawet nie pamiętam” – odpowiada Cennet. „Może się mylę, ale wiesz, to było takie prawdziwe. Oczywiście, jeśli nie umarłam i nie poszłam do nieba”. „Być może ze strachu w tamtym momencie tak cię nazwałam”. Soyerówna wkracza do salonu. „Skoro tak bardzo chciałaś, żeby córka nazywała cię matką, to od samego początku nie powinnaś była jej porzucać” – oznajmia Melisa. „Córko, co ty mówisz?” – pyta Arzu.

„Jesteście tak bardzo nieprawdziwe” – stwierdza młodsza z sióstr. – „Kiedy na was patrzę, jest mi niedobrze”. „Melisa, wystarczy. Nie przekraczaj granicy” – ostrzega córkę Arzu. „Wiesz, jakim człowiekiem jest ojciec tej dziewczyny…”. „Melisa, zamknij się już!” – rozkazuje Cennet. – „Okłamałaś mnie wiele razy. Ale od teraz nie pozwolę ci sprawiać mi bólu, znajdującą się w tobie żółcią”. „Oczywiście. Zrobić ze mnie złą przed mamą, to dla ciebie typowe. Jeśli masz jakiś problem, mogłybyśmy porozmawiać same, kiedy nikogo nie ma. Ale nie, tobie łatwo przychodzi granie roli niewinnej. Prawda, Cennet?”. „Ona nie jest tylko twoją mamą. Jest także moją!”. „Przepraszam, od kiedy?”.

„Dziewczyny, nie mówcie już bzdur” – prosi Arzu i podnosi się z kanapy. „Jesteś tak głupia, że nawet Selim nie może cię znieść” – oświadcza Soyerówna, wbijając wzrok w swoją siostrę. Cennet niewiele myśląc, wymierza jej siarczysty policzek! „Cennet?!” – zadziwia się reakcją dziewczyny Arzu. „Jesteś żałosna” – mówi córka Kayi. – „Selim grał tobą tamtej nocy. Zrobił to, żeby pokazać mi twoje prawdziwe oblicze”. „Jaka gra?” – pyta zaskoczona Melisa. „Naprawdę myślałaś, że Selim będzie z kimś takim, jak ty? Z taką kłamczuchą z okropnym sercem? Jesteś tak głupia, że nawet tego nie zauważyłaś”.

Cennet zabiera swoją kurtkę i chce wyjść, ale siostra chwyta ją za rękę i zatrzymuje. „Stój! Odpowiedz mi!” – rozkazuje Melisa. – „Co chciałaś przez to powiedzieć?”. „Selim powiedział, że będzie z tobą, tylko dlatego, by pokazać mi twoje prawdziwe oblicze” – oznajmia Cennet. – „Oczywiście, w tobie nie było żadnej siostrzanej miłości. Ani słów, które mówiłaś mi we łzach. Powiedziałaś, że umrzesz za niego. Starasz się o mężczyznę, który cię nie kocha. Ten mężczyzna zrobił to wszystko dla ukochanej. Dla mnie to zrobił! Ale ty jesteś tak naiwna, że nawet tego nie dostrzegasz…”.

Cennet odwraca się i opuszcza posiadłość Soyerów. Na zewnątrz zatrzymuje ją ochroniarz Arzu. „Pani Cennet, odwiozę panią do domu” – oznajmia. „Nie trzeba, dziękuję” – odpowiada dziewczyna. „Pani Arzu kategorycznie rozkazała. Proszę wsiąść”. Dziewczyna wsiada do auta. Akcja wraca do środka rezydencji. Melisa upada na kolana i płacze wniebogłosy. „Idę do swojego pokoju” – oznajmia bez współczucia Arzu. „Odchodzisz, zostawiając mnie w takim stanie?” – pyta zapłakana Soyerówna. „Tak, powinnaś pobyć trochę sama. Może zacznij pytać siebie, gdzie popełniłaś błąd. Inaczej będzie dla ciebie za późno, córko”. „Dla Cennet… Nie wstawisz się za mną?”.

„Nie, nie zrobię tego” – oświadcza Arzu. – „Tak bardzo cię kocham i dlatego nie chcę zamykać oczu na twoje błędy. Powinnaś odpowiedzieć za to, co zrobiłaś, Meliso”. „A ty? Ty odpowiedziałaś za to, co zrobiłaś?” – pyta dziewczyna. „Każdego dnia. Każdego dnia odpowiadam. Więcej nie mogę już zrobić. Przeszłości nie mogę zmienić. Ale żeby zbudować nową przyszłość, mam jeszcze czas. Swój czas chcę wykorzystać dla ukochanych mi ludzi, córko”. „Wykorzystaj. Wykorzystaj go dla swojej córki. Dla siebie. Dla Cennet. Ale dla mnie… Dla mnie więcej nie kiwnij palcem… Dlatego, że ty masz swoją Cennet!”.

Arzu odwraca się i odchodzi. „Nienawidzę! Nienawidzę was wszystkich!” – krzyczy zdruzgotana Melisa. – „Nie, ona na pewno kłamie… Selim nie mógł ze mną tak postąpić. Wiem, że on mnie kocha. Nie postąpiłby tak…”. Akcja przenosi się do domu Arisoyów. „Nie usnąłeś?” – pyta Nilgun syna. „Wziąłem prysznic i doszedłem do siebie” – odpowiada Selim. „Wiadomo kto strzelał do Arzu?”. „To oczywiste, że Kaya. Ale dlaczego wziął na swój cel panią Arzu, nie wiem”. „A ty ciągle jeszcze zajmujesz się tym człowiekiem”. „Nie zaczynaj od nowa”. „Chociaż odesłałbyś stąd te dziewczynę” – Nilgun kieruje wzrok na Pinar. – „Nie wiadomo, kim ona jest. Skąd wiesz, że ona stąd nie wysyła wiadomości do Kayi?”.

„Naprawdę nie będę teraz się tym zajmował” – oznajmia Selim i zwraca się do służącej: „Rozmawiałaś z Halilem?”. „Niestety, jego telefon jest wyłączony” – odpowiada Pinar. „Poproszę cię o coś. Jeśli porozmawiasz z Halilem, zdobądź koniecznie informacje o tym Cihanie, dobrze?”. „Kto to jest Cihan?” – pyta Nilgun. „Cihan Kocaoglu. Ma problemy z Kayą, ale nie wiem jakie. No nic, Pinar. Rób to, co ci powiedziałem, dobrze?”. „Dobrze, niech się pan nie martwi”. Nagle z zewnątrz dobiega wołanie Melisy: „Selim! Selim!”. „Pięknie, tylko jej brakowało…” – wzdycha ze złością Nilgun.

Selim wychodzi z domu i staje naprzeciwko Soyerówny. „Co się stało?” – pyta chłopak. „Musimy porozmawiać” – oznajmia Melisa i chwyta Selima za rękę. – „Cennet powiedziała, że to, co powiedziałeś tamtej nocy, to wszystko kłamstwo. Myślę, że nas usłyszała, dlatego tak mówi. Pamiętasz, ona nagle zniknęła. Wiem, ona robi to z zazdrości. No i ma rację. Ale kiedy stanęła przede mną i powiedziała, że ze mnie zażartowałeś, moje nerwy nie wytrzymały. Powiedz coś, Selim. Co zamierzasz zrobić w tej sprawie? Ona nie zostawi nas w spokoju”.

Selim puszcza rękę Melisy. „Nie porównuj siebie z Cennet” – oznajmia. – „Ona powiedziała ci prawdę”. „Nie rozumiem…” – mówi Soyerówna. „Zasłużyłaś na to, Meliso. Zasłużyłaś. W rzeczywistości moim celem nie było dawanie ci lekcji. Dlatego, że nie jesteś tak ważna dla mnie… Wcześniej byłaś dla mnie moją najbliższą koleżanką. Byłaś moją przyjaciółką”. „Grałeś przede mną?”. „Dałem ci odpowiedź na twoją własną grę”. „Więc mnie nie kochasz?”. „Nigdy cię nie kochałem. I nie pokocham. Nigdy”. Selim odwraca się i odchodzi do domu. Melisa jest kompletnie rozbita…

Ochroniarz na polecenie Arzu przywozi ją pod dom Cihana. „Pani Arzu, myślę, że nie powinna tu pani być” – oznajmia mężczyzna. „Daj mi broń” – rozkazuje kobieta. „Ale pani Arzu…”. „Powiedziałam daj!”. „Ale moim zadaniem jest panią chronić”. „I robić to, co mówię. Dawaj pistolet!”. Uzbrojona Arzu udaje się do środka posiadłości i wymierza z broni do Cihana, który właśnie gra na fortepianie. „Ty… Próbowałeś zabić moją córkę!” – wydziera się kobieta. „Nie, to był zbieg okoliczności” – tłumaczy Cihan. „Nie kłam!”. Arzu podchodzi do laptopa mężczyzny i pokazuje mu zdjęcie z trzema fotografiami: jej samej, Kayi oraz Cennet.

„A co to ma być?! Co?!” – pyta kobieta. „Rodzina Kayi” – odpowiada Cihan. „Nie! To ja i moja córka! Rozumiesz?! Moja córka, nie Kayi! Kaya nie ma żadnej rodziny!”. „Masz rację, źle się wyraziłem”. „Okłamałeś mnie. Powiedziałeś, że twój problem to Kaya. Powiedziałeś, że nie jesteś taki jak on”. „I nadal tak twierdzę”. „Strzelając do nas? Próbowałeś zabić moją córkę!”. „Jest mi przykro. Celem był Kaya. Przyznał się. Patrząc mi prosto w oczy, przyznał się, że zabił moją żonę. I zwariowałem. Jest mi bardzo przykro. Wydałem dyspozycję. Następnie przyszła informacja, że ktoś do ciebie strzelał”. „Nie wierze ci”. „Nie mogę tego udowodnić. Masz tylko moje słowa. Posłuchaj, nigdy bym cię nie skrzywdził. A teraz uspokój się. Usiądź i porozmawiajmy”.

Nilgun rozmawia z Melisą. „Odpuść sobie” – radzi kobieta. – „Selim nigdy cię nie kochał i nigdy cię nie pokocha”. „Jesteś zadowolona?” – pyta dziewczyna. „Nigdy nie porównywałam się do Cennet. Nie chcę, żebyś się aż tak martwiła”. „Ja… Bardzo kocham Selima…” – wydobywa z siebie zapłakana Melisa. – „Zawsze go kochałam, odkąd tylko sięgam pamięcią”. „Ale to nieodwzajemniona miłość. Teraz nauczysz się go nie kochać”. „Nie dam rady, nie dam…”. „Dasz radę. Będziesz się trzymać z daleka od mojego syna. Melisa, kończę z Cennet, zaczynasz ty. Z tobą kończę, zaczyna Cennet. Wy obydwie będziecie się trzymać z dala od Selima”. Załamana dziewczyna wsiada do swojego samochodu i odjeżdża.

Akcja wraca do posiadłości Cihana. „Podaj mi choć jeden powód, dla którego miałabym cię nie zabić” – mówi Arzu. – „Jeśli jesteś niewinny, jeśli był to zbieg okoliczności, udowodnij to”. „Są tylko słowa” – oznajmia Cihan. – „Gdybym miał możliwość, udowodniłbym to tobie. Ale jeśli mi nie wierzysz, jeśli tego chcesz, to strzelaj do mnie”. „Ja tylko chcę, żebyś trzymał się z daleka od mojej rodziny. Twoim celem jest przelanie krwi? To się przelała. Byłam postrzelona”. „Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego”. „Chcesz być inny od Kayi?”. „Jestem inny”. „Nie sądzę. On przynajmniej nie zaprzeczył najokropniejszego, najbardziej niegodziwego czynu, jaki popełnił. Powiedział mi, patrząc prosto w oczy”.

„Nie porównuj mnie do Kayi!” – oburza się Cihan. „To przyznaj się. Przyznaj się, Cihan!” – rozkazuje Arzu. – „Przyznaj się, że wziąłeś nas za cel zemsty na Kayi. Daję tobie ostatnią szansę”. W tym czasie zapłakana Melisa jedzie bardzo szybko i ledwo patrzy na oczy. Nagle na ulicę wyskakuje jej jakiś przechodzień, którego dziewczyna potrąca! Akcja wraca do rezydencji Cihana. „Odpowiadaj!” – żąda Arzu. „Chciałem tylko wystrzelić w Kayę” – oznajmia mężczyzna. – „Moi ludzie go śledzili. Ty i Cennet byłyście tam tylko przypadkiem”. Nagle komórka Arzu zaczyna dzwonić. Kobieta odbiera, nie opuszczając broni z głowy Cihana.

„Co się stało, Melisa?” – pyta Arzu. „Mamo, mamo, proszę, pomóż mi…” – błaga jeszcze bardziej zapłakana Soyerówna. „Co się stało?”. „Ja… Potrąciłam człowieka, mamo…”. „Co takiego?! Potrąciłaś kogoś?!” – przeraża się Arzu i aż opuszcza broń. „Tak, nagle pojawił się przed maską…”. „Natychmiast dzwoń po karetkę!”. „Nie mogę… A jeśli on umarł?”. „Córeczko, dzwoń po karetkę!”. „Nie mogę, nie mogę… On na pewno nie żyje, mamo…”. „W porządku, uspokój się. Nigdzie się nie ruszaj, zaraz tam będę”. „Proszę, mamo, przyjedź jak najszybciej…”. „Gdzie jesteś? Natychmiast wyślij mi współrzędne!”.

Melisa rozłącza się i wysyła matce swoją lokalizację. Z odległości całą sytuację obserwuje… Podwładny Cihana! Czyżby i ten wypadek był przez niego ukartowany?! Tymczasem Cihan wybiega z domu za żoną Mahira. „Pani Arzu, pozwól, że pomogę” – woła mężczyzna. „Nigdy!” – zabrania kobieta. „Słyszałem, co się stało. Jeśli powiadomisz policję, prasa wszystko wydrukuje. Nie przekonasz ich, że to był tylko wypadek. Pozwól mi się wykazać. No już. Dla dobra twojej córki”. „Wracaj do domu” – rozkazuje Arzu swojemu ochroniarzowi i wraz z Cihanem wsiada do jego samochodu…

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy