114: Akcja odcinka rozpoczyna się w rezydencji Soyerów. Sema widzi, jak Ozlem w dotychczasowym pokoju Arzu wprowadza nowe porządki. „Co się tu dzieje?” – pyta pani Soyer. „Nic. Urządzam swój pokój” – odpowiada Ozlem. „Kto ci pozwolił?”. W tym momencie do pomieszczenia wchodzi Mahir. „Ja pozwoliłem” – oznajmia mężczyzna. – „Ozlem, wszystko tu przygotuj. Łóżko zostanie dostarczone za kilka dni”. „Dobrze, kochanie”. Sema bierze syna za ramię i wyprowadza go na korytarz. „Zwariowałeś? Ten pokój był twojej Arzu!” – mówi kobieta. „Ozlem z dzieckiem zostaną w tym pokoju, mamo” – postanawia Mahir. „Brawo dla ciebie, brawo”. „A co, teraz to dla ciebie problem? Jeżeli tak, to na próżno się starasz. Teraz jestem wolnym człowiekiem”.
„To nie nazywa się wolny człowiek. Jesteś rozwodnikiem” – uświadamia syna Sema. „Obojętnie. Jak zwał, tak zwał” – odpowiada Mahir. „Czy nie rozmawialiśmy o tej kobiecie? Mówiłeś, że odejdzie, jak tylko urodzi dziecko”. „Mówiłem, ale zmieniłem zdanie”. „W twojej głowie jest coś nie tak? Ta kobieta ma kochanka!”. „Rozmawiałem o tym z Ozlem. Do porodu rozważymy nasz związek. Dla mnie szczególnie ważne jest dziecko. Reszta nie ma znaczenia”. „Brak słów, naprawdę brak słów. Wszyscy tobą kręcą, nawet tego nie widzisz. Zasługujesz na to, zasługujesz”. „Co to znaczy? Stałaś się nagle sojusznikiem Arzu?”. „Nie chodzi tu o Arzu, nie rozumiesz? Ta kobieta cię zmienia. Zresztą, rób co chcesz”.
„Rozwiodłem się z kobietą, która mnie nie kocha!” – krzyczy Mahir. – „Być może wiele lat temu powinienem był to zrobić. Ozlem nie jest moją żoną, ani ukochaną. Jest po prostu matką mojego dziecka, rozumiesz to?!”. Tymczasem w pokoju Ozlem podsłuchuje całą kłótnię pod drzwiami. „Zobaczymy, panie Mahirze” – mówi do siebie kobieta. – „Nie ruszę się z miejsca, dopóki nie będę nazywać się Soyer”. Akcja przenosi się na komisariat, gdzie są Arzu i Selim. „Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem!” – bulwersuje się Arzu. – „Dlaczego do tej pory nie znaleźliście moich córek? Zróbcie coś! Wezwijcie śmigłowiec… Ten człowiek porwał moje córki!”.
W tym momencie na korytarzu pojawia się prowadzony przez funkcjonariusza Kaya. Arzu dobiega do niego. „To wszystko przez ciebie!” – oskarża. – „Ten drań porwał Melisę i Cennet przez ciebie! Niech cię szlag!”. Tymczasem Melisa zgodnie z poleceniami Cihana wjeżdża do lasu i zatrzymuje auto. „Wychodzić pojedynczo z samochodu” – rozkazuje Cihan. – „Nie ważcie się robić głupot”. Dziewczyny posłusznie wychodzą na zewnątrz. Cihan ma je cały czas na muszce. Każe im iść w głąb lasu. „Uwolnij nas i sobie pójdziemy” – prosi Soyerówna. „Przecież nie masz problemu z nami” – dodaje Cennet. „Teraz mam problem z wami wszystkimi. Nie mówcie tyle, tylko maszerujcie”.
Akcja wraca na posterunek. „Komisarzu, ustaliliśmy lokalizację telefonu” – oznajmia policjant. „Och, chwała Bogu” – wzdycha z ulgą Arzu. „Natychmiast poinformuj zespół” – rozkazuje komisarz. Akcja wraca do lasu. Cihan i dziewczyny docierają do drewnianej chatki. „Słuchajcie mnie, jeśli wydacie jakikolwiek dźwięk, zabiję was” – ostrzega mężczyzna. Następnie podchodzi do okna i zagląda do wnętrza domu. Nikogo tam nie ma. Cała trójka wchodzi do środka. W tym czasie Arzu i Selim docierają do porzuconego w lesie samochodu. Teren jest już zabezpieczony przez policjantów.
„Czekajcie, nie wolno wam tu wejść” – zabrania funkcjonariusz. „Gdzie moje córki?!” – pyta spanikowana Arzu. „Samochód został tu porzucony”. „Ale gdzie oni poszli? W którą stronę poszli?” – dopytuje Selim. – „Na pewno znaleźliście jakiś ślad”. „Znaleźliśmy ślad, ale jeśli poszli w stronę lasu, to trudno będzie ich znaleźć”. „Dlaczego trudno? Musicie dokładnie szukać!”. „Oczywiście, ale tutaj jest bardzo wielka przestrzeń. Tym bardziej, że się ściemnia”. „Będziecie szukać z powietrza i na ziemi. Musicie znaleźć moje córki!” – krzyczy Arzu. „Panie sierżancie, my także będziemy szukać” – oświadcza Selim. – „Pomożemy wam. Ale proszę, pospieszcie się”.
Akcja wraca do chatki. Dziewczyny mówią Cinanowi, że muszą wyjść za potrzebą. Mężczyzna pozwala im oddalić się do najbliższych krzaków, ale cały czas mierzy w ich kierunku z broni. „Melisa, nie możemy uciec” – szepcze Cennet. „Nie mamy innego wyjścia. Ten człowiek jest szalony” – przekonuje Soyerówna. – „On może zabić każdą z nas w dowolnym momencie. Nie widzisz, ma broń”. „Dobrze, oczywiście, ale ja nie mogę biegać z tą nogą” – mówi Cennet, która potknęła się w drodze do chatki i ma skręconą kostkę. „Będziesz mogła. Musisz. Ja ci pomogę”. „No już, ruszajcie się!” – woła zniecierpliwiony Cihan. „Chwila, idziemy” – odpowiada Melisa i szeptem zwraca się do siostry: „Błagam cię. Proszę, zrób to dla nas”.
„Dobrze” – zgadza się córka Kayi. „Cennet, spójrz, przyszliśmy tędy” – mówi Soyerówna. – „Ale powrót na drogę zajmie kilka godzin. Jeśli nam się poszczęści, ktoś przyjdzie nam na ratunek. Dobrze?”. „Dobrze, jestem gotowa”. Kiedy Cihan odwraca się, dziewczyny ostrożnie wychodzą z krzaków i rzucają się do ucieczki. Mężczyzna szybko zauważa ich nieobecność i rusza w pogoń za nimi. Tymczasem Cennet nie ma siły dalej uciekać. „Nie wytrzymam, już dalej nie mogę…” – mówi dziewczyna. – „Zostaw mnie, odejdź”. „Wytrzymaj, proszę cię, Cennet. Niedużo już zostało” – przekonuje młodsza z sióstr. „Melisa, idź! Idź i poproś o pomoc. Znajdź kogoś. Uciekaj!”.
W tym momencie dochodzą krzyki zbliżającego się Cihana: „Melisa! Cennet! Nigdzie nie uciekniecie!”. „Melisa, idź, uciekaj!” – błaga Cennet. Soyerówna oddala się od siostry, ale zatrzymuje się przy najbliższych zaroślach. Cihan zatrzymuje się przy Cennet i przystawia jej pistolet do głowy. „Melisa, jeśli nie wyjdziesz, twoja siostra umrze” – ostrzega porywacz. „Nie wychodź, nie waż się wychodzić” – mówi Cennet. – „Proszę cię, uciekaj stąd”. „Przysięgam, zabiję ją, jeśli nie wyjdziesz. Melisa, liczę do trzech. Jeśli nie wyjdziesz, twoja siostra umrze. Raz… Dwa… Trzy…”.
Melisa wychodzi z zarośli. „W porządku, stój…” – mówi dziewczyna. Akcja wraca na teren zabezpieczony przez policję. „Niech pani posłucha” – mówi policjant do Arzu. – „Zaraz się ściemni. Nawet jeśli zostawiły jakiś ślad, nocą trudno będzie go znaleźć. Przypadkowo możemy go nawet zatrzeć”. „To znaczy, że co? Tak po prostu będziemy czekać?” – pyta Selim. – „Niczego nie robiąc, w ten sposób będziemy czekać, tak?”. „Do rana jesteśmy zmuszeni. W dodatku nie wiadomo, czy one w ogóle weszły do lasu. Trzeba obejrzeć samochód”. „Wobec tego szukajcie dalej. Róbcie wszystko, co w waszej mocy. Rozumie pan? Róbcie wszystko, co w waszej mocy, dlatego że w każdej sekundzie ryzyko wzrasta!”.
„Selim, w porządku, uspokój się” – prosi Arzu. „A co, jeśli się spóźnimy?” – gorączkuje się chłopak. „Nie mów tak, jasne? Nic takiego się nie stanie. Gdyby jego zamiarem było zabić, już dawno by to zrobił”. „Skąd pani to wie, pani Arzu? Skąd? Jak może być pani taka pewna, że on niczego nie zrobi dziewczynom?”. „Dlatego, że znam zamiary Cihana. On nigdy nie skrzywdzi dziewczyn. Nie może im zaszkodzić”.
Jest już noc. Dziewczyny i Cihan są w chatce. „Dlaczego nie uciekłaś?” – pyta Cennet. „Zabiłby cię” – odpowiada Melisa. „A jeśli zabije nas obie?”. „To lepsze, niż zostać samą”. Siostry chwytają się za ręce i razem zasypiają. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Cihan znowu prowadzi córki Arzu przez las. „Dalej, wytrzymajcie jeszcze trochę” – mówi mężczyzna. – „Już niewiele zostało”. „Dokąd nas prowadzisz?” – pyta Cennet. „Dowiecie się, kiedy dojdziecie. Niech wasze nogi trochę lepiej pracują”. Melisa nagle przewraca się. „W porządku? Co się stało?” – pyta córka Kayi.
„W nogę wbił mi się cierń” – mówi Soyerówna z grymasem bólu na twarzy. – „Widzisz, dalej nie możemy iść. Zostaw nas”. „To znaczy, że nie możecie iść?” – dopytuje Cihan. „Nie możemy. Nie mamy siły zrobić kroku”. „Dobrze. Jeśli będzie o jednego człowieka mniej, wtedy będziemy się szybciej poruszać…”. Cihan unosi broń i strzela obok Melisy! „Co robisz?! Zwariowałeś?!” – krzyczy Cennet. „W co wy się bawicie ze mną?! Wstawać natychmiast! Jeśli jeszcze raz któraś z was powie, że coś was boli, przysięgam, zabiję was! Ostatni raz uprzedzam. Nawet okiem nie mrugnę. Teraz idźcie”. Melisa i Cennet posłusznie ruszają w dalszą drogę.
Tymczasem Selim kończy rozmowę telefoniczną z dowodzącym akcją poszukiwawczą. „Co się stało? Wiadomo coś?” – pyta Arzu. „W lesie zaczęli obszerne poszukiwania, ale nadal niczego nie znaleźli” – mówi chłopak. „Pod ziemię się zapadli? Gdzie oni są?”. „Nie wiem. Też teraz tam jadę”. „Dobrze, razem pojedziemy”. Nagle przed domem Arzu pojawiają się Sema i Mahir. „Gdzie moja córka?!” – pyta mężczyzna. – „Porywają moją córkę i ty dopiero dzisiaj mnie powiadamiasz?!”. „Mahir, uspokój się, proszę” – mówi Arzu. „Uspokoić? Mam się uspokoić? Przecież porwali moją córkę!”. „Nie widzisz? Ja też jestem zszokowana!”. „Dlaczego ją porwali. Dlaczego?”. „Nie wiem…”. „Znowu twoja wina, tak? Mów, co zrobiłaś? Co znowu zrobiłaś?! Co?!”.
„Wujku Mahirze, spokojnie” – prosi Selim. „Wystarczy już. Starcza ci sił tylko na Arzu, tak?” – pyta Sema. „Mamo, co ty mówisz? Moją córkę porwali! I wszystkiemu winna jest ta kobieta!” – grzmi Mahir. „Wiesz chociaż, co zrobiła ta, jak ją nazywasz, kobieta, dla córki?”. „Co takiego?”. „Pani Semo…” – prosi Arzu. „Przepraszam, niech już się wszyscy wszystkiego dowiedzą. Po prostu, niech nikt nikogo nie rani”. „Mamo, o czym ty mówisz?”. „Arzu zgodziła się wyjść za mąż za Cihana, żeby uratować życie Melisy!”. Mahir robi wielkie oczy.
Akcja przenosi się na wybrzeże, dokąd Cihan zaprowadził dziewczyny. Każe im stanąć pod skałą i związuje je. „Boli, trochę ostrożniej” – prosi Melisa. – „Twoim celem nie jest nas zabić, prawda?”. „Chcesz dla siebie mamę, ale nigdy jej nie dostaniesz” – oznajmia Cennet. „Niepotrzebnie nas tutaj trzymasz. Mama nigdy z tobą nie będzie”. „Od teraz nie obchodzicie mnie wy, ani wasza mama” – oświadcza Cihan. – „Zemszczę się na was nawzajem”. „Co?” – nie rozumie Cennet. „Zaraz zobaczycie”. Mężczyzna zostawia związane dziewczyny i gdzieś odchodzi.
Akcja wraca pod dom Arzu. „Co teraz będzie?” – pyta Sema. „Nie wiem. Naprawdę nie wiem” – mówi Arzu. – „Policja ich szuka”. „Jadę. Nie mam zamiaru dłużej czekać” – odzywa się Selim. „Czekaj, ja też jadę” – mówi Mahir i razem odchodzą. Arzu nieustannie trzyma komórkę w ręku. „Ktoś ma zadzwonić?” – pyta pani Soyer. „Mam taką nadzieję. Powinien zadzwonić”. Tymczasem Cihan dzwoni do swojego człowieka z budki telefonicznej. „Wszystkich zatrzymała policja?” – pyta. „Tak, proszę pana” – potwierdza mężczyzna po drugiej stronie. „Nic nie zrobisz. Ty też uważaj na siebie”. „A pan co będzie robił?”. Cihan nie odpowiada. Rozłącza się, sięga do swojego notatnika i wybiera kolejny numer.
Telefon Arzu zaczyna dzwonić. Kobieta natychmiast odbiera. „Teraz słuchaj uważnie” – mówi Cihan. – „Jeśli zrobisz wszystko, co powiem, oddam ci dziewczyny”. „Dobrze, mów” – zgadza się Arzu. – „Zrobię wszystko, co chcesz”. Tymczasem związane siostry krzyczą, ile tylko mają sił: „Ratunku! Pomóżcie! Czy nikt nas nie słyszy?!”. „Umrzemy…” – stwierdza w końcu Melisa. „Nie!” – zaprzecza stanowczo Cennet. „Pogódź się z tym. Umrzemy tutaj”. „No dobrze. Przynajmniej nie będziemy same”. „Nie używaj moich słów. Przyznam ci się do czegoś”. „Co to jest teraz? Mówisz tak, jakby to była nasza ostatnia rozmowa”.
„Kiedy pierwszy raz dowiedziałam się, że jesteś moją siostrą…” – mówi Soyerówna. „Melisa, nie chcę tego słuchać” – oznajmia Cennet. „W tym momencie zakorzeniłaś się w moim sercu. Nienawidziłam tego uczucia. Nie może być, mówiłam. Nie możesz widzieć Cennet, jako swojej siostry. Mówiąc, nie możesz jej kochać, rozerwałam cię w sercu na kawałeczki. Każda twoja cząstka była tak bardzo cenna. W dniu, kiedy porzuciłaś Selima przy ołtarzu, byłam szczęśliwa… I w tym samym czasie bardzo cierpiałam. Nie wiedziałam, gdzie cię umieścić. Mówiłam, że nie powinnam cię kochać, ale… Twoje nieszczęście sprawiało ból mojej duszy. Teraz znam przyczynę. Myśląc, że rozerwałam cię w sercu na kawałeczki, w rzeczywistości twoje cząsteczki zagnieździły się w każdym kąciku mojego serca. Okazało się, że jesteś dla mnie bardzo droga”.
„Nie umrzemy, słyszysz mnie. Nie umrzemy” – zapewnia Cennet. „Przepraszam, Cennet, za całe zło, które ci wyrządziłam” – mówi Soyerówna. – „Przepraszam za każdą łzę przelaną z mojej winy. I obiecuję ci. Jeśli się uratujemy stąd, jeśli nie umrzemy… Zrobię wszystko, żebyście się pobrali z Selimem. Słuchaj, obiecuję, całą organizacją ja się zajmę”. Tymczasem Arzu jedzie samochodem. Opuszcza szybę i wygląda przez okno. „Nikt. Nikt nie jest niewinny przed egzaminem” – mówi kobieta w myślach. – „Jadę, żeby unicestwić ostatnią niewinność pozostałą w moim sercu. Jaka matka nie odda życia za swoje dzieci? A jeśli życie, które oddaję należy do kogoś innego? Moim marzeniem było przytulenie moich córek po raz ostatni. W zamian za jedno życie, dwa życia będą żyć…”.
Samochód Arzu zatrzymuje się na wybrzeżu. Na jednej z ławek siedzi Kaya. Kobieta wysiada z pojazdu. „Moja sprawiedliwość ma swój koniec tutaj” – mówi dalej w myślach. – „Nawet jak się nie uda, zniszczę wszystko. To jest najtrudniejsze…”. Demiros podnosi się z ławki i podchodzi do Arzu. „Cavidan, co się stało? Znalazłaś dziewczynki?” – pyta. Kobieta kręci przecząco głową. – „Nie martw się, posłałem już kogoś. Znajdziemy naszą córkę i Melisę też”. „Możesz pojechać ze mną?” – pyta Arzu. „Oczywiście. Ale gdzie pojedziemy?”. „Zabrać dziewczynki”. „Dziewczynki się znalazły? Gdzie są?”. „Posłuchaj, muszę zabrać swoje córki. Chodź ze mną”. „Dobrze, pojedziemy. No już, jedziemy. Dlaczego stoisz?”.
Arzu wolnym krokiem zmierza do samochodu Kayi i zajmuje miejsce pasażera. Co planuje? Czyżby zamierzała „wystawić” Demirosa Cihanowi? Akcja przenosi się na wybrzeże. „Za każdym razem, kiedy tobie wybaczałam” – mówi Cennet. – „Tysiące razy żałowałam. Oczywiście, jeszcze bardziej byłam zła na siebie, że tobie wierzyłam. Dlatego, że moje serce i rozum nie wierzyło, że człowiek może być aż tak zły. Rozum nie mógł tego pojąć. A kiedy… Kiedy dowiedziałam się, że jesteś moją siostrą, nie uwierzyłam. Było to dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Wolałam tobie wierzyć, dlatego że jesteś moją rodziną. Nie miałam innego wyjścia. Ale dzisiaj… To, co tutaj przeżyłam, czego doświadczyłam… Oprócz nas samych nikt lepiej nie zrozumie”.
„Mówiłam tobie, że żałuję” – kontynuuje Cennet. – „Nieprawda, nie żałuję. Dlatego, że widziałam twoją dobrą stronę”. „Dlatego, że ty jesteś dobra. Bardzo dobra” – mówi Melisa. „Ty też jesteś taka. Posłuchaj, poznałam dwie Melisy. Jedna z powodu słabości, nie wiedząca co robić. A druga, to ty. Ta, która jest teraz, tutaj. Ta, która płacze i dzieli ze mną smutek. Melisa, która jest pełna obaw. Moja siostra Melisa”. W tym momencie na wybrzeże wraca Cihan. „Pożegnałyście się już?” – pyta mężczyzna. „Puść już nas” – prosi Soyerówna. „Zawsze to samo. Jeśli pozwolę wam odejść, po co miałbym was porywać?”. „No dobrze, to chociaż jedną z nas uwolnij”. „Którą z was?”. „Cennet” – odpowiada Melisa. „Melisę” – odpowiada Cennet.
„Ponieważ nie ma jednomyślnej decyzji, żadnej z was nie uwolnię” – oznajmia Cihan. – „A poza tym, niedługo już tu będą”. „Kto przyjedzie? Po co?” – pyta Melisa. Tymczasem Kaya zatrzymuje samochód w pobliżu wybrzeża. „Co dokładnie powiedział?” – pyta Demiros. – „Powiedział, oddam wam dziewczynki? Cavidan, powiedz coś”. „Cavidan. Za każdym razem, kiedy to słyszę, to moja krew zamienia się w lód” – oznajmia Arzu. – „Nie chcę, żeby ktokolwiek więcej się tak do mnie zwracał. I tak nikt od tamtej pory się tak do mnie nie zwraca”. „Co jest? To nie jest czas na pogawędki o przyszłości”. „Przeszłość, tak? Ta twoja przeszłość zabrała mi dwadzieścia trzy lata życia. I dlatego teraz moje córki znalazły się w takiej sytuacji”.
„Nie rób tego. Przynajmniej nie dzisiaj” – prosi Kaya. – „Jedziemy uratować Cennet i Melisę”. „Nigdy tobie nie wybaczę, Kaya” – oznajmia Arzu. – „Dlatego, że na to nie zasługujesz”. „Cavidan, co się dzieje?”. „Rozmawiam z tobą po raz ostatni”. „Dlaczego on zadzwonił do ciebie? Idź i zabierz swoje córki… O co prosił w zamian? Czego chce w zamian, Cavidan?! Czego?!”. „Ciebie… Oddam ciebie i zabiorę swoje córki. Jeśli masz zamiar zmienić zdanie, to zrób to teraz”.
Akcja przenosi się do lasu. Selim, Mahir oraz policjanci natrafiają na chatkę. Jeden z funkcjonariuszy wchodzi do środka i po chwili wychodzi z dwiema kurtkami. „To było w środku” – mówi. „To należy do mojej córki” – oznajmia Mahir. „Czyli tutaj były” – stwierdza Selim. „Ta droga prowadzi na wybrzeże. Pójdziemy w tamtą stronę” – postanawia dowodzący akcją.
Kaya i Arzu wychodzą z samochodu. „Zostaniesz tutaj” – postanawia Demiros. „Nie ma mowy, nie możesz mi zabronić” – odpowiada kobieta. „Wierzysz w to, że Cihan tak po prostu odda ci dziewczynki?”. „Dogadaliśmy się. Odda”. „Nie odda. On chce, żebyśmy przyszli do niego. Gdybym to ja był powodem, to od samego początku nacisnąłby na spust”. „Więc co? Co chce zrobić?”. „Pójdę i się dowiem. Jeśli chce mnie, to nie ma problemu”. „A jeśli nie ciebie?”. „I właśnie dlatego nie idziesz ze mną. Zostaniesz tutaj”. „Nic nie rozumiesz. Moje córki są w jego rękach”. „Obiecuję tobie. Uratuję je kosztem własnego życia”. „Wykluczone, ja też idę. Nie możesz mi zabronić. Idziemy”. Arzu rusza w stronę wybrzeża. „Zaczekaj, kobieto, zaczekaj!” – woła Kaya i rusza za nią. Jaki jest plan Cihana?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.