30: Selim i Cennet opuszczają gabinet Arzu. „Znajdziemy twoją mamę, nie trać nadziei” – zapewnia chłopak. „Naprawdę mogę zrobić to sama, nie musisz mi pomagać” – odpowiada dziewczyna. Nagle pojawia się Melisa. „Cieszę się, że cię widzę” – mówi dziewczyna. – „Myślałam, że pewnie chcesz być sama. Lepiej się czujesz?”. „Aha” – potwierdza bez przekonania Cennet. „Oczywiście, że nie. Po tym, co wydarzyło się wczoraj nie może być lepiej. Może chodźmy gdzieś wszyscy razem?” – proponuje Melisa. – „Rozerwiemy się, rozweselimy”. „Ja muszę wracać do domu” – oznajmia Cennet. – „Wy idźcie”. „Ja cię odwiozę” – mówi Selim. „Nie trzeba, sama pójdę. Dobrego dnia dla was”. Cennet odchodzi.
„No to chodź, rozerwiemy się trochę” – mówi Melisa. „Nieszczególnie mam na to ochotę” – odpowiada Selim. „Wiem, dlatego chcę poprawić ci humor. Chodź, nie chcę słyszeć sprzeciwu”. Dziewczyna bierze Selima za rękę i razem odchodzą. W następnej scenie widzimy ich razem w klubie. Selim pije drinka. „Wiem, bardzo cierpisz” – mówi Melisa. – „Czujesz się tak, jakby twoje serce nabrzmiało jak balon i pękło. Pragniesz, żeby ktoś wyjął twój mózg i go rozerwał, wtedy poczułbyś ulgę. Ale to minie. Tak właściwie to nie mija, ale człowiek przyzwyczaja się do tego. Życie trwa dalej. Spójrz, nikt nie umarł”.
„Melisa, jest mi bardzo przykro…” – mówi chłopak. Dziewczyna łapie go za rękę. „Nie martw się. Tak, ja ciebie bardzo kocham” – wyznaje. – „Ale uświadomiłam sobie, że nic na siłę. Ty mnie nie kochasz i zgadzasz się na to, żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Ale ty też zrozum, że gdyby Cennet cię kochała, nie wyjechałaby nie porzuciła cię. Może ona też chce być tylko twoim przyjacielem? Przecież może tak być”. Tymczasem do domu Mukaddes przychodzi… Arzu! Suna chce ją od razu wygonić. „Niech wejdzie. To ja ją zaprosiłam” – oznajmia babcia Cennet. „Och, już jesteś na nogach” – zadziwia się Arzu. – „Jak dobrze…”.
„Siostro Mukaddes, co się dzieje? Po co ją tu wezwałaś?” – pyta Suna. „Zostaw nas same, Suna” – prosi Mukaddes. „Nie, nigdzie nie pójdę!”. „Suna, wyjdź, córko. Wyjdź”. Matka Omera niechętnie, ale odchodzi. „Pani Mukaddes, nie mam dużo czasu” – oznajmia Arzu. – „Powiedz szybko, co chciałaś mi powiedzieć”. Babcia Cennet robi zamach i policzkuje kobietę! Arzu chwyta się za obolały policzek. Jest zaskoczona taką reakcją. „Ty bezwstydnico!” – krzyczy Mukaddes.
W domu Arisoyów trwa kłótnia między Cengizem, a jego siostrą. „Ty chociaż słyszysz, co mówisz?!” – oburza się mężczyzna. – „Jak ty możesz mnie prosić o coś takiego?!”. „Cengiz, już dobrze, uspokój się…” – prosi Nilgun. „Spokojnie, Nilgun, niech robi, co chce” – odpowiada Ozlem. – „Już się do tego przyzwyczaiłam…”. „Posłuchaj, nie będę patrzył, że jesteś moją siostrą! Zabiję cię!” – wygraża ojciec Selima. – „Nikt cię nie uratuje, rozumiesz?!”.
Nilgun musi powstrzymać męża, by nie rzucił się na siostrę z rękoma. „Wystarczy już! Wystarczy!” – krzyczy. – „Uspokójcie się!”. „Przejrzałam wreszcie na oczy” – mówi Ozlem. – „Ja też mam prawo do tej firmy. Chcę swoje akcje!”. „O jakich ty akcjach mówisz?! Czy wcześniej nie sprzedałaś mi ich?! Czy nie zapłaciłem ci wszystkich pieniędzy, co do grosza?!” – pyta Cengiz. – „Wydałaś wszystkie pieniądze, a ja ci nic nie powiedziałem. Zaproponowałem ci, jako siostrze, żebyś wprowadziła się do mojego domu. I to jest twoje podziękowanie?!”.
„To co mi dałeś, zarabiasz na jednym projekcie” – odpowiada Ozlem. – „Ty mnie oszukałeś, Cengiz! Masz mnie za głupią?! Dałeś mi parę groszy i odprawiłeś. Ja tyle lat milczałam, lecz teraz nie zamierzam milczeć. Chcę swoje akcje!”. „Dobrze, idź i załóż mi sprawę” – mówi Cengiz. – „Zatrudnij najlepszych adwokatów i sprawdź, czy uda ci się dostać ode mnie choć jeden grosz”. „Nie muszę zakładać ci sprawy, bracie. Ty i tak dasz mi to z własnej woli. Jeśli tego nie zrobisz, powiem wszystko Selimowi”. Akcja wraca do domu Mukaddes. „Nawet gdybym myślała całe życie, to do głowy coś takiego by mi nie przyszło” – mówi kobieta. – „Co to za diabelskie sztuczki? Jak możesz wysyłać do Cennet obcą kobietę?”.
„A jaka to różnica, co?” – pyta Arzu. – „Gdybym sama się przed nią pojawiła, to co by to zmieniło? Powiedziałabym dokładnie to samo! Powiedziałabym: Nie kocham cię, trzymaj się ode mnie z daleka! Jaka to różnica dla Cennet?”. „Wstyd, lepiej będzie nie widzieć takiej matki, jak ty” – mówi Mukaddes. „Nie rób tego. Nie chciałam urodzić tego dziecka. Przypomnij sobie. Błagałam cię. Chciałam się go pozbyć. Ty zmusiłaś mnie do urodzenia tego dziecka. Potem wzięłaś i sama ją wychowałaś. Sama chciałaś, żeby tak było. Co się teraz zmieniło? Tak trudno opiekować się Cennet? Chcesz ją odesłać do mnie, ponieważ dowiedziałaś się, że nie jest twoją wnuczką?”.
„Cennet to moja dusza” – mówi stanowczo Mukaddes. – „Nawet jeśli nie jest z mojej krwi, jest częścią mojej duszy. Nie waż się myśleć o mnie jak o sobie. Ja nie porzucę i nie opuszczę tej dziewczyny!”. „Dobrze, to idź i się nią opiekuj! Czego chcesz ode mnie?!” – pyta Arzu. „Zrozumiałam, że Cennet nie ma matki, która o niej myśli i martwi się o nią, ale jej ojciec przecież jest. Kto jest ojcem Cennet? Kim on jest, Cavidan?!”.
Cennet w tym momencie wraca do domu. Pod drzwiami spotyka Sunę. „Ciociu Suno? Co ty tu robisz?” – pyta. „Cennet, chodź pójdziemy do mnie…” – prosi kobieta, nie chcąc by dziewczyna zobaczyła Arzu w domu babci. „Nie, jestem zmęczona. Ciociu Suno, co się dzieje?”. „Nic, córko, nic! Spokojnej nocy…”. Kobieta odchodzi do swojego domu. Akcja wraca do rozmowy Mukaddes i Arzu. „Powiesz mi teraz imię ojca Cennet” – żąda kobieta. – „Nie bądź aż tak bezduszna. Ty się nie interesowałaś, to pozwól ojcu wstawić się za córką! Kto jej jej ojcem, Cavidan?! Czy on wie, że ma córkę? Mówże w końcu, kobieto!”.
„Nigdy. Umrę, ale nie podam jego imienia” – oświadcza Arzu. – „Nie odważysz się wciągnąć tego człowieka do tej sprawy…”. „Posłuchaj mnie, jeśli nie powiesz, wszystko wyjawię Cennet!” – grozi Mukaddes. – „Milczałam przez tyle lat tylko po to, żeby jej nie martwić, ale więcej nie mogę milczeć. To jest twoja matka, tak jej powiem!”. „A możesz jej powiedzieć, że przez dwadzieścia trzy lata ją oszukiwałaś? Że przez te wszystkie lata wiedziałaś, kto jest jej matką. Powiesz jej to?”.
Nagle z przedpokoju dobiega głos Cennet: „Babciu, wróciłam”. „Mówiłaś, że ma wrócić późno!” – oburza się Arzu. – „Ale dobrze, skoro już przyszła, to powiedz jej o wszystkim. No dalej, nie stój tak…”. Do pokoju wchodzi Cennet. Jest zaskoczona na widok Arzu. Selim w tym czasie odwozi Melisę do domu. „Ostrożnie, idziemy pod rękę. Mówiłem ci, że za dużo wypiłaś…” – mówi chłopak. „Co zrobić, ale spotkanie było przyjemne” – odpowiada Melisa. – „Chcę, żeby dzisiejsza noc się nie zakończyła”. „Ja też chcę, żeby nasza przyjaźń się nie popsuła”. „Nie martw się. Byłam poważna, kiedy to mówiłam. Jestem po prostu twoim przyjacielem”. „Doskonale. Spokojnej nocy”. Selim wsiada do swojego auta i odjeżdża. Melisa patrzy za nim. „Jak to mówią, największa miłość zaczyna się od przyjaźni” – mówi do siebie.
Akcja wraca do domu Mukaddes. „Pani Arzu, jest jakiś problem?” – pyta Cennet. – „Dlaczego pani przyszła o tak późnej porze?”. „Nie, pani Arzu przyszła cię po prostu odwiedzić” – oznajmia Mukaddes. „Tak, martwiłam się o ciebie” – potwierdza kobieta. – „Dzisiaj w biurze wyglądałaś źle. I jak, udało ci się coś znaleźć na temat mamy?”. „Niestety…” – odpowiada Cennet. „Posłuchaj, jeśli chcesz mogę ci pomóc. Rozmawialiśmy z panem Rizą ponownie. Jest mu również bardzo przykro z tego powodu. Wiesz o tym. Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co w naszej mocy”. „Pani Arzu, bardzo dziękuję. Tyle tylko, że nie chcę zajmować was moimi licznymi problemami”.
„Tak jak powiedziałam, zrobimy wszystko, co trzeba” – potwierdza Arzu. – „Wystarczy jedno twoje słowo. Ale nie będę dłużej wam przeszkadzać. I tak przyszłam bez uprzedzenia. Spokojnej nocy, pani Mukaddes”. Kiedy Arzu odwraca się i zmierza do wyjścia, nagle babcia Cennet krzyczy za nią: „Cavidan!”. Na twarzach Arzu i Cennet pojawia się zaskoczenie. „Imię mamy Cennet to Cavidan Yilmaz” – kontynuuje Mukaddes. – „Skoro chce pani pomóc, proszę zapamiętać to imię. Mama Cennet nazywa się Cavidan Yilmaz”. „Dobrze, dowiem się” – mówi Arzu i i szybkim krokiem wychodzi. Na zewnątrz zatrzymuje ją Cennet. „Jestem winna przeprosiny” – mówi dziewczyna. – „Zawsze myślałam, że jesteś okrutna, a nie miłosierna. Ale w rzeczywistości jesteś tylko matką, która chce chronić swoją córkę”.
„Dlatego nie chcesz widzieć mnie w swoim otoczeniu” – kontynuuje Cennet. – „Ze względu na Melisę. Dlatego, że Melisa kocha Selima”. „Cieszę się, że mnie rozumiesz” – mówi Arzu. „Chciałabym, żeby moja mama martwiła się o mnie tak, jak pani o Melisę” – dodaje dziewczyna. „Cennet, kochana… Możliwe, że powinnaś przestać już szukać swojej mamy. Gdyby chciała cię znaleźć, to ty nie musiałabyś jej szukać, prawda? Ona sama by cię znalazła. Zapomnij o przeszłości, patrz przed siebie”. „Pani Arzu, nie mogę…”. „Gdyby ona cię chciała, to czy wysłałaby do ciebie obcą kobietę, jako matkę? Czego ty jeszcze chcesz?”.
„Źli ludzie nie chcą zderzyć się ze swoimi grzechami, uciekają” – stwierdza Cennet. – „To znaczy, że ja jestem największym grzechem mojej mamy… Nie przestanę jej szukać, dopóki ze mną nie porozmawia”. „Jak sobie chcesz. Mam nadzieję, że nie będziesz tą, która zostanie zraniona. Spokojnej nocy”. Cennet wraca do swojego pokoju. Bierze skrawki podartych listów, które niegdyś napisała do mamy i wyrzuca je przez okno…
Nazajutrz rano, kiedy Cennet wychodzi z domu, Selim już na nią czeka. „Ja wiem, że chcesz pomóc, ale…” – mówi dziewczyna. „Wiem,jak znajdziemy twoją mamę” – oznajmia chłopak. – „Uwierz mi, chodź”. Cennet wsiada do jego samochodu. Akcja przenosi się do domu Arisoyów. Nilgun jest w sypialni swojej bratowej. Przymierza jej kolczyki. Do pokoju w tym momencie wchodzi Nilgun. „Co ty robisz w moim pokoju?” – pyta matka Selima. „Nic. Mogę to pożyczyć na chwilę?” – pyta Ozlem, trzymając w ręku kolczyki. – „Są takie piękne…”. Nilgun chwyta ja za ramię i pociąga. „Nie posuwasz się za daleko?” – pyta.
„Nilgun, kochana, właśnie poprosiłam o ten komplet, nie przesadzaj” – odpowiada Ozlem. „Co ja ci zrobiłam, co?” – pyta Nilgun. – „Wpuściłam cię do swojego domu, posadziłam za swoim stołem. Jaką podłość tobie zrobiłam, że grozisz mi Selimem?”. „Ja całe życie wstawiałam się za wami. A co mi zrobił mój brat? W najcięższej chwili odwrócił się ode mnie”. „To znaczy, że ty złościsz się na brata i wyładowujesz złość na mnie, tak?”. „Wszystko może być, kochana Nilgun. Wybaczysz mi potem”. Ozlem chce odjeść, ale Nilgun chwyta ją za rękę i zatrzymuje. „Nie pozwolę zniszczyć ci mojej rodziny!” – oznajmia.
„Wybacz. Mówisz o rodzinie, ale ja jej nigdzie nie widzę” – stwierdza Ozlem. – „Powiedzieć ci, jak wszyscy wyglądacie z zewnątrz? Ty jesz garściami leki, by nie zwariować. Twój mąż chce umieścić cię w szpitalu psychiatrycznym. Oraz biedny chłopak, który uważa was obydwoje za swoich rodziców… Oto, co ty nazywasz rodziną. Dlatego nie mówcie mi historii. Wy najpierw popatrzcie na swoje grzechy”. „Jeżeli ty choć słowo powiesz Selimowi, przysięgam, że cię zabiję!” – grozi Nilgun. „Zażyj lekarstwo i odpocznij lepiej. Źle wyglądasz” – mówi Ozlem i odchodzi.
Mukaddes czegoś usilnie poszukuje. „Czego tak szukasz?” – pyta Suna. – „Mogę ci pomóc”. „Takiego małego notatnika…”. „Jaki mały notatnik? Co chcesz z nim zrobić?”. „Muszę znaleźć w nim adres i gdzieś pójść” – odpowiada babcia Cennet. „Gdzie ty chcesz iść? Możesz wyjaśnić mi wszystko od początku?”. „Chodzi o mojego syna i Cavidan. Muszę pójść do rezydencji, w której oni wcześniej pracowali. A adres jest w notatniku. Proszę, nie pytaj mnie o nic więcej, Suna”.
Arzu i Cengiz jedzą śniadanie. „Rozmawiałaś z kierownikiem budowy?” – pyta mężczyzna. „Tak, rozmawiałam. Musimy zdobyć jeszcze kilka podpisów od Cennet. Trzeba jeszcze poczekać kilka dni” – odpowiada kobieta. – „Cengiz, nie martw się. Ja to ułożę. Zostało już niedużo”. „Gdyby tylko chodziło o Cennet” – wzdycha mężczyzna. „A o co chodzi? Co jeszcze cię martwi?”. „Ozlem chce akcje firmy…”. „Dobrze, ale ona wiele lat temu sprzedała tobie swoje akcje. Czy tak nie było? To jest nonsens, ona i tak nic nie może zrobić”. „Gdyby to było takie łatwe…”. „Cengiz, nie rozumiem. A co jest trudne? Po tym wszystkim jest ci żal siostry i dasz jej akcje?”. „Ona mi grozi! Grozi mi tym, że powie wszystko Selimowi…”.
Akcja wraca do domu Mukaddes. „Cóż, cały dom przeszukałyśmy. Nigdzie nie ma twojego notatnika” – mówi Suna. „To koniec. To koniec…” – wzdycha babcia Cennet. „Siostro, czego się boisz? Na Boga, proszę cię, powiedz. Znajdziemy wspólnie rozwiązanie”. „Odpowiedzi na mój problem nie ma, Suno. Okazała się, że Cennet nie jest moją rodzoną wnuczką… Ona nie jest rodzoną córką mojego syna…”. Suna robi wielkie oczy.
Melisa rozmawia z kierownikiem budowy Muratem. „Znam ogólnie zarys tego planu” – mówi dziewczyna. – „Czyli będziemy winić Cennet za przywłaszczenie pieniędzy?”. „Pani Arzu ci to powiedziała?” – pyta Murat. „Tak, ale nie omówiłyśmy tej sprawy. Co dokładnie będziemy robić?”. „Myślę, że będzie lepiej, jak porozmawiasz o tym ze swoją mamą”. „Panie Muracie, nie rozumiem, dlaczego pan się tak denerwuje. Mówię, że wiem o tym planie. Pan też niech będzie spokojny, proszę. Jeżeli pan chce, mogę zadzwonić do mamy. Ona na pewno potwierdzi”.
„Nie, nie trzeba. Nie będziemy jej niepokoić” – mówi mężczyzna. – „Proszę posłuchać. Ja daję do podpisu Cennet zakupiony materiał budowlany. Kiedy kwity dostarczą do księgowości, wszystko stanie się jasne”. „To znaczy, że na przykład materiał kupiony za trzy liry, został rozliczony za pięć lir, tak?” – pyta Melisa. „Tak. Ma to wyglądać, jakby te dodatkowe pieniądze wpłynęły na konto Cennet”. „To bardzo dobrze. I co? Potem wsadzą ją do więzienia?”. „Nie, nie, w żadnym razie. Pani Arzu powiedziała, że nie chcę wplątywać w to wszystko policji. Naszym celem jest zwolnić Cennet z firmy”.
„Moja litościwa mama” – Melisa jest wyraźnie nieusatysfakcjonowana takim rozwiązaniem. – „Nie patrząc na nic, nie może skończyć z Cennet. Ale teraz to zależy ode mnie…”. Akcja wraca do rozmowy Cengiza i Arzu. „Nie do wiary, że Ozlem stała się taka odważna” – mówi kobieta. – „Robi mi na złość, żeby być wśród nas i naruszyć nasz spokój. Po swojemu rzuca mi wezwanie. Ogłasza mi wojnę”. „Może lepiej już nie wojować?” – pyta Cengiz. „Nie rozumiem…”. „Arzu, ty nigdy nie myślałaś o tym, by rozwieść się z Mahirem?”. „To znaczy, że powinnam pogodzić się z tym, co zrobiła mi twoja siostra? Czyli zostawić to tak, żeby twoja siostra zniszczyła moją rodzinę i żyła sobie szczęśliwie? To chcesz powiedzieć?”.
„Ja nie o Ozlem myślę. Ja o ciebie się niepokoję” – oświadcza ojciec Selima. – „Mówię to dlatego, że martwię się o ciebie”. „Nie wiesz, co mówisz, Cengiz. Chyba siebie nie słyszysz…”. „Twój mąż cię zdradza, Arzu! Z Ozlem czy kimkolwiek innym, to nie ma znaczenia. Twój mąż cię zdradza! On cię nie kocha. Jak ty możesz jeszcze z nim być, nie rozumiem. Rozwiedź się i koniec. Niech robi, co chce”. „Przestań, przestań Cengiz! Nie waż się… Nie waż się nigdy więcej komentować mojego związku z mężem! Nawet jeśli jesteś moim przyjacielem, nie pozwolę na to. Udam, że o tym nie rozmawialiśmy”. Oburzona Arzu opuszcza restaurację.
Sema i Mahir jedzą śniadanie. „Wspaniale. Musisz wziąć się do pracy. Ta kobieta weszła nam na głowę dlatego, że leniuchowałeś” – mówi Sema. „Mamo, tata powiedział, że chce mnie pozbawić spadku” – przypomina Mahir. – „Czy odwołał to już?”. „Oj, dawno o tym zapomniał” – zapewnia kobieta. – „Popatrz, on chciał się ze mną rozwieść, a minęło już pięćdziesiąt lat od tego czasu”. Nagle do jadalni wchodzi Riza. Rozmawia z kimś przez telefon. „Jak mógł przepaść życiorys Cennet?!” – oburza się mężczyzna. – „Jak może zaginąć życiorys pracownika?!”.
„Dzień dobry, panie Riza” – mówi Sema. – „Wciąż chodzi o matkę Cennet? Kim by nie była, znajdź tę kobietę i przyprowadź ją. Mnie serce boli o tę dziewczynę”. „Tato, ty dzisiaj odpoczywaj. Ja załatwię wszystkie sprawy” – zapewnia Mahir. „Ty niczego nie możesz załatwić. Ty tylko potrafisz wszystko zepsuć” – odpowiada Riza. „Cokolwiek bym nie zrobił i tak ciebie nie zadowolę…”. „Jeśli nasze partnerstwo z Cengizem nie popsuło się, to tylko dzięki Arzu. Ona wzięła wszystko w swoje ręce i uspokoiła wszystkich wokół”. „Tato, Arzu przemilczała, żeby nie rozwieść się ze mną. A nie dlatego, że mnie kocha”.
„A czy ciebie można kochać?!” – Riza aż wstaje na równe nogi. – „Co w tobie lubią kobiety?!”. „Jest jeszcze ktoś, kto kocha mnie takim, jakim jestem” – odpowiada Mahir. „Ty jeszcze wciąż o tej kobiecie mówisz?!”. „Tak. Rób co chcesz, ja nie przestanę kochać Ozlem. Przykro mi, tato”. Riza w przypływie wzburzenia pociąga za obrus i zrzuca ze stołu całą zastawę! „Co z ciebie za człowiek bez honoru?!” – krzyczy. – „Wolałbym nie mieć takiego syna!”. „Masz rację! Lepiej, żebym nie żył! Lepiej, żebym nie był twoim synem! Przynajmniej mógłbym stworzyć szczęśliwą rodzinę. Uwierz mi, byłbym szczęśliwszy niż teraz, tato!”.
„To znaczy, że gdybyś nie był moim synem, byłbyś bardziej szczęśliwy?” – pyta Riza. – „Nie zapomnę tego, synu. Nastanie dzień, kiedy ty będziesz żałował tego, co powiedziałeś”. Riza odchodzi. Akcja przenosi się do domu Mukaddes. „Co takiego powiedziałaś?” – pyta z niedowierzaniem Suna. – „Jak to możliwe? Cennet nie jest twoją rodzoną wnuczką? To niemożliwe. To na pewno kłamstwo… To na pewno gra tej żmii, Cavidan”. „Dlaczego miałaby kłamać? Jaki miałaby cel?” – pyta Mukaddes. „Ona ma na pewno swoją przyczynę. Próbuje zasiać niepokój. Kto wie, jakie pomysły kryją się w jej głowie…”.
„Czy tak może być? Oczywiście, że Cennet jest twoją wnuczką!” – kontynuuje Suna. „Oczywiście, że nią jest” – potwierdza Mukaddes. – „Niech i nie będzie rodzoną córką mojego syna. Ale Cennet i tak jest moją wnuczką. To się nigdy nie zmieni. Cennet jest moją duszą. Jeśli Cavidan mówi prawdę, ja znajdę ojca Cennet. Do tej pory, póki nie odejdę z tego świata, znajdę rodziców Cennet. Boże, proszę cię, dopóki tego nie zrobię, nie zabieraj mnie. Nie zabieraj mnie, żebym nie odeszła na tamten świat z otwartymi oczami”.
Mahir przyjeżdża do firmy. Spotyka tam… Ozlem. „Co ty tu robisz?” – pyta zaskoczony. Następnie wchodzi z nią do gabinetu Arzu, który teraz jest pusty. „Jak zawsze najładniejszy gabinet wzięła dla siebie” – stwierdza kobieta. „Ozlem, posłuchaj, moje stosunki z ojcem są i tak złe… Wszystko zepsujesz. Nie możesz przychodzić ot tak sobie do firmy”. „Będę przychodzić. Dlatego, że od dzisiaj ja także tu pracuję”. Kobieta całuje zaskoczonego Mahira. „Teraz często będziemy się ze sobą widywać” – mówi. – „Czyżbyś nie cieszył się z tego powodu?”.
„Oczywiście, że się cieszę, ale nie sądzę, że Arzu zostawi cię tutaj” – zapewnia Mahir, wycierając szminkę Ozlem ze swojego policzka. „Arzu nic mi nie może zrobić” – oznajmia Ozlem. – „Dlatego, że ja niedługo będę partnerem w tej firmie. Brat da mi akcje”. „Jak to?”. „Zapomnij o tym. Może pójdziemy na obiad?”. „Ozlem, kochanie, zaraz przyjdzie Arzu”. „Niech przychodzi. Ona chyba nie myśli, że my tylko za rączki się trzymamy, co?”. Kiedy między Mahirem a kobietą ma dojść do kolejnego pocałunku, do swojego gabinetu wkracza… Arzu! „Dzień dobry” – mówi Ozlem. – „Właśnie jest pora obiadowa. Może się z nami wybierzesz? Do zobaczenia Mahir…”.
Ozlem opuszcza gabinet. „Arzu, posłuchaj, naprawdę jestem…” – próbuje wytłumaczyć mężczyzna. „Zamilcz!” – wybucha Arzu. „To nie jest tak, jak myślisz…”. „Dość!” – wściekła kobieta także opuszcza pomieszczenie. Udaje się do łazienki, gdzie Ozlem właśnie poprawia swój makijaż. „Ostrożnie. Za chwilę upadniesz na podłogę” – ostrzega siostra Cengiza. „Ty chcesz ze mną wojować?” – pyta Arzu i chwyta swoją rywalkę za włosy! „Ała, to boli” – mówi Ozlem. „To jeszcze nie jest ból! Ostatni raz cię uprzedzam, będziesz trzymała się z dala ode mnie i od mojego męża! Zrozumiałaś?! Inaczej sprawię, że będziesz żałować, że się urodziłaś!”.
Arzu popycha Ozlem na ścianę i wychodzi z łazienki. „Ty jeszcze zobaczysz! Ja ciebie zniszczę!” – postanawia siostra Cengiza. Arzu wraca do swojego gabinetu. Staje naprzeciwko Mahira. „A teraz ty mnie posłuchaj!” – mówi. – „Natychmiast masz odprawić stąd tę kobietę!”. „Ja nie mówiłem jej, żeby tu przyszła” – oznajmia mężczyzna. „Ale powiesz jej, żeby się stąd wyniosła! Inaczej zrobię wszystko, żebyś ty wszystko stracił! Wystarczy, że porozmawiam z ojcem! Tym razem nie proszę cię, a ostrzegam! Zrobię to!”.
Riza w tym czasie rozrywa na kawałki swój stary testament. Wzywa swojego prawnika i każe mu napisać nowy dokument z uwzględnieniem, że dziedziczył będzie nie członek rodziny, a ten, kto na to zasłużył… Selim i Cennet są w kawiarni. „Jakie to dziwne, prawda?” – zagaduje dziewczyna. – „My latami żyłyśmy z mamą w jednym mieście. Może chodziłam z nią tą samą ulicą, siedziałam w tym samym miejscu… Ale do głowy mi nie przyszło, że mogę być córką jednej z tych, z którą spotykam się na ulicy. Do głowy by mi to nie przyszło”. „My nie możemy tego wiedzieć” – stwierdza Selim. „Jeżeli by tak było, to ona zadzwoniłaby. Gdybym nie poszła po śladach broszki, pewnie nawet nie przyszłabym jej do głowy. Ona nie chce się pojawić chociażby dlatego, by powiedzieć, że mnie nie chce”.
„Może dla twojej mamy jest to bardziej skomplikowane, niż nam się wydaje, Cennet” – mówi chłopak. – „Stanąć przed swoim dzieckiem i powiedzieć mu, że się go nie chce… Może dlatego się boi?”. „Ty tak mówisz, żebym się nie denerwowała. Nie trzeba. Ja chcę po prostu spotkać się z mamą. Popatrzeć jej w oczy i zapytać, co takiego zrobiłam, że mnie to wszystko spotkało…”. „Nikt tego nie wyleczy, Cennet. Wierzę, że kiedy twoja mama pozna ciebie, będzie żałowała wszystkiego, co zrobiła”. „Teraz już za późno, by żałować…”.
Selim odbiera telefon od swojego prawnika. Chłopak kazał wyszukać mu informacje o samochodzie, którym poruszała się Mine. „Znaleźliśmy adres człowieka, na którego zarejestrowane jest auto” – mówi prawnik. – „To Osman Turun. Adres wyślę sms-em”. „Dobrze, dziękuję. Czekam na wiadomość” – Selim rozłącza się. Następnie zwraca się do dziewczyny: „Chodź, pojedziemy do tego Osmana i porozmawiamy z nim”. „Zaczekaj. Zrobiłeś dla mnie więcej, niż mogłeś. Poza tym my…”. „Cennet, posłuchaj. Ja nie zostawię tego tematu. Ani słowa nie powiedziałem z tego powodu. Ty nawet wyobrazić sobie nie możesz, jak bolała mnie dusza. Ale ja milczę. Milczę, żeby nie nudzić ciebie jeszcze i swoją osobą”.
„Ty wiesz, że ja nie zostawię ciebie samej” – kontynuuje Selim. – „My rozmawialiśmy o tym wczoraj, dlatego nie trać czasu na próżno, próbując mnie przekonać. Idziemy”. Cennet potakuje głową. „Ponadto zadzwonię do ojca i jemu przekażę wiadomość” – oznajmia chłopak, sięga po swoją komórkę i dzwoni do ojca. „Jak się masz, synku? Co robisz?” – pyta Cengiz. „Tato, znaleźliśmy właściciela samochodu, którym ta kobieta przyjechała do restauracji. Teraz z Cennet jedziemy do niej”. Cengizowi odcina mowę. „Tato, jesteś tam?” – pyta Selim. „Tak, tak, jestem… Cieszę się. Uważajcie na siebie, dobrze?”.
Po skończonej rozmowie z synem Cengiz natychmiastowo dzwoni do Arzu. „Selim i Cennet znaleźli Mine!” – informuje. – „Jadę po ciebie. Bądź zaraz gotowa, dobrze?”. Suna tymczasem odnajduje notatnik, którego tak pilnie szukała Mukaddes. Przynosi go kobiecie. Babcia Cennet przegląda go i szybko znajduje adres gdzie pracowali Cavidan i jej syn. „Wstawaj i pojedziemy tam” – postanawia Suna. – „Tam się dowiemy wszystkiego w tej sprawie”.
Cennet i Selim stawiają się pod wskazanym przez prawnika adresem. Szybko znajdują tam Osmana Turana. „To pan zabrał i odjechał z nią spod restauracji” – mówi Cennet. „Nie mam nic do powiedzenia, córko” – odpowiada mężczyzna. „Posłuchaj, muszę znaleźć tę kobietę. To dla mnie bardzo ważne”. „Nie znam jej, córko. Ona mnie poprosiła i ją zawiozłem”. „Masz dzieci?” – pyta Cennet. – „Posłuchaj, ja też jestem dzieckiem matki. I nie wiem, kto jest moją mamą. A ta kobieta jest jedyną, która ją zna. Błagam. Proszę, pomóż mi…”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.