78: Melisa dzwoni do domu Kayi. Ojciec Cennet jest zaskoczony, ale wpuszcza dziewczynę do środka. „Kochasz moją mamę?” – pyta Melisa. „Tak. Jestem zakochany w twojej mamie” – potwierdza mężczyzna. „Dobrze, a ona? Ona także jest w tobie zakochana?”. „Dopiero co wyszła z tego domu, więc myślę, że uczucie jest wzajemne”. „W takim razie jesteście zakochani. Można powiedzieć, że to zakazana miłość. Ale ta miłość ma jeszcze swój owoc. Tak najdokładniej można to opisać”. „Nie powiedziałaś prawdy Cennet. Myślę, że stosujesz prawo milczenia w swoim planie, tak? Co znowu planujesz? Tym razem nie wywołuj pożaru. Uchowaj Boże, jeszcze komuś stanie się krzywda”.
„Nie, tym razem nie mam planów” – zapewnia Melisa. – „Jest tylko Cennet i ja. Cennet jest moją siostrą. Będę milczeć do czasu, aż mi wybaczy. To wszystko”. „Rozumiem, rozumiem. Twój gniew i żal przeszły, naprawdę?” – pyta Kaya. – „Więc w tej sytuacji musiałaś zapomnieć także o Selimie. W końcu jest zaręczony z twoją siostrą. Może nawet będziesz świadkiem na ich ślubie?”. „Chcę tylko, żeby Cennet była szczęśliwa. Dlatego zrobię wszystko, co tylko będę mogła”. „Posłuchaj, gdyby ktoś na początku powiedział, że Melisa jest moją córką, po dwóch minutach rozmowy z tobą, uwierzyłbym”.
„Kiedy patrzę na Cennet, ona nie jest podobna, ani do mnie, ani do swojej matki” – kontynuuje Kaya. – „To znaczy być taką naiwną nie zależy od genów. Ale ty… Jesteś okropna. Tak jak my. Po prostu musisz iść swoją drogą. Ton głosu, język ciała… Z czasem dojdziesz do tego”. „Tak, jestem okropna” – przyznaje dziewczyna. – „Ale nie tak bardzo, jak wy. Mama przez dwadzieścia trzy lata wyrzekała się swojej córki. Pojawiłeś się i poznałeś prawdę, ale ukrywasz ją przed córką. Prawdę mówiąc nie dorównuję wam…”. „Rozumiem. Tylko, że ja diabła rozpoznaję ze stu metrów. Dlatego nie opowiadaj mi bajek. Teraz wstaniesz i wyjdziesz stąd. I będziesz trzymać się z dala od Cennet”.
„Cennet jest moją siostrą i nikt nie zabroni mi się z nią widywać” – oświadcza Melisa. „Zabroni. Ja zabraniam” – oznajmia Kaya. „A więc próbuj…”. „Dziewczyna wstaje z kanapy i chce odejść, ale mężczyzna chwyta ją za rękę i zatrzymuje. „Nie próbuj ze mną walczyć” – ostrzega. – „Dlatego, że na końcu zawsze ja wygrywam”. „Nie wypada tak mnie nie doceniać. Jeśli staniesz pomiędzy mną a Cennet, ciebie i mamę zniszczę bez mrugnięcia okiem”. Melisa odwraca się i opuszcza dom.
Tymczasem do posiadłości Arisoyów przyjeżdża… Sema. Wchodzi do salonu, gdzie znajdują się Selim i Ozlem. „Zostaw nas same” – rozkazuje pani Soyer chłopakowi. Selim posłusznie odchodzi. „Pani Semo, ja… Naprawdę bardzo mi przykro” – oznajmia Ozlem. – „Nie chciałam, aby tak się stało. Bardzo kochałam wujka Rizę, wie pani o tym”. „Ozlem, nie przyszłam tu, by o tym rozmawiać. To prawda, gdybym nie była zmuszona, moja noga by tu nie stanęła. Ale dziecko… Niestety związało mi ręce i nogi. Córko, urodzisz to dziecko?”. „Cóż, bardzo tego pragnę, ale Mahir go nie chce”.
„Mahir w tym gniewie nie wie co mówi” – stwierdza Sema. – „Ale kiedy urodzi się dziecko, jego gniew przejdzie”. „A jeśli nie przejdzie? Jeśli go nie zechce?” – pyta Ozlem. „Zechce. To dziecko otrzyma nasze nazwisko. Nie ma innego wyjścia, musi go zaakceptować”. Do salonu wchodzi Nilgun. „Bardzo mi przykro, nie trudź się na próżno. To dziecko się nie urodzi” – oznajmia matka Selima. „Nilgun, ty w tej sprawie nie masz nic do powiedzenia. Przez to co zrobił Cengiz, choć trochę powinnaś wstydzić się za postępowanie męża i spuścić głowę”. „Ani ja, ani mój syn nie zrobiliśmy niczego, czego powinniśmy się wstydzić. Cengiz to zrobił i poniósł za to karę”.
„Co zaś tyczy się dziecka…” – kontynuuje Nilgun. – „Skoro tak bardzo go chcecie, musicie wziąć odpowiedzialność za Ozlem. Dlatego, że Ozlem potrzebuje miejsca do życia i rodziny, która się nią zaopiekuje. W tym domu nie ma miejsca dla tego dziecka”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. W rezydencji Soyerów trwa śniadanie. „A to dla kogo?” – pyta Arzu, wskazując na wolne miejsce przy stole. „Nie wiem. Pani Sema poprosiła o nakrycie” – odpowiada służąca. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Sema i… Ozlem!
„Co ta kobieta tu robi?!” – oburza się Mahir. „Spokojnie, nic się nie dzieje. Ozlem będzie mieszkać w naszym domu” – oznajmia Sema. Wszyscy domownicy robią wielkie oczy ze zdumienia. Tymczasem Selim puka do pokoju ciotki. Gdy nikt nie odpowiada, chłopak wchodzi do środka. Nikogo tam jednak nie zastaje. „Twoja ciocia odeszła” – mówi Nilgun. „Gdzie odeszła?”. „Wczoraj wieczorem przyszła pani Sema i ją zabrała”. „I ty na to pozwoliłaś? Mamo, jak mogłaś się zgodzić? Jak możesz na to pozwolić, wiedząc jak się będą tam do niej odnosić? Idę ją zabrać!”. „Nie, Selim. Ozlem jest dorosła i dokonała wyboru. Teraz to dziecko urodzi się jako Soyer. Ta sprawa nas nie dotyczy. Poza tym mamy ważniejsze sprawy od twojej ciotki. Czeka nas ważne spotkanie. Idź się przygotować”.
Akcja wraca do rezydencji Soyerów. „Siadaj tutaj, córko” – Sema wskazuje Ozlem miejsce przy stole. „No nie! Gdzie ją posadzisz?” – pyta oburzona Arzu. – „Na co sobie pozwalasz, pani Semo? Naprawdę przekroczyłaś wszelkie granice!”. „Pani Semo, wyjdę. Nie chcę nikomu zakłócać spokoju” – oznajmia Ozlem. „Już dawno temu straciliśmy spokój” – stwierdza pani Soyer. – „Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Niczym się nie przejmuj”. „Mamo, na co sobie pozwalasz? Straciłaś rozum?” – pyta Mahir. „Nie, jestem w pełni zdrowa. Siadaj, córko. Waszego ojca zabił Cengiz, a nie dziecko, które nosi Ozlem. To dziecko się urodzi. Zrobimy wszystko, co należy zrobić. Nie chcę słyszeć, ani słowa sprzeciwu na ten temat”.
Orhan wstaje od stołu. „Próbujesz chronić zabójcę naszego ojca!” – mówi wściekły. – „Rób jak uważasz, ale ja nie będę brał w tym udziału!”. Arzu także wstaje od stołu i o to samo prosi córkę. „Melisa, wstań. W tym domu nie ma dla nas miejsca” – mówi. „Nie, nigdzie nie pójdę” – odpowiada dziewczyna. „Córko, czy ty jesteś w szoku?”. „Nie, wszystko ze mną w porządku. Cieszę się, że będę miała brata… Twoje dziecko ma szczęście, będzie miało wspaniałą rodzinę” – mówi Melisa, patrząc na Ozlem. „Melisa, wystarczy…” – odzywa się Sema.
„A co? To nieprawda?” – pyta dziewczyna. – „Czy nie jesteśmy wspaniałą rodziną, babciu? Wujek Cengiz zabił mojego dziadka, mama chciała popełnić samobójstwo, a tata wciąż jest tutaj. Ciągle jakieś intrygi i sekrety. Bardzo lubimy szokować się wzajemnie. To nasza ulubiona zabawa. Kto wie, czego jeszcze nie wiemy?”.
Następna scena zaczyna się zebraniem w sali konferencyjnej w firmie. Oprócz Soyerów, na spotkaniu zjawiają się Nilgun i Selim. „Natychmiast odsprzedacie swoje akcje, żeby zrekompensować szkody wyrządzone przez Cengiza” – postanawia Orhan. „Jak sobie życzysz” – mówi Selim. „Nigdy się na to nie zgodzę!” – oświadcza stanowczo Nilgun. „Dobrze, więc natychmiast wyłożycie sto dwadzieścia milionów lir w gotówce”. „Orhan, moje akcje należą do was. Zgadzam się” – potwierdza Selim. „A ja się nie zgadzam. Ta firma to wieloletni wysiłek”. „Masz rację, Nilgun. Wieloletni wysiłek, ale nie twój” – stwierdza Sema. – „Sądziłam, że uda nam się to załatwić ugodowo, ale tak się nie stało”.
„Słuchajcie, to co zrobił Cengiz, jest niewybaczalne” – mówi Nilgun. – „Gdyby żył, siedziałby w więzieniu do końca życia. Ale nie żyje. A za jego grzechy, ani ja, ani mój syn nie możemy odpowiadać”. „Więc co myślicie zrobić?” – pyta Mahir. – „Cengiz zostawił nas w trudnym położeniu. Jest jakieś inne wyjście?”. „Jest. Wszystko zaczniemy od miejsca, w którym się zatrzymaliśmy” – oznajmia matka Selima. – „Ponadto nie sięgając do niczyjej kieszeni”. „Drwisz sobie z nas?” – pyta Orhan. – „Dopóki nie odsprzedacie akcji tych działek, to nie ma innego rozwiązania”. W tym momencie do sali konferencyjnej wchodzi… Kaya!
„Postanowiłem pokręcić się po firmie, a wy zaczęliście już zebranie” – mówi ojciec Cennet. „Panie Kaya, co pan tu robi?” – pyta Selim. – „Mamy zebranie, proszę wyjść”. Mężczyzna jednak spokojnie zajmuje miejsce przy stole. „Jestem najważniejszym uczestnikiem tego decydującego zebrania” – oświadcza. „Pan Kaya zgodził się być wspólnikiem w tej sprawie” – wyjaśnia Nilgun. – „Został członkiem firmy architektonicznej Soyer. Myślę, że każdy dostał to, czego chciał. I nikt nie może mieć zastrzeżeń”.
„Żarty sobie robicie?!” – oburza się Orhan. – „Za sto dwadzieścia milionów zrobicie z tego człowieka wspólnika firmy?!”. „Chwileczkę. Wujek Cengiz sprzedał ci wszystkie działki?” – pyta Melisa ojca Cennet. „Gdzie tam sprzedał. On go zrujnował!”. „Już dobrze, Orhan, uspokój się” – prosi Mahir. „Bracie, jak mam być spokojny? Nie widzisz tego, że kpią z nas? Za sto dwadzieścia milionów zrobią z niego wspólnika firmy!”. „Orhan, nie chodzi o sto dwadzieścia milionów. Z powodu tego projektu będziemy musieli sprzedać dużo działek”. „Nigdy, bracie! Nie pozwolę na to!”.
„Mnie to nie obchodzi. Nie mam pojęcia o budownictwie” – zabiera głos Kaya. – „Ale chciałem założyć tam farmę. Chciałem tam hodować strusie. Potem zadzwoniła do mnie pani Nilgun i wszystko wytłumaczyła. Jestem człowiekiem biznesu, zrozumiałem sytuację. Pomyślałem, że poświęcę sto dwadzieścia milionów. Miałem dobre zamiary…”. „Panie Kaya, proszę posłuchać. Nie możemy w tej chwili zostać wspólnikami” – mówi Mahir. – „Musimy to przemyśleć”. „Jak sobie życzysz, drogi Mahirze. Przyszedłem, zobaczyłem i zrozumiałem sytuację. Decydujcie między sobą”.
Ojciec Cennet wstaje od stołu. „Panie Kaya, proszę…” – odzywa się matka Selima. „Pani Nilgun, złożyłem ofertę” – oznajmia Kaya. – „Nie będę nalegał. Niech sami zdecydują”. „Panie Kaya, proszę usiąść” – mówi Mahir. – „Proszę posłuchać, te negocjacje… Nie wiem, jaki jest cel. Może masz dobre zamiary, może nie… Rozumie pan, nasza sytuacja nie pozwala nam podjąć decyzji w tej chwili. Ale jesteśmy w sytuacji bez wyjścia i podejmiemy decyzję tak szybko, jak to możliwe. Te negocjacje są dla dobra firmy. Okej, akceptujemy…”.
„W życiu się na to nie zgodzę! Nigdy!” – oznajmia Orhan. „Mahir, pani Semo. Nie zgadzam się na to” – oświadcza Arzu. – „Nie możemy tego zaakceptować, dopóki nie porozmawiamy między sobą”. „Arzu, nie ma o czym rozmawiać” – mówi Mahir. – „Musimy rozwiązać tę krytyczną sytuację, w której znaleźliśmy się przez Cengiza. Działki powinny jak najszybciej wrócić do firmy, innego wyjścia nie ma”. „Rozmawiałam z adwokatami i wcześniej wszystko przygotowałam” – oznajmia Nilgun i wyjmuje dokumenty.
Nilgun, Selim, Mahir, Arzu i Sema składują podpisy pod umową. „Orhan, usiądź i podpisz” – rozkazuje Sema. – „Siadaj i podpisuj!”. Mężczyzna składa swój podpis i opuszcza salę. Przed recepcją rzuca się na Selima i dociska go do ściany. „Od samego początku tego chciałeś!” – grzmi Orhan. „O niczym nie wiedziałem, naprawdę” – zarzeka się Selim. – „Przyszedłem tutaj, żeby oddać swoje udziały. Gdybym wiedział, że tak się stanie…”. „Kłamiesz!” – krzyczy Soyer. Próbuje uderzyć Selima, ale ten zatrzymuje jego rękę. „Nawet jak będziesz bił i krzyczał, twój ból nigdy nie minie” – stwierdza Arisoy. – „Gdybym miał szansę wskrzesić twojego ojca, przysięgam, nawet przez chwilę bym się nie zastanawiał. Nawet przez sekundę bym się nie zastanawiał i oddał swoje życie w zamian za niego”.
Kaya wygodnie rozsiada się w fotelu jednego z gabinetów. Do środka wchodzi Arzu. „Co ty wyprawiasz?! Co robisz?!” – pyta wściekła kobieta. „Nic. Pojawiam się w twoim życiu” – odpowiada Kaya. – „Ten pokój jest bardzo ładny. Może trochę zbyt poukładany. Nie ma w nim duszy. Ale kilka zmian przyniesie korzyść. Tutaj postawię moje zdjęcie z Cennet, a tam nasze zdjęcie. Co o tym myślisz, Cavidan?”. „Wyjdź! Wynoś się stąd! Nie ma czegoś takiego jak my! I nigdy nie będzie. Dlaczego nie możesz tego pojąć?”. W tym momencie przed gabinetem pojawia się Melisa i zaczyna obserwować to, co dzieje się w środku.
„Przy okazji, nie planuj nic na wieczór” – prosi Kaya. – „Zarezerwowałem restaurację. Bardzo ładne miejsce. Będziemy świętować współpracę”. „Nigdzie z tobą nie pójdę!” – oznajmia Arzu. „Nie odmawiaj mi. Wiesz, co mogę zrobić, kiedy jestem zły. Powiedz, mam przyjechać po ciebie? Choć w sumie to może być niestosowne. Przyjedź sama. O dwudziestej, nie spóźnij się. Wiesz, że nie lubię czekać”. Arzu wychodzi z gabinetu. Melisa sięga po komórkę i dzwoni do Cennet. „Muszę z tobą porozmawiać” – oznajmia.
Jest już wieczór. Widzimy, jak Melisa wprowadza Mukaddes do jej domu. „Babciu, coś się stało?!” – przeraża się Cennet. „Kiedy wychodziłam ze sklepu, spadło mi ciśnienie” – mówi Mukaddes, gdy siedzi już na kanapie. – „Melisa zabrała mnie do kliniki na końcu ulicy”. „Szłam tutaj. Po drodze zobaczyłam ciocię Mukaddes” – wyjaśnia Soyerówna. – „Zauważyłam, że źle się poczuła”. „I co powiedział lekarz?”. „A co miał powiedzieć? Mam leżeć i odpoczywać. Daj mi koc, trochę się położę”.
Tymczasem w posiadłości Arisoyów. „Nie mogę uwierzyć. Jak mogłaś zrobić coś takiego?!” – mówi Selim do matki. – „Jak mogłaś uwierzyć temu człowiekowi? Zaraz zwariuję… Kim on jest? Jak długo go znasz? Co o nim wiesz? Mówił, że kupił działki, ale nie ma pieniędzy. Pomyślałaś o tym? Chociaż przez chwilę pomyślałaś? Może zabrał siłą ojcu te działki?”. „Selim, dość. Przestań go obwiniać” – odpowiada Nilgun. – „To ojciec dziewczyny, z którą chcesz się ożenić. Był z tobą w najtrudniejszych dla ciebie chwilach. Jestem pewna, że Cengiz dostał te pieniądze. Schował je gdzieś. Tak jak i resztę tajemnic. Kiedy przyjdzie czas, wszystkie ujrzą światło dzienne”.
„Nie mogę uwierzyć” – powtarza Selim. „Słuchaj, jeśli nadal będziesz tak postępował, to stracisz Cennet” – ostrzega Nilgun. – „Synku, ona nie przymknie oczu na fakt, że jej ojca tak oskarżają. Proszę, ogarnij się już”. Akcja przenosi się do pokoju Cennet. Soyerówna siedzi na łóżku i bardzo płacze. „Melisa, jeśli to przeze mnie, to już nie płacz. Dlatego, że ci wybaczyłam” – oświadcza Cennet. „To nie ma nic wspólnego z tobą” – oświadcza Soyerówna. „To, o co chodzi? Kiedy powiedziałaś, że chcesz ze mną porozmawiać, pomyślałam, że…”. „Chodzi o to, że nie mam żadnych przyjaciół. Nie mam nikogo, do kogo mogłabym przyjść. Wszystkich straciłam. Po tym, co zrobiłam Selimowi, nikt nie chce mnie znać…”.
„Już dobrze, nie płacz” – prosi Cennet. – „Możesz mi powiedzieć. Co cię martwi, co denerwuje. Ja cię wysłucham”. „Mama” – oznajmia Melisa. – „Moja mama zdradza tatę…”. Tymczasem Mahir wraca do domu. W salonie zastaje matkę i Ozlem. „Dzwonię i dzwonię do Orhana, ale nie odbiera” – mówi Sema. – „Pewnie zaraz przyjdzie… Ty też siadaj”. „Nie jestem głodny, mam coś do zrobienia. Muszę trochę popracować. Smacznego”. W tym czasie Orhan jest na jachcie. Jest kompletnie pijany. Wydaje mu się, że widzi ojca. „Tato, gdzie jesteś?! Tato!” – krzyczy mężczyzna.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.