81: Melisa odbiera sms-a od Suata, mężczyzny którego wynajęła do napaści na Cennet: „Jestem na ulicy, wychodź z domu. Pospiesz się”. „Co on tutaj robi? Niech to szlag!” – mówi dziewczyna dziewczyna i opuszcza swój pokój. Wychodzi za bramę, gdzie czeka na nią Suat. „Co ty tutaj robisz?! Zwariowałeś?!” – pyta Melisa. „No co, nie mogę odwiedzić koleżanki?” – pyta mężczyzna. „Nie jestem twoją żadną koleżanką!”. „Nieładnie się zachowujesz, a ja tyle dla ciebie zrobiłem… Jesteśmy teraz przyjaciółmi. Posłuchaj, mam do ciebie interes. Potrzebuję trochę gotówki, może coś podrzucisz? Tobie nie ubędzie. Daj ile możesz”.

„Posłuchaj uważnie, za wszystko co zrobiłeś dostałeś pieniądze” – oznajmia Melisa. – „Nie dostaniesz ani grosza więcej! A teraz wynoś się i nie pokazuj mi się na oczy!”. „Jak sobie chcesz. Dla mnie wszystko jedno” – mówi Suat. – „Pójdę i powiem wszystko tej dziewczynie. Powiem, że za pieniądze wynajęłaś mnie i dla żartu zostałaś ranna. Jak się ta dziewczyna nazywała? Cennet, tak?”. „Dobrze, idź i powiedz. Kto ci uwierzy? Popełniłeś tyle przestępstw. Myślisz, że przez twoje słowa będzie się na mnie gniewać?”. „Nie potrzeba słów, mam dowody. Patrz, twoje wiadomości. Wszystko jest tutaj. Chcesz poczytać? Mam ci przeczytać?”.

Melisa zaczyna się śmiać. „Myślisz, że jestem taka głupia?” – pyta. – „Na tyle, żeby nie przewidzieć tego? Ten numer nie istnieje. I ta karta nie jest na moje nazwisko. Nic nie możesz udowodnić. Mój drogi, to będzie trudne. Nie męcz się na próżno. Za tymi drzwiami nie zarobisz już pieniędzy. Idź i spróbuj szczęścia gdzie indziej”. Soyerówna odchodzi. „Jeszcze mnie popamiętasz rozpieszczona, bogata dziewczyno” – mówi mężczyzna, patrząc złowrogim wzrokiem na odchodzącą Melisę. – „Jeszcze mnie popamiętasz…”.

Kaya rozmawia z Halilem przed rezydencją Arisoyów. „Co masz taką minę?” – pyta ojciec Cennet. – „Kilka dni tu postoisz i to wszystko. Jako ochrona. Będziesz obserwować, rozumiesz?”. „Rozumiem. A jak Orhan znowu będzie próbował zabić, mam go unieszkodliwić?” – pyta Halil. „Nie, człowieka z ciebie nie będzie. Czterdzieści lat ze mną mieszkasz i przez czterdzieści lat będziesz się pytać i nic nie wiedzieć… Po co masz zabijać Orhana? Niech on zabije Selima. Ty w tym czasie będziesz w toalecie albo twój pistolet się zatnie… Rozumiesz już?”.

W tym momencie pod rezydencję Arisoyów zajeżdżają Arzu i Sema. „Nie wydaje mi się, by pani Nilgun była w nastroju do rozmowy z wami” – ostrzega Kaya. – „Jak wiecie, jej syn dopiero co uratował się od śmierci. Lepiej będzie jak pani sobie pójdzie”. „To teraz pan decyduje, kto może wejść albo wyjść z tego domu?” – pyta Sema. – „Zajął pan miejsce Cengiza, prawda? Jestem pewna, że niedługo pan się tutaj przeprowadzi. Jestem pewna, że Nilgun pana potrzebuje…”. Sema i Arzu wchodzą do środka posiadłości. Tuż za nimi wchodzi Kaya.

„Co wy tutaj robicie?! Co wy robicie w moim domu?!” – oburza się Nilgun. – „Jakim prawem tutaj przyszłyście?!”. „Nauczyłyśmy się tego od ciebie, Nilgun” – oznajmia Sema. – „Ale niestety nie wychodzi nam to tak dobrze, jak tobie. Przyszłyśmy tutaj, żeby przeprosić Selima za Orhana. Tak po ludzku”. „Nie potrzebuję waszych przeprosin, nic od was nie chcę. Wynoście się z mojego domu! Od teraz nie chcę was widzieć. Kto czego by nie powiedział, Orhan i tak odpowie za to, co zrobił. Słyszycie? Doniosę na niego! Osobiście wsadzę twojego syna za kratki!”.

„Mamo, proszę, wystarczy już” – odzywa się Selim. – „Ciociu Semo, wybaczyłem Orhanowi. Koniec tematu. Zapłaciłem za grzechy, które popełnił mój ojciec. Mam nadzieję, że wszyscy ochłonęli”. „Selimie, Orhan naprawdę żałuje” – zapewnia Sema. „Mam nadzieję, że tak jest. To znaczy, mnie jest wszystko jedno, czy Orhan żałuje, czy nie. Liczy się kwestia zapłaty. Teraz jesteśmy kwita. Ale od tej pory, kto by nie spróbował zaszkodzić mnie i mojej rodzinie, zobaczy innego Selima. To dotyczy wszystkich. Orhana też”.

Tymczasem Melisa wchodzi do pokoju Orhana. „Co ty wyprawiasz?! Selim przez ciebie omal nie umarł!” – wrzeszczy dziewczyna. – „Zwariowałeś?! Jaki masz z nim problem?!”. „Mój problem jest oczywisty. Mojego ojca zabili” – oświadcza mężczyzna. – „A jaki jest twój problem? Dlaczego tak martwisz się faktem, że Selimowi coś się stało? Przecież podobno nic już do niego nie czujesz. A może jednak nadal go kochasz? Jeśli tak jest, to przygotuj się, Melisa. Dlatego że następnym razem on tak szybko z tego nie wyjdzie”.

Melisa chwyta za nóż, który leży na stoliku i przykłada go do szyi wujka. „Posłuchaj mnie uważnie, jeśli przez ciebie Selim straci choć kroplę krwi, ja ciebie zabiję!” – ostrzega dziewczyna. „Kochana, świetna robota” – mówi ze spokojem Orhan. – „Stęskniłem się za twoim prawdziwym obliczem”. „Będziesz trzymał się z dala od Selima! Zrozumiałeś?!” – Melisa rzuca nóż na podłogę i opuszcza pokój.

Arzu przyjeżdża na grób Rizy. „Tato, przyszłam” – mówi kobieta. – „Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia, kiedy nazwałam cię tatą. W końcu i u mnie wtedy pojawił się tata. Latami chowałam się w twoim cieniu, dosłownie jak ranny ptak. Kiedy odszedłeś, zostałam całkiem sama. Zupełnie sama. Jakie burze przechodziły, jakie statki potonęły po tym, jak odszedłeś. Gdybyś wiedział. Ty tylko jeden raz umarłeś i odszedłeś. A ja tysiące razy umierałam i odradzałam się… Czuję to tutaj, w sercu. Wiem, że do tej pory jesteś na mnie zły. Ale nie umiałam ci tego powiedzieć, tato. Nie dałam rady. Tato, ja byłam bardzo młoda. Było mi wstyd. Nie mogłam powiedzieć”.

„Myślałam, że jeśli to przemilczę, wszystko popadnie w zapomnienie” – kontynuuje Arzu swój monolog. – „A jeśli zapomnę, myślałam, że stanę się lepsza. Ale tak się przecież nie dzieje. Człowiek uciekając od przeszłości, nie wyleczy się. Bardzo się spóźniłam, żeby stać się matką dla Cennet. Teraz nawet jeśli będę chciała, nie uda mi się zaleczyć jej ran. Ale ja przecież obiecałam ci. Mówiłam, że zadbam o męża i rodzinę. Nawet jeśli skrzydła będą połamane, ty mówiłeś, żebym była z rodziną. Tato, teraz we mnie jest wszystko połamane i rozbite. Ale dotrzymam danego ci słowa, tato. Dla ciebie i dla rodziny, którą mi dałeś. Nie dałam rady ochronić Cennet, ale dotrzymam danego ci słowa. Nie zrezygnuję. Tym razem nie zostawię za sobą, ani jednego człowieka. Będę razem z rodziną, tato”.

Suat rozmawia ze swoim kolega. „Mówiłeś, że co najmniej sto tysięcy z niej wyciągniesz, ale ta dziewczyna cię wykołowała” – mówi przyjaciel. „Kpij sobie dalej, kpij. Nie tylko sto tysięcy, ale i dwieście z niej wyciągnę. Inaczej nie nazywają mnie Suat” – oznajmia wspólnik Melisy. „I jak to zrobisz?”. „Nie martw się. Mam już kilka pomysłów…”. Tymczasem Cennet wraca do domu. „Wszystko z wami w porządku?” – pyta, widząc zasmucone miny babci i Suny. – „Coś się stało? Babciu, powiesz mi, o co chodzi?”. „Dzisiaj przyszedł właściciel domu” – oznajmia Mukaddes. – „Oddał nasz dom do wyburzenia. Mamy go opuścić do końca miesiąca…”.

Akcja przenosi się do rezydencji Soyerów. Ozlem wchodzi do pokoju Mahira. „Co ty tutaj robisz?!” – oburza się mężczyzna. – „Wyjdź natychmiast! W tej chwili!”. „Mahir, nie rób tak. Jesteśmy jak obcy w jednym domu” – stwierdza Ozlem. – „Nie wytrzymuję już tego, rozumiesz? Zaraz zwariuję. Proszę cię, nie zostawiaj mnie samej…”. „Wyjdź. Arzu może cię zobaczyć”. „A niech widzi! Niech widzi! Nie patrząc na to, o czym już wszyscy wiedzą, ona nie odchodzi z domu. Jeżeli ktoś powinien odejść, to Arzu! Mahir, proszę cię, nie zachowuj się tak, jakby mnie nie było. Nie udawaj, że mnie nie widzisz”.

„Dobrze, uspokój się. Bądź ciszej, proszę” – mówi mężczyzna. „Dlaczego mam zachowywać się cicho?” – pyta Ozlem. – „Twoja mama wie, cała twoja rodzina wie. Dlaczego taki jesteś? To przez Arzu, tak? Ja i tak milczałam przez lata. Przeżywałam naszą miłość w tajemnicy, nikomu ani słowa nie mówiłam. Raz tu, raz tam, jak przestępczyni. Niech chociaż raz Arzu zrezygnuje. Niech chociaż raz Arzu przegra”. „Posłuchaj mnie. Nawet jeśli Arzu odejdzie, ty i ja nie będziemy już nigdy więcej razem. Twój brat zabił mojego ojca. Czy ty tego nie rozumiesz? Czy do ciebie to nie dociera?”.

„A ty zabijesz naszą miłość, tak? W ten sposób zemścisz się na Cengizie?” – pyta Ozlem, a z jej oczu wypływają łzy. – „Mahir, kochałeś mnie przez lata. Spójrz, jestem tutaj, razem z tobą. Nie możesz się tak teraz zachowywać”. „Ozlem, proszę cię, wyjdź” – powtarza mężczyzna. „Popatrz na mnie. Przez lata o tym marzyliśmy, prawda? O dniach, kiedy będziemy razem w jednym domu, oko w oko. No i zobacz, jestem tutaj. Jestem przy tobie na odległość oddechu. Teraz z nas zrezygnujesz? Z naszej miłości i z naszego dziecka?”. Kobieta bierze Mahira za rękę i kładzie jego dłoń na swoim brzuchu. W tym momencie do pokoju wchodzi… Arzu!

Akcja wraca do domu Mukaddes. „Tak niewiele zostało do końca miesiąca. Kiedy zdążymy znaleźć dom i się przeprowadzić?” – pyta Cennet. – „Czy nie mógł nas uprzedzić wcześniej?”. „Już dobrze, córeczko, domów nie brakuje. Poszukamy i coś znajdziemy” – zapewnia Mukaddes. „Omer, synku, a ty co tak nos zwiesiłeś?” – pyta Suna. – „Przecież nie jesteśmy jeszcze na ulicy. Dlaczego tak robicie? Wszyscy razem znajdziemy wyjście z Bożą pomocą”.

„Posłuchajcie, co powiem. Wynajmiemy większy dom. Będziemy żyć wszyscy razem” – postanawia Cennet. – „Przecież i tak jeden od drugiego z domu nie wychodzi. Po co płacić dwa czynsze? Może tak być?”. „Może, a nawet powinno!” – zgadza się Mukaddes. Akcja wraca do rezydencji Soyerów. „Arzu, to naprawdę nie jest tak, jak myślisz…” – tłumaczy zmieszany Mahir. „Wynoś się stąd! Do ciebie mówię!” – krzyczy Arzu, chwyta Ozlem za ramię i wyrzuca ją za drzwi pokoju.

„Arzu, posłuchaj, przysięgam, ona nagle weszła do pokoju… Powiedziałem, żeby wyszła, ale…” – mówi Mahir. – „Nie, porozmawiam z mamą. Tak nie może być. Naprawdę nie chcę cię denerwować, Arzu…”. „Ta kobieta nigdy więcej nie wejdzie do mojego pokoju! To moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie!” – grzmi Arzu. Następnie wychodzi na korytarz i krzyczy do Ozlem: „Posłuchaj mnie, ten dom to moje gniazdo! Ci ludzie to moja rodzina! I ja nigdy nie oddam ci tego, co należy do mnie! Jak najszybciej odejdziesz z tego domu. Jeżeli nie zrobisz tego z własnej woli, to bądź gotowa, bo przysięgam ci, że nie zostaniesz pod tym dachem!”.

Cennet i Mukaddes idą przez miasto. „Powiedziałaś pani Nilgun, że przyjdziemy?” – pyta Mukaddes. „Tak, zawiadomiłam. Czekają na nas” – odpowiada dziewczyna. „Przed Selimem też nieładnie wyszło. Tyle dni minęło, a my dopiero teraz idziemy go odwiedzić”. „Przecież nie będzie się na ciebie gniewał, babciu. Wie jak się czujesz”. „Jak niby się czuję? Nie za wcześnie położyłaś mnie do grobu?”. „Babciu, nie daj Boże, nic takiego nie mówiłam. Przeżyjesz wszystkich. Niech Bóg podaruje ci długie lata”.

Tymczasem za Mukaddes i Cennet powoli jedzie samochód. W jego środku siedzi Suat i jego kolega. „Jesteś pewien? Nie będzie problemu?” – pyta kolega. „Jestem pewien. Zaczynamy, no już” – oznajmia Suat. Obaj panowie zakładają kominiarki na głowy. Wyskakują z samochodu, chwytają Cennet i wrzucają ją do samochodu. „Zostawcie moją dziewczynkę!” – krzyczy przerażona Mukaddes. – „Co wy robicie?! Zostawcie ją! Ratunku! Pomocy! Czego wy od niej chcecie?! Na pomoc, jest tutaj ktoś! Porwali moją Cennet!”. Porywacze z piskiem opon odjeżdżają!

Tymczasem do domu Arisoyów przychodzi Yasar, wuj Selima. Chłopak opowiada mu o swoich podejrzeniach, co do śmierci ojca. „Czyli to wszystko wydarzyło się po tym, jak przyjechał ten pan Kaya?” – pyta Yasar. „Dokładnie tak. Nie wiedziałem do kogo mam z tym iść” – mówi Selim. – „Większość z osób, którym to powiedziałem, nie uwierzyła mi. Właściwie to nikt nie uwierzył. Dlatego nikomu nie powiedziałem o ostatnich wydarzeniach. Pewnie, gdyby między nami nie było ukochanej, sprawy wyglądałyby inaczej…”. „Co to znaczy? Jak to jest związane z twoją ukochaną?”.

„Ten Kaya jest ojcem mojej narzeczonej, Cennet” – oznajmia Selim. „Synku, w jaką biedę wy wpadliście?” – pyta Yasar. – „Mówisz, że do ojca strzelał Kaya. Miliony, których nie ma, śmierć Rizy, zdjęcia… Tobie w ogóle przyszło do głowy, żeby zapukać do moich drzwi?”. „Przyszło, oczywiście, że przyszło, wujku. Pomyślałem, że nie uwierzysz w to, co powiem”. „Jak dobrze, że przyjechałem i wszystko mi powiedziałeś. Bardzo to nieprzyjemne. Myślę, żeby złapać tego Kayę i zapędzić do kąta, ale boję się, że tym razem napadnie na ciebie”. „Myślałem, żeby pójść z tym na policję, ale nie mam w rękach żadnych dowodów. Nic nie mam”. „Trzeba coś zrobić. Tylko co?”.

Nagle do pomieszczenia wchodzi służąca. „Panie Selimie, przepraszam, że wam przerywam” – mówi kobieta. – „Potrzebuję adresu domowego pana Kayi. Obiecałam znaleźć mu pomoc domową i właśnie znalazłam jedną znajomą. Ona chciała dzisiaj iść zapytać, ale nie ma adresu. Mogę dostać go od pana”. „Oczywiście. Ulica Gull w Sariyer, numer…” – mówi chłopak, ale nagle wuj wchodzi mu w słowo: „Już znalazłem pomoc domową dla pana Kayi, dziecko. Nie wysyłaj znajomej”. „Dobrze, proszę pana” – mówi pracownica i odchodzi.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy