Gonul, Naciye i Feraye w salonie.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 224 – szczegółowe streszczenie

Gönül staje w progu domu Bülenta. Jej twarz zdradza determinację, a spojrzenie tli się napięciem. Wchodzi powoli do salonu, gdzie siedzą Feraye i Naciye. W pomieszczeniu zapada ciężka cisza, przerywana jedynie cichym tykaniem zegara na ścianie.

— Czy możemy porozmawiać na osobności? — zwraca się chłodno do pani profesor.

Naciye natychmiast podnosi się z kanapy. W jej oczach widać pewność siebie, ale też cień współczucia.

— Nie masz powodu, żeby się mnie bać. Wiem wszystko. — Podchodzi bliżej, zatrzymując się tuż przed Gönül. — Zresztą… my też chciałyśmy z tobą porozmawiać.

— Porozmawiam z Zeynep — mówi Gönül, z trudem panując nad emocjami. — Przekonam ją, żeby wycofała skargę. Zrobię wszystko, żeby Melis nie trafiła do więzienia. Ale… chcę czegoś w zamian, Feraye.

— Ode mnie? — pyta zaskoczona Feraye, marszcząc brwi.

— Jeśli chodzi o pieniądze, to żaden problem — wtrąca się Naciye z typową dla siebie stanowczością. — Dom, samochód… Powiedz tylko, czego potrzebujesz.

Gönül spogląda na nią z wyraźnym niesmakiem.

— Nadal wszystko próbujesz załatwiać pieniędzmi, pani Naciye. Wstydź się.

— Więc czego chcesz? — pyta zdezorientowana kobieta.

— Zeynep — odpowiada Gönül bez cienia zawahania. — Bülent nigdy nie pozwoli mi jej zabrać. Nie pozwoli jej się stąd wyprowadzić. Próbowałam wszystkiego. On zawsze znajdzie sposób, żeby mi ją odebrać. Ale jest jeden sposób, żeby to zmienić.

Naciye przygląda się jej uważnie.

— Jaki sposób?

— Tym sposobem jesteś ty, Feraye — rzuca Gönül, nie odrywając wzroku od pani profesor. — To ty wyrzucisz Zeynep z tego domu.

— Boże mój… Co ty wygadujesz, Gönül?! — wykrztusza zszokowana Feraye.

— Musisz być sprytna i stanowcza. Spraw, by napięcie między wami eksplodowało. Sprowokuj kłótnię, taką prawdziwą. Krzycz, rozbij coś, stwórz chaos. A potem powiedz, że nie chcesz jej tu więcej widzieć.

— Ale… — Feraye spogląda na nią z niedowierzaniem.

— Wyrzucisz Zeynep z tego domu. To mój jedyny warunek. Pomożesz mi znowu być z moją córką, a ja upewnię się, że Zeynep wycofa skargę, aby uratować twoją córkę przed więzieniem.

***

Sıla spotyka się z Alperem w zacisznym zakątku parku. W jej dłoni błyszczy naszyjnik, który niedawno zgubiła — teraz znowu należy do niej. Rozmawiają spokojnie, nieświadomi, że ktoś ich obserwuje.

Zza drzewa z niepokojem wychyla się Hülya. Jej oczy rozszerzają się z niedowierzania.

— A więc to prawda… — szepcze do siebie zszokowana. — Sıla ma chrapkę na Arifa… Niech to diabli!

Nagle w jej kieszeni zaczyna wibrować telefon. Dzwoni Kuzey. Hülya odbiera po kilku sekundach, starając się opanować drżenie głosu.

— Siostro, muszę ci coś powiedzieć o Arifie — mówi Kuzey z wyraźnym napięciem. — Nie ufaj mu. Ten facet coś ukrywa.

— A ja mam coś do powiedzenia tobie o Sile — przerywa mu Hülya lodowatym tonem. — Też jej nie ufaj.

— Co ty mówisz? To przecież Sıla… Jak mam jej nie ufać?

— Powiedziałam, co miałam powiedzieć. Nie ufaj jej, Kuzey!

— Słuchaj, nie dzwonię bez powodu. Ten facet, Arif… on nawet nie nazywa się Arif! Kłamał. Uważaj, bo może znowu spróbuje się do ciebie zbliżyć. Nie daj się nabrać.

Hülya spogląda ponownie w stronę rozmawiającej pary. W oddali Sıla uśmiecha się do Alpera.

— Wiem, co ukrywa — mówi z jadowitą pewnością. — Widzę to właśnie teraz. Wiesz, na kogo patrzę? Na Silę. Z Arifem. Są razem.

— Co?! — głos Kuzeya drży ze zdumienia.

— Tak. Sıla rzuciła oko na Arifa. I dlatego nie chce, żebyśmy byli razem. Ona ma w tym interes.

— Siostro, już jadę. Cokolwiek planujesz — przestań. Poczekaj na mnie. Nie rób nic głupiego, słyszysz?

Hülya kończy rozmowę, ale jej spojrzenie pozostaje twarde. Cień zdrady zaciąga się nad jej twarzą jak burzowa chmura.

***

Kamera zbliża się na Alpera i Silę. Atmosfera gęstnieje.

— No dalej, na co czekasz? — rzuca chłodno Sıla, chcąc jak najszybciej zakończyć to spotkanie. — Gdzie jest mój naszyjnik? To prezent od Kuzeya. Oddaj mi go. Teraz.

Alper patrzy na nią z dziwnym uśmiechem, w jego oczach błyska coś niepokojącego.

— Wkrótce będę bogaty. Tak jak on. Zamieszkam w Stambule. Kupię dom z widokiem na Bosfor i otworzę własną firmę.

Sıla marszczy brwi.

— Skąd niby weźmiesz pieniądze? Jeszcze niedawno mówiłeś, że toniesz w długach.

Alper uśmiecha się jeszcze szerzej.

— Zakochany mężczyzna potrafi wszystko. Pokonuje niemożliwe, jeśli chodzi o kobietę, którą kocha. Nie rezygnuje. Bierze ją i nie puszcza.

— Dość! — przerywa ostro Sıla. Jej głos drży od gniewu. — Nigdzie mnie nie zabierzesz, dopóki istnieje Kuzey!

— Źle mnie zrozumiałaś — odpowiada spokojnie Alper. — Mówiłem o Hülyi.

— Tak czy inaczej, przestań już. Daj mi naszyjnik i zakończmy tę farsę.

— Dlaczego ci tak na nim zależy? — pyta, zbliżając się do niej. — Bo dostałaś go od Kuzeya, prawda? Gdyby nie on, w ogóle byś nie przyszła…

— Alper, ostrzegam cię. Oddaj mi go i nie próbuj więcej tych gierek.

— Co on ma, czego nie mam ja? Co jest między wami? — Głos Alpera staje się bardziej natarczywy, niemal błagalny.

— Dosyć tego! Nie mam zamiaru tracić z tobą ani minuty więcej. Odchodzę.

Sıla odwraca się na pięcie, ale Alper łapie ją za ramię. Jego dłoń zatrzymuje ją w miejscu.

— Spokojnie. Nie denerwuj się. Zapomniałem zabrać naszyjnika… Przysięgam, że oddam ci go później. Tylko daj mi szansę.

Gdy ich sylwetki stają się sobie zbyt bliskie, zza drzew wszystko obserwuje Hülya. Jej ciało napina się, a nogi zaczynają drżeć. Łapie się poręczy, by nie upaść. Jej serce bije jak oszalałe.

W tym momencie obok niej pojawia się Kuzey. Ledwo łapie ją za ramię, zanim się zachwieje.

— Siostro! Co się dzieje? Wszystko w porządku?

— Kuzey… Oni… oni są tutaj… — Jej głos drży. — Stoją tam oboje.

Hülya wskazuje miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stali Sıla i Alper. Ale teraz… już ich nie ma. Zniknęli.

Kuzey rozgląda się uważnie.
— Tu nikogo nie ma, Hülya.

— Przysięgam, że ich widziałam! — szepcze z rozpaczą. — Sıla… ona uwiodła Arifa…

***

Alper zatrzymuje się pod starą latarnią, tuż przy wyjściu z parku. Z tylnej kieszeni wyciąga metalowy klucz. Przez chwilę obraca go w palcach, po czym podrzuca w powietrze z satysfakcją.

— Jeszcze chwilka… Rozbiję sejf i stanę się bogaty jak Kuzey. A wtedy, Sıla… czy ci się to podoba, czy nie… pójdziesz ze mną.

Na jego twarzy maluje się złowrogi uśmiech. W jego oczach płonie obsesja — niebezpieczna, szalona i nieodwracalna.

***

Kuzey podaje siostrze butelkę z wodą. Jej dłonie drżą, a oddech wciąż jest nierówny.

— Czujesz się już lepiej? Nie masz zawrotów głowy? — pyta z troską.

Hülya kiwa głową, ale w jej oczach nadal widać szok.

— Kuzey… widziałam ich. Przysięgam. Spotkali się tutaj. Ona przyszła na to spotkanie.

— Siostro, o czym ty mówisz? — Kuzey marszczy brwi. — Co Sıla miałaby robić z tym człowiekiem? Czego on może chcieć od niej?

— A może to ona chce czegoś od niego? — rzuca z goryczą Hülya. — Wyszła z domu, mówiąc, że idzie do sklepu… A zamiast tego przyszła tu. Do niego.

— Dobrze, ale… może to był przypadek? Może po prostu na siebie wpadli? Sıla nie ma nic wspólnego z tym typem. Wiem o tym.

— Naprawdę w to wierzysz, Kuzey? — Jej głos drży coraz bardziej. — Znalazłam ten naszyjnik… Twój prezent dla niej… W jego domu! W mieszkaniu Alpera!

Kuzey zamiera. Jego oczy otwierają się szeroko.
— Co ty powiedziałaś?

— Dokładnie to, co słyszałeś. Naszyjnik był w jego przedpokoju.

— Opowiedz mi wszystko, siostro. Dokładnie. Od początku do końca.

— Ta żmija… — wysyczała Hülya. — Sıla zawsze ma gotową odpowiedź na wszystko, kręci, odwraca kota ogonem. Ale tym razem nie! Nie dam się oszukać.

— Przestań z niedopowiedzeniami. Mów wprost. Co dokładnie widziałaś? Co się wydarzyło?

Hülya wbija w niego spojrzenie, pełne zranionej dumy i podejrzliwości.

— Pamiętasz, jak uciekłam do Arifa? Wparowałeś wtedy do jego mieszkania jak burza. Wychodząc, spojrzałam na podłogę w korytarzu i… leżał tam ten naszyjnik. Ten, który dałeś Sili. To nie był przypadek, Kuzey. Ona tam była. W jego mieszkaniu.

— Pytałaś ją o to? Zapytałaś, co tam robiła?

— O co miałam ją zapytać? — niemal krzyknęła Hülya. — Chciałam ją przyłapać! Przyłapać na zdradzie, na kłamstwie! Ona chce uwieść Arifa. Jest gotowa na wszystko, byle tylko odegrać się na mnie… i na tobie!

***

Zeynep niemal wypada z domu Belkıs, z twarzą rozpaloną od emocji i zawstydzenia. Ege biegnie za nią i dogania ją na ulicy.

— Zeynep, zaczekaj! — woła, chwytając ją lekko za ramię.

— Ege, przysięgam, to wszystko przez Melodi — tłumaczy szybko, spuszczając wzrok. — To ona mnie do tego namówiła. Kazała mi założyć tę suknię… Powinnam była jej odmówić. Przepraszam, że cię w to wciągnęłam.

— Nie masz za co przepraszać. Nie sprawiłaś mi żadnego kłopotu. Wręcz przeciwnie… otworzyłaś mi oczy.

— Otworzyłam ci oczy? — Zeynep unosi głowę, zaskoczona.

— To, co zrobiła Melis, było kroplą, która przelała czarę. Teraz wszystko widzę wyraźnie.

— Ege, proszę cię… Nie kończ z nią przeze mnie. Nie rób tego. Po tym, co się wydarzyło, ludzie pomyślą, że to ja was rozdzieliłam. Nie zniosę tego.

Ege delikatnie ujmuje jej dłonie.

— Nie jesteś sama, Zeynep. Masz mnie.

Zeynep nerwowo rozgląda się dookoła i próbuje się wyswobodzić.

— Ege, co ty robisz? Ktoś może nas zobaczyć! Puść mnie!

— Nie puszczę — odpowiada spokojnie, ale stanowczo.

— Zwariowałeś?! Trzymasz mnie za rękę na środku ulicy! Masz pierścionek zaręczynowy na palcu! Wiesz, co ludzie pomyślą? Że próbuję cię uwieść!

Ege powoli puszcza jej dłonie, spuszczając wzrok.

— Masz rację… Ale przecież ty i wszyscy dobrze wiecie, że nie włożyłem tego pierścionka z własnej woli. Nadszedł czas, żeby zdjąć go na dobre. Uwolnić się.

Sięga po pierścionek, ale Zeynep z niepokojem go powstrzymuje.

— Proszę, Ege, nie rób tego. Nie przeze mnie.
— Dziś otworzyłaś mi oczy, Zeynep.
— Nie, nie otworzyłam. Nie rób nic pochopnie.

— Zrobiłaś to, chociaż może nawet nieświadomie. Powiedziałaś, że nie wierzysz w miłość między mną a Melis. I miałaś rację.

— I dlatego zdejmiesz pierścionek? Bo ja tak powiedziałam?

— Nie dlatego, że ty tak powiedziałaś, ale dlatego, że moje serce tak mówi. Kiedy stanęłaś dziś przede mną w tej sukni… przez chwilę cały świat zamarł. Ulice, samochody, dźwięki, wszystko przestało istnieć. Zostałaś tylko ty.

— Ege, błagam, nie mów tak… To wszystko było grą, żartem. Nic nie znaczyło.

— Nie dla mnie. Bo jedna rzecz się nie zatrzymała — moje serce. — Przykłada dłoń do piersi. — Po raz pierwszy od miesięcy znów je usłyszałem. I wiedziałem… że bije dla ciebie.

— Posłuchałeś swojego serca? — pyta Zeynep cicho, niemal szeptem.

— Nie tylko swojego. Twojego też. Bo dziś pozwoliłaś mi je usłyszeć.
— Nie zrobiłam nic takiego, Ege…

Ege obejmuje ją delikatnie, z czułością.

— To prawda, nic nie zrobiłaś. Po prostu… mnie pokochałaś. A teraz ja muszę zrobić to, co ty robisz od tygodni — zmierzyć się z potworami. Stawić im czoła, by móc cię chronić.

Zdejmuje z palca pierścionek i zaciska go w dłoni. Decyzja zapadła.

***

Melis krąży nerwowo po salonie domu Belkıs, tupiąc podeszwami butów o dywan. Melodi siedzi niedbale na oparciu kanapy, obserwując ją z wyraźną niechęcią i cynizmem w oczach.

— Spójrz tylko na niego! — wybucha Melis, wskazując w stronę drzwi. — Znowu pobiegł za Zeynep! No powiedz, jesteś zadowolona, szwagierko?

— Oczywiście, że nie — odpowiada spokojnie Melodi, prostując plecy i patrząc Melis prosto w oczy. — Ale nie dlatego, że ty się wściekasz… tylko dlatego, że Zeynep cierpi.

— Od początku mnie nie znosiłaś, prawda? — warczy Melis, zaciskając pięści. — Uważasz, że nie jestem wystarczająco dobra dla twojego brata!

— Tak naprawdę… nigdy nie zdążyłam się określić. — Melodi wzrusza lekko ramionami. — Może właśnie dlatego opublikowałam zdjęcie Zeynep w sukni ślubnej. Chciałam zobaczyć, jak zareagujesz.

— Więc przyznajesz! Zrobiłaś to celowo! Wrzuciłaś to zdjęcie tylko po to, żeby mnie zabolało!

Na twarzy Melodi pojawia się powolny, lodowaty uśmiech — szyderczy i zimny.

— Myślę, że już się określiłaś — rzuca Melis z pogardą. — Nie lubisz mnie.

— To ty to powiedziałaś, nie ja — odpowiada Melodi z ironiczną słodyczą i podnosi się z kanapy.

Mija Melis z uśmiechem, który staje się coraz szerszy. Jej krok jest lekki, niemal taneczny. Melis w przypływie frustracji chwyta jedną z ozdobnych poduszek, jakby miała zaraz rzucić nią w Melodi. Ale zatrzymuje się w ostatniej chwili.

— Lubisz mnie czy nie, będziesz musiała mnie zaakceptować! — syczy przez zaciśnięte zęby. — Przyzwyczajaj się do mojej obecności. Ege będzie mój. Nie oddam go nikomu. Nigdy!

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 174. Bölüm i Aşk ve Umut 175. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy