Zbliżenie na twarz nieprzytomnej Melodi, leżącej na szpitalnym łóżku.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 235 – szczegółowe streszczenie

Kuzey nie odpuszcza. Z determinacją ściga samochód Alpera, w którym uwięziona jest Sila. Dziewczyna siedzi na tylnej kanapie, drżąca i zrozpaczona. Kiedy dostrzega w lusterku znajomy samochód, jej oczy rozszerzają się z nadziei. Odwraca się gwałtownie, wołając przez łzy:

— Kuzey! Zatrzymaj się, Alperze, błagam! Zatrzymaj się!

Ale Alper nie reaguje. Przeciwnie — zaciska dłonie na kierownicy i wciska gaz do dechy. Auto nabiera jeszcze większej prędkości. Widząc, że nie ma innego wyjścia, Sila podejmuje desperacką decyzję. Jednym ruchem otwiera drzwi i… wyskakuje z pędzącego pojazdu. Jej ciało koziołkuje po poboczu, aż w końcu spada do głębokiego wykopu. Zapada ciemność.

***

Alper, wyraźnie podenerwowany, sprowadza do swojego domu lekarza. Ten pochyla się nad nieprzytomną Silą, badając ją z profesjonalną powagą.

— Nie wygląda na to, żeby doszło do krwotoku mózgowego — mówi spokojnym tonem. — Ale mogła doznać wstrząsu mózgu lub innego urazu głowy. Powinna zostać na obserwacji w szpitalu.

— Nie ma takiej potrzeby, doktorze — przerywa mu Alper z przesadną uprzejmością. — Zajmę się nią. Nie spuszczę jej z oczu.

Lekarz spogląda na niego z lekkim niepokojem, po czym podaje mu tubkę z maścią.

— Jeśli jej stan się pogorszy, natychmiast zabierz ją do szpitala. Smaruj tym rany. I proszę, miej ją na oku. Dobranoc.

Po wyjściu lekarza w domu zapada cisza. Alper siada powoli na brzegu wersalki, na której leży Sila. Przez chwilę tylko patrzy — jakby próbował zapamiętać każdy szczegół jej twarzy. Delikatnie przesuwa dłonią po jej włosach. Na jego twarzy maluje się dziwna mieszanina czułości i obsesji.

***

Akcja przenosi się do wnętrza klubu. Rudowłosa dziewczyna ostrożnie wychyla się z łazienki. Rozgląda się czujnie — przed drzwiami pusto, nigdzie nie widać Sedy. Uspokojona, wychodzi cicho na salę.

Tymczasem na zewnątrz Cenk i Seda opuszczają lokal. Kobieta trzyma w dłoni szklankę z kolorowym drinkiem, jej ruchy są nerwowe, a spojrzenie rozpalone gniewem.

— Nie chcę więcej widzieć tej dziewczyny! — syczy stanowczo, podnosząc głos. — Ani tu, ani nigdzie w pobliżu!

— Dobrze, Seda. Nie zobaczysz jej — odpowiada Cenk z udawanym spokojem, chcąc za wszelką cenę uniknąć kolejnej awantury. — Wypiłaś już wystarczająco. Daj to. — Delikatnie, ale stanowczo odbiera jej drinka. — Jedź do domu, odpocznij. Ja wrócę do środka, potrzebuję chwili, żeby się uspokoić.

— Jasne! — prycha Seda z pogardą. — Zostaniesz z nią, tak? Właśnie tego chcesz!

— Nie, Seda. Z nikim nie zostanę. Tylko cię odprowadzę i wezwę taksówkę.

Odwraca się, żeby rozejrzeć się za przejeżdżającym samochodem. W tym samym momencie Seda błyskawicznie wyrywa mu z ręki szklankę i wypija wszystko jednym haustem. Następnie z rozmachem rzuca pustym szkłem o chodnik. Słychać głośny trzask rozbijającego się szkła, które rozpryskuje się na wszystkie strony.

— Wrócę sama! — oznajmia z dzikim uporem i rusza w stronę swojego samochodu.

— Seda, jesteś pijana! Jak chcesz prowadzić?! Zostaw to auto!

Ale ona nawet się nie odwraca. Z determinacją otwiera drzwi białego Citroëna, wsiada za kierownicę i zatrzaskuje drzwi z hukiem. Cenk bezradnie patrzy, jak silnik odpala, a samochód rusza z piskiem opon w noc.

***

Rudowłosa dziewczyna wraca do łazienki i ostrożnie zagląda do środka.

— Już możesz wyjść — mówi do Melodi. — Seda opuściła klub. Ale ty też nie powinnaś wychodzić głównym wyjściem. Użyj tylnych drzwi. Tędy — wskazuje dyskretnie kierunek.

Melodi kiwa głową, wciąż drżąc z emocji. Rusza w stronę zaplecza.

***

Zeynep zatrzymuje się przed postawnym ochroniarzem. Tuż obok, z piskiem opon, odjeżdża biały Citroën.

— Ten lokal jest prywatny. Bez zaproszenia nie wejdziesz – oświadcza mężczyzna.

— W środku jest moja przyjaciółka! Muszę ją stąd zabrać!
— Wszyscy tu mają „przyjaciółki”. Proszę odejść.

— Zejdź mi z drogi! — krzyczy, próbując się przepchnąć. Ale ochroniarz z łatwością ją odpycha. Zeynep traci równowagę i upada na ziemię.

W drzwiach pojawia się Cenk. Zmarszczonym czołem obserwuje scenę.
— Co tu się dzieje?

— Krzyczała i próbowała wejść siłą — tłumaczy się ochroniarz.

Cenk natychmiast podbiega i pomaga Zeynep wstać.
— Nic ci nie jest?

— Moja przyjaciółka jest w środku. Coś złego się wydarzyło. Muszę ją znaleźć!

— Spokojnie — mówi Cenk, łagodzącym tonem. — Zaraz ją poszukam. Jak się nazywa?

— Melodi. Jeśli mnie do niej nie zaprowadzisz, natychmiast wezwę policję.

— Nie trzeba dzwonić. Poczekaj tu. Zaraz wrócę — mówi i znika za drzwiami klubu.

Zeynep rozgląda się niespokojnie. Po chwili kątem oka dostrzega sylwetkę dziewczyny, która wybiega zza budynku w ciemność. Jej serce przyspiesza.

— Melodi?! — woła, ruszając za nią. Ale dziewczyna nie słyszy. Jest roztrzęsiona i biegnie przed siebie, jakby uciekała przed samym piekłem. Zeynep nie nadąża.

***

W tym samym czasie, kilkaset metrów dalej, Seda prowadzi samochód z szaleństwem w oczach. Jej ręce drżą, a spojrzenie rozmazuje się w świetle ulicznych latarni. Gniew i alkohol buzują w jej żyłach.

W pewnym momencie dostrzega znajomą postać biegnącą poboczem. Jej oczy rozszerzają się z nienawiści.

— To ty… — szepcze. — Ta mała licealistka. Ty naprawdę myślałaś, że możesz mi odebrać Cenka?

Jej uścisk na kierownicy się zaciska.

— Zaraz ci pokażę, kim jestem… — warczy, a jej głos staje się coraz bardziej bełkotliwy. — Zobaczysz, co znaczy igrać z ogniem. — Wciska gaz do podłogi. — Ty żmijo! Rozdepczę cię jak robaka!

Chwilę później biały Citroën z impetem uderza w biegnącą Melodi. Dziewczyna upada z łoskotem na asfalt. Obok jej nieruchomego ciała lądują eleganckie buty, które jeszcze przed chwilą miała na sobie. Cisza.

Seda wysiada z auta, chwiejąc się na nogach. Podchodzi kilka kroków i patrzy na ciało Melodi z wyrazem obłąkanego triumfu.

— Niech to cię czegoś nauczy — mamrocze z pogardą.

Nagle ciszę rozdziera krzyk, dochodzący z końca ulicy:

— MELODI!!!

To Zeynep. Zamarła w pół kroku, patrząc na scenę przed sobą z przerażeniem w oczach.

***

Seda z trudem wraca za kierownicę. Wciąż chwiejąc się z nadmiaru alkoholu i emocji, odpala silnik i z piskiem opon ucieka z miejsca wypadku, znikając w mroku nocy.

Na pustej ulicy zalega cisza, przerywana tylko ciężkim oddechem Zeynep, która chwilę później dopada do nieruchomego ciała Melodi. Upada przy niej na kolana, obejmuje jej twarz drżącymi dłońmi, z oczu płyną jej łzy paniki.

— Melodi! Melodi, proszę, odezwij się! — powtarza z rozpaczą.

Dziewczyna otwiera oczy, ale jej wzrok jest pusty, nieobecny. Wpatruje się w Zeynep, lecz nie wydobywa z siebie ani słowa — szok, strach i ból sparaliżowały ją całkowicie.

— Pomocy! Niech ktoś nam pomoże! — krzyczy Zeynep, rozglądając się rozpaczliwie.

W tym momencie na drodze zatrzymuje się samochód. Z piskiem hamulców staje tuż obok, a z jego wnętrza wyskakuje… Ege.

— Co się stało?! Melodi?! — krzyczy, dobiegając do leżącej siostry. Klęka przy niej i delikatnie unosi jej głowę.

— Bracie… — Melodi szepcze cicho, niemal niesłyszalnie.

— Zeynep, co się wydarzyło?!

— Samochód… ktoś ją potrącił i odjechał. To była kobieta. Nie zatrzymała się… — mówi Zeynep, wyciągając telefon z torebki. — Dzwonię po karetkę.

Ege przytrzymuje siostrę w ramionach, próbując zachować spokój, ale cały drży. Melodi patrzy mu w oczy z przerażeniem.

— Bracie… popełniłam wielki błąd… — wyszeptuje ze łzami. — Czy ja… umrę?

— Nie, nie mów tak! Nie umrzesz, słyszysz? Wszystko będzie dobrze! — mówi z naciskiem, choć jego głos zaczyna się łamać.

— Nic nie czuję… od pasa w dół… — łka Melodi. — Nic a nic…

— To szok, to tylko szok, prawda, Zeynep? To minie…

Zeynep kiwa głową, choć w środku czuje, jak serce rozrywa jej się na strzępy.

— Tak, kochanie… to normalne. Zaraz wszystko wróci do normy.

Melodi z trudem unosi dłoń i dotyka policzka brata.

— Bardzo cię kocham… kocham was oboje… — szepcze. — Proszę… pogódźcie się. Nigdy… nigdy się nie zostawiajcie… Bracie… jest mi tak zimno… mama…

Głos urywa się nagle. Jej ręka opada bezwładnie, oczy się zamykają.

— Melodi… NIE! — wrzeszczy Ege, obejmując ją mocniej. — MELodiiiii! — Jego krzyk odbija się echem od ścian budynków, a łzy spływają po jego policzkach, mieszając się z krwią i kurzem tej tragicznej nocy.

***

W salonie panuje napięcie. Murat, Naciye i Hülya siedzą na kanapach, atmosfera jest gęsta jak przed burzą.

— Kuzey mnie uderzył — mówi Murat z goryczą. — Bo ośmieliłem się zasugerować, że Sila go zdradziła. On… nie chce tego przyjąć do wiadomości. Powtarza, że ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.

Naciye podnosi dłoń do ust, głos jej drży.

— Dobry Boże… Mój syn wciąż jest ślepy. Zrobili z niego głupca! Oszukali go, wyłudzili pieniądze! Niech Bóg ich ukarze!

— Amen — dodaje Cavidan, która właśnie weszła z Bahar, niosąc tacę z herbatą. Oczy błyszczą jej gniewem. — Od początku mówiłam, że Sila i Alper coś knują, ale nikt mnie nie słuchał! Sila to żmija w ludzkiej skórze. Oszukuje wszystkich tą swoją niewinną buzią. Najpierw uwiodła Alpera, potem zaczęła mącić Kuzeyowi w głowie. To jasne jak słońce — chciała bogatego męża, domu, pozycji. Romansowała z nimi jednocześnie!

W tej samej chwili drzwi otwierają się z hukiem. Kuzey wchodzi do salonu jak burza, z twarzą płonącą ze złości.

— Wystarczy! — krzyczy. — Czy nie powiedziałem ci, że masz opuścić ten dom?! Nie chcę cię tu więcej widzieć! Wynoś się! Ty… bezczelna kłamczucho!

Cavidan cofa się o krok, ale nie odwraca wzroku. Zamiast odejść, mówi spokojnie, niemal matczynym tonem:

— Kuzey, synu… Możesz mnie nienawidzić, możesz nawet podnieść na mnie rękę. Ale wiedz jedno — jestem ci wdzięczna za wszystko, co zrobiłeś dla mnie i Bahar. Moim obowiązkiem jest cię chronić.

— Chronić mnie przed Silą?! Przed własną córką?! — rzuca z niedowierzaniem. — Ty naprawdę niczego nie rozumiesz… Sila została porwana! Jest niewinna! I nigdy więcej nie chcę usłyszeć ani jednego złego słowa na jej temat! Ani jednego!

— To, że jest moją córką, nie oznacza, że nie mogła się zatracić — odpowiada Cavidan chłodno. — Sila nigdy nie zerwała kontaktu z Alperem. To ona wprowadziła go w życie Hülyi, to ona wyciągnęła od niej pieniądze. A teraz? Ukuli nowy plan. Tylko czekają, aż znowu uda im się coś zdobyć.

Kuzey uderza pięścią w stół, w jego oczach pojawiają się łzy.

— Dość! Oskarżacie ją wszyscy, ale ja… ja wiem, że ona jest niewinna! Nie mam jeszcze dowodu, ale serce mi to mówi! Coś we mnie krzyczy, że to wszystko kłamstwo!

Bahar wpatruje się w niego z rosnącym niepokojem. W głowie rozbrzmiewają jej słowa matki, które usłyszała podczas jednej z niedawnych rozmów telefonicznych:

„Ukryłam to dobrze. Nie daj Boże, żeby wyszło na jaw… Sama wtedy stanę się pośmiewiskiem.”

Jej oczy nagle błyszczą determinacją.

— Dowód istnieje — mówi stanowczo Bahar. — Mama coś ukrywa. I przysięgam, że to ujawnię. Wtedy wszyscy zobaczą, że Sila mówiła prawdę. Że była ofiarą, a nie oszustką.

Nie zauważa nawet, że Cavidan lekko się uśmiecha. Bo właśnie to chciała osiągnąć — pociągnąć za odpowiedni sznurek. A Bahar, niczego nieświadoma, wchodzi prosto w jej misternie uknutą pułapkę.

***

Po chwili Bahar wraca do salonu z niewielkim, czarnym pudełeczkiem w dłoni. Jej twarz wyraża napięcie i determinację.

— Daj mi to — mówi Cavidan, natychmiast podchodząc do córki i wyciągając rękę.

Bahar cofa się o krok.

— Słyszałam cię, mamo. Alper ci to przysłał. Wiem, że coś knujecie! To pudełko może oczyścić Silę z zarzutów. Ona jest niewinna — a ty dobrze o tym wiesz!

— Nie masz pojęcia, o czym mówisz — syczy Cavidan, coraz bardziej zdenerwowana. — To moje. Oddaj mi to natychmiast!

Zanim Bahar zdoła odpowiedzieć, między nimi staje Kuzey. Spokojnie, ale stanowczo zabiera pudełko z rąk dziewczyny.

— Kuzey, proszę… nie rób tego — błaga Cavidan, nagle tracąc całą swoją pewność siebie.

— Co się stało? — pyta zimno mężczyzna. — Przestraszyłaś się? Boisz się, że prawda wyjdzie na jaw? Że to właśnie ty trzymałaś stronę Alpera?

— Nie otwieraj… błagam cię, synu… — powtarza kobieta, ale on już podnosi wieczko.

W salonie zapada grobowa cisza.

W środku, na aksamitnym wyścieleniu, leżą dwie błyszczące, złote monety oraz niewielki liścik. Pismo drobne, jakby celowo nieczytelne. Kuzey rozwija go powoli, jakby każda litera mogła go zranić.

„Mamo, Bahar, to dla was. Wysłałam je, bo mama wcześniej nie przyjęła. Powiedziała, że to pieniądze Kuzeya, że to hańba. Nazwała mnie złodziejką i wszystko odesłała. Ale proszę, nie gniewajcie się na mnie. Bardzo kocham Alpera. Musiałam to zrobić, żebyśmy mogli być razem. Wyślę więcej — pieniędzy, złota, wszystkiego, czego będziecie potrzebować. Gdy Kuzey wreszcie przestanie mnie nękać, będziecie mogły mnie odwiedzić. Jestem naprawdę szczęśliwa z Alperem. Kocham was.”

Bahar blednie. Oczy ma szeroko otwarte ze zgrozy.

Kuzey patrzy w pustkę. Palce drżą. Pudełko wypada mu z rąk. Z trudem siada na kanapie i chowa twarz w dłoniach. Jest całkowicie zdruzgotany.

— Bahar… mówiłam ci, żebyś się do tego nie mieszała — odzywa się Cavidan łagodnie, z pozornym smutkiem w głosie. — Ale jak zwykle mnie nie posłuchałaś. Sila… od czasu do czasu przysyłała mi pieniądze, złoto. Nigdy niczego nie przyjęłam. Dziś, kiedy Hülya mnie przyłapała, musiałam to schować. Kuzey… synu… wszystko, co robiłam, robiłam z myślą o tobie. Nie mogę już dłużej zostać w tym domu.

Milczy chwilę, a potem powoli rusza w stronę wyjścia, pochylona, jakby niosła na barkach cały ciężar świata.

— Nie, nie możesz… — mówi Naciye, a potem zrywa się i staje przed Cavidan, zatrzymując ją. — Kuzey, pozwolisz skrzywdzić tę kobietę przez tę żmiję, jaką okazała się Sila? — pyta dramatycznie. — Nie możesz jej wypędzić. Pani Cavidan, nie możesz odejść. Ja na to nie pozwolę!

W salonie zapada ciężka cisza. Kuzey nie odpowiada. W jego sercu właśnie rozpętała się burza.

***

Na twarzy Cavidan pojawia się pełen satysfakcji uśmiech. Gdy tylko znajduje się sama w pokoju, chwyta za telefon i wybiera numer Alpera. W jej głosie słychać podekscytowanie.

— Alperze, plan poszedł jeszcze lepiej, niż się spodziewałam — szepcze z triumfem. — Chciałam tylko zastawić pułapkę na Hülyę, ale los dopisał do niej wspaniały epilog. Bahar podsłuchała moją rozmowę z tobą. Sama przyniosła pudełko Kuzeyowi. I wiesz co? On w końcu uwierzył. Naprawdę sądzi, że Sila uciekła z tobą z własnej woli.

— Kiedy mi zapłacisz? — pyta chłodno Alper, wyraźnie nie podzielając jej radości. Jego głos jest suchy i niecierpliwy.

— Spokojnie, dostaniesz swoje pieniądze — zapewnia kobieta lekko. — Sila już do niego nie wróci. Teraz jest twoja. Ciesz się nią. A Bahar? Jest przekonana, że Sila nigdy nie kochała Kuzeya. Teraz połączenie jej z nim będzie banalnie proste. Wszystko idzie zgodnie z planem…

***

Bahar stoi oparta o balustradę, wpatrzona w Kuzeya, który z wściekłością uderza pięściami w worek treningowy. Każde uderzenie to jego krzyk rozpaczy, gniewu i zawodu.

Bahar nie odrywa od niego wzroku. W jej oczach pojawia się błysk… uśmiech. Zdrada siostry zabolała — to prawda. Ale ból nie trwał długo.

Bo oto przed nią otworzyła się droga, o której od dawna marzyła.

Sila zniknęła, a serce Kuzeya krwawi. Teraz Bahar może stanąć u jego boku, przytulić to, co przez tyle czasu należało do kogoś innego.

A może właśnie do niej?

Szansa, by stać się kimś więcej niż tylko cichą obserwatorką — leży tuż przed nią. Trzeba tylko po nią sięgnąć.

***

Następnego dnia.

Zmęczony, blady jak ściana Ege stoi bez ruchu na szpitalnym korytarzu. Zagląda przez szybę do środka sali intensywnej terapii, gdzie leży Melodi — jego młodsza siostra. Nieprzytomna, podłączona do aparatury, wydaje się tak krucha, jakby mogła zniknąć w każdej chwili.

Zeynep zbliża się cicho, niosąc dwa kubki gorącej kawy. Wręcza jeden z nich chłopakowi.

— Dzięki — mówi Ege cicho, niemal szeptem, nie odrywając wzroku od okna.

— Rozmawiałeś już z lekarzem? — pyta Zeynep, ostrożnie siadając obok.

— Na razie tylko obserwują. Czekają, aż spadnie ciśnienie śródczaszkowe. Dopiero wtedy będą mogli ją zoperować.

Zeynep zagląda przez szybę do sali. Widok Melodi porusza ją do głębi.

— Ege… — odzywa się cicho, po chwili milczenia. — Kiedy powiesz o wszystkim swojej mamie?

— Po operacji. Wtedy jej powiem. Teraz… nie potrafię.

— Nie możesz dłużej tego ukrywać. Twoja mama ma prawo wiedzieć, co się stało.

Ege unosi wzrok. Jego oczy są przekrwione od bezsenności i łez.

— A co mam jej powiedzieć?! — wybucha. — Że pozwoliłem Melodi wyjść samej na imprezę? Że nie zdążyłem jej uratować? — Odsuwa kubek, chowa twarz w dłoniach. — Dlaczego ktoś ją potrącił i po prostu uciekł? Jeśli to był wypadek… czemu jej nie pomógł? Czemu nie zawiózł do szpitala?! To nieludzkie… Ja naprawdę zaczynam wariować…

Zeynep łapie go za rękę.

— Ege, musisz się uspokoić. Policja już szuka sprawcy.

— Policja? — prycha chłopak z goryczą. — Oni szukają tylko kierowcy. Ale ja chcę wiedzieć, co działo się w tym klubie! Dlaczego Melodi do ciebie dzwoniła? Czego się bała? Czy ktoś ją skrzywdził?!

— Nie wiem… — Zeynep spuszcza wzrok. — Nie wiem wszystkiego.

Ege nagle wstaje. W jego postawie pojawia się nowa siła, determinacja.

— To ja się dowiem. Osobiście. Pójdę tam. Porozmawiam z każdym, kto ją wtedy widział.

— Nie możesz tego robić na własną rękę! — protestuje Zeynep, podnosząc się za nim. — To niebezpieczne!

— Nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę, żeby cokolwiek zostało zamiecione pod dywan. Muszę wiedzieć, co tak naprawdę stało się tamtej nocy.

Nie czekając na odpowiedź, rusza korytarzem. Jego kroki są szybkie i zdecydowane.

Ege już wie — nie cofnie się, dopóki nie pozna prawdy.

***

W domu Kuzeya rozlega się nagle krzyk pełen euforii:

— Nie mogę w to uwierzyć! O mój Boże! — woła Cavidan z taką radością, że aż echo odbija się od ścian.

Bahar, siedząca przy stole i jedząca śniadanie, zaskoczona podnosi głowę. Matka wpada do kuchni, trzymając w ręku jakiś dokument, i obejmuje ją z nieskrywaną ekscytacją.

— Dostałaś się! — powtarza wciąż z niedowierzaniem. — Moja córka! Bahar, kochanie, udało ci się!

— Ale co się stało, mamo? Gdzie się dostałam? — pyta oszołomiona dziewczyna.

— Na studia! — niemal krzyczy Cavidan, machając dokumentem. — Na prawo! Bahar, zostałaś przyjęta na studia prawnicze! Zobacz, wszystko tu jest napisane!

W tym momencie do salonu wchodzi Kuzey, zaspany i nieco zdezorientowany.

— Co się tu dzieje o tej porze? Skąd ten cały hałas?

Naciye uśmiecha się szeroko i z dumą oznajmia:
— Bahar została przyjęta na studia. Cavidan właśnie przyniosła wiadomość.

— Naprawdę? — pyta Kuzey, zaskoczony, ale już po chwili na jego twarzy pojawia się szczery uśmiech. — Bahar, to wspaniała wiadomość!

Dziewczyna wciąż nie może uwierzyć.
— To… niemożliwe. Myślałam, że nie mam szans. Że nawet nie spojrzą na moje podanie. A jednak…

Kuzey podchodzi do niej i mocno ją przytula.
— Wierzyłem w ciebie — mówi cicho. — Wiedziałem, że dasz radę.

To pierwszy raz od wielu dni, kiedy na jego twarzy gości prawdziwa radość. Wszyscy w salonie odczuwają ulgę, szczęście i nadzieję — jakby przez chwilę wszystko znów było na swoim miejscu.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 183. Bölüm i Aşk ve Umut 184. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy