„Miłość i nadzieja” – odcinek 238 – szczegółowe streszczenie
Alper gwałtownie zatrzymuje samochód przy poboczu. Sila natychmiast wysiada, nerwowo rozgląda się wokół i zaczyna krążyć, próbując opanować przyspieszony oddech. Jej dłonie drżą, a serce bije jak oszalałe.
– Sila, co się z tobą dzieje? – pyta Alper, wychodząc za nią.
– Dlaczego… dlaczego boli mnie dusza? – wykrztusza dziewczyna, niemal krzycząc.
Alper podchodzi bliżej, jego głos łagodnieje, ale w oczach czai się napięcie.
– Posłuchaj, zrobiłaś to, co trzeba. Przecież ci mówiłem – Kuzey śledzi nas od miesięcy. Ma obsesję. Kiedy dowiedział się, że się pobraliśmy, kompletnie stracił kontrolę. Próbował wszystkiego, ale nie udało mu się cię zdobyć. A teraz chce mnie zabić. Chce cię skrzywdzić tylko dlatego, że wybrałaś mnie, nie jego.
Alper chwyta jej dłoń, patrzy jej prosto w oczy.
– Opowiedziałem ci już wszystko, moja różo. Ledwo cię wyrwałem z jego rąk. Kocham cię ponad wszystko, Sila. I ty też mnie kochasz. Jesteśmy mężem i żoną – przypomina z naciskiem.
– Jego oczy… – Sila przymyka powieki, jakby próbując odpędzić natrętne obrazy. – Wciąż je widzę. Takie same… jak wtedy. A dziś znowu w nie spojrzałam.
– Widzisz je, bo próbował cię skrzywdzić. Porwał cię, Sila. Ale ty tego nie pamiętasz – mówi, siląc się na współczucie. – Powiedz… czy coś ci się przypomniało?
Dziewczyna kręci głową. W jej oczach zbierają się łzy. Wewnątrz niej coś się burzy, ale nie potrafi tego nazwać. Od tamtego wypadku, kiedy wyskoczyła z pędzącego auta i uderzyła głową o ziemię, wszystko jest jak za mgłą. A Alper wykorzystuje to bez skrupułów – wmawia jej, że są małżeństwem, a Kuzey to potwór, który próbuje zniszczyć ich miłość.
– Cicho już, nie płacz – mówi cicho Alper, otaczając ją ramieniem. – Z czasem wszystko sobie przypomnisz. Także to, jak bardzo się kochamy. Chodź, przejdźmy się chwilę. Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
***
Obraz zamazuje się, kolory bledną – akcja cofa się w czasie. Doktor stał obok kanapy, na której zasnęła Sila.
– Musisz uzbroić się w cierpliwość – powiedział spokojnie lekarz do Alpera. – W przypadku amnezji pourazowej nie jesteśmy w stanie dokładnie przewidzieć, jak długo potrwa ten stan. Pamięć może wrócić za dzień, za tydzień… albo nigdy.
Alper skinął głową, starając się zachować spokój. Ale jego oczy zdradzały napięcie, jakby z całych sił walczył z niepokojem.
– Nie martw się, doktorze. Zrobię wszystko, co trzeba. Będę przy niej. Zadbam o nią.
Lekarz przyjrzał mu się przez chwilę, jakby chciał coś dodać, ale ostatecznie milczał. Sięgnął po receptę, wypisał leki i podał ją Alperowi.
– To powinno pomóc jej się wyciszyć. Ale pamiętaj – nie wolno jej stresować. Wspomnienia mogą wracać nagle i chaotycznie. Delikatność to podstawa.
Alper tylko skinął głową. W jego wnętrzu buzowało – niepokój, determinacja, a może i coś znacznie mroczniejszego. Gdy lekarz wyszedł, Alper wpatrywał się jeszcze przez chwilę w drzwi, jakby układał w myślach plan, który już dawno zaczął realizować.
***
Kuzey siedzi w milczeniu, wpatrzony w ekran telefonu. Zdjęcia Sili i Alpera przewijają się jedno po drugim. Uśmiechnięci, bliscy, jak para zakochanych. Każda fotografia to cios w serce.
– Ta dziewczyna to żmija, synu! – grzmi Naciye, zaglądając mu przez ramię. – Oszukała nas wszystkich! Patrz tylko na te zdjęcia… Całowała się z nim, tuliła, a ty w tym czasie ryzykowałeś dla niej życie! Śmiała ci się w twarz!
– Nie mogę w to uwierzyć! – syczy z obrzydzeniem Hulya. – Dzwoniła do ciebie, błagała o pomoc, udawała porwaną! A wszystko po to, żeby wyciągnąć od ciebie pieniądze!
– Nawet mnie zaskoczyła – przyznaje cicho Cavidan, z bólem w głosie. – A znałam ją od dziecka…
– To potwór, nie dziewczyna! – wrzeszczy Hulya, chwytając za telefon. – Zaraz zadzwonię na policję! To się nie może tak skończyć!
– Nie, siostro – odzywa się nagle twardo Kuzey, podnosząc wzrok. – Nie zadzwonisz nigdzie.
W pomieszczeniu zapada cisza. Wszystkie spojrzenia zwracają się ku niemu.
– Synu… co ty mówisz? – pyta zszokowana Naciye. – Czy ona cię zaczarowała?! Przecież zdradziła cię, wykorzystała!
– Dlaczego? – wtrąca Hulya. – Nadal wierzysz, że Sila jest niewinna?
Kuzey wstaje. Jego twarz jest kamienna, głos pozbawiony emocji, jakby coś w nim właśnie umarło.
– Nie, siostro. Ten temat jest zamknięty. Sila… Sila nie istnieje. Umarła dla mnie.
Patrzy po kolei na wszystkich, ton jego głosu nie pozostawia miejsca na sprzeciw:
– Od teraz nikt nie będzie wypowiadał jej imienia. Rozumiemy się? Nikt. Ani razu.
Cisza. Nawet tykający zegar wydaje się zamilknąć.
***
Cihan stoi na podwórku, tuż przy krawędzi basenu. Woda w tafli drży lekko od podmuchów wiatru, ale jego twarz pozostaje niewzruszona. Trzyma telefon przy uchu, głos ma niski, kontrolowany.
– Seda nie pamięta, gdzie zostawiła samochód – mówi do słuchawki. – Musisz coś zrobić, Cenk. Znajdź go, ale tak, żeby nikt się nie dowiedział. Ani słowa nikomu, rozumiesz? Ustal, kim była ta dziewczyna, którą potrąciła… i w jakim jest stanie. Wiesz, jak działać. Żadnych śladów, żadnych pytań. To musi zniknąć, jakby nigdy się nie wydarzyło.
Kończy rozmowę i chowa telefon do kieszeni. W tej samej chwili z domu wychodzi Seda. Jej twarz zdradza napięcie, a oczy są pełne winy.
– Przepraszam, bracie – mówi cicho, ledwie słyszalnie. – Naprawdę… nie wiem, jak to się stało. Wpakowałam cię w kłopoty.
Cihan podchodzi do niej bez wahania i obejmuje ją mocno, jakby chciał zabrać z jej barków cały ciężar.
– Spokojnie – mówi cicho. – Poradzimy sobie. Damy radę.
Głaszcze jej włosy, próbując ją uspokoić, choć sam czuje coraz większy niepokój.
– Proszę cię… wybacz mi – szepcze Seda, wtulając się w jego pierś.
– Nie mam czego ci wybaczać – odpowiada z przekonaniem. – Jesteś moją duszą, Seda. Moją rodziną. Twój brat zawsze będzie przy tobie. Nikt cię nie tknie, dopóki żyję. Nikt nie odważy się nawet spojrzeć na ciebie krzywo. Zrozumiałaś?
Kolejny raz przytula ją do siebie – nie zdając sobie sprawy, jak zręcznie manipuluje nim jego siostra, wykorzystując jego lojalność.
Chwilę później wraca z lekarstwem i szklanką wody.
– Cenk przyśle kogoś, kto cię stąd odbierze – mówi, podając jej leki.
– Niech to będzie sam Cenk – odpowiada Seda. – Ufasz mu najbardziej. A ja… dokąd właściwie mam jechać?
– Do miejsca, które dobrze ci zrobi. Cisza, spokój, świeże powietrze. Zdrowe jedzenie, regularne leki. Nie będziesz się niczym martwić. Tylko odpoczynek i powrót do równowagi.
– Ale…
– Co powiedziałem? – przerywa jej delikatnie, lecz stanowczo. – Nie będziesz się niczym przejmować.
Ujmuje jej dłonie w swoje, patrząc jej prosto w oczy.
– Ja wszystko naprawię. Ty skup się tylko na sobie, na swoim zdrowiu. Nic innego się teraz nie liczy.
– Bracie… co ja bym bez ciebie zrobiła? – szepcze, wzruszona.
Cihan delikatnie dotyka jej policzka.
– Nikt nie może cię skrzywdzić, Seda. Nigdy. Nie pozwolę na to.
***
Cmentarz tonie w ciszy. Chłodny wiatr porusza czarne welony i fałdy żałobnych sukien. Melis, Yildiz, Feraye, Ege i Belkis stoją nad świeżo zasypanym grobem Melodi. Marmurowy nagrobek jeszcze nie został postawiony – tylko tymczasowy krzyż i garść białych róż świadczą o tym, że ktoś tu spoczął.
Dziesięć metrów dalej, w cieniu drzew, niemal niewidoczna, stoi Zeynep. Oczy ma pełne łez, ale nie odważa się podejść bliżej.
– Melodi… moja córko… – zawodzi Belkis, klękając nad grobem. – Gdzie poszłaś, córeczko mamusi? Dlaczego mnie zostawiłaś?!
Jej krzyk rozdziera powietrze jak nóż, przeszywając obecnych do szpiku kości.
Melis odwraca się, wyczuwając czyjąś obecność. Jej wzrok natychmiast odnajduje Zeynep, ukrytą wśród drzew. Twarz Melis wykrzywia się w grymasie gniewu.
– Zeynep… – cedzi przez zaciśnięte zęby. – To wszystko przez ciebie.
– Przestań – szepcze Yildiz, zerkając niepewnie. – Jaka niby jest jej wina? Co takiego zrobiła?
– Zabrała Melodi do siebie, nie mówiąc nikomu! Ukryła ją! Ona znowu coś planuje, przysięgam!
– Cicho – ucisza ją Yildiz, przykładając palec do ust. – Przynajmniej tutaj zachowuj się jak człowiek.
W tym momencie Belkis rzuca się na grób, jakby chciała dostać się do wnętrza ziemi, jakby mogła wyrwać córkę z objęć śmierci.
– Moja córeczko! – krzyczy z rozpaczą. – Dlaczego nie ja?! Dlaczego nie ja?!
Szlocha coraz głośniej, chwytając garść ziemi i przyciskając ją do piersi.
– Jak mam dalej żyć, moje dziecko? Jak oddychać bez ciebie?
Wśród zgromadzonych nikt nie ma odwagi przerwać tej rozpaczy. Nawet wiatr jakby ucichł – wszystko zamarło w bólu matki, która właśnie straciła cały świat.
A Zeynep… wciąż stoi nieruchomo, przyciśnięta do pnia drzewa. Jej usta drżą. Wie, że nie ma prawa tam być. Ale nie potrafi odejść.
***
Sila siedzi niespokojnie na sofie. Jej dłonie nerwowo zaciskają się na poduszce. Oczy ma szeroko otwarte, pełne zamętu i niepokoju. Alper siedzi obok, z pozornym spokojem, ale napięcie w jego ciele zdradza czujność.
– Wczoraj… widziałam jego oczy – mówi cicho Sila, jakby do siebie. – Pamiętam je. Pamiętam wszystko.
Alper prostuje się gwałtownie.
– Sila…
– Powiedziałeś, że on mnie śledzi, że jest niebezpieczny, że chce mnie skrzywdzić – kontynuuje dziewczyna, coraz głośniej, a w jej głosie słychać drżenie. – Ale on mnie uratował! Kuzey mnie uratował, a ty… ty mnie okłamujesz!
Wstaje z sofy, jakby porażona nagłym przebłyskiem świadomości.
– Pamiętam wszystko! – krzyczy.
Alper w jednej chwili podchodzi do niej i uderza ją w policzek. Silnie. Tak, że Sila aż się cofa i chwyta za twarz.
Na chwilę zapada grobowa cisza.
– Przepraszam… – mówi szeptem Alper, zbliżając się z wyciągniętymi ramionami. – Musiałem. Straciłaś panowanie nad sobą. Zrobiłem to, żeby cię ocucić.
Przytula ją gwałtownie, z desperacją w oczach. Sila zamarza, nie odwzajemniając uścisku.
– Powiem ci wszystko… – szepcze. – Ale teraz musisz się uspokoić. Tylko wtedy wszystko zrozumiesz.
***
Drzwi do gabinetu Cihana otwierają się z trzaskiem. Wchodzi Cenk, napięty, spocony, z opuszczonym wzrokiem. Cihan odwraca się od okna i wbija w niego wzrok, zimny jak stal.
– Znalazłeś tę dziewczynę? Tę licealistkę? – pyta lodowato. – W jakim jest stanie?
– Znalazłem ją, szefie, ale… – Cenk się waha.
– Czy ona nie żyje?
Cenk milczy. Cihan nie potrzebuje odpowiedzi – widzi ją w jego oczach.
– Niech to szlag… – syczy, zaciskając pięści.
– Pochowano ją dzisiaj – dodaje cicho Cenk.
– Kim była? Skąd się tu wzięła?
– Nazywała się Melodi Sancar. Poza tym nic o niej nie wiem – kłamie Cenk, czując narastający ucisk w żołądku.
– Czy wcześniej ją widziałeś?
– Nie…
– Jej brat był tu wczoraj. Czy Melodi bywała w klubie?
– Nie wiem, szefie. Tyle ludzi tu przychodzi…
Cihan patrzy na niego przez długą chwilę, po czym gwałtownie podchodzi i przyciska Cenka do ściany. Sięga po metalową rzutkę z tarczy do darta i przykłada jej ostrą końcówkę do jego szyi.
– Sz-szefie… proszę… co pan robi?! – Cenk trzęsie się jak liść, jego głos to już tylko szept.
– Powiedz mi, czy nie zostawiłem tego miejsca pod twoją opieką?! – warczy Cihan. – Czy nie uczyniłem cię odpowiedzialnym za każdy szczegół?! Nawet mucha nie ma tu prawa przelecieć niezauważona!
Zaciska mocniej dłoń na ramieniu Cenka.
– Do klubu przychodzi licealistka. Jej brat o tym wie. A ty twierdzisz, że nic o niej nie wiedziałeś?!
Puszcza go nagle. Cenk osuwa się na krzesło, jakby ugięły się pod nim nogi.
– Usuń wszystkie nagrania z monitoringu. Ze wszystkich kamer w okolicy. Natychmiast – rozkazuje Cihan chłodnym tonem. – Samochód to jedyny dowód. Jeśli ktoś go znajdzie, zanim my to zrobimy… będzie po nas.
Zbliża się i nachyla tuż nad nim.
– Jeśli ja polegnę… pociągnę cię ze sobą. Zapamiętaj to dobrze.
Cenk tylko kiwa głową, blady jak ściana. Wie, że stąpa po bardzo cienkim lodzie. A lód zaczyna pękać.
***
Kuzey zbliża się powoli do grobu Melodi. W dłoni trzyma skromny bukiet białych lilii. Jego twarz jest poważna, spojrzenie przygaszone. Ege stoi nieruchomo, z oczami utkwionymi w świeżym nagrobku.
– Przyjmij moje kondolencje – mówi cicho Kuzey, stając obok.
Ege nawet nie odwraca głowy, ale jego głos drży od tłumionych emocji.
– Znajdę tę osobę, Kuzey. Tę, która potrąciła Melodi. Przysięgam… Ona odpowie za wszystko. Zapłaci za to, co zrobiła.
Kuzey patrzy na chłopaka ze zrozumieniem, ale też niepokojem.
– Znajdziemy ją razem – mówi zdecydowanie. – Ci, którzy są odpowiedzialni za śmierć Melodi, poniosą karę. Ale błagam cię, Ege… nie pozwól, by w twoim sercu rozpalił się ogień zemsty.
Ege marszczy brwi, a jego pięści zaciskają się mimowolnie.
– Ten ogień, kiedy raz się zapali, nie ma litości – kontynuuje Kuzey. – Spala wszystko. A najpierw… poparzy ciebie samego.
Kuzey sięga do kieszeni i wyciąga niewielką karteczkę, którą podaje chłopakowi.
– To wizytówka Murata. Jest programistą, zna się na systemach monitoringu. Jeśli będziesz potrzebował nagrań z kamer drogowych albo miejskich, zadzwoń. O każdej porze. On ci pomoże.
Ege bierze kartkę i spogląda na nią przez chwilę, jakby ważył jej ciężar.
– Dziękuję. Naprawdę… To może być ważne.
– Masz wybór, Ege – mówi łagodnie Kuzey. – Możesz zostawić to wszystko wymiarowi sprawiedliwości. Pozwolić, by prawo zrobiło to, co trzeba. Ale jeśli wybierzesz drogę zemsty… twoje życie może zamienić się w koszmar, z którego trudno będzie się obudzić.
Zapada chwila ciszy. Tylko wiatr porusza liśćmi, a w tle słychać cichy szelest zniczy.
– Nie zapomnij o tym – dodaje Kuzey. – Melodi zasługuje na prawdę. A ty… na życie, nie na ruinę.
Ege nie odpowiada. Ale jego wzrok staje się twardszy. Co wybierze – sprawiedliwość czy zemstę? Tego jeszcze nie wie nawet on sam.
***
Cavidan wchodzi do pokoju z pogodnym uśmiechem. Bahar stoi przy szafie i starannie składa ubrania, próbując się skupić, ale jej gesty są nieco nerwowe.
– No dobrze, dziewczyno – zaczyna Cavidan z figlarnym błyskiem w oku, siadając na brzegu łóżka. – Powiedz mi szczerze, co się wydarzyło wczoraj wieczorem. Całowaliście się? – Trąca córkę lekko w łydkę. – A może… doszło do czegoś więcej?
– Mamo, proszę cię… nie bądź śmieszna – mówi Bahar, odwracając wzrok i rumieniąc się aż po uszy.
– Ale przecież spędziłaś z nim całą noc w jednym pokoju! – Cavidan nie daje za wygraną. – Chcesz mi wmówić, że przez cały czas tylko siedziałaś i patrzyłaś, jak śpi?
– Miał gorączkę, mamo. Był słaby. Czuwałam przy nim, bo źle się czuł – tłumaczy Bahar spokojnie, ale wyraźnie skrępowana.
– Tak po prostu? – Cavidan unosi brwi. – Bahar, dobrze cię znam. Gdyby twoje serce nie biło do niego mocniej, nie spędziłabyś przy nim całej nocy.
– To nie tak… – Bahar próbuje zaprzeczyć, ale jej głos słabnie.
– Możesz oszukiwać innych, ale nie mnie – rzuca z przekonaniem matka.
– On… on wiele dla nas zrobił – mówi cicho Bahar. – Po tym, co zrobiła Sila, mógł nas wyrzucić z domu, ale tego nie zrobił. Czuję wobec niego tylko wdzięczność.
– Wdzięczność…? – Cavidan kręci głową z lekkim uśmiechem. – Ty go kochasz, dziewczyno. Widać to w twoich oczach. I nie wmówisz mi, że z jego strony nie ma nic. On nie jest wobec ciebie obojętny, dobrze o tym wiesz.
– Mamo… nie przesadzaj. To naprawdę nie tak.
– A co powiesz na to, że przed chwilą trzymał cię za rękę? – rzuca Cavidan z wyraźnym triumfem. – Wierzysz, że to przypadek?
– Nazwał mnie Silą! – wybucha nagle Bahar, obracając się w stronę matki. – Dzisiaj rano, kiedy się obudził, spojrzał na mnie i powiedział jej imię. Myślał, że to ona!
Cavidan milknie. Na jej twarzy pojawia się zawód.
– Wziął cię za Silę? – pyta cicho.
– Tak – potwierdza Bahar z bólem. – Kuzey nadal ją kocha. Nie mnie. Proszę, skończ ten temat. Jest dobrym człowiekiem. Ale dla mnie… jest jak brat.
Bahar odwraca się i wychodzi z pokoju, nie dając matce szansy na odpowiedź. Zostaje po niej jedynie cisza i niedokończona rozmowa.
W tej ciszy rozlega się dzwonek telefonu. Cavidan odbiera połączenie.
– Co słychać, Alperze? – pyta z pozornym spokojem. Jej twarz momentalnie zmienia wyraz, brwi ściągają się ze zmartwienia. – Co?! Zaczęła odzyskiwać pamięć?!
Zamiera na chwilę, po czym mówi chłodno:
– W porządku. Daj jej leki, uspokój ją. Ja… poszukam rozwiązania.
Jej wzrok staje się twardy, a głos lodowaty. Rozmowa dobiegła końca, ale coś w powietrzu wyraźnie się zmienia – jakby zbliżała się burza.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 185. Bölüm i Aşk ve Umut 186. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








