Sila patrzy na płomień zapaniczki.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 252 – szczegółowe streszczenie

Cihan gorączkowo przeszukuje pokój Zeynep, przewracając szuflady i zaglądając pod meble, gdy nagle w kieszeni rozbrzmiewa telefon. Na wyświetlaczu miga imię siostry. Odbiera ze zniecierpliwieniem.

— Seda, porozmawiamy później — rzuca szybko do słuchawki, gotów natychmiast zakończyć rozmowę.

— Bracie, to ważne. Chciałam ci powiedzieć o naszyjniku… — jej głos brzmi zaskakująco spokojnie.

— Właśnie go szukam. Nie martw się, znajdę go — ucina, przesuwając wzrokiem po półkach.

— Gdzie go szukasz? — pyta z lekką kpiną.

— Seda… mówiłem, że porozmawiamy później — powtarza ostrzej, coraz bardziej zirytowany.

— A przyjrzałeś się szyi Zeynep? — jej pytanie wbija się w niego jak szpilka.

— Co? Co ty wygadujesz? — przystaje, zdezorientowany.

— Bracie… naszyjnik jest na szyi Zeynep. Widziałam go na własne oczy.

— Jak to? Gdzie? Kiedy?! — głos mu się załamuje od złości i niedowierzania.

— Powiem ci później. Ale zapamiętaj — naszyjnik jest u niej — odpowiada spokojnie i kończy rozmowę.

Cihan patrzy w pusty ekran, ściska telefon w dłoni, a jego oddech staje się ciężki i urywany. Wzdycha głęboko, z rezygnacją omiata wzrokiem pokój, po czym opuszcza go bez słowa, z twarzą napiętą od gniewu i frustracji.

***

W przedpokoju Gonul staje naprzeciw Feraye. Jej twarz jest blada, ale spojrzenie twarde.

— Zeynep już wie o pieniądzach — oznajmia chłodno. Sięga do torebki, wyciąga plik banknotów owinięty gumką i podaje go Feraye. — Zrealizowałam czek.

Feraye tylko kiwa głową, jakby spodziewała się tej rozmowy.

— Wiem, Gonul. Bank już mnie o tym poinformował. Jesteś szybka — mówi z lekką ironią i odsuwa pieniądze w bok. — Zatrzymaj je. Nie chcę ich z powrotem.

— Nie chcę twojej litości — odpowiada Gonul, a jej głos drży z zawziętości.

Feraye mruży oczy i z pogardliwym uśmiechem cedzi:

— Mogłaś być dumna i honorowa, zanim pocałowałaś mojego męża w usta.

Za ścianą kamera pokazuje Yildiz, która przysłuchuje się każdemu słowu. Jej oczy rozszerzają się ze zdumienia.

— Całowali się… — szepcze do siebie, niemal bezgłośnie. — Dlatego pan Bulent odszedł od Feraye…

***

Kilka minut później Yildiz dogania Gonul na zewnątrz, zatrzymując ją na schodach.

— Wiem, co zrobiłaś z panem Bulentem — mówi bez ogródek, wbijając w nią pełne wyrzutu spojrzenie. — Słyszałam twoją rozmowę z Feraye. Całowaliście się. Okłamałaś Zeynep. Powiedziałaś jej, że nie masz nic wspólnego z ich rozstaniem.

Twarz Gonul momentalnie twardnieje.

— Przestań pleść bzdury, Yildiz — syczy.

Ale Yildiz nie ustępuje.

— Jeśli to prawda… jeśli naprawdę coś was łączyło… Melis się o tym dowie. I wtedy wybuchnie skandal, jakiego jeszcze nie widziałaś. Rozbiłaś rodzinę Bulenta. Przez ciebie jego żona cierpiała, przez ciebie wszystko się rozpadło!

Gonul nagle rzuca się na Yildiz, zaciskając mocno palce na jej ramieniu. W jej oczach błyszczy gniew i chłód.

— Nie mieszaj się w to, jeśli ci życie miłe — syczy ostrzegawczo, nachylając się do niej tak blisko, że czuje jej oddech na twarzy. — Trzymaj język za zębami. Bo jeśli nie… gorzko pożałujesz.

Yildiz zamiera, czując, że Gonul wcale nie jest tak słaba i uległa, jak dotąd sądziła.

***

Sila powoli odzyskuje przytomność. Wciąż oszołomiona i blada, pozwala się wyprowadzić Alperowi z sali. Chwyta ją mocno za ramię, niemal ciągnąc, jakby chciał jak najszybciej zniknąć z tego miejsca.

Na korytarzu ich kroki zauważa Kuzey. Natychmiast rusza za nimi, a kiedy tylko dostrzega ich przy samochodzie na parkingu, biegiem dopada do Alpera i zatrzymuje go, chwytając za ramię.

— Co ty tu robisz?! Śledzisz nas?! — warczy Alper, stając z nim twarzą w twarz, gotów do konfrontacji.

— To ja powinienem zapytać: co ty tu robisz? — odpowiada chłodno Kuzey, przenosząc spojrzenie na Silę, skuloną na fotelu pasażera. — Co jej zrobiłeś? Czy coś jej się stało?!

— A co cię to obchodzi? — Alper zaciska pięści.

— Zapytałem: co się stało Sili?!

— Nic jej nie jest — rzuca Alper lodowato. — Przyjechaliśmy na badania. Liczyliśmy, że Sila jest w ciąży… ale okazało się, że nie. Jeszcze nie. Ale pewnego dnia będziemy mieli dziecko.

Na jego ustach pojawia się prowokujący, szeroki uśmiech. Patrzy Kuzeyowi prosto w oczy, po czym bez słowa odwraca się i wsiada za kierownicę.

Kuzey stoi chwilę nieruchomo, aż wytrąca go z zamyślenia pielęgniarka, która podchodzi i mówi:

— Pani Bahar już się obudziła. Może pan do niej wejść.

***

Chwilę później Kuzey jest już przy jej łóżku. Patrzy na nią z troską, pochylając się nad nią.

— Czujesz się już lepiej? — pyta miękko.

Bahar otwiera oczy i kiwa głową, choć widać, że wciąż jest zdezorientowana.

— Nic mi nie jest — odpowiada cicho, marszcząc brwi. — Co… co się właściwie stało?

— Zemdlałaś — wyjaśnia Kuzey spokojnie.

— Zemdlałam? Ale dlaczego?

Kuzey zawiesza głos na moment, jakby szukał słów.

— Bahar… lekarz psychiatra wkrótce przyjdzie do ciebie. Porozmawia z tobą.

— Psychiatra? — powtarza zaskoczona, jeszcze bardziej skołowana. — Ale…

Kuzey patrzy jej prosto w oczy.

— Nałykałaś się tabletek — mówi w końcu. — Próbowałaś… odebrać sobie życie.

Bahar zamiera, jej źrenice rozszerzają się w szoku.

— Że co?! — wykrztusza z niedowierzaniem.

— Połknęłaś całe opakowanie, Bahar. Co by było, gdybym przyszedł za późno? Dlaczego… dlaczego to zrobiłaś?

Łzy napływają jej do oczu. Jej oddech przyspiesza, gdy obrazy z poranka powracają w jej pamięci. Głos matki, surowy i zimny: „Odegraj przed nim scenę. Wtedy zrozumie, że nie ma wyjścia. Że musi cię poślubić.”

Wtedy się sprzeciwiła. Powiedziała „nie”. Ale teraz już wie… matka zrobiła to za nią. Dosypała tabletki do soku, który podała jej rano.

Zna Cavidan i wie, do czego jest zdolna. Zawsze wiedziała. Ale to… to, co właśnie odkryła, nawet dla niej jest ciosem. Takiej podłości się nie spodziewała.

Jej dłonie zaciskają się na kocu, a z oczu płyną łzy gniewu i bezsilności.

***

Cavidan wraca do domu po rzeczy dla córki. Cały czas bacznie obserwuje Naciye i Hulyę, licząc na to, że same dostrzegą leżący na podłodze list. Kilka razy przesuwa go subtelnym kopnięciem w ich stronę, ale na próżno — żadna nie zwraca uwagi. W końcu sama się schyla, podnosząc kartkę tak, jakby dopiero ją zauważyła.

— Co to? — mruczy z udawanym zaskoczeniem, mrużąc oczy. — Nic nie widzę bez okularów… Hulya, przeczytaj, proszę.

Hulya bierze list do ręki i po chwili blednie.

— O Boże… — szepcze. — To list od Bahar… napisała go przed… próbą samobójczą.

Jej głos drży, gdy zaczyna czytać na głos:

— Kuzeyu, szaleńczo się w tobie zakochałam. Kocham cię od pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłam, choć nie miałam żadnej nadziei. W końcu moje marzenie się spełniło. Tej nocy byłam twoja… Uśmiechnąłeś się do mnie i uwierzyłam, że mnie kochasz. Oddałam ci całą siebie, ale widzę teraz, że żałujesz. Ja byłam najszczęśliwsza tej nocy, a ty… chciałbyś, żeby nigdy się nie wydarzyła. Chciałam odejść, żeby ulżyć ci w sumieniu, ale nie mogłam. Nie umiem żyć z tym ciężarem. Byłeś moim pierwszym… i będziesz ostatnim. Nie obwiniaj się. To tylko moja wina. Żegnaj.

Kiedy kończy, Naciye blednie, chwyta się za pierś i osuwa na fotel, bliska omdlenia.

— Kuzey i… Bahar?! Spędzili noc?! — jęczy, wciąż w szoku.

Cavidan przybiera minę oburzonej i rozpaczliwej, rzucając się w jej stronę.

— O Boże! Biada nam! — krzyczy dramatycznie. — Pani Naciye! Sama udzielałaś mi lekcji o tym, co znaczy być matką, pamiętasz? Spójrz teraz! Przez twojego syna moja córka próbowała się zabić!

Łzy cisną jej się do oczu, głos jej drży, ale szybko staje się mocniejszy, jakby wraz z bólem rosła w niej złość.

— Och, moja biedna, naiwna córka… — mówi płaczliwie. — Twój syn ją zwiódł i wykorzystał. Co teraz? Jak naprawimy tę hańbę? Honor mojej córki został zbrukany… Pani Naciye! — jej głos nabiera siły, przeszywając ciszę. — Kuzey nie ma już wyboru. Musi wziąć za to odpowiedzialność. Musi doprowadzić tę sprawę do końca!

Jej słowa wybrzmiewają w dusznej ciszy, a spojrzenie wbija w Naciye jak nóż.

***

Alper budzi się gwałtownie, czując na twarzy ostry, duszący zapach… benzyny. Otwiera szeroko oczy i widzi, jak Sila z obłąkańczym spokojem rozlewa paliwo z kanistra po całym salonie. Przerażenie ścina mu krew w żyłach — chce się podnieść, ale szybko orientuje się, że jest mocno związany i przyciśnięty do kanapy.

— Dziewczyno! — ryczy, szarpiąc się w więzach. — Oszalałaś?! Co ty wyprawiasz?! Rozwiąż mnie natychmiast!

Sila nie odpowiada. W jej oczach błyszczy obłęd, gdy wyciąga zapalniczkę i od razu rozbłyska złotawy płomień. Alper czuje, jak pot spływa mu po skroniach, a gardło ściska paniczny strach.

— Ty idiotko! — wrzeszczy, miotając się coraz bardziej. — Gdyby Kuzey cię kochał, przyszedłby tu! Ale go nie ma! Nigdy go nie obchodziłaś! To ja cię kocham, rozumiesz? Tylko ja!

Sila unosi zapalniczkę wyżej, zapatrzona w ogień jak zahipnotyzowana. Jej głos jest cichy, niemal dziecinny, przesiąknięty rozpaczą.

— Kuzey umarł… a ja tak bardzo go kochałam — szepcze. — Ja też… zaraz umrę…

Alper próbuje ją dosięgnąć wzrokiem, błaga, choć jego słowa nadal ociekają gniewem:

— Sila, przestań! Zaraz tu wszystko spłonie, rozumiesz?! Zabijesz nas oboje!

Ona uśmiecha się gorzko, a jej oczy błyszczą łzami pomieszanymi z szaleństwem.

— Moje serce już płonie… Nie mam nic do stracenia. A ty… ty też musisz za to zapłacić. Ja cierpiałam. Zamieniłam się w popiół. Kochałam Kuzeya… i straciłam go. Moje życie już nic nie znaczy…

Powoli opuszcza dłoń z zapalniczką i już chce rzucić ją na zalaną benzyną podłogę, gdy Alper, w akcie desperacji, wyszarpuje ręce z więzów i rzuca się na nią.

— Ty szalona idiotko! — wrzeszczy, wyrywając jej zapalniczkę z dłoni i powalając ją na wersalkę. — Głupia kobieto! Chcesz nas wszystkich spalić żywcem?!

Jego twarz jest czerwona ze wściekłości i strachu, a ona leży na kanapie, patrząc na niego pustym, zgaszonym wzrokiem, jakby jej już nie było.

***

Bahar leży już w swoim pokoju w domu Kuzeya. W progu staje on sam, czujnie zerkając na dziewczynę, a chwilę później dołącza do niego jego matka, Naciye.

— Jak się czujesz, Bahar? — pyta Naciye, uśmiechając się chłodno.

— Dziękuję, już lepiej — odpowiada cicho dziewczyna, spuszczając wzrok.

— Mówiłam ci przecież, żebyś wzięła tylko jedną tabletkę — przypomina Naciye, tonem pełnym udawanej troski, jakby pouczała niesforne dziecko. — Naprawdę nie rozumiem, jak mogłaś połknąć całą buteleczkę.

W tym momencie do pokoju wchodzi Cavidan z tacą i śniadaniem dla córki. Naciye momentalnie odwraca się do niej, gotowa do ataku.

— Pani Cavidan, naprawdę niczego nie nauczyłaś swojej córki? — cedzi przez zęby. — Kiedy boli głowa, bierze się jedną tabletkę, nie całe opakowanie.

— Chwileczkę… o czym ty właściwie mówisz, mamo? — przerywa jej zaskoczony Kuzey.

— Już ci wszystko wyjaśnię, synu — mówi łagodnie, jakby tłumaczyła coś oczywistego. — Bahar przez zwykłe roztargnienie zażyła całą buteleczkę leków. Myślałeś, że próbowała popełnić samobójstwo? Skądże. To był tylko nieszczęśliwy wypadek. Możesz ją zapytać i sam się przekonać.

Kuzey odwraca się do Bahar i patrzy na nią badawczo.
— Bahar? To prawda?

Dziewczyna czuje, jak gardło ściska jej się od strachu i wstydu, ale w końcu przytakuje, zmuszając się do słów:

— Ja… nie chciałam się zabić. To była pomyłka…

W pokoju zapada ciężka cisza, którą nagle przerywa dźwięk telefonu Kuzeya. Ten zerka na wyświetlacz i wychodzi na korytarz odebrać.

W momencie, gdy drzwi za nim się zamykają, Naciye wyciąga z kieszeni złożoną kartkę i kładzie ją na łóżku przy Bahar.

— List jest w moich rękach — syczy cicho, nachylając się tak, by nikt inny jej nie usłyszał. — Temat został zamknięty. Na zawsze.

Jej wzrok przeszywa Bahar niczym lodowy sztylet.

— Jeśli nie chcesz skończyć na ulicy, zapomnij o tym liście. Zapomnij o tej nocy. Uznaj, że nigdy się nie wydarzyła. Rozumiesz?

Bahar wbija w nią przerażone spojrzenie i lekko kiwa głową, czując, że właśnie została uwięziona w pułapce, z której nie ma ucieczki.

***

Cihan wraca do domu zmęczony i przybity. W progu widzi swoją siostrę, która zasnęła zwinięta w kłębek na kanapie. Ciężko siada obok niej, a jego obecność natychmiast ją budzi.

— Bracie? — mruczy sennie, prostując się i przecierając oczy. — Udało ci się odzyskać naszyjnik? — pyta z nadzieją w głosie.

Cihan tylko kręci głową, a na jego twarzy maluje się frustracja.

— Nie — odpowiada cicho. — Zeynep nie zdjęła go z szyi ani na moment.

— Niech to szlag! — wybucha Seda, prostując się gwałtownie. — W tym naszyjniku są moje włosy!

— Wiem. — Jego głos jest twardy, ale opanowany. — Dlatego muszę poczekać na odpowiedni moment. Nie mogę się rzucić na niego jak wściekły pies. Mogłoby to tylko wzbudzić podejrzenia.

— Uspokoić się?! — prycha histerycznie Seda. — Jak mam być spokojna, bracie? Jeśli policja go przebada, znajdą moje DNA! Wsadzą mnie do więzienia, rozumiesz?

Zrywa się z kanapy, zaczyna chodzić tam i z powrotem, cała roztrzęsiona.

— Ege i Zeynep zanieśli go już na komisariat, ale policjanci nawet się nim nie zainteresowali – stwierdza Cihan.

— A jeśli pewnego dnia zmienią zdanie? Ci dwoje cały czas depczą mi po piętach. Szukają mnie. – W jej oczach pojawia się dziki strach.

Cihan wpatruje się w nią spokojnym, badawczym spojrzeniem.

— Brałaś dziś lekarstwa? — pyta nagle.

— Nie pamiętam! — wybucha, załamując ręce. — Nie pamiętam niczego! Nie wiem nawet, co dziś jadłam ani co piłam… Boję się, bracie… Boję się!

Wreszcie jej głos załamuje się zupełnie. Wybucha płaczem, bezradnie wtulając się w jego pierś.

Cihan obejmuje ją ramionami, mocno przyciągając do siebie, i mówi niskim, pewnym głosem, który niesie otuchę:

— Nie myśl o tym wszystkim teraz. — Gładzi jej włosy, jakby chciał uspokoić rozszalałe myśli. — Twój brat jest tutaj. Jakoś… znajdę ten naszyjnik. Obiecuję.

Seda chwyta go kurczowo za koszulę, łkając coraz ciszej, jakby wierząc, że rzeczywiście może mu zaufać.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 195. Bölüm i Aşk ve Umut 196. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy