Miłość i nadzieja odc. 271: Bulent zaprzecza, by zdradził Feraye!

Zbliżenie na ekran telefonu Feraye, na którym wyświetlona jest twarz Bulenta znajdującego się w szpitalu.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 271 – szczegółowe streszczenie

Feraye odbiera wideorozmowę od męża. Razem z nią w ekran telefonu wpatrują się Ege, Belkis i Melis. Na szpitalnym łóżku leży Bulent – jego twarz jest poorana siniakami, a na skroni ma przyklejony plaster.

– Wszystko w porządku, kochanie? – pyta Feraye z wyraźną troską.

– Już lepiej – odpowiada mężczyzna z lekkim uśmiechem. – Tęskniłem za wami. Jak się macie? Czy Zeynep jest z wami?

Melis przewraca oczami, zaciska zęby. W jej sercu narasta gorycz – ojciec nie pyta o nią ani o dziecko, które nosi, jego własnego wnuka. Od razu interesuje się Zeynep.

– Ma się dobrze. Jest tutaj, obok nas – odpowiada Feraye.

Ege po chwili idzie do pokoju Zeynep. Dziewczyna siedzi na łóżku, tuląc twarz do poduszki, a jej ramiona drżą od cichego płaczu.

– Wujek Bulent ma się dobrze – mówi łagodnie. – Właśnie rozmawiają z nim na dole.

Zeynep przykłada dłoń do piersi, odetchnąwszy z ulgą.
– Och… dzięki Bogu.

– Dziękuję, że odrzuciłaś wyznanie Cihana.

– Nie rozumiem…

– Złożył ci propozycję, a ty ją odrzuciłaś.

– Niczego nie odrzuciłam, ani nie przyjęłam. Teraz po prostu muszę skupić się na nauce.

– Mnie mówiłaś to samo, a potem zostaliśmy parą. To był najpiękniejszy czas w moim życiu.

– Ege, jesteś żonaty. Masz żonę – podkreśla stanowczo, po czym odwraca się do niego plecami i siada z powrotem na łóżku.

Ege rozumie, że nie chce go widzieć. W milczeniu opuszcza pokój.

***

Kamera wraca do salonu. Melis przejmuje telefon od matki i patrzy w ekran, na którym wyświetla się twarz jej ojca.

— Tato… przyjedziesz, kiedy urodzę, prawda? — pyta z nadzieją w głosie.

— Moja córko, bardzo bym chciał… ale twoja mama może tego nie chcieć — odpowiada Bulent z nutą smutku.

— Dlaczego miałaby nie chcieć? Ege, ciocia, ja… wszyscy chcemy, żebyś był z nami. Tato, wróć jak najszybciej.

Nagle Melis prostuje się, jakby zebrała w sobie całą odwagę.

— Tato, zapytam cię o coś, ale proszę, powiedz prawdę. Wiem, że całowałeś się z Gonul.

Po drugiej stronie zapada krótka cisza. Bulent milknie, zaskoczony.

— Mama ci to powiedziała?

— Nie. Sama to usłyszałam. Gonul twierdzi, że ją uwiodłeś, że zabiegałeś o nią i ją pocałowałeś. To prawda, tato?

— Nigdy, moja córko. Nigdy — mówi stanowczo. — W tym życiu kocham tylko twoją mamę.

Melis rozpromienia się w szerokim uśmiechu, a twarz Feraye również łagodnieje — słowa męża zdają się topić lód, który spowił jej serce.

***

Melis jednak nie zamierza czekać. Wściekłość na Gonul za rozbicie małżeństwa rodziców pali ją od środka. Chce stanąć z nią twarzą w twarz. Ege jedzie razem z nią, by nie doszło do eskalacji.

W salonie Belkis siada obok Feraye na kanapie.

— Kto mówi prawdę? — pyta wprost.

— Nie wiem, Belkis. Wiem tylko, że widziałam ich całujących się… Ta chwila nigdy nie opuści mojej pamięci. Nie potrafię jej wyrzucić. — Feraye chwyta się za głowę, jakby chciała odegnać powracające obrazy.

— Myślę, że Gonul kłamie. Bulent nie kłamie.

— Tu nie chodzi tylko o to, kto kłamie. On stał się dla mnie obcy. Można wybaczyć kłamstwa, ale jeśli mąż zaczyna się oddalać, ty też zaczynasz. Nie wiem, czy moje serce kiedykolwiek jeszcze poczuje coś do Bulenta.

— Jest też Zeynep… Bulent przez ten czas powiedział ci wiele kłamstw. Ukrył przed tobą niejedno.

Telefon Feraye zawibrował. Na ekranie pojawiła się wiadomość od męża:

„Między mną a Gonul nic się nie wydarzyło i nie wydarzy. Kochałem tylko ciebie.”

— Co to jest? — pyta Feraye, wpatrując się w ekran.

— Wymówka… albo prawda — odpowiada spokojnie Belkis.

***

W kuchni Cihan prowadzi rozmowę z Zeynep. Ton jego głosu jest pewny, niemal uspokajający.

— Mój szef jest gotów przyznać ci stypendium — oznajmia. — Zapytał mnie, czy znam kogoś, kto naprawdę potrzebuje pomocy, i od razu pomyślałem o tobie. Nie masz się nad czym zastanawiać, Zeynep. To stypendium jest całkowicie bezwarunkowe. Mój szef chce wesprzeć trzech, może czterech studentów. Czy nie o tym marzyłaś?

— Potrzebuję tego, ale… — zawiesza głos, niepewnie bawiąc się palcami.

— Właśnie. Dlatego musisz z nim porozmawiać. Nie masz nic do stracenia. Chodź, zabiorę cię. Tam podejmiesz decyzję.

***

Cihan zatrzymuje samochód przed elegancką rezydencją, którą przedstawia jako dom swojego szefa. Gdy Zeynep przechodzi przez bramę, wyciąga telefon i nawiązuje połączenie.

— Zeynep jest w drodze — mówi chłodno do słuchawki. — Zrób dokładnie to, co ustaliliśmy. Zapłatę dostaniesz po wszystkim.

Kilka minut później Zeynep wybiega z budynku z twarzą bladą jak papier. Jej spojrzenie jest pełne szoku i obrzydzenia. Rzekomy szef przedstawił jej niemoralną propozycję w zamian za stypendium. Cihan, udając oburzenie, rzuca się do środka domu, jakby chciał wymierzyć sprawiedliwość.

***

Melis dopada do drzwi domu Gonul i wali w nie tak mocno, że aż echo niesie się po okolicy. Wygląda, jakby chciała je wyważyć.

Po chwili rozlega się skrzypienie zawiasów i drzwi uchylają się. Na progu staje Gonul, a tuż za nią wychyla się Ceylan.

— Co się dzieje? — pyta matka Zeynep, mrużąc oczy w zdziwieniu.

— Jak możesz być tak podła?! — wrzeszczy Melis, cała roztrzęsiona. — Dlaczego nas okłamujesz?!

— Jakie kłamstwa? O czym ty w ogóle mówisz?

— Wiedziałaś, że tata miał wypadek, prawda?!

— Jaki wypadek? — Strach momentalnie osiada na twarzy Gonul.

— Nie udawaj, że nie wiesz! — Melis podchodzi o krok bliżej, niemal najeżona gniewem. — Jesteś żałosną żmiją! Rozbiłaś małżeństwo moich rodziców!

— Przestań gadać bzdury — syczy Gonul, unosząc palec w jej stronę.

— To ty bredzisz! — Melis strąca jej rękę z pogardą. — Rozmawiałam z tatą. On cię nigdy nie chciał. To ty go uwiodłaś. Pocałowałaś go. Jesteś rozbijaczką małżeństw!

— I w to uwierzyłaś? — głos Gonul jest zimny, jakby ścinał powietrze. — Twój ojciec zrzucił całą winę na mnie, żeby wybielić siebie.

— Nie kłam!

— Po co miałabym kłamać? To on się we mnie zakochał.

— Nadal go oczerniasz! — Melis rzuca się w jej stronę, ale Ege w ostatniej chwili chwyta ją w pasie i odciąga.

— To ja trzymałam dystans, żeby wasza rodzina się nie rozpadła — mówi Gonul, unosząc brodę. — To ja mu powiedziałam, że między nami nic nie może być.

— Nie kłam, ty nędzny wężu! — krzyczy Melis, szarpiąc się i wijąc w ramionach męża.

Ege patrzy na Gonul z chłodem. W jej oczach widzi tylko fałsz.

— Ciociu Gonul, wujek Bulent bardzo kochał ciocię Feraye. Wszyscy o tym wiedzą.

— Ty też? — Gonul patrzy na niego w osłupieniu. — Też myślisz, że kłamię?

— Ege jest moim mężem! — Melis odcina się ostro. — To normalne, że stoi po mojej stronie. Zresztą, do kogo ja to mówię… Nawet twoja własna córka już ci nie wierzy.

***

Po ostrej wymianie zdań z Gonul, Melis odwraca się nagle do Sedy, jakby podjęła decyzję w jednej chwili.

— Chodź z nami. — Jej ton nie znosi sprzeciwu.

— Ale… nie rozumiem. — Seda patrzy na nią zdezorientowana, szukając w jej twarzy wyjaśnienia.

— Melis, co ty robisz? — pyta ostrożnie Ege.

— Nie mieszaj się, Ege. — Melis spogląda na niego krótko, po czym zwraca się z powrotem do Sedy. — Yildiz od dziś pracuje u cioci Naciye. Potrzebujemy nowej gosposi, prawda?

— Melis… mówisz poważnie? — Seda robi krok w jej stronę. — Myślisz, że pani Feraye się zgodzi?

— Porozmawiam z mamą. Oczywiście, że się zgodzi. Wczoraj pokazałaś mi, że jesteś uczciwa i godna zaufania. Nie potrzebujesz przypadkiem dachu nad głową i pracy?

— Potrzebuję… — przyznaje cicho Seda.

— No to jedziemy razem.

— Melis, dziękuję ci… naprawdę. — Seda wzrusza się i obejmuje ją z wdzięcznością.

Chwilę później obie zajmują miejsca w samochodzie, a Ege, wciąż nie do końca rozumiejąc, w co się właśnie wplątał, odpala silnik.

***

Samochód Cihana zatrzymuje się na podjeździe przed domem Feraye. Mężczyzna i Zeynep wysiadają.

— Wszystko w porządku? — pyta dziewczyna, spoglądając na jego rozciętą brew.

— Już dobrze. Przywołałem do porządku tego drania.

— Ale straciłeś pracę — zauważa z troską.

— Nie obchodzi mnie to. Wolę być bezrobotny niż pracować z takim nędznikiem. Przepraszam. Nie wiedziałem, że zrobi coś takiego.

— Skąd mogłeś wiedzieć? — odpowiada cicho. — Proszę, nie obwiniaj się.

Na podjazd wjeżdża kolejny samochód. Wysiadają z niego Ege, Melis i Seda.

— Cihan, co ci się stało? — pyta Melis słodkim, lecz podszytym ironią głosem.

— Dałem nauczkę pewnemu łajdakowi.

— Widzę, że on też się odwdzięczył… — Unosi brew.

— Szkoda, że go nie widziałaś. Wygląda, jakby przejechała go ciężarówka.

— Ceylan, co tu robisz? — Zeynep przenosi wzrok na Sedę. — Stało się coś z mamą?

— Twoja matka jest problemem dla wszystkich — wtrąca Melis z triumfującym uśmiechem. — Nawet Ceylan w końcu zrozumiała, jak niemoralna jest twoja rodzicielka.

— Melis, dosyć — ostrzega Ege, ale jego żona ignoruje słowa.

— Wczoraj rozmawiałam z tatą — ciągnie, patrząc prosto w oczy Zeynep. — Powiedział, że Gonul kłamie i że kocha tylko moją mamę. A twoja matka opowiada, że ją całował, że był w niej zakochany… To wielka oszczerczyni.

— Melis, nie mów tak o czyjejś mamie — wtrąca stanowczo Cihan.

— A co ci do tego? Mnie też chcesz pobić?

— Melis, wystarczy! — powtarza Ege, tym razem ostrzej.

— Masz rację, kochanie. — Ton jej głosu łagodnieje, ale tylko na chwilę. — Muszę być spokojna dla dobra naszego dziecka. A tak przy okazji… — Kieruje spojrzenie na Zeynep. — Ceylan jest teraz naszą nową gosposią. Będzie z nami mieszkać.

Cihan przewraca oczami. Ostrzegał siostrę, żeby nie pchała się w kłopoty. Jak widać, na próżno.

***

Doktor Levent i Sila spacerują powoli ulicami miasta, mijając witryny sklepów i kawiarnie pełne ludzi.

— Naprawdę niczego nie pamiętasz? — pyta mężczyzna z lekkim niedowierzaniem. — Kim jesteś, gdzie mieszkasz, czym się zajmujesz?

— Nie pamiętam… — odpowiada cicho dziewczyna. — Mam wrażenie, że mój umysł spowija mgła. Wszystko wydaje się obce, jakbym była w cudzym życiu.

— Odzyskasz wspomnienia, Sila. To tylko kwestia czasu — zapewnia łagodnym tonem.

Nagle dziewczyna dostrzega starszego mężczyznę, który z trudem stawia kroki, opierając się na lasce. Bez wahania podbiega, by pomóc mu przejść przez ruchliwą jezdnię. Gdy wraca do Leventa, ten patrzy na nią z lekkim uśmiechem.

— Zrobiłaś to, żeby uchronić go przed potrąceniem? — pyta.

— Tak. A ty myślałeś, że uciekam?

— Przyznaję, taka myśl przemknęła mi przez głowę — odpowiada szczerze. — Ale teraz wiem, że jesteś wyjątkowo dobrą osobą.

Idą dalej, aż Sila nagle zatrzymuje się i wpatruje w jedną z wystaw. Za wysoką szybą stoją manekiny w białych, misternie zdobionych sukniach.

— Sila, co się stało? — pyta Levent, widząc, jak jej oczy błyszczą. — Przypomniałaś sobie coś?

— Suknia ślubna… — szepcze, a jej głos lekko drży. — Widziałam siebie w takiej sukni. Miałam ją na sobie. Byłam wtedy… porwana. Ktoś… kazał mi ją założyć. Szukałam kogoś…

Levent delikatnie kładzie jej dłoń na ramieniu.

— Chodź ze mną. Przymierzysz suknię ślubną. Może to pomoże ci odzyskać więcej wspomnień.

— Myślisz, że to możliwe? — pyta z nagłym przebłyskiem nadziei w oczach.

— Oczywiście. A kto wie… może nawet weźmiemy ślub — dodaje półżartem, choć w jego spojrzeniu kryje się coś więcej niż żart.

***

Kuzey przyjeżdża z Bahar do eleganckiego salonu sukien ślubnych. Dziewczyna z przejęciem przymierza kolejne kreacje, a on, chcąc na chwilę odetchnąć, wychodzi na balkon, by wykonać telefon. W pewnym momencie jego wzrok zatrzymuje się na przechodzącej chodnikiem kobiecie. To Sila — idzie, trzymając się za rękę z mężczyzną. Kuzey nie dostrzega wyraźnie jego twarzy i nie rozpoznaje doktora Leventa, ale widok ten uderza go jak grom. Zaskoczenie momentalnie ustępuje miejsca narastającej złości.

Później, gdy wracają do domu, Kuzey staje naprzeciw Bahar.

— Pytałaś mnie kiedyś, czy wciąż myślę o Sili — zaczyna, patrząc jej prosto w oczy.

— Tak… — odpowiada ostrożnie, próbując odczytać jego intencje.

— Sila nie jest już w moim umyśle ani w moim sercu. Żenię się z tobą i nikt, absolutnie nikt, nie zdoła stanąć nam na drodze. Nie martw się.

Na twarzy Bahar pojawia się uśmiech — szeroki, promienny, przepełniony dumą i poczuciem triumfu. Kuzey należy do niej. I nic tego nie zmieni. Nawet jej własna siostra.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 209. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy