Miłość i nadzieja odc. 338: Kuzey zaręcza się z Silą!

Kuzey patrzy prosto w oczy Sili podczas tańca.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 338 – szczegółowe streszczenie

Naciye po raz kolejny znajduje pod drzwiami kopertę. Ręce drżą jej, gdy rozrywa papier. W środku — znajome litery wycięte z gazet, ułożone w krótkie, bezwzględne zdanie:

„Od tej chwili będziesz robiła, co powiem.”

Kobieta czuje, jak serce zaczyna bić szybciej. Cień strachu kładzie się na jej twarzy. Tym razem nie ma wątpliwości — ktoś ją obserwuje.

Hulya odkrywa prawdę. Przypadkiem trafia na trop — skrawki gazet, nożyczki, klej… i znajomy charakter układu liter. Bahar. To ona jest autorką tych wiadomości. Ale Hulya milczy. Bo w tym domu prawda potrafi być groźniejsza od kłamstwa.

Milczenie jednak nie trwa długo.

Tego samego popołudnia Naciye otrzymuje SMS-a z nieznanego numeru:

„Jeśli nie chcesz, żeby policja zapukała do twoich drzwi, wyjdź na balkon i rycz jak osioł.”

Twarz kobiety blednie, a Cavidan i Bahar wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Po chwili obie wybuchają cichym śmiechem.

— Co to ma znaczyć? — pyta zdezorientowana Naciye, trzymając telefon jak dowód zbrodni.

Hulya nie wytrzymuje.

— Mamo, to Bahar wysyła te wiadomości! — krzyczy nagle.

W pokoju zapada cisza.

— Co ty wygadujesz, córko? — Naciye patrzy na nią osłupiała.

— Widziałam, mamo! — odpowiada Hulya drżącym, ale zdecydowanym głosem. — To ona wysyłała te listy i tego SMS-a!

Cavidan podchodzi powoli, z ironicznym uśmiechem.

— Kochanie, naprawdę nie czujesz się dobrze. Może powinnaś odpocząć? — mówi łagodnym tonem, w którym pobrzmiewa szyderstwo.

— Widziałam to na własne oczy! — oświadcza Hulya. — Bahar ma w szufladzie gazety z powycinanymi literami! To z nich sklejała wiadomości, żeby ci grozić!

Naciye, blada jak ściana, odsuwa krzesło i rusza do pokoju Bahar. Szuflada otwiera się z cichym skrzypnięciem. W środku — stos gazet z wyciętymi fragmentami i resztki kleju na stole.

— Co to ma znaczyć?! — jej głos drży z gniewu. — Przyznaj się, Bahar! To twoje dzieło?!

Bahar przez chwilę milczy, a potem podnosi głowę i mówi z nieoczekiwaną stanowczością:

— Tak.

— Dlaczego to zrobiłaś? Czego ode mnie chcesz?!

Dziewczyna zaciska dłonie w pięści. Jej głos przechodzi w histeryczny ton:

— Chcę Kuzeya! — wyrzuca z siebie. — Chcę twojego syna, rozumiesz? Dlatego zawrzemy umowę.

— Jaką znowu umowę?! — pyta Naciye, coraz bardziej przerażona.

— Zmusisz go, żeby zrezygnował z rozwodu. A ja nie powiem policji, że to ty zabiłaś Alpera.

W oczach Naciye pojawia się czysty szok.

— Więc mi grozisz?!

Bahar robi krok w tył i unosi brodę.

— Nie grożę ci — mówi z pozornym spokojem. — Próbuję ratować swoje małżeństwo.

— A jeśli się nie zgodzę? — głos Naciye łamie się, ale wciąż próbuje zachować godność.

— Wtedy policja przyjdzie po ciebie. — Bahar wzrusza ramionami. — Posłuchaj, ja nie jestem potworem. Jestem tylko nieszczęśliwą dziewczyną, która próbuje zatrzymać swojego męża.

Naciye odwraca wzrok. W jej oczach miesza się gniew, strach i bezsilność. Wie, że Bahar nie żartuje.

***

Naciye chodzi tam i z powrotem po pokoju, splatając drżące dłonie, jakby chciała w ten sposób powstrzymać własny niepokój. Yildiz wchodzi cicho, trzymając w dłoni szklankę wody i tabletkę na uspokojenie.

— Weź to, proszę — mówi łagodnie. — Uspokoisz się choć trochę.

Naciye posłusznie sięga po lek, ale zanim połknie tabletkę, pyta drżącym głosem:

— Yildiz… powiedz mi szczerze. Czy Kuzey wróci do Bahar?

Yildiz aż unosi rękę do ucha i chwyta się za płatek, jakby chciała odpędzić złe słowa.

— Boże uchowaj! — wzdycha. — Czy Kuzey miałby znowu uwierzyć Bahar? Nigdy w życiu! Zwłaszcza po tym, co zrobiła Hulyi…

Naciye marszczy brwi, zaniepokojona.

— Co zrobiła Hulyi?

Yildiz spogląda na nią poważnie, po czym mówi cicho, niemal konspiracyjnym tonem:

— To Bahar zepchnęła ją z balkonu.

— Co?! — Naciye osuwa się na fotel, a jej twarz blednie. — Co ty mówisz, Yildiz?!

— Pamiętasz ten filmik, na którym Levent i Bahar się całują? — ciągnie Yildiz. — Hulya zobaczyła go jako pierwsza. Bahar się przestraszyła, że wszystko wyjdzie na jaw, i żeby ją uciszyć… zepchnęła ją z balkonu. Chciała ją zabić!

— Na miłość boską… — wyszeptuje kobieta, czując, jak serce ściska jej się w piersi.

Yildiz przytakuje z przejęciem.

— Ale wiesz, co jest najgorsze? Hulya teraz wszystkiemu zaprzeczyła. Powiedziała Kuzeyowi, że to był wypadek, że nikt jej nie zepchnął. One ją zaszantażowały, jestem tego pewna. Bahar i jej matka — obie maczały w tym swoje brudne palce.

Naciye milczy. Wkłada tabletkę do ust i popija wodą, czując gorzki smak nie tylko leku, ale i przerażenia. Wie aż za dobrze, czym Bahar i Cavidan mogły zaszantażować jej córkę.

***

Cavidan siedziała w głębokim fotelu w salonie, z filiżanką herbaty w dłoniach. Patrzyła na Bahar, która krążyła po pokoju niczym drapieżnik zamknięty w klatce.

— Nie martw się — powiedziała spokojnie, choć w jej głosie pobrzmiewała nuta niepewności. — Naciye to tchórz. Sprzedałaby własnego syna, byle tylko uniknąć więzienia.

Bahar zatrzymała się, jakby te słowa miały ją uspokoić, ale wciąż wyglądała na napiętą.

Wtedy drzwi otworzyły się szeroko. Do salonu weszła Naciye, z kamiennym wyrazem twarzy. Tuż za nią Yildiz wprowadziła wózek z Hulyą. W pokoju momentalnie zrobiło się ciężko od emocji.

— Mamo Naciye… — odezwała się Bahar niepewnie, podchodząc krok bliżej.

Cavidan również wstała i stanęła obok córki.

— Jaką podjęłaś decyzję, Naciye? — zapytała zimno, patrząc jej prosto w oczy.

— Decyzję? — wtrąciła zaskoczona Yildiz. — O co chodzi?

— To sprawa rodzinna, nie twoja — odcięła Bahar ostrym tonem. — Idź zrobić kawę. Już!

Wypchnęła Yildiz za drzwi i odwróciła się z udawanym uśmiechem.

— Mamo Naciye, pomożesz mi pogodzić się z Kuzeyem, prawda?

Zanim zdążyła dokończyć, rozległ się trzask. Policzek, który wymierzyła jej Naciye, odbił się echem po całym salonie.

— Zepchnęłaś moją córkę z balkonu! — krzyknęła, cała drżąc z gniewu. — Próbowałaś ją zabić, a teraz śmiesz mi grozić?! Chcesz, żebym zmusiła Kuzeya do powrotu, bo inaczej doniesiesz na mnie policji? Dalej, zrób to! — Chwyciła Bahar za włosy i pociągnęła z taką siłą, że ta aż krzyknęła. — Jestem gotowa oddać życie za swoje dzieci!

— Naciye, przestań! — Cavidan rzuciła się, by ją odciągnąć.

Naciye odsunęła się, z oczyma pełnymi łez i determinacji.

— Wiesz co zrobię? Zadzwonię na policję i sama się poddam — powiedziała głosem twardym jak stal. — Wolę umrzeć niż ulec wam choć na krok. Wynoście się z mojego domu!

Jej spojrzenie przeszyło obie kobiety.

— Nawet jeśli przyjdzie mi umrzeć — dodała z drżącym, lecz dumnym głosem — Kuzey i Sila wezmą ślub. I będą szczęśliwi. Nie zdołacie im tego odebrać.

***

Gdy Cihan wsiadł do samochodu i odjechał na spotkanie z tajemniczą Ozlem, Zeynep poczuła, że traci grunt pod nogami. Serce biło jej jak oszalałe, a w głowie dźwięczało jedno pytanie: kim ona jest? Chciała natychmiast ruszyć za nim, ale w tej części Stambułu złapanie taksówki graniczyło z cudem.

Los jednak się do niej uśmiechnął — właśnie nadjechał samochód Egego.

Zeynep bez wahania otworzyła drzwi i wskoczyła na miejsce pasażera.

— Ege, szybko, jedź! — zawołała zdesperowanym tonem.

— Zostawiłaś portfel u cioci Feraye — odparł chłopak, pokazując jej przedmiot.

— Zostaw to teraz! Jedź za Cihanem, natychmiast!

— Co się dzieje? — zapytał zaskoczony.

— Wyjaśnię ci po drodze, tylko ruszaj!

Ege, choć zdezorientowany, posłuchał. Samochód ruszył śladem Cihana, zachowując bezpieczny dystans, by nie wzbudzić podejrzeń. Po kilku minutach jazdy Cihan zatrzymał się przy parku i wysiadł, nieświadomy, że ktoś depcze mu po piętach.

Ege zjechał na pobocze, około trzydziestu metrów wcześniej.

— Zeynep, możesz mi wreszcie powiedzieć, dlaczego go śledzimy? — zapytał, wychodząc z auta.

— Wcześniej rozmawiał z kimś przez telefon. Chcę wiedzieć z kim — odparła, ruszając szybkim krokiem w jego stronę.

— Ale po co? Co z tego, że z kimś rozmawiał?

— Ege, to nie twoja sprawa. Wracaj do domu.

— Nigdzie się nie wybieram — upierał się. — Z kim rozmawiał?

— Z kobietą.

Ege roześmiał się krótko, pół żartem, pół z niedowierzaniem.

— Aha… więc o to chodzi. Jesteś zazdrosna. Czyli jednak go kochasz.

— Tak, kocham — powiedziała twardo, nawet na niego nie patrząc. — A ty idź i zajmij się swoją ciężarną żoną.

— Przestań to wciąż powtarzać! — warknął. — Nie chcę, żeby coś ci się stało. Kim jest ta kobieta?

— Nie wiem. Wiem tylko, że ma na imię Ozlem… i że Cihan jej potrzebuje.

— To czemu nie zapytałaś go o nią wprost?

Zeynep spojrzała przed siebie, na sylwetkę Cihana znikającą wśród drzew.

— Zapytam — powiedziała cicho, lecz stanowczo. — Właśnie teraz.

***

Dwudziestokilkuletnia szatynka podchodzi do Cihana i wita się z nim serdecznym uściskiem. Ich gest wygląda zbyt ciepło, zbyt blisko, by Zeynep mogła pozostać obojętna. Z ukrycia zakrywa usta dłonią, tłumiąc zduszony okrzyk.

— Boże… co oni robią? — szepcze, wstrząśnięta.

Ege, stojący obok, spogląda na nią z mieszaniną współczucia i ironii.

— Myślę, że ty też wciąż tkwisz w przeszłości… — rzuca cicho, jakby do siebie.

— Kim ona jest? — pyta Zeynep, nie odrywając wzroku od pary.

— Jego byłą dziewczyną — odpowiada bez wahania.

— Tak sądzisz?

— Nie sądzę, Zeynep. Widzę to. Nie zauważyłaś, jak się przytulili?

— Wygląda na to, że masz duże doświadczenie w takich sprawach — odcina się chłodno.

Ege wzdycha z lekką rezygnacją.

— Nie złość się na mnie. Sama widzisz, co się dzieje.

— Nie! — wybucha Zeynep. — Ty mówisz to, co chcesz, żebym zobaczyła!

Jej głos niesie się echem po parku. Cihan natychmiast odwraca głowę, a gdy dostrzega ich oboje, rusza w ich stronę, zostawiając tajemniczą kobietę za sobą.

— Co wy tu robicie? Śledzicie mnie? — pyta ostro, patrząc to na Zeynep, to na Egego.

— Przepraszam, że przyłapaliśmy cię z dziewczyną — odpowiada Ege z wyraźnym sarkazmem.

— Jaką dziewczyną? O czym ty mówisz? — Cihan marszczy brwi.

— Może i nie słyszeliśmy waszej rozmowy, ale widzieliśmy wszystko.

Cihan uśmiecha się gorzko.

— Powinieneś bawić się w detektywa wtedy, kiedy Zeynep zniknęła.

— Przez twoją lekkomyślność wujek Bulent mógł umrzeć! — wybucha Ege. — Dziś moglibyśmy być na jego pogrzebie!

— A gdzie byśmy byli, gdybym nie uratował Zeynep? — ripostuje Cihan z pasją. — Nie żałuję ani jednej sekundy. Zrobiłbym to samo jeszcze raz!

— Dosyć! — przerywa im Zeynep, podnosząc głos. Jej spojrzenie wbija się w Cihana. — Dziś rano słyszałam, jak rozmawiasz z kobietą przez telefon. Zapytałam, kto to był, ale mnie zbyłeś.

— Zeynep, co to ma znaczyć? — odpowiada z pozornym spokojem. — Jesteś zazdrosna?

— Nie jestem zazdrosna! — wykrzykuje. — Chcę tylko wiedzieć, dlaczego mnie okłamałeś. Co robisz w parku z tą kobietą?

— Jeśli pozwolisz, wszystko ci wyjaśnię. Ozlem! — odwraca się gwałtownie w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą stała szatynka. Ale tam już nikogo nie ma.

Odeszła.

***

Słońce leniwie wspinało się po niebie, rzucając złote refleksy na liście drzew otaczających ogród. W powietrzu unosił się zapach świeżych kwiatów, a lekki wiatr poruszał białą tkaniną zawieszoną na drewnianym mostku nad oczkiem wodnym. To miejsce, ukryte wśród zieleni, wyglądało jak wyjęte z baśni — ozdobione pastelowymi girlandami, różami i piwoniami splecionymi w łuk, pod którym miało się dokonać coś szczególnego.

Sila wyszła z domu powoli, niemal nieśmiało. Miała na sobie suknię, którą Kuzey przysłał dwa dni wcześniej do domu letniskowego — prostą, lecz pełną wdzięku. Śnieżnobiała tkanina opływała jej sylwetkę, delikatnie połyskując w słońcu. Koronkowe ramiączka odsłaniały ramiona, a cienka wstążka w talii podkreślała jej subtelną figurę. Włosy miała rozpuszczone, spięte jedynie białą opaską, za którą wsunięto drobną zielono-białą gardenię. Jej twarz promieniała, choć w oczach kryło się wzruszenie — jakby nie do końca wierzyła, że to wszystko dzieje się naprawdę.

Kuzey czekał na nią przy wejściu do ogrodu. Gdy ją zobaczył, jego spojrzenie złagodniało, a usta rozciągnęły się w ciepłym uśmiechu. Bez słowa podał jej dłoń i poprowadził przez ścieżkę wysypaną płatkami róż, aż do mostku, który zdawał się unosić nad wodą niczym scena z marzenia.

Na środku czekał Bulent, ubrany w ciemny garnitur, z dłonią opartą o serce. Gdy para stanęła naprzeciw siebie, rozpoczął swoje przemówienie głosem głębokim, niosącym się echem po ogrodzie:

– Są drogi, którymi podróżujesz, i lata, którymi żyjesz. Nigdy nie wiesz, czego doświadczysz ani co cię spotka. Na tych drogach jest cierpienie i szczęście. Czasami się gubisz. Jego ścieżka przecina się z twoją. On wskazuje ci drogę, która staje się waszą wspólną drogą. Pewnego dnia myślałem, że zgubiłem się na morzu, ale znalazłem siebie. I wy też się odnaleźliście. Kochajcie siebie, dzieci. Życzę wam wielu wspaniałych lat i wielu cudownych podróży.

Feraye, stojąca z boku w jasnej sukni, podała mu tackę z obrączkami połączonymi czerwoną wstążką — symbolem więzi, której nie sposób rozerwać. Bulent ujął je z namaszczeniem i założył na palce Kuzeya i Sili. Przez chwilę panowała cisza, jakby cały ogród wstrzymał oddech.

Potem nożyczki przecięły wstążkę.

Kuzey spojrzał na Silę z czułością, jakby widział ją po raz pierwszy. Pochylił się i pocałował ją delikatnie, a potem objął, przyciągając do siebie. W jego ramionach Sila wyglądała jak ktoś, kto właśnie odnalazł swój dom.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Aşk ve Umut 257. Bölüm i Aşk ve Umut 258. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy