Miłość i nadzieja odc. 365: Seda i Melis więżą Gokhana! Feraye zostaje napadnięta!

Feraye zostaje napadnięta.

„Miłość i nadzieja” – odcinek 365 – szczegółowe streszczenie

Cavidan i Bahar siedzą blisko siebie na kanapie, jak dwie intrygantki pochylone nad tajemnicą. W dłoniach Cavidan drżą dwie identyczne fotografie, przedstawiające maleńką Silę i jej mamę.

Wpatruje się w zdjęcia, jakby nagle zobaczyła w nich nie wspomnienie, lecz odpowiedź, na którą od dawna czekała.

— Jeśli Feraye jest matką Sili… — wyszeptuje, a w jej głosie pobrzmiewa triumf. — To oznacza, że właśnie znalazłam skarb.

Na twarzach matki i córki rozkwita chytry, złowieszczy uśmiech. W ich spojrzeniach zapala się ten sam błysk — obietnica wielkich pieniędzy i możliwości, które można wycisnąć z prawdy zakopanej przez lata.

W ich umysłach zaczyna kiełkować plan. Okrutny, brudny, ale zarazem niezwykle kuszący.

***

Telefon Kuzeya zaczyna wibrować. Odbiera go od razu, jakby czekał na ten sygnał cały dzień.

— Tak, Cemilu? — pyta z napięciem. — Czy są już wyniki?

Cisza po drugiej stronie trwa zaledwie sekundę, ale dla Kuzeya przeciąga się jak wieczność.

— Więc Sila… nie jest córką Cavidan — powtarza wolno, niemal szeptem.

Jego serce przyspiesza. W głowie wirują pytania, na które nagle zaczyna brakować tchu.

— Dobrze, ale w takim razie… kto jest jej matką?

Odpowiedź, którą słyszy, wbija go w ziemię. Barwa jego twarzy zmienia się, jakby ktoś wyciągnął z niego całe powietrze. W oczach pojawia się szok — tak głęboki, że na moment traci zdolność mówienia.

Wolno odwraca głowę.

W kuchni, w ciepłym świetle lampy, Sila stoi przy blacie, smażąc placki. Uśmiecha się cicho do siebie, składa je ostrożnie na tacki, które zamierza rozdać bezdomnym.

Nie ma pojęcia, że właśnie teraz jej całe życie — jej pochodzenie, jej przeszłość i jej przyszłość — zaczęło odsłaniać swoje prawdziwe oblicze.

Kuzey patrzy na nią, jakby widział ją po raz pierwszy. Jakby nagle zrozumiał coś, czego nie był gotów usłyszeć.

***

Akcja przeskakuje do następnego dnia.

Melis coraz szybciej traci kontakt z rzeczywistością. Kolejna noc, kolejny koszmar.

Śni jej się, że Ege stoi w progu sypialni z walizką w ręku. Jego twarz jest kamienna, a oczy zimne.

— To koniec, Melis — mówi w jej śnie, a każde słowo przeszywa ją jak igła. — To nie jest moje dziecko. Odchodzę.

W jej koszmarze drzwi trzaskają tak mocno, że budynek drży.

Melis wyrywa się ze snu z dzikim krzykiem. Jest mokra od potu, z twarzą bladą jak papier. Serce bije jej tak mocno, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Oddycha krótko, urywanymi haustami powietrza.

— To tylko sen… to tylko sen… — powtarza sobie, ale strach nie ustępuje.

Zrywa się z łóżka i biegnie przez korytarz. Musi GO zobaczyć. Musi upewnić się, że koszmar się nie ziścił.

***

Seda wchodzi do małego, zagraconego pomieszczenia, które niegdyś było komórką, a dziś przypomina kryjówkę ze złego filmu.

Na środku stoi krzesło.

A na nim — Gokhan. Zakneblowany i skrępowany.

Seda pochyla się i potrząsa jego ramieniem.

— Obudź się! No dalej, obudź się!

Gokhan otwiera oczy gwałtownie. Od razu zaczyna szarpać się jak dzikie zwierzę uwięzione w pułapce. Sznury wrzynają mu się w skórę, ale ani drgną.

— Przestań! — syczy Seda. — Słyszysz? Przestań się szarpać, bo zrobisz jeszcze większy hałas.

Patrzy mu prosto w oczy.

— Wybacz nam to, co ci zrobiłyśmy. Nie miałyśmy wyboru. Ale jeśli nie będziesz nas słuchać, zostawimy cię tu tak długo, jak będzie trzeba. Rozumiesz?

Gokhan mruga powoli — jego jedyna możliwa odpowiedź.

***

Seda wraca na górę. Melis krąży po salonie jak drapieżnik w klatce. Cała dygocze.

— Obudził się? — pyta ostro.

— Tak. Jest już przytomny.

— I siedzi cicho? Nie będzie krzyczał? Nie będzie robił problemów?

— Na razie nie… — odpowiada ostrożnie Seda. — Ale nie wiem, ile tak wytrzyma.

Melis zaciska dłonie na ramionach.

— Niedobrze. Bardzo niedobrze. Ege już coś podejrzewa…

— Co podejrzewa? — Seda unosi brwi.

— Powiedział, że „coś kręcę”, a potem zapytał o Gokhana. — Melis spuszcza wzrok, a jej głos drży z paniki. — Zapytał, gdzie on jest.

— I co mu odpowiedziałaś?

— Że nie wiem! — wybucha Melis. — A co miałam mu powiedzieć, idiotko?! Że trzymamy go związanego w magazynie?!

Seda zaciska usta.

— Ege nie jest głupi. Wyłapie każde twoje kłamstwo.

Melis przyciska dłonie do skroni, jakby ból miał zaraz rozsadzić jej głowę.

— Dlatego właśnie musimy znaleźć rozwiązanie. Musimy coś zrobić z Gokhanem. Zanim wszystko wymknie się spod kontroli.

***

Dzwonek do drzwi rozdziera ciszę świtu. Cavidan podrywa się gwałtownie, mrużąc oczy, jakby ktoś wyrwał ją z głębokiego snu.

— Kogo diabli niosą o tej porze? — mamrocze, z trudem otwierając sklejone powieki.

Bahar przeciąga się, ziewając tak szeroko, że aż łzy stają jej w oczach.

— Czy to znowu Siko? — mruczy sennie.

— Córko, on ma klucz. — Cavidan wzdycha ciężko. — Gdyby chciał, wszedłby normalnie. Mam nadzieję, że to nic złego.

Matka i córka wloką się do przedpokoju. Cavidan uchyla drzwi — i obie dosłownie zamierają.

Na progu stoi Feraye. Ta sama, która wczoraj przyszła bez zapowiedzi. Dziś jej twarz jest jeszcze twardsza, a spojrzenie ostrzejsze.

— O co chodzi, pani Feraye? — pyta Cavidan, wyprostowując się instynktownie.

Feraye prostuje się, nie spuszczając wzroku z Bahar.

— Przyszłam ci przypomnieć o dzisiejszej rozprawie — mówi cicho, ale tak lodowato, że Bahar aż drży. — Będziesz współpracować. Wyrazisz zgodę na rozwód z Kuzeyem. Bez żadnych scen, bez dramatów, bez prób odwlekania.

Zbliża się o pół kroku.

— Jeżeli natomiast spróbujesz to utrudnić… pokażę sędziemu nagranie, na którym spychasz Hulyę z balkonu. — Jej głos staje się jeszcze zimniejszy. — A wtedy nie wrócisz już do domu. Wyprowadzą cię z sali rozpraw w kajdankach.

Bahar przełyka ślinę. Nie jest w stanie wykrztusić ani słowa, jedynie kiwa głową — gwałtownie, nerwowo.

— Zrozumiałaś — podsumowuje Feraye tonem, który nie dopuszcza sprzeciwu.

Odwraca się bez pożegnania i odchodzi. Jej obcasy przekłuwają ciszę domu jak igły.

Drzwi zatrzaskują się, a Bahar natychmiast wybucha.

— Do diabła z nią! — wrzeszczy, chwytając poduszkę i ciskając nią o ścianę tak mocno, że aż odbija się od ramy obrazu.

— Moja córko, opanuj się — próbuje ją uciszyć Cavidan.

Ale Bahar wpada w szał. Chwyta, co popadnie — serwetnik, książkę, cukiernicę. Ta ostatnia wylatuje jej z dłoni zbyt gwałtownie i trafia Cavidan prosto w brzuch.

— Mamo! — Bahar blednie natychmiast. — Mamo, ja… to nie było specjalnie! Nic ci nie jest?!

Cavidan łapie się za brzuch, krzywi z bólu, ale siada na kanapie i macha ręką.

— Nic mi nie jest, moja córko… Już dobrze, przestań płakać.

— Jak mam nie płakać?! — Bahar opada na kolana. — Wszyscy mnie duszą! Kuzey mnie nie chce, Sila mnie upokarza, a teraz ta kobieta przychodzi o świcie i mi grozi! Gdybyśmy miały pewność, że ona jest matką Sili, same byśmy ją zaszantażowały! Tracę Kuzeya… tracę wszystko…

Cavidan milknie na moment. Widać, że jej umysł pracuje na najwyższych obrotach.

Nagle jej twarz rozjaśnia się triumfem.

— Wiem! — mówi, jakby właśnie wymyśliła rozwiązanie wszystkich problemów. — Zagramy kartą Alpera. Naciye wierzy, że go zabiła.

Bahar prycha, ocierając łzy.

— Mamo, oszalałaś? Alper żyje.

— Ale Naciye o tym nie wie. — Cavidan unosi brwi, jakby ujawniła genialny plan. — Spróbujmy. Co mamy do stracenia?

***

Cavidan niemal nie odrywa oka od ekranu telefonu. W rabacie kwiatowej przed domem Kuzeya ukryła małą kamerę, dzięki której wraz z Bahar podsłuchują wszystko, co dzieje się na podjeździe.

Gdy Bahar słyszy, jak Kuzey z Silą ustalają plan wyjazdu do urzędu w sprawie terminu ślubu, jej twarz nagle tężeje.

— Nie… nie pozwolę na to — syczy przez zęby. — Mamo, błagam cię! Zrób coś! — Chwyta Cavidan za ramiona i potrząsa nią prawie desperacko. — Oni jadą ustalić datę ślubu! Jeżeli teraz czegoś nie zrobimy, wszystko będzie stracone! Nie mam już nic… nic, oprócz niego! Musimy powstrzymać Feraye za wszelką cenę! Musimy… musimy pobrudzić sobie ręce!

W oczach Cavidan zapala się mroczna determinacja.

***

Feraye jedzie krętą drogą przez przedmieścia. Jej myśli wciąż krążą wokół maleńkiej córki, z którą rozdzielono ją tuż po urodzeniu, i jej jedynego zdjęcia. Zdjęcia, którego już nie ma. Nagle jej ciało sztywnieje: na środku pasa leży kobieta w beżowym płaszczu, opatulona zimową czapką i szalem, całkowicie nieruchoma.

— O Boże… — Feraye gwałtownie hamuje, wychodzi z samochodu i podbiega.

Kuca przy kobiecie i delikatnie nią potrząsa.

— Proszę pani, słyszy mnie pani? Wszystko w porządku?

W jednej chwili powietrze gęstnieje. Zanim zdąży odsunąć dłonie, czy choćby wziąć oddech, ktoś zakrywa jej usta i nos chusteczką.

Zapach uderza ją jak ściana. Ostry. Paraliżujący.

Eter.

Feraye próbuje krzyknąć, wyrwać się z rąk napastnika, ale nogi jej miękną. Czuje, jak ziemia wymyka jej się spod stóp. W ostatniej sekundzie widzi zarys twarzy nad sobą… i rozpoznaje ją.

Cavidan.

Świat gaśnie.

„Nieprzytomna” kobieta na drodze zrywa się natychmiast na równe nogi. Zsuwa szal, która miała naciągnięty aż pod nos — to Bahar. Uśmiecha się szeroko, triumfalnie.

— Pięknie, mamo — mówi. — Bardzo pięknie.

Wyciąga telefon. Wybiera numer Kuzeya.

— Pomyślałam, że… że przyjdę do was i razem pojedziemy do sądu — mówi słodkim, udawanym tonem. — Sama nie znajdę tego miejsca. Zgubię się, nie znam miasta…

Po drugiej stronie zapada cisza, a potem westchnienie.

— Dobrze, przyjdź — mówi Kuzey.

Bahar rozłącza się, trzymając telefon jak zdobycz. Odwraca się do matki. W oczach ich obu odbija się coś niebezpiecznego.

Jak daleko się posuną? Co zrobią Feraye?

***

Seda szybko przenosi Gokhana do zwykłego pokoju, gdyż Ege potrzebuje wejść do magazynu po dokumenty.

— Świetnie sobie poradziłaś — chwali ją Melis.

— Owszem, ale chyba nabawiłam się przepukliny — jęczy Seda, trzymając się za odcinek lędźwiowy. — Strasznie mnie bolą plecy.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Aşk ve Umut. Inspiracją do jego stworzenia był film Aşk ve Umut 277. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy