116: Benal jest w domu swojej przyjaciółki. Kobieta przygotowuje dla niej posiłek. „Zmęczyłaś się, siostro, ale nie jestem głodna” – oznajmia żona Mehdiego. „Czy to możliwe? Wstań i zjedz trochę. Dalej, chodź.” – Dotyka ramienia Benal i prowadzi ją do stołu. – „Usiądź tutaj. Opowiadaj, a ja posłucham, jeśli chcesz”. „Nie mogłam, siostro.” – Oczy Benal zachodzą łzami. – „Nie mogłam być ani mamą, ani żoną. Nadal nie rozumiem, jak mogłam zostawić córkę. Powinnaś ją zobaczyć, jest taka piękna”. „To dziecko. Jak mogłaby nie być piękna? Musi się już uśmiechać, prawda?”. „Tak bardzo mi jej brakuje, siostro. Boże, jak mogłam zostawić swoje dziecko?”.

„Benal, zobacz. Kto tego nie przeżył, nie może wiedzieć” – przekonuje przyjaciółka. – „Nie obwiniaj siebie, w porządku? Na pewno znajdziesz rozwiązanie. Dalej, otrzyj łzy”. „Kiedy znajdę pracę, stanę na nogi i zabiorę moje dziecko. Nie zostawię jej tam” – zapewnia Benal. „Wiem, kochanie. Nie wątpię w to. Teraz zjedz trochę i napij się herbaty”. „Musiałam, siostro. Powiedziałam sobie, że i z tym sobie poradzę, ale nie mogłam. Jestem taka zmęczona, taka wyczerpana. Z powodu stresu nie miałam nawet pokarmu. I Mehdiego nigdy nie było ze mną, nigdy mnie nie rozumiał. Nie został ani ojcem, ani mężem”.

Akcja przenosi się do domu Mehdiego. Nuh kończy rozmawiać przez telefon. Do pokoju wchodzi jego żona z Mujgan na rękach. „Co się stało? Z kim rozmawiałeś?” – docieka Cemile. „Pośrednik, z którym wczoraj oglądaliśmy dom, czeka na naszą odpowiedź” – oznajmia mężczyzna. „Czy nie zamierzamy tu zostać, Nuh?”. „Nie powiedziałem tego. Powiedziałem, że jestem po twojej stronie. Nie powiedziałem, że do końca życia będę mieszkał z Mehdim. Nie rób tego, proszę cię”. „Nie, to nie tak. Po prostu pomyślałam…”. „Cemile, nie mów nic więcej, jestem naprawdę zmęczony. Nie chcę żadnego sprzeciwu, różo”.

„Zrobię to” – kontynuuje Nuh. – „Pójdę teraz i za pozwoleniem Boga wynajmę nam dom. Jeśli chcesz, możesz zostać tutaj z bratem i bratanicą. Jeśli chcesz, możesz kontynuować życie ze mną. Naprawdę nie wiem. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia, teraz twoja kolej. Zastanów się dobrze i podejmij decyzję, jaka by ona nie była. Nie ożeniłem się z tobą, żeby ciągle za tobą biec, Cemile. Małżeństwo nie polega na tym”. „Masz rację, Nuh. Nie zostało mi nic do powiedzenia, masz absolutną rację. Wynajmij nam dom, Nuh. Tam będziemy iść dalej własną ścieżką”. „Jesteś pewna?”. „Tak. Daj Boże, Benal wróci za kilka dni”.

„Moja różo, Benal może teraz przejść przez te drzwi, może za dziesięć dni, może też już nigdy nie wrócić” – stwierdza mężczyzna. – „Ale to jest problem Mehdiego. To jego dziecko i jego życie. Nie możemy nic z tym zrobić, możemy być tylko blisko niego. Ale jeśli to zrobimy, nie będziemy w stanie stworzyć naszego życia. To niemożliwe. Proszę cię, różo, zaufaj mi, dobrze? Wszystko będzie o wiele lepsze, obiecuję ci”. „Jest niespokojna. Jej smoczek został na górze, pójdę po niego”. Cemile opuszcza pokój z Mujgan na rękach. Przed schodami spotyka brata.

„Co się dzieje, siostro?” – pyta Mehdi. „Jest niespokojna. Popłakuje, potem ucisza się i znowu zaczyna od nowa. Brakuje jej mamy, dlatego płacze”. „Przyzwyczai się, siostro. Chodź”. Mężczyzna prowadzi siostrę do salonu. „Dobrze, ona się przyzwyczai, ale jak ty się przyzwyczaisz?” – pyta Cemile, siadając na kanapie. – „Czy możesz się do tego wszystkiego przyzwyczaić? Wszędzie są uzbrojeni ludzie, teraz jest tutaj także dziecko. Jak to będzie?”. „Zobaczę, siostro, myślę o czymś”. „O czym? Czy to…? Dzięki Bogu, moje modlitwy zostały wysłuchane. Co chcesz zrobić?”. „Pójdę i porozmawiam z bratem Cengizem. Powiem mu, jak sprawy się mają. Brat Cengiz jest dobrym człowiekiem, zrozumie mnie”.

„Pięknie mówisz, ale ten człowiek dał ci dużo pieniędzy” – zauważa Cemile. – „Co teraz powie? Życzy ci powodzenia?”. „Powiem mu, że spłacę dług. Będę pracował i oddam wszystko”. „Nawet gdyby nasza trójka pracowała przez całe życie, nie zbierzemy takich pieniędzy. Jak to spłacimy?”. „Nie myśl o tym, nie psuj naszego nastroju. Spójrz, jesteśmy razem. Najważniejsze, że z Mujgan wszystko jest dobrze, reszta jest nieistotna”.

Akcja przenosi się do więzienia. Meto przez szybę rozmawia z Cengizem. „Bracie, przysięgam, w ogóle nie jest w stanie robić biznesów” – oznajmia Meto. – „Stał się dla nas problemem. Jednego dnia traci głowę z powodu byłej żony, drugiego dnia z powodu obecnej, a jeszcze kolejnego z powodu szwagra. Ma bardzo burzliwe życie, bracie”. „Od początku miał burzliwe życie” – stwierdza Cengiz. – „Nie postawiliśmy go na czele biznesu z powodu pięknych oczu, synu”. „Mówisz tak, ale pewnego dnia zranił jedną osobę. Zrobił to wszystko z gniewu, bracie”. „Słyszałem. Jak mogłeś na to pozwolić?”.

„Bracie, zapytał nas, czy wiemy, co to miłosierdzie” – oznajmia Meto. – „Powiedział, że ten, kto torturuje słabych, nie jest jednym z nas”. „Ach, Mehdi. Osoba, której dałem tyle pieniędzy, tak mi się odpłaca. Każ mu tu przyjść, Meto”. „Jest jeszcze jedna rzecz, bracie. Jego była żona jest bardzo współczująca. Jeśli mi pozwolisz…”. „Nie ucz mnie, jak żyć! Rób to, co ci mówię!”. Cengiz podnosi się, odkłada słuchawkę i opuszcza pokój widzeń. Czy pozwoli Mehdiemu na odejście z grupy?

Podobne wpisy