335: Emir i Reyhan wracają od lekarza. Nagle dziewczyna ściąga podarowany wisiorek z szyi i prosi męża, by się zatrzymał. Następnie razem udają się do rosnącego na polanie drzewa. „Jak trudno jest wybaczyć komuś, kogo nawet nie ma w twoim życiu” – mówi dziewczyna. – „Tak sobie teraz myślę, że Gulsum odpokutowała już wszystkie popełnione błędy. Co prawda poprzez kłamstwo pojawiła się w moim życiu, ale dzięki niej znowu poczułam, co znaczy siostrzana miłość. Już się na nią nie gniewam. Nieprzebaczenie jest wielkim grzechem”. Reyhan otwiera wisiorek i przez kilka chwil przygląda się znajdującemu w środku zdjęciu Gulsum. Następnie pochyla się i przy pomocy kamienia rozkopuje ziemię nieopodal drzewa.
„Muszę to zrobić, aby móc dalej żyć” – kontynuuje Reyhan. – „Wszystko złe, co czuję do Gulsum, gniew i urazę, muszę zakopać, by zapomnieć. Niech mi pozostaną same dobre wspomnienia. Żegnaj, Gulsum”. Dziewczyna wrzuca wisiorek do niewielkiego dołka i zasypuje go ziemią. Następnie chwyta ręce męża, kładzie je na swoim brzuchu i oznajmia: „Teraz powinniśmy myśleć tylko o tym, co dla nas najważniejsze. O przyszłości naszego dziecka”. „Niech będzie podobne do swojej mamy” – mówi Emir. – „Niech będzie tak silne, jak ona. Niech ma jej czyste serce. To mi wystarczy”. Małżonkowie, trzymając się za ręce, wracają do samochodu.
Akcja przenosi się do domu Kemala. Oya wchodzi do kuchni, gdzie znajdują się Sehriye i Hizir. „Co to dzisiaj miało być?” – pyta oburzona. – „Przywieźliście do sądu małe dziecko. W ogóle nie myślicie o psychice Masal?”. „A co mieliśmy zrobić?” – pyta Hizir. – „Dziecko cały czas płakało. Było nam jej żal”. „No nic, stało się. Ale powiem wam, że to, co zrobiliście, było bardzo głupie”. „Posłuchaj, pani córko. Tutaj nie było nic głupiego czy niewłaściwego. Staraliśmy się tylko, żeby rodzina się nie rozpadła. Grzechem jest rozdzielać ludzi, którzy się kochają. I grzechem jest milczeć, patrząc na ich rozstanie. Wiem, co mówię”.
„Chcieli się rozstać, to się rozstali” – stwierdza z obojętnością Oya. – „Proszę, zamknijcie już ten temat. Wszystko skończone”. Dziewczyna opuszcza kuchnię. Akcja przeskakuje do wieczora. Cavidan wchodzi do salonu, gdzie Emir i Reyhan siedzą na kanapie. „Chodź, mamo” – mówi mężczyzna. – „Mamy dla ciebie wspaniałe nowiny”. „Co takiego?” – pyta żona Hikmeta, siadając na drugiej kanapie. „Dzisiaj byliśmy na wizycie kontrolnej. Słyszeliśmy bicie serca naszego dziecka”. „Ach, naprawdę? Jak cudownie” – kobieta kieruje wzrok na szyję synowej. Jest wyraźnie zdziwiona, nie widząc wisiorka. „Skoro nie ma go na szyi, na pewno zostawiła go gdzieś w pokoju” – mówi w myślach Cavidan. – „Pójdę zobaczyć, póki wszyscy są tutaj”.
Pani Tarhun podnosi się z kanapy. Do salonu wchodzi Melike i podaje Reyhan herbatę lipową. „Córko, zdjęłaś kolię, którą podarowała ci Gulsum” – zauważa od razu. „Tak” – potwierdza dziewczyna, a jej teściowa zatrzymuje się tuż przed wyjściem. – „Wybaczyłam jej. Wiem, że gdyby żyła, chciałaby tego. Na zawsze zamknęłam ten temat. Kolię zakopałam pod drzewem”. „Dobrze zrobiłaś, córko. Niech Gulsum śpi spokojnie”.
Cała w skowronkach Cavidan udaje się do pokoju Hikmeta. „Och, dzięki Bogu” – wzdycha z ulgą. – „Nawet palcem nie kiwnęłam, a jestem uratowana od tej przeklętej kolii i karty pamięci. Uratowana!” – kobieta wbija wzrok w męża. – „I co? Kolejny raz wyszłam sucha z wody. Widocznie jestem Bożym ulubieńcem, panie Hikmecie. Teraz mogę przejść do głównego celu. Utrzymanka myśli, że dzięki dziecku, które nosi w brzuchy, na zawsze osiedli się w rezydencji. Co, mój drogi, denerwujesz się? Wstań więc i powstrzymaj mnie, zamiast tak leżeć i przypatrywać się bezczynnie. Zrozum, że nikt nie może mnie powstrzymać. Nikt!”.
Tymczasem do rezydencji przyjeżdża Zafer. Rozmawia z Emirem przy drzwiach. „Trudno będzie nam to rozwiązać” – mówi przyjaciel. – „Ta fabryka jest pełna toksycznych odpadów. Trucizna rozprzestrzenia się bardzo szybko. Z jednej strony możemy stracić reputację, a z drugiej nie możemy igrać z ludzkim zdrowiem”. Mężczyźni przechodzą do salonu, gdzie siadają na kanapach. Tuż za nimi wchodzi Cavidan. Wita się z gościem i mówi: „Jeśli będziecie rozmawiać o czymś osobistym, to sobie pójdę”. „Nie ma problemu, mamo. Usiądź” – odpowiada Emir i zwraca się do przyjaciela: „Czyli jest tam bardzo niebezpiecznie?”.
„Niestety. Przebywanie w takim miejscu może grozić nawet śmiercią” – oznajmia Zafer. „W takim razie musimy wycofać się z tego przetargu” – stwierdza nieco zawiedziony Emir. – „Nie możemy w końcu ryzykować życiem ludzi”. „Dobrze, przystąpię zatem do działania”. „Poczekaj, przyniosę ci dokumenty przetargowe” – mąż Reyhan udaje się do gabinetu. „Zafer, synu?” – zaintrygowana Cavidan zwraca się do gościa. – „Naprawdę istnieją tak niebezpieczne fabryki?”. „Niestety istnieją, ciociu Cavidan”. „I to w samym centrum Stambułu, gdzie mieszka tylu ludzi. Naprawdę nie mogę w to uwierzyć”. „Większość jest poza miastem, ale miejsce, o którym rozmawiamy, znajduje się w pobliżu Silivri, tuż przy samej dzielnicy mieszkaniowej”.
„W Silivri, tak? Dzięki Bogu, że to daleko od nas” – mówi Cavidan. Wyraźnie w jej myślach kiełkuje się już jakiś diabelski plan. Tymczasem Kemal jest w pokoju córki. Masal siedzi na łóżku ze wzrokiem wbitym w ścianę. Zupełnie nie zwraca uwagi na ojca. „Nie popatrzysz na mnie?” – pyta mężczyzna. – „Wiem, podniosłem na ciebie głos. Zasmuciłem cię. Ale nie zrobiłem tego celowo. Na moment straciłem nad sobą panowanie. Wybacz mi, córeczko” – Masal w odpowiedzi zakrywa jedynie uszy dłońmi. – „Córeczko, nie zachowuj się tak. Porozmawiajmy i pogódźmy się. Dobrze, niech tak będzie. Dam ci spokój. Porozmawiamy następnym razem”. Kemal wychodzi z pokoju córki.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.