372: Akcja odcinka rozpoczyna się w domu, w którym zatrzymały się siostra i matka Narin. „Mamo, nie zachowuj się tak. Naprawdę przesadzasz” – mówi dziewczyna do płaczącej matki. – „I tak nie oczekiwałyśmy, że ona rzuci nam się w ramiona, prawda?”. „Popełniłam błąd” – mówi kobieta. – „Nie powinnam była ciebie słuchać i przychodzić tam”. „To normalne, że przeżyła szok, kiedy nas zobaczyła. Za jakiś czas pożałuje swojego zachowania i sama do ciebie zadzwoni, zobaczysz”. „Nie powinnam była cię słuchać. Nie powinnam była tam iść. Znowu sprawiłam jej ból. Wracamy. Zamówię bilety autobusowe na jutro” – Munever sięga po telefon.

„Mamo, proszę, zostańmy” – mówi dziewczyna błagalnym tonem. – „Nie chcę zostawiać mojej siostry. Ty jedź, a ja zostanę”. „Powiedziałam, że wracamy, Kumru. Wyjeżdżamy!”. „Ale dlaczego? Wiedziałyśmy, że sprawy tak się potoczą. Poczekajmy kilka dni, dobrze? Może ona zmieni w tym czasie zdanie. Jeśli tego nie zrobi, to wtedy wrócimy”. „W ogóle nie powinnyśmy były przyjeżdżać. Cierpiała latami. Nie mam prawa ponownie zamieniać jej życia w piekło”. „Ale moje życie zamieniłaś w piekło! Zabrałaś mi dzieciństwo, pamiętasz? Czy kiedykolwiek mi współczułaś, mamo? Ale nie, nic nigdy nie będzie takie, jakbym chciała. Kumru nie zasługuje na szczęście, Kumru nie może być spokojna. Kumru powinna umrzeć, nie powinna żyć!”.

„Broń Boże, co ty mówisz?” – przeraża się Munever. „Poprosiłam cię o zrobienie jednej jedynej rzeczy, ale ty nie jesteś w stanie nic dla mnie zrobić!” – oburzona Kumru zamyka się w łazience. Stojąc przed lustrem, wpatruje się w swoje odbicie i mówi: „Patrzcie tylko na nią! Jest gotowa żyć w piekle, aby jej córka mogła żyć w spokoju! Jej drogocenna córka! Myśli tylko o Narin! Czy Narin jest chora? Może jest jej zimno? Wszystko mi jedno, mam jej dość! Mam dość tego, że głaszczesz mnie po włosach, wyobrażając sobie, że to Narin! Mam dość tego, że obejmując mnie, tęsknisz za nią! Mam dość poczucia winy za każdym razem, kiedy okazujesz mi dobroć! Ale tym razem będzie tak, jak ja chcę. Pożegnam się z moim żałosnym życiem!”.

Emir wnosi walizki do samochodu, kiedy na teren rezydencji wjeżdża radiowóz. „Czy pan Emir Tarhun?” – pyta funkcjonariusz. „Tak. Jest jakiś problem?” – pyta syn Cavidan. „Otrzymaliśmy zgłoszenie, że wziąłeś udział w nielegalnej walce bokserskiej. Musisz pojechać z nami na komisariat”. Akcja przeskakuje do wieczora. Cavidan w celi podchodzi do osadzonej, która uratowała jej życie. „Dlaczego to zrobiłaś?” – pyta pani Tarhun. – „Dlaczego naraziłaś się na niebezpieczeństwo ze względu na mnie?”. „Nie ma powodu. Po prostu nie mogłam pozwolić ci zabić się na moich oczach” – odpowiada Feride. „Bez zastanowienia naraziłaś się na ryzyko dla kogoś, kogo nawet nie znasz. Mogłaś umrzeć”.

Dziewczyna ujmuje dłoń Cavidan. Patrzy na jej poranione kostki i mówi: „Ale nie umarłam. Gdybym tego nie zrobiła i gdyby coś ci się stało…”. Tymczasem Hikmet zjawia się przed celą, w której został zamknięty jego syn. „To przez ciebie tu jestem” – mówi Emir. – „Doniosłeś na mnie, tak? Zrobiłeś to, żebym nie poleciał do Libii”. Akcja wraca do więzienia. „Nie rezygnuj” – mówi Feride do Cavidan. – „Ani z siebie, ani z tego życia. To oczywiste, że wiele przeszłaś, ale Bóg nie obarcza nas ciężarem, którego nie bylibyśmy w stanie znieść. Byłam bardzo mała, kiedy straciłam mamę. Mój brat był niewiele starszy. Mój tata miał trudności z wychowaniem i utrzymaniem nas. Ożenił się więc z kimś, a wkrótce potem i on zmarł. W wypadku”.

„Przez długi czas myślałam, że ja też umrę” – opowiada dalej Feride. – „W końcu byłam dzieckiem. Myślałam, że dziecko bez rodziców nie przeżyje. Mój brat i ja zostaliśmy sami. Nie wiem, co by się ze mną stało bez brata. Zaopiekował się mną. Stał się dla mnie zarówno matką, jak i ojcem. Ale teraz jest chory, bardzo chory. Codziennie modlę się, żeby wydarzył się cud, żeby mnie nie opuścił. Nie wiem, czy kiedykolwiek wyzdrowieje, ale oddycham tutaj, między tymi czterema ścianami, bez względu na wszystko. Każdy z nas dźwiga swój ciężar. Nigdy nie rezygnuję z modlitwy i nigdy nie tracę nadziei. Ty też jej nie trać, dobrze?”.

Akcja wraca na komisariat. „Dlaczego to zrobiłeś, tato?” – pyta zamknięty w celi Emir. – „Dlaczego?!”. „Zrozumiesz to w dniu, kiedy zaakceptujesz swoje ojcostwo” – odpowiada Hikmet. – „Tego dnia przyznasz mi rację”. „Rób co chcesz, poczekam. Nigdzie mi się nie spieszy. Nie mogą mnie tu wiecznie trzymać i gdy tylko stąd wyjdę, zrobię to, co zamierzałem. Wyjadę do Libii!”. „Nigdzie nie pojedziesz. Prokurator nałożył na ciebie zakaz opuszczania kraju”. „Więc tak będziesz mnie trzymał przy sobie? Siłą?!”. „Nie zostawiłeś mi wyboru”. „Nie zmusisz mnie do zrobienia czegoś, czego nie chcę. Zapamiętaj moje słowa”. „Będziesz miał dziś wieczorem mnóstwo czasu na przemyślenia. Porozmawiamy jutro, kiedy wrócisz do domu”. Hikmet odwraca się i odchodzi.

Akcja przenosi się do więzienia. Cavidan zwraca się do osadzonej: „Ta dziewczyna, Feride, jak się tutaj znalazła? Co takiego zrobiła?”. „Ona tu nie pasuje, prawda?” – mówi osadzona, siadając obok pani Tarhun. – „Biedna dziewczyna nie chciała wysłać tutaj swojego chorego brata. Podobno ktoś miał obsesję na jej punkcie i próbował ją porwać. Jej brat, widząc to, natychmiast rzucił się, by ją ratować. Doszło do bójki, podczas której ten drugi mężczyzna został ranny. Serce Feride nie pozwalało wysłać brata do więzienia, więc wzięła winę na siebie i sama tutaj wylądowała. Na szczęście ten facet, którego zranił jej brat, wycofał skargę i za kilka dni będzie wolna. Szczerze mówiąc, będę za nią tęsknić”.

Akcja przeskakuje do następnego dnia. Feride korzysta z więziennego telefonu. „Halo, bratowo? Przestraszyłam się, kiedy długo nie odbierałaś” – mówi do słuchawki. – „Bałam się, że z bratem coś się stało. Jak się macie? Z moim bratem wszystko dobrze?”. „Ach, Feride, miałam właśnie do ciebie zadzwonić” – oznajmia kobieta po drugiej stronie. – „Twój brat… Jego stan wcale nie jest dobry. Jeśli szybko nie znajdziemy dawcy, stracimy go. On umrze”. „Nie mów tak. Mój brat wyzdrowieje”. „Nie masz pojęcia, Feride. Gdybyś tylko mogła go zobaczyć… Człowiek wielki jak góra topi się w oczach”. „Mój brat jest silnym mężczyzną. Będzie trzymał się życia dla nas i wyzdrowieje, zobaczysz. Musimy mieć tylko nadzieję, że dawca się znajdzie”.

„Mówię ci, jego stan jest bardzo poważny” – powtarza kobieta. – „Mając tylko nadzieję, nie pomożemy mu. Potrzebujemy cudu!”. „Dlaczego tak mówisz? Jeśli z Bożej woli mój brat zachorował, to też z Bożej woli wyzdrowieje. Musimy się tylko dużo modlić”. „Dobrze, muszę już kończyć. Twój brat potrzebuje opieki”. „Powiedz mu, że go kocham” – Feride odwiesza słuchawkę i mówi: „Dobry Boże, zlituj się nad moim bratem, proszę”.

Emir zostaje zwolniony z aresztu i wraca do rezydencji. Ojciec zabiera go do gabinetu na rozmowę. „Nie będę przeciągał” – mówi Hikmet. – „Do tej pory tolerowałem wszystko, co robiłeś, ale to się skończyło. Nadszedł czas na szczerą na rozmowę”. „Dobrze, porozmawiajmy, ale ja powiem pierwszy” – oświadcza Emir. – „Nigdy nie stanę się mężczyzną, jakim chcesz, żebym się stał”. „Będziesz takim mężczyzną, jakim być powinieneś, a nie takim, jakim ja chcę, żebyś był. Posłuchaj, synu, straciłeś żonę, ale wiedz, że wszystko, co twoje, możesz w każdej chwili stracić. Ten, kto lata, musi zdawać sobie sprawę, że może też spaść”.

„Nie bój się, życie nie zostawi cię niekompletnym. Twoja stracona część zapełni się odrobiną bólu i nadziei” – kontynuuje Hikmet. – „Dasz radę żyć z tym, co masz. Dzięki swojemu synowi, wrócisz do życia”. „Raz jeszcze powiem ci to samo, tato. Nie będę dla niego ojcem. Nie będę!” – mówi stanowczo Emir. W tym samym momencie rozlega się dochodzący z innego pokoju płacz dziecka. – „Nie martw się, zostanę tu z nim. Ale zrobię to tylko po to, abyś mógł zobaczyć na własne oczy, jak bardzo się mylisz. Wkrótce przyznasz mi, że miałem rację. Zrozumiesz, jak wielki popełniłeś błąd. Nie zapomnij tego dnia. Przekonasz się, że nie będę dla niego ojcem”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy