475: „Dokąd jedziemy?” – pyta Feride. „Do bezpiecznego miejsca” – odpowiada siedzący za kierownicą Emir. „Odwieź mnie na policję. Chcę się poddać”. „Nie możesz, jesteś niewinna. Broniłaś siebie. Mówimy o działaniu w samoobronie. Gdybyś go nie powstrzymała, on by ciebie… Niech to szlag!” – Mężczyzna uderza w kierownicę. – „Gdybym się nie spóźnił, nic z tego by się nie wydarzyło”. „Zabiłam człowieka. Moje ręce są splamione krwią. Nie jestem niewinna. Zatrzymaj samochód”. Syn Cavidan hamuje gwałtownie. „Co chcesz zrobić?” – pyta. – „Oddasz się w ręce policji?”. „Tak, poniosę karę. Nie mogę żyć z tymi wyrzutami sumienia. Odebrałam życie, które Bóg stworzył. Zostałam mordercą.” – Feride wybucha płaczem.
„Nie płacz” – mówi Emir. – „Jeśli dotrzemy do mojego stryjka, on nas poprowadzi”. Dziewczyna kręci przecząco głową i oznajmia: „Nie chcę. Muszę się poddać”. „Nie myślisz trzeźwo”. „Jeśli chcesz uczynić mi przysługę, odwieź mnie na policję. Natychmiast”. Emir ponownie rusza. Akcja przenosi się do rezydencji. Songul wchodzi do pokoju dziecięcego, gdzie znajduje się Melike. „Od rana nie możesz uciszyć dziecka” – mówi bratowa Feride. – „W końcu biedny zmęczył się i sam się uciszył. Co chcesz powiedzieć? Powiedz, nie milcz. Nie odwracaj wzroku. Dobrze wiem, co ci przechodzi przez głowę”.
„Naprawdę wiesz?” – pyta Melike. „Wiem. Chcesz powiedzieć wszystko panu Hikmetowi, prawda? Idź i powiedz, nie stój tak. Sama sobie podstaw nogę. Ja powiem mu, że jesteś o mnie zazdrosna. Że chcesz przejąć dom w swoje ręce i dlatego mnie oczerniasz. Powiem wszystkim, że rzuciłaś oko na pana Hikmeta”. „Co ty mówisz? Czy siebie słyszysz?” – Na twarzy Melike pojawia się przerażenie. – „Boga się nie boisz?”. „Powiedziałam swoje, moja droga.” – Songul opuszcza pokój.
Akcja przeskakuje do wieczora. Emir zatrzymuje samochód przy furtce prowadzącej do jakiegoś domu. „Dlaczego się zatrzymałeś?” – pyta Feride. – „Gdzie jesteśmy? Co tutaj robimy?”. „Wysiadaj” – mówi Emir, odpinając pas. „Powiedziałam, żebyś odwiózł mnie na policję. Zabiłam człowieka, nie rozumiesz tego? Zabiłam go”. „Zrozumiałem, chcesz się poddać. Dobrze, ale nie teraz. Poczekamy do jutra. Jutro rano zrobisz co chcesz. Najpierw porozmawiamy ze stryjkiem. W jakiś sposób się z nim skontaktuję. On nas poprowadzi”. „Nie mogę uciekać, rozumiesz? Nie mogę tego zrobić. Poniosę karę, na którą zasłużyłam”.
„Nie mówię, że masz uciekać” – oznajmia Emir. – „Mówię tylko, żebyś działała mądrze. Kiedy dotrzemy do stryjka, zrobimy, co zechcesz. Obiecuję”. „Jak on może mi pomóc?”. „Jest prawnikiem, zna prawo. Pomoże nam postępować właściwie”. „Czy może cofnąć czas? Może wymazać to, co się stało? Może zmienić rzeczywistość, w której jestem zabójcą?”. „Posłuchaj…”. „Twój stryjek może co najwyżej zapewnić mi mniejszą karę. Tylko to. Dlatego od razu zawieź mnie na policję”. Mężczyzna kręci przecząco głową. Feride wysiada z auta i rusza przed siebie. Emir zatrzymuje ją.
„Cokolwiek zrobię i powiem, nie uwierzysz mi, wiem” – stwierdza mężczyzna. – „Nie chcę odciążać swojego sumienia i złagodzić jego wyrzutów. To niemożliwe. Pozwól mi tylko sobie pomóc”. „Nie idź za mną. Nie chcę twojej pomocy”. „Nie wierzysz mi, gardzisz mną. Masz rację. Ale to nie czas na dyskusje o tym. Rzecz jest inna. Zapomnijmy na jedną noc o tym, co stało się między nami. Pozwól mi sobie pomóc. Nawet jeśli nie chcesz, zostaniemy tutaj. Ponieważ nie będę cię słuchał. Zostaniemy w tej chacie. Tutaj będziemy bezpieczni, nikt nas nie znajdzie. W porządku, poddasz się później i poniesiesz karę. Nie będę interweniował, obiecuję”.
W następnej scenie niedoszli małżonkowie siedzą przy kominku, w którym trzaska ogień, a jego światło rzuca ich cienie na przeciwległą ścianę. „Spróbuję raz jeszcze zadzwonić do stryjka” – mówi Emir i wyciąga z kieszeni telefon. – „Dzwoniłem tyle razy, był niedostępny. Teraz moja komórka nie ma zasięgu. Nieważne, znajdziemy miejsce, gdzie będzie. Przyjeżdżałem tutaj jako dziecko z tatą. Zatrzymywaliśmy się tylko na jedną noc, bo z powodu pracy nie miał dużo czasu. Na górze jest małe jezioro, chodziliśmy tam na ryby i rozpalaliśmy ogień. To były piękne dni. Jesteś głodna? Kiedy ostatni raz jadłaś? Pójdę do auta, zaraz wrócę”.
Mężczyzna udaje się do samochodu. Ze schowka zabiera wodę i kilka przekąsek. Z ogródka zrywa kilka gałązek rozmarynu na herbatę. Gdy wraca, Feride nie ma już przy kominku. Znajduje ją stojącą na zewnątrz, po drugiej stronie domu. „Jest chłodno, przeziębisz się” – mówi. – „Wejdźmy do środka”. „Nie wiesz, jak wygląda więzienie, prawda?” – pyta Feride. – „Nie znasz jego chłodu. Nawet jeśli do środka wpadnie słońce, nie możesz się ogrzać. Przywykłam do tego. Ale wtedy nie było Yigita w moim życiu. Nie czułam jego spokoju. Nie znałam jego głosu. Nie dotknęłam tych maleńkich rąk. Teraz jego niedostatek wszystko utrudni. Będę za nim bardzo tęsknić”.
Akcja przenosi się do szpitala psychiatrycznego. Widzimy ubraną w kaftan bezpieczeństwa Kumru, która siedzi na łóżku i beznamiętnie wpatruje się w jeden punkt. Do jej sali wchodzi pielęgniarz. „Jak się masz?” – pyta, a kiedy nie słyszy odpowiedzi, odwraca się w stronę wyjścia. „Zaczekaj” – odzywa się nagle Kumru. – „Czy masz przy sobie telefon?”. „To zabronione”. „Proszę, porozmawiam tylko przez chwilę. Moja mama bardzo się o mnie martwi. Zamknęli mnie tutaj, choć nie jestem szalona. Po prostu chcieli się mnie pozbyć. Proszę cię, pomóż mi. Jesteś miłosierną osobą. Błagam, zrób mi przysługę”.
Akcja przenosi się do domu Kemala. Munever siedzi na kanapie, trzyma w rękach zdjęcie Kumru i płacze. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. „Halo?” – odbiera kobieta. „Mama?” – pyta Kumru po drugiej stronie. „Jak ci pozwolili zadzwonić o tej porze? Uciekłaś?”. „Nie zrobiłam tego. Długo trzymali mnie na policji, a niedawno trafiłam do szpitala. Pozwolili mi do ciebie zadzwonić”. „Wszystko dobrze?”. „Ani trochę. Proszę cię, przyjdź do mnie. Boję się, tutaj wszędzie są hałasy. Płacz i krzyki. Proszę, przyjdź. Strasznie się boję…”.
Kamera wraca do szpitala. „Panie Kemalu” – z korytarza dobiega czyjś głos. „Już idę” – odpowiada pielęgniarz, zabiera komórkę od ucha Kumru i mówi do niej: – „Wystarczy, nie chcę mieć kłopotów”. „Jesteś Kemal?” – pyta dziewczyna. „Tak” – potwierdza mężczyzna i odchodzi. W oczach Kumru pojawia się dziwny błysk. W następnej scenie pielęgniarz wprowadza Munever do sali jej córki. „Czy jest konieczne, by miała to na sobie?” – pyta przybyła. Sanitariusz zdejmuje kaftan z pacjentki i opuszcza pokój. Kumru podnosi się z łóżka i wpada w objęcia matki.
„Mamo, proszę, pomóż mi. Zabierz mnie stąd” – błaga dziewczyna, padając na kolana. – „Ja nie jestem szalona. Tutaj jest gorzej niż w więzieniu. Nie mogę zasnąć. Pomóż mi. Boję się…”. „Tutaj cię uleczą, córko. Kiedy wyzdrowiejesz, na pewno stąd wyjdziesz” – zapewnia Munever. – „Wtedy będziemy miały dużo ładniejsze dni”. „Dość!” – Kumru zrywa się na równe nogi. – „Nadal nazywasz mnie córką, choć nią nie jestem! Jesteś zaskoczona? Wiem wszystko. Wiem, że nie jestem twoją biologiczną córką. I dla Narin jestem nikim. Ty nie jesteś moją matką”.
„To prawda” – przyznaje kobieta. – „Nigdy cię nie urodziłam, ale…”. „Ale co? Zamilcz!” – grzmi Kumru. – „Nie chcę cię słuchać!”. „Córko, te dni miną. Będę odwiedzać cię codziennie”. „Nie przychodź! Nie chcę! Słyszałaś? Nie chcę! Jesteś dla mnie nikim! Wynoś się, nie chcę cię!”. Do pokoju wraca zaalarmowany krzykami pielęgniarz. „Dobrze, jestem spokojna” – mówi Kumru. – „Ale niech ta kobieta odejdzie. Nie chcę jej widzieć. Niech więcej tu nie przychodzi”. Czy Feride odda się w ręce policji? Czy Kumru będzie próbowała uciec ze szpitala?