„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 239: Streszczenie
Eren zastyga w miejscu, gdy widzi Selmę w sukni ślubnej. Z jego twarzy znika wszelki wyraz — poza zachwytem. Patrzy na nią z niedowierzaniem, jakby próbował utrwalić ten widok w pamięci na całe życie. Powoli podchodzi, wciąż oczarowany.
— Wyglądasz… przepięknie. Jak wróżka z innego świata — mówi w końcu, ledwo słyszalnym głosem.
Selma uśmiecha się nieśmiało. Sama nie dowierza temu, co się dzieje.
— Czy to naprawdę się dzieje? My… bierzemy ślub? — pyta, a w jej oczach pojawiają się łzy wzruszenia.
— Pokonaliśmy wszystko, co stanęło nam na drodze. Teraz zostaje już tylko szczęście. I zasługujemy na nie, Selmo.
Dziewczyna odwraca głowę w stronę Halila i Zeynep. Uśmiecha się promiennie.
— Mówią, że szczęście jest zaraźliwe. Mam nadzieję, że i my będziemy tak szczęśliwi jak wy dwoje.
Zeynep i Halil przez ułamek sekundy zamierają. Ich twarze zdobią grzeczne uśmiechy, ale oczy mówią coś zupełnie innego. Oboje unikają wzroku drugiego, jakby nie byli w stanie dłużej utrzymać iluzji. Ich „szczęście” to jedynie dekoracja – fasada wystawiona dla świata.
— Chodźmy na dół — przerywa ciszę Zeynep, odzyskując rezon. — Urzędnik jest już w drodze.
Para młoda rusza pierwsza, trzymając się za ręce. Tuż za nimi Halil i Zeynep, również pod ramię — choć między nimi panuje chłód, który aż iskrzy w powietrzu.
W ogrodzie rozbrzmiewają brawa. Goście witają młodą parę z radością, choć to skromna ceremonia, a wśród zebranych brakuje jednej, ważnej osoby – Tulay. Nic nie wiedząc o ślubie córki, pojechała z Cemilem do miasta.
Selma i Eren zasiadają przy stole ślubnym. Halil i Zeynep siadają po ich bokach jako świadkowie. Urzędnik czeka w gotowości.
Zeynep pochyla się i szepcze do Halila przez zaciśnięte zęby:
— Pasujesz tu jak fałszywy świadek.
Halil odpowiada chłodno, niemal bez ruchu ust:
— Przestań się stawiać. I tak dziś wieczorem przyjdziesz do mnie. Sama.
Urzędnik zaczyna formalną ceremonię:
— Zebraliśmy się tutaj, aby oficjalnie przypieczętować związek Selmy Aslanli i Erena Isika. Proszę państwa młodych o podanie pełnych imion i nazwisk.
— Selma Aslanli — odpowiada dziewczyna z dumą, lecz i ze wzruszeniem.
— Eren Isik — dodaje chłopak.
— A teraz świadkowie.
— Halil Firat — mówi zdecydowanym tonem mężczyzna.
Wzrok wszystkich kieruje się na Zeynep. Przez ułamek sekundy milczy. Widać, że walczy ze sobą. W końcu, z chłodnym dystansem:
— Zeynep Firat.
Urzędnik kontynuuje oficjalną formułkę:
— Selmo Aslanli, córko Omera — czy zgadzasz się zostać żoną Erena Isika, syna Sedata, i żyć z nim w miłości, aż śmierć was nie rozłączy?
Selma kiwnięciem głowy potwierdza, a potem rozbrzmiewają słowa przysięgi. Młodzi składają podpisy, urzędnik ogłasza ich mężem i żoną, a ogród wypełniają brawa i okrzyki radości.
— Selma, nadepnij mu na stopę! — woła z entuzjazmem Merve, klaszcząc w dłonie. — Tak każe tradycja!
Wszystko wydaje się być jak z bajki… do chwili, gdy uśmiech Selmy nagle gaśnie, jakby ktoś zdmuchnął świecę.
— Mamo…? — szepcze z zaskoczeniem, widząc postać stojącą obok stołu ślubnego. To Tulay. Wbija w córkę surowe, przeszywające spojrzenie. Musiała pędzić tu na złamanie karku, ale spóźniła się. Ślub, którego nie akceptowała od samego początku, właśnie się dokonał.
Zapada cisza. Goście milkną, czując napięcie w powietrzu. Tulay podchodzi do Selmy, stając twarzą w twarz z najstarszą córką.
— Mamo, ja… — Selma mówi z trudem, speszona i pełna obaw.
Ale Tulay, ku zdziwieniu wszystkich, nie wybucha. Jej spojrzenie mięknie, głos łagodnieje:
— Szkoda, że nie powiedziałaś mi wcześniej. Nie wiedziałam, że to uczucie jest aż tak silne. Skoro podjęliście decyzję, mogę wam tylko życzyć szczęścia.
Wyciąga rękę. Selma natychmiast ją całuje, po czym wtula się w matkę ze łzami w oczach.
— Nie chciałam cię zranić. Przepraszam, mamo…
— Już po wszystkim. Teraz ciesz się tą chwilą. Niech ten dzień będzie twoim szczęściem.
— Pani Tulay, dziękuję — odzywa się z szacunkiem Eren i również całuje jej dłoń. — Obiecuję: zrobię wszystko, by Selma była szczęśliwa.
Tulay uśmiecha się zewnętrznie. Ale za tą maską spokoju jej myśli buzują:
— Za ślub za moimi plecami i za to, że oszukałeś moją córkę… zapłacisz, Erenie. Niech ci się nie wydaje, że to koniec. Ja nigdy nie odpuszczam.
Kamera przesuwa się na twarz stojącej z boku Songul, która wszystko uważnie obserwuje.
— Nie mogła wywołać skandalu przy ludziach… Duma jej na to nie pozwoliła — myśli chłodno. — Ale ja wiedziałam. Czułam, że tak właśnie się zachowa.
***
Hakan podchodzi do Erena i ściska go serdecznie.
— Przyszedłem, żeby ci pogratulować i wesprzeć cię w tym wyjątkowym dniu — mówi z lekkim uśmiechem. — Ale nie zostanę długo. Czas już na mnie.
— Poczekaj chwilę, chcę ci kogoś przedstawić — odpowiada Eren, po czym odwraca się do Halila. — To mój przyjaciel Hakan. Szwagier Yusufa.
Halil i Hakan wymieniają uścisk dłoni i uprzejme, choć chłodne spojrzenia. Pada kilka grzecznościowych słów, po czym Hakan jeszcze raz życzy Erenowi szczęścia na nowej drodze życia i odchodzi.
— Twój przyjaciel wygląda na przybitego — zauważa Halil.
— Bo jest. Miłość potrafi być największym błogosławieństwem… ale i przekleństwem — mówi cicho Eren. — Dziewczyna, którą kocha, wyjechała z kraju. Nie odwzajemniała jego uczuć.
***
Z samochodu wysiada Kiymet, mama Erena. Towarzyszy jej tragarz, niosący ogromne torby wypchane po brzegi.
— Tylko ostrożnie, proszę! — mówi stanowczo. — Jeśli coś z tego spadnie, będę bardzo niezadowolona. To prezenty dla mojego Erena.
Sięga po telefon i wybiera numer syna. Dzwoni długo, ale nikt nie odbiera.
— Pewnie w pracy — mruczy do siebie. — Oddzwoni, gdy tylko będzie mógł.
Chce już schować telefon do torebki, gdy nagle ten zaczyna dzwonić. Odbiera z ożywieniem.
— Jak się masz, siostro? — słychać głos kobiety po drugiej stronie.
— Dzięki Bogu, wszystko dobrze. A u ciebie?
— Mój Aziz się żeni! Zaręczyny w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że przyjedziesz?
— Postaram się, choć ostatnio mam pełne ręce roboty. A twój Aziz… jest już gotowy na małżeństwo?
— Oczywiście! A Eren? Nadal kawaler?
— Znalazłam mu odpowiednią dziewczynę — oznajmia Kiymet z dumą. — U nas, w Antep.
— Myślisz, że spodoba mu się dziewczyna stamtąd, skoro od lat mieszka w Stambule?
— Jeśli podoba się matce, spodoba się i synowi — odpowiada z przekonaniem Kiymet, kończąc rozmowę.
Rozłącza się i rusza wąską uliczką. Za nią kroczy z trudem sapiący tragarz, ledwie nadążając z bagażami.
***
W ogrodzie rezydencji rozbrzmiewa delikatna, romantyczna melodia. Migoczące lampki zawieszone między drzewami tworzą świetlną kopułę nad parkietem, a ciepły letni wiatr porusza liście, jakby tańczyły razem z gośćmi. W tej zaczarowanej scenerii Eren wyciąga dłoń do Selmy. Dziewczyna uśmiecha się przez łzy i pozwala się poprowadzić na środek ogrodu.
To ich pierwszy taniec jako mąż i żona.
— Nie płacz — szepcze Eren, pochylając się do niej.
— Tym razem to łzy szczęścia — odpowiada drżącym głosem. — Moja mama… ona nam wybaczyła. Czego mogłabym chcieć więcej?
Eren nie odpowiada. Wie, że Kiymet nie będzie tak łagodna jak Tulay. Ale w tej chwili nie ma to znaczenia. Liczy się tylko to, że trzyma w ramionach kobietę, którą kocha, i płynie z nią w rytm muzyki, jakby czas się zatrzymał.
Ich ciała poruszają się płynnie, synchronicznie, jakby każde spojrzenie i dotyk były zapisane w ich wspólnym rytmie serc. Świat wokół nich znika — zostaje tylko ogród skąpany w świetle i dźwięku.
Po chwili do tańczącej pary dołączają Gulhan i Tekin, rozpromienieni, rozkołysani w muzyce. Zaraz potem, nieco mniej pewnie, na parkiet wchodzą Halil i Zeynep.
Zeynep początkowo czuje się nieswojo. Jej dłoń w ręce Halila jest napięta, jej ciało spięte. Przez chwilę próbuje się wycofać, zrobić krok w tył.
— Zaraz się odsunę — mówi cicho, próbując się uwolnić.
Ale Halil nie pozwala. Zatrzymuje ją pewnym, ale delikatnym gestem, przyciąga bliżej. Jego głos to ledwie szept, ciepły i głęboki:
— Jeszcze nie nadszedł wieczór.
Zeynep odwraca wzrok.
— Nie licz na to. Nie przyjdę do domku letniskowego.
Halil obraca ją w tańcu, a ich spojrzenia znowu się spotykają.
— Przyjdziesz — mówi z pewnością. — I to z własnej woli.
— Nie przyjdę. Chyba jeszcze tego nie zrozumiałeś.
Kolejny obrót. Dłoń Halila muskająca jej plecy sprawia, że Zeynep ma ciarki na całym ciele. Ich oddechy splatają się. Serce Zeynep bije szybciej — z emocji, z buntu, z czegoś, czego sama nie chce nazwać.
— Za dwie godziny i pięćdziesiąt pięć minut przyjdziesz do mnie — mówi Halil, patrząc jej prosto w oczy.
Zeynep przygryza wargę, ale nie spuszcza wzroku.
— Nie przyjdę — powtarza, choć jej głos nie brzmi już tak stanowczo. — Zobaczysz.
I wirują dalej, w magicznej przestrzeni między nocą a pragnieniem, między dumnym „nie” a cichym „może”.
***
Godzinę później Zeynep siedzi samotnie w altanie, otoczona cichnącą muzyką dobiegającą z ogrodu. Telefon wibruje cicho. To wiadomość od Nevry — kobiety, która zażądała od Merve natychmiastowego zwrotu pieniędzy za sprzedany pierścionek.
„Pani Zeynep, rezygnuję z zakupu pani ziemi.”
Zeynep wpatruje się w ekran, jakby nie mogła uwierzyć w to, co czyta. Palcami nerwowo przesuwa po wiadomości.
— Ale… dlaczego? — szepcze do siebie, zdezorientowana. Jej wzrok kieruje się ku ogrodowi, gdzie Merve, roześmiana, prowadzi rozmowę telefoniczną. Wygląda na beztroską, jakby wszystko było w najlepszym porządku.
Zeynep czuje, jak serce zaczyna bić szybciej. Instynktownie wybiera numer do Nevry, ale nikt nie odbiera. Przyciska telefon do ucha, nasłuchuje, ale w słuchawce panuje cisza. Nerwowo odkłada urządzenie i zamyka oczy.
— Jeśli do jutra nie dostanie pieniędzy, Merve pójdzie do więzienia… — myśli, a w jej głowie natychmiast rozbrzmiewają słowa Halila, niczym echo, którego nie da się uciszyć:
„Mogę wyciągnąć twoją siostrę z tego bałaganu, ale pod jednym warunkiem. Porzuć swoje marzenia. Będę czekać na ciebie jutro w domku letniskowym o osiemnastej. Jeśli się spóźnisz choćby minutę… twoja siostra zapłaci za twój upór.”
Zeynep otwiera oczy i ponownie spogląda na Merve. Jej siostra właśnie wybucha śmiechem, nieświadoma zbliżającej się katastrofy. A Zeynep czuje się, jakby zaciskała się wokół niej niewidzialna pętla.
***
Eren z uśmiechem na twarzy przenosi Selmę przez próg swojego domu — teraz już ich wspólnego domu. Ostrożnie stawia ją w przedpokoju, a ona obejmuje go za szyję i wciąż nie potrafi ukryć wzruszenia.
— Nie mogę w to uwierzyć… Czy to naprawdę się dzieje? Jesteśmy małżeństwem? — szepcze Selma z niedowierzaniem, jakby wciąż śniła.
— Musisz uwierzyć, moja droga żono — mówi Eren, patrząc na nią z czułością. — Czekałem na tę chwilę całe życie.
Selma milknie na moment, spoglądając w głąb domu.
— Od rana mam jakieś dziwne przeczucie… Jakby coś miało się stać. Coś złego…
— Ale wszystko poszło wspaniale — zapewnia ją Eren, próbując zneutralizować jej niepokój. — Obiecuję ci: nasze szczęście będzie trwało. Nikt i nic nas nie rozdzieli. Będziesz się uśmiechać codziennie, przez całe życie.
I właśnie wtedy — jakby los postanowił zakpić z tej obietnicy — z zewnątrz rozlega się krzyk. Gwałtowny, pełen zaskoczenia.
— EREN?!
Oboje zamarzają. Selma obejmuje się ramionami, a Eren gwałtownie obraca się w stronę drzwi. Przez otwór dostrzegają postać stojącą tuż za furtką.
To Kiymet.
Zszokowana, z twarzą wykrzywioną przez niedowierzanie, patrzy prosto na swojego syna, ubranego w ślubny garnitur, stojącego obok młodej kobiety w sukni ślubnej — kobiety, której nigdy wcześniej nie widziała.
Cisza staje się nieznośna.
— Mama… — wydobywa się z ust Erena, ale jego głos brzmi jak echo w burzy, która właśnie nadchodzi.
***
Halil stoi samotnie przy drodze prowadzącej do domku letniskowego, oparty o maskę swojego samochodu. Cicha cisza wieczoru otula krajobraz, a nad drzewami powoli zapada zmrok. W jego dłoni połyskuje pierścionek z czerwonym kamieniem — ten sam, który niegdyś jego zmarła matka powierzyła mu z wyraźną prośbą: „Daj go tej kobiecie, którą pokochasz naprawdę.”
Halil patrzy na klejnot przez dłuższą chwilę, jakby szukał w nim odpowiedzi.
— Przyjdziesz, Zeynep… Wiem, że przyjdziesz — szepcze do siebie z przekonaniem. — Ten ślepy zaułek, w który cię wepchnąłem, może być naszym nowym początkiem.
Zaciska dłoń na pierścionku i wciąga powietrze głęboko w płuca, próbując uciszyć chaos w sercu.
***
Retrospekcja. Jasne światło kawiarnianej lampy odbija się od szklanek, przy których siedzą Halil i Nevra. Ich rozmowa toczy się cicho, ale napięcie wisi w powietrzu.
— Właśnie dowiedziałem się o sprawie z Merve — mówi Halil, spoglądając prosto w oczy kobiety. — Gdybym wiedział wcześniej, zareagowałbym natychmiast. Słyszałem, że zawarła pani umowę z Zeynep.
— Tak. W zamian za sprzedany pierścionek zaoferowała mi swoją ziemię. Zgodziłam się.
— Rozumiem. Ta ziemia ma dla mojej żony ogromne znaczenie. Nie mogę pozwolić, by ją straciła. Proponuję pani dwukrotność uzgodnionej kwoty. W zamian nie wniesie pani żadnej skargi przeciwko Merve.
Nevra unosi brwi, zaskoczona, ale bez wahania kiwnięciem głowy przyjmuje propozycję.
— Zgoda. Ale co z Zeynep? Co jej powiem?
Halil pochyla się nieco do przodu, jego głos staje się cichszy, niemal konspiracyjny.
— Mam tylko jeden warunek. To wszystko pozostaje między nami. W odpowiednim momencie napisze jej pani wiadomość, w której poinformuje o rezygnacji z umowy. Jej siostra dziś wychodzi za mąż. Nie chcę, by ten dzień został zniszczony przez prawdę, na którą Zeynep i tak nie jest jeszcze gotowa. Gdy nadejdzie właściwa pora, sam wszystko jej wyjaśnię.
Nevra przez chwilę milczy, po czym kiwnięciem głowy potwierdza układ. Halil dopija kawę i wychodzi, zostawiając za sobą cichy cień intrygi, której konsekwencje dopiero się ujawnią.
***
Akcja wraca do teraźniejszości. Halil stoi samotnie przy drodze, w dłoniach obraca pierścionek z czerwonym kamieniem. Jego wzrok utkwiony jest gdzieś w dal, jakby szukał w przestrzeni odpowiedzi, których nie może już znaleźć w sobie.
— Jestem gotów zrobić wszystko, by ugasić ogień zemsty, który cię pochłonął — mówi cicho, bardziej do siebie niż do niej. — Bo inaczej nigdy nie staniemy się rodziną.
Kamera przesuwa się na horyzont, gdzie rysuje się sylwetka samochodu Zeynep. Dziewczyna dostrzega Halila — stoi przy swoim aucie, jakby jej oczekiwał. Jej serce przyspiesza.
— Oczywiście — syczy, zaciskając palce na kierownicy. — To ty to wszystko zaaranżowałeś. To ty sprawiłeś, że pani Nevra wycofała się z umowy. To ty pozbawiłeś mnie projektu, na który pracowałam miesiącami. Wszystko po to, żeby mnie złamać. Ale nie złamiesz mnie, Halilu. Nie masz na to szans.
Naciska mocniej pedał gazu. Samochód przyspiesza. Gdy dzieli ich już tylko sto metrów, Zeynep instynktownie chce zwolnić. Zdejmuje nogę z gazu i sięga do hamulca… Ale pedał wpada bezwładnie w podłogę.
— Nie… — szepcze, a w jej oczach pojawia się strach. Naciska hamulec raz, drugi, trzeci — bezskutecznie. Samochód nie zwalnia.
W panice wykonuje gwałtowny manewr kierownicą. Auto zjeżdża z drogi i z impetem wpada do rowu, wzbijając kurz i trawę.
Halil natychmiast rzuca się w jej stronę. Dobiega do rozbitego auta, szarpie klamkę — drzwi ustępują. Pochyla się, odpina pas bezpieczeństwa i próbuje wyciągnąć Zeynep. Ale ona, choć poturbowana i oszołomiona, odtrąca jego pomoc i z trudem wychodzi o własnych siłach.
— Co ty sobie wyobrażałaś?! — wybucha Halil. — Chciałaś mnie przejechać? To miała być zemsta?!
— Zerwałeś moją umowę z Nevrą, żeby mnie od siebie uzależnić! — rzuca wściekła. — To ty zniszczyłeś mój projekt!
— A ty postanowiłaś mnie zabić?!
— Zawarłam tę umowę, by uratować moją siostrę! A ty wszystko zniszczyłeś!
— Więc według ciebie zasługuję na śmierć? Naprawdę w to wierzysz? Gdybyś nie skręciła w ostatniej chwili, leżałbym teraz martwy! Zapłacisz za to, Zeynep.
Zanim zdąży zareagować, Halil podnosi ją i zarzuca sobie przez ramię. Dziewczyna krzyczy i protestuje, ale on zanosi ją do domku letniskowego. Wnosi do środka, stawia na podłodze i zamyka drzwi na klucz.
— Nie możesz mnie tu trzymać! — krzyczy Zeynep, szarpiąc za klamkę. — Otwórz! Słyszysz mnie? Otwórz te drzwi!
Halil podchodzi, chwyta ją za ramiona, odwraca i patrzy prosto w oczy.
— Chcesz stąd wyjść? To najpierw musisz zacząć myśleć racjonalnie. Stać się mądrzejsza.
— Odejdę stąd, prędzej czy później! — wyrzuca z siebie, odpychając go. — Uderzasz mnie tam, gdzie boli najbardziej! Wykorzystujesz moją rodzinę jako kartę przetargową! Ale ja nie dam się zastraszyć. Będę walczyć, Halilu. Dla niej zrobię wszystko.
— Nie musisz już nic robić. Twoja siostra jest bezpieczna. Spłaciłem jej dług.
Zeynep zamiera. Jej oczy rozszerzają się z niedowierzania.
— Zrobiłeś… to?
— Mówiłem ci. Żona Halila Firata nie będzie nikomu się kłaniać.
— Ale…
— Nie ma żadnego „ale”. Twoja siostra już nie ma problemów. Sprawa jest zamknięta.
Zeynep nie odpowiada. Jej twarz jest napięta, szczęka zaciśnięta. Nie zamierza dziękować. Nie teraz. Może nigdy.
— Oszukałeś mnie, żebym tu przyjechała. Wykorzystałeś moją siostrę w swojej chorej grze! — wrzeszczy. — Jeśli ty jesteś Halilem Firatem, to ja jestem Zeynep Aslanli. I zapamiętaj to sobie dobrze — wyjdę stąd. Zobaczysz!
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 140. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 141. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








