Wichrowe Wzgórze odc. 248: Halil ma czas do południa!

Halil i Zeynep wpatrują się sobie głęboko w oczy. Zza chmur przebija słońce, oświetlając krople wody spadające na ich twarze.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 248: Streszczenie

Songul chodzi nerwowo po pokoju, jak drapieżnik uwięziony w klatce. Oddycha ciężko, zaciska pięści tak mocno, że bieleją jej knykcie.

– Przecież byli skłóceni! – wyrzuca w myślach, rozkładając ramiona w geście bezsilnej złości. – Skąd nagle ta ciąża?! Wygląda na to, że się pogodzili… A ja nie potrafię ich rozdzielić! Niech to szlag!

W przypływie furii chwyta szklankę ze stolika i z całej siły ciska nią o podłogę. Szkło rozpryskuje się na drobne kawałki, gdy drzwi nagle się otwierają. Wchodzi Gulhan, spoglądając z niepokojem.

– Wszystko w porządku, ciociu? – pyta ostrożnie.

– Tak, Gulhan… – odpowiada Songul po krótkiej pauzie, starając się opanować ton. – Przypadkiem upuściłam szklankę.

– Zawołam Nihan, żeby posprzątała – proponuje dziewczyna, po czym jej twarz rozjaśnia szeroki, beztroski uśmiech. – Jestem taka szczęśliwa, ciociu! Będę miała bratanka. Chciałabym, żeby urodził się już teraz. Ja zostanę jego ciocią, a ty… babcią!

– Tak… ja też się bardzo cieszę – odpowiada Songul, unosząc kąciki ust w wymuszonym uśmiechu.

– Wiesz, dzieci bardzo zbliżają małżonków. Ich małżeństwo będzie teraz jeszcze silniejsze.

„Jeszcze trudniejsze do rozbicia…” – myśli Songul, a w jej głowie zapala się ostrzegawcza lampka. – „Szlag!”

Na głos dodaje tylko:
– Halil będzie kontynuował naszą linię.

– Tak! Będzie miał dziedzica, który przejmie jego dzieło. A może los sprawi, że pojawi się więcej niż jedno dziecko… – rozmarza się Gulhan. – Dobrze, idę po Nihan.

Kiedy dziewczyna wychodzi, twarz Songul traci maskę uprzejmości. Jej spojrzenie staje się zimne i twarde.

– Rodzina Aslanli to już wystarczająco duży problem… a teraz jeszcze miałabym walczyć z ich dziećmi? – cedzi przez zaciśnięte zęby. – Muszę działać. Szybko. To dziecko… nie może się urodzić. Nigdy.

***

Hakan kładzie na biurku przed Halilem solidną, skórzaną teczkę. Dokumenty w środku są starannie uporządkowane.

– Zebrałem wszystkie informacje, o które prosiłeś – oznajmia z lekką nutą dumy. – Wiem, że dopiero zaczynam w tej branży, ale szybko się uczę. Przeanalizowałem wszystkie firmy, z którymi mógłbyś nawiązać współpracę. Dzięki nim nasze produkty mogą trafić na rynki całego świata. To oznacza nowe miejsca pracy i realne korzyści dla lokalnej społeczności.

Halil bierze do ręki teczkę, powoli przesuwa palcami po gładkiej okładce, jakby ważył w myślach każdy krok.

– Moim marzeniem jest wejście na rynki globalne – mówi w zamyśleniu. – Jeśli uda nam się nawiązać odpowiednie partnerstwo, będę o krok bliżej spełnienia tego marzenia. – Wzdycha głęboko, po czym unosi wzrok. – Kogo ty byś wybrał, Hakanie?

– Według mnie najlepsi są Serdar Koral i Yener Karataş – odpowiada bez wahania.

Halil marszczy brwi.

– Yener Karataş… – powtarza wolno, jakby smakował nazwisko, które budzi w nim złe wspomnienia. – Był największym wrogiem Omera Aslanli. A skoro Omera już z nami nie ma, tym bardziej nie mogę pozwolić, by taki człowiek stał się moim partnerem. Nawet jeśli jest najpotężniejszy na świecie.

– Rozumiem – kiwa głową Hakan. – Nie chcesz zasmucić swojej żony.

– Dokładnie tak – potwierdza Halil. – Umów mnie na spotkanie z Serdarem Koralem.

***

Zeynep wraca z laboratorium. W dłoni trzyma grubą, białą kopertę. Idzie korytarzem pewnym, energicznym krokiem – w jej oczach tli się determinacja.

Wchodzi do sypialni, gdzie Halil siedzi w fotelu z filiżanką kawy. Bez słowa staje przed nim i kładzie kopertę na toaletce.

– Masz czas do jutra, do południa – mówi chłodno, powstrzymując drżenie głosu. – Powiesz wszystkim prawdę, że nie jestem w ciąży.

Halil spogląda na kopertę, ale jej nie dotyka.
– A jeśli tego nie zrobię? – pyta obojętnym tonem.

Zeynep otwiera kopertę i wyciąga kartkę z oficjalnym logo laboratorium, po czym kładzie ją przed nim tak, by wyraźnie widział wynik.

– Wtedy każdy w tym domu zobaczy ten dokument. I dowie się, że Halil Firat jest kłamcą. Wielkim kłamcą.

Halil opiera się wygodniej w fotelu i uśmiecha się kpiąco.
– Nie bądź głupia. Nie zrobisz tego.

Zeynep pochyla się nad nim, patrząc mu prosto w oczy.
– Twoja pewność siebie może cię bardzo rozczarować – mówi cicho, ale z wyraźną groźbą. – Masz czas do jutra do dwunastej. Lepiej nastaw budzik.

Odwraca się i odchodzi, zostawiając kopertę w szufladzie. Halil patrzy za nią w milczeniu, a w jego oczach pojawia się cień rozbawienia zmieszanego z niepokojem.

***

Selma, przechodząc korytarzem, zatrzymuje się przed drzwiami pokoju teściowej. Głos Kiymet dobiega stamtąd wyraźnie – prowadzi rozmowę telefoniczną. Selma nie zamierzała podsłuchiwać, ale jedno zdanie wbija się w jej świadomość jak szpilka:

– Okkes, kochany, dobrze, że zostałeś w Antep.

Selma zamarła. Antep? Przecież Kiymet zapewniała, że jej mąż wyjechał do Azerbejdżanu na dłużej. Cofnęła się o krok, jej serce zaczęło bić szybciej. W głowie miała tylko jedno pytanie – po co te kłamstwa?

Po chwili wahania rusza w stronę pokoju, gdzie siedzi Eren.

– Twoja mama nas oszukała – mówi od progu, a jej głos drży od napięcia. – Przed chwilą chciałam zanieść jej czyste ubrania i… przypadkiem usłyszałam rozmowę. Okkes wcale nie jest w Azerbejdżanie. Jest w Antep.

Eren marszczy brwi.
– Co? Dlaczego miałaby kłamać w tej sprawie? – pyta, choć sam czuje, że odpowiedź wcale nie będzie trudna do odgadnięcia.

Nie chcąc trwać w domysłach, wstaje i rusza do pokoju matki. Selma idzie tuż za nim.

– Mamo – zaczyna poważnym tonem – chcę cię o coś zapytać. O Okkesa. Gdzie on teraz jest?

– W Azerbejdżanie – odpowiada Kiymet natychmiast, ani na moment nie odwracając wzroku.

– Jesteś tego pewna? – naciska Eren.

– Oczywiście. Może jeszcze jest w drodze… Synu, czy ja kiedykolwiek bym cię okłamała? – mówi z przesadną słodyczą.

– W takim razie zadzwoń do niego – rzuca chłodno Eren.

– Teraz? O tej porze? – Kiymet teatralnie unosi brwi.

– Albo ty zadzwonisz, albo ja – odpowiada stanowczo.

Kiymet, udając lekkie zniecierpliwienie, sięga po telefon leżący na szafce nocnej. Wybiera numer i przełącza na tryb głośnomówiący.

– Co tam, kobieto? – odzywa się po chwili męski głos. – Dlaczego znowu dzwonisz?

– Martwiłam się. Czy dotarłeś już na miejsce?

– Tak, jestem w Azerbejdżanie – odpowiada bez zawahania.

Eren zerka na Selmę. W jego oczach widać mieszankę złości i podejrzliwości – teraz nie wie już, komu wierzyć. Selma zaciska wargi, czując się bezsilna.

Gdy wychodzą z pokoju, Kiymet powoli odkłada telefon. Na jej twarzy pojawia się pełen satysfakcji uśmiech.

– Oboje zmarszczyli brwi. Dziś wieczorem nawet na siebie nie spojrzą – szepcze z samozadowoleniem. – Dobra robota, Okkes.

***

Retrospekcja – kilkanaście minut wcześniej.

Kiymet siedzi w głębokim fotelu, palcami bawi się frędzlami poduszki. Telefon przy uchu, w słuchawce głos Okkesa.

– Powiem im, że jestem w Azerbejdżanie – zaczyna mężczyzna – ale mam jeden warunek.

– Jaki? – Kiymet mruży oczy, już czując, że niczego nie dostanie za darmo.

– Co miesiąc dostarczysz mi złotą bransoletkę.

– Co? Złota bransoletka co miesiąc?! – unosi głos. – I co jeszcze? Może od razu cały sklep z biżuterią?! Zwariowałeś?!

– Czemu krzyczysz? – Okkes odpowiada spokojnie, z lekką nutą wyrzutu. – Znasz mój stan, wiesz, że nie mogę pracować.

Kiymet zaciska usta, wciąga powietrze przez nos.
– Dobrze… niech ci będzie – mówi w końcu, cedząc słowa. – Ale nie zapominaj, że to ja tu wszystkim steruję.

– Wiem, moja lwico – odpowiada mąż z zadowoleniem.

***

Teraźniejszość.

Kiymet podciąga rękaw, odsłaniając połyskującą na nadgarstku nową bransoletkę, która odbija światło lampy. Przesuwa po niej palcami, uśmiechając się do siebie.

– Poradzę sobie z tobą – szepcze z satysfakcją – dzięki mojemu sprytowi… i złotu.

Jej oczy zwężają się w triumfalnym błysku.

– Pokonałam dwie teściowe. Początkująca synowa? Dziecinada. Chciałaś podburzyć mojego syna przeciwko mnie, Selmo, ale wyszło odwrotnie. Teraz on patrzy na ciebie z podejrzliwością.

Kiymet opiera się wygodniej w fotelu, poprawia bransoletkę na nadgarstku.

– I tak będzie, dopóki nie zrozumiesz, kto w tym domu rozdaje karty.

***

Nazajutrz, podczas śniadania, Halil odkłada filiżankę kawy i prostuje się na krześle. Jego ton jest spokojny, ale stanowczy:

– Chciałbym, żebyście mnie wysłuchali. Nasza firma rozwija się w szybkim tempie. Już wkrótce wejdziemy na rynek europejski. Podpiszemy partnerstwo z Yenerem Karatasem.

Przy stole zapada cisza. Twarze Zeynep, Merve i Tulay zastygają w wyrazie zaskoczenia, niemal niedowierzania. Tylko Songul uśmiecha się szeroko, jakby właśnie usłyszała najlepszą wiadomość tygodnia.

– To naprawdę wspaniałe wieści – wyrywa się Gulhan z entuzjazmem, zupełnie nieświadoma ciężaru wypowiedzianego przez brata nazwiska. – Bardzo się cieszę z twojego sukcesu.

– Yener Karatas… – odzywa się powoli Tulay, a jej głos staje się twardy jak stal. – To zaprzysiężony wróg mojego nieżyjącego męża, Omera Aslanli. – Mierzy Halila przenikliwym spojrzeniem. – Szczerze mówiąc, jestem zaskoczona.

Zeynep patrzy na męża w milczeniu, ale w jej oczach aż iskrzy z oburzenia.

Co ty kombinujesz? Jak śmiesz wyciągać rękę do naszego największego wroga?! – wrze w jej myślach.

Halil opiera dłonie na blacie stołu, jego głos pozostaje opanowany:

– W biznesie nie ma miejsca na emocje. Profesjonalizm to podstawa. Gdybym żył przeszłością… – robi krótką pauzę, omiatając wszystkich wzrokiem – nie byłbym dziś tym Halilem Firatem, który siedzi przed wami.

Napięcie przy stole jest tak gęste, że można by je kroić nożem.

***

Zeynep wpada do ogrodu szybkim, nerwowym krokiem. Jej wzrok jest utkwiony w mężu, a dłonie zaciśnięte w pięści zdradzają narastające napięcie. Bez wstępu wyrzuca z siebie:

– Co ty sobie wyobrażasz?! Jak mogłeś zostać wspólnikiem wroga mojego ojca?! – jej głos drży od złości. – I jeszcze ogłosiłeś to tak, jakbyś przekazywał dobrą nowinę! Jaki jest twój prawdziwy cel?!

Halil powoli odwraca się w jej stronę, a jego spojrzenie staje się lodowate.

– A kim ty jesteś, żeby mnie rozliczać? – pyta chłodno. – Może jesteś moją prawdziwą żoną? A może matką moich dzieci? Kto dał ci prawo, by mnie pouczać?

W tej samej chwili zraszacz ogrodowy zaczyna się obracać, a strumienie wody rozpryskują się w powietrzu. Krople spadają na ich włosy, twarze i ubrania, ale żadne z nich nawet tego nie dostrzega – ich gniew jest silniejszy niż chłód wody.

– Masz rację – mówi Zeynep. Jej głos brzmi stanowczo, choć w oczach kryje się ból. – Jestem dla ciebie nikim. I nigdy nie będę. To małżeństwo… już się skończyło.

Odwraca się, chcąc odejść, lecz Halil w jednej chwili chwyta ją za rękę i szarpnięciem przyciąga do siebie.

Nie skończy się. Nigdy cię nie stracę! – krzyczy w myślach.

Na głos wypowiada tylko:
– To małżeństwo nie skończy się, dopóki ja tak nie powiem.

– Ty… ty… ty! – Zeynep wybucha, a woda spływa po jej policzkach, mieszając się z prawdziwymi łzami. – Jesteś samolubny! Sadystyczny! Mam tego dość! – Cofa się o krok. – Zostały ci dwie godziny!

Wyrywa się z jego uścisku i odchodzi, zostawiając Halila z dłońmi zaciśniętymi w gniewie.

***

Songul podaje pokojówce Nihan starannie spisaną listę ziół. Jej oczy błyszczą złowrogim planem.
– Kup je wszystkie. Do ostatniego – mówi krótko.

W jej głowie rodzi się zamysł przygotowania mieszanki, która ma pozbawić Halila i Zeynep dziecka. Dziecka, które… w rzeczywistości nigdy nie istniało.

***

Wbrew temu, co Halil oświadczył przy śniadaniu, Yener Karatas nigdy nie miał stać się jego wspólnikiem. Prawdziwy plan jest zupełnie inny – już dziś ma spotkać się z Serdarem Koralem, mężczyzną, którego nazwisko celowo przemilczał.

Tymczasem pozostał mu zaledwie kwadrans do dwunastej — czasu, który Zeynep wyznaczyła mu na ujawnienie prawdy wszystkim.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 146. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy