„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 252: Streszczenie
Kolacja w ogrodzie dobiega końca, lecz w powietrzu wciąż unosi się ciężar niedopowiedzianych słów. Halil i Zeynep wchodzą do swojej sypialni. Ledwie przekraczają próg, mężczyzna chwyta żonę za ramiona, przyciska ją do zimnej ściany i wbija w nią spojrzenie pełne gniewu.
– Na co sobie pozwalasz? – jego głos jest twardy jak stal. – Dlaczego mieszasz się w moje sprawy?
– O co ci chodzi? – Zeynep patrzy na niego z niedowierzaniem, nie rozumiejąc, skąd ta furia.
– Zadzwoniłaś do pana Serdara i namówiłaś go, żeby się ze mną spotkał – wyrzuca jej z pretensją. – Zmusiłaś mnie, żebym pochylił głowę, ale to ci nie wystarczyło. Musiałaś jeszcze naśmiewać się ze mnie przy nich!
– A ty? – odpowiada ostro, czując, że jej własny gniew przebija się przez poczucie krzywdy. – Ty też zniszczyłeś moje marzenie! Wtrącałeś się w moją pracę, w moje życie… we wszystko! Teraz wiesz, jak to jest, kiedy ktoś inny pociąga za twoje sznurki?
Przez chwilę myślałem, że o mnie myślisz… – Halil zaciska zęby, a w jego oczach pojawia się cień bólu. Nagle, nie panując nad sobą, uderza pięścią w ścianę, a głuchy huk odbija się echem po pokoju.
– Nawet jeśli to kłamstwo, jesteśmy mężem i żoną – mówi stanowczo, walcząc o opanowanie. – Powinniśmy się wspierać, a nie niszczyć nawzajem.
Chciałabym, żeby to było możliwe… – westchnienie Zeynep ginie w jej myślach.
Halil odwraca się bez słowa i wychodzi, zamykając za sobą drzwi z takim impetem, że szyba w oknie drży.
***
Nazajutrz poranek mija w gęstej, niewypowiedzianej ciszy. Halil ubiera się powoli, z wyraźnym skupieniem na każdym geście, jakby milczenie było częścią jego zbroi. Zeynep stoi obok klatki z kanarkiem, udając, że zajmuje się ptakiem, lecz co chwilę dyskretnie zerka w jego stronę, próbując odczytać z jego twarzy cokolwiek.
Nagle rozlega się zdecydowane pukanie do drzwi. Halil podchodzi i otwiera, ukazując stojącego po drugiej stronie Hakana.
– Przepraszam, że przeszkadzam, ale to ważne – mówi asystent, wchodząc od razu w sedno.
– Co się stało? – pyta Halil, prostując się.
– Pan Reza wycofał się z kandydowania na prezesa spółdzielni. Zostałeś jedynym kandydatem. Wygląda na to, że to ty obejmiesz ten fotel, a przy okazji współpraca z panem Serdarem stanie się znacznie łatwiejsza.
– Dlaczego Reza się wycofał? – w głosie Halila słychać mieszankę ciekawości i podejrzliwości.
– Jeszcze nie wiem, ale się dowiem – odpowiada Hakan.
Gdy drzwi zamykają się za asystentem, Halil odwraca się do żony. Jego spojrzenie jest ostre, a w głosie pobrzmiewa triumf.
– Słyszałaś? Największy właściciel ziemski nie odważył się stanąć ze mną w szranki. Wycofał się. Weź z niego przykład, Zeynep. Nie sprzeciwiaj się Halilowi Firatowi.
Bez czekania na odpowiedź, odwraca się na pięcie i wychodzi, zostawiając za sobą ciężką ciszę.
Zeynep spogląda w pustą przestrzeń, a w jej oczach błyska determinacja.
– Chociaż go wspierałam, upomniał mnie – mówi półgłosem do siebie. – Ale pokażę mu… Nie zostawię tych słów bez odpowiedzi.
***
Selma zastyga w bezruchu, gdy prawda uderza w nią jak grom z jasnego nieba – to jej teściowa złożyła skargę na policji w jej imieniu, oskarżając Erena o przemoc, której nigdy nie było. Wzbierająca w niej fala gniewu nie daje chwili na namysł. Rusza prosto do kuchni, gdzie zastaje Kiymet, i staje z nią twarzą w twarz.
– To ty to zrobiłaś! – niemal krzyczy, a jej głos drży z oburzenia. – To ty nacisnęłaś ten przycisk w aplikacji!
– Co to za bzdury? – Kiymet unosi brwi z udawaną niewinnością. – W ogóle nie rozumiem, co do mnie mówisz…
– Doskonale wiesz, o co chodzi! – Selma zaciska dłonie w pięści. – Byłaś mi przeciwna od samego początku. Próbujesz mnie oddzielić od Erena!
– Och, jaką mam bystrą synową… – kpi Kiymet, a w jej oczach błyszczy triumf. – Wreszcie to do ciebie dotarło. Tak, nie chcę cię w naszej rodzinie. Zaciągnęłaś mojego syna przed ołtarz bez mojego błogosławieństwa. Teraz was rozdzielę… tak jak oddziela się śmietanę od mleka. Może to wymaga wysiłku, ale osiągnę swój cel.
– Nie uda ci się! – głos Selmy jest ostry jak brzytwa. – Kocham Erena i nie pozwolę ci tego zniszczyć!
– Po co mojemu synowi taka nic niewarta żona jak ty? – prycha Kiymet. – Nie chcę cię w jego życiu.
– Jeśli będzie trzeba, pokonam cię siłą – Selma robi krok naprzód, a w jej oczach pojawia się płomień determinacji.
– Nie dasz rady! – odpowiada teściowa z jadowitym uśmiechem. – Bój się mnie, ty bezwartościowa synowo!
– To ty się mnie bój, zrzędliwa teściowo – mówi Selma lodowatym tonem, a jej spojrzenie jest twarde jak stal.
***
Nieoczekiwany zwrot wydarzeń wstrząsa salą obrad spółdzielni. Halil, pewny swojej wygranej, nagle dowiaduje się, że ma nowego rywala… a właściwie rywalkę. I to nie byle kogo – jego własną żonę.
Znów stoimy po przeciwnych stronach barykady… – myśli, wpatrując się w Zeynep z niedowierzaniem.
– Dla mojego męża uczciwy proces wyborczy jest najważniejszy – mówi Zeynep, zwracając się do zgromadzonych członków. Jej głos brzmi pewnie, a spojrzenie jest twarde jak stal. – Nie chciał wygrać tylko dlatego, że jest jedynym kandydatem. Dlatego zdecydowałam się wysunąć swoją kandydaturę.
– Moja żona… – zaczyna Halil, wchodząc w jej grę, lecz w jego głosie pobrzmiewa nuta ironii – nie jest tylko formalnym kandydatem. To przede wszystkim znakomity inżynier rolnictwa. A jak wszyscy wiecie, jest też córką zmarłego Omera Aslanliego. Zasługuje na to stanowisko tak samo jak ja. Jest moją prawdziwą rywalką. Wybory będą uczciwe. Oboje mamy prawo walczyć o ten fotel.
Podchodzi do niej i wyciąga rękę.
– Niech wygra najlepszy – mówi głośno, tak by wszyscy słyszeli.
Zeynep odwzajemnia uścisk dłoni bez cienia zawahania, patrząc mu prosto w oczy. W tej wymianie spojrzeń jest więcej wyzwań niż w całej oficjalnej mowie. Halil pochyla się do jej ucha.
– Pożałujesz, że stanęłaś przeciwko mnie – szepcze lodowatym tonem.
– Jeszcze zobaczymy, kto będzie żałował – odpowiada mu bez mrugnięcia okiem.
– Za trzy dni wybierzemy nowego prezesa spółdzielni – ogłasza jeden z obecnych mężczyzn. – Do tego czasu oboje przedstawicie nam swoje plany i obietnice. Życzę wam powodzenia.
Zeynep zakłada okulary przeciwsłoneczne, odwraca się i odchodzi pewnym krokiem. Wtedy do Halila podchodzi mężczyzna, który wcześniej zabrał głos.
– Panie Reza – zwraca się do niego Halil – myślałem, że to z tobą będę rywalizował. Jednak zrezygnowałeś. Jeśli mogę spytać – dlaczego?
– Pani Tulay chciała, byś to ty został prezesem – odpowiada Reza spokojnym tonem. – Kiedy poprosiła mnie o ustąpienie, nie mogłem odmówić. Moja przyjaźń z panem Omerem i pamięć o nim są dla mnie święte.
W twarzy Halila pojawia się cień gniewu. Ukrywa go jednak za ciemnymi szkłami okularów, choć w środku wrze.
***
Na wybrzeżu, gdzie wiatr niesie zapach soli, Songul spotyka się z Fikretem. Wręcza mu grubą kopertę z pieniędzmi.
– Dobra robota – chwali go chłodno. – Pan Reza nie miał żadnych wątpliwości, prawda?
– Oczywiście, że nie. Tak jak mówiłaś, jest starym przyjacielem pana Omera. Kiedy usłyszał, że to prośba pani Tulay, zgodził się bez wahania. Chcesz, żebym zrobił coś jeszcze?
– Nie. Zadzwonię, kiedy znów będę cię potrzebować.
Fikret odchodzi, a Songul zostaje sama, wpatrując się w falujące morze. Przypomina sobie słowa Halila, gdy ostrzegał Tulay, że kolejny błąd oznaczać będzie wyrzucenie z domu.
Na jej ustach pojawia się powolny, pełen satysfakcji uśmiech.
– Nie mogę się doczekać chwili, gdy Tulay wyleci z rezydencji – szepcze do siebie, jakby już smakowała ten moment.
***
Tulay wchodzi do gabinetu z tacą. Na niej pachnąca, świeżo zaparzona kawa w eleganckiej filiżance. Stawia ją przed Halilem, licząc na choćby cień wdzięczności. Zamiast tego mężczyzna gwałtownie wstaje z fotela, a jego spojrzenie staje się twarde i zimne jak stal.
– Chcę, żebyś opuściła farmę w ciągu trzech dni – oświadcza lodowatym głosem, bez cienia wahania.
Tulay zamarza w bezruchu.
– Nie rozumiem… – jej głos drży. – Dlaczego?
– Reputacja jest dla mnie najważniejsza. Myślę, że powtarzałem ci to już wiele razy – odpowiada powoli, cedząc słowa tak, jakby były wyrokiem.
– Ale co mogłam zrobić, by splamić twoje dobre imię? – pyta zdezorientowana, rozkładając ręce w geście bezradności.
– Dopilnowałaś, aby pan Reza wycofał swoją kandydaturę – rzuca oskarżenie bez mrugnięcia okiem.
– Ja… ja tego nie zrobiłam… – Tulay cofa się o krok, jakby te słowa miały fizyczną siłę.
– Nie potrzebuję brudnych sztuczek, by wygrać wybory – jego głos jest twardy, bezlitosny.
– Halilu, w żaden sposób nie ingerowałam w tę sprawę – próbuje bronić się gorączkowo.
– Nie wysilaj się – przerywa jej ostro. – Rozmawiałem z panem Rezą. Powiedział mi wszystko.
– To jakieś nieporozumienie – protestuje rozpaczliwie Tulay. – Przemyśl swoją decyzję, proszę…
Halil odwraca głowę, milczy przez chwilę, jakby ważył każde słowo. W końcu mówi, wciąż zimnym jak lód tonem:
– Dobrze. Dam ci jeszcze jedną szansę, ale tylko ze względu na Zeynep. Albo pójdziesz do swojej córki i wyznasz jej wszystkie swoje sztuczki… albo odejdziesz z farmy. Wybór należy do ciebie.
– To… niemożliwe, Halilu – głos Tulay łamie się. – Jeśli Zeynep się dowie… nigdy mi nie wybaczy.
– W takim razie wybierasz odejście – stwierdza bez emocji. – Nie martw się, wynajmę ci umeblowany dom. A teraz wybacz, muszę wrócić do pracy.
Halil odsuwa filiżankę kawy, dając jej do zrozumienia, że ma ją zabrać. Sam siada z powrotem w fotelu, już całkowicie pogrążony w dokumentach, jakby rozmowa właśnie przestała istnieć.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 148. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 149. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.





