„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 273: Streszczenie
Arzu klęczała przy komodzie w pokoju Zeynep, nerwowo wysuwając kolejne szuflady. Jej dłonie drżały, choć starała się działać szybko i cicho. Miała nadzieję, że znajdzie tu coś – list, notatkę, cokolwiek, co mogłoby obnażyć słabość Zeynep i dać jej oręż do szantażu. Potrzebowała pieniędzy. Birol w więzieniu czekał na pomoc, a ona nie miała innego sposobu, by zdobyć środki.
Nagle skrzypnęły drzwi. Arzu zesztywniała. W progu stała Zeynep, zaskoczona, ale czujna, patrząc na pokojówkę przenikliwie.
— Co ty tutaj robisz? — spytała chłodno, marszcząc brwi.
Arzu poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy.
— Ja… — zająknęła się, gorączkowo szukając wiarygodnej wymówki. — Twoja sukienka była pognieciona, więc… szukałam żelazka.
Wzrok Zeynep przesunął się na łóżko. Na narzuconym niedbale pokrowcu leżała elegancka sukienka.
— A to skąd się wzięło? — zapytała, podchodząc bliżej.
— Pan Halil kupił ją dla ciebie — odparła Arzu, odzyskując odrobinę pewności. — Powiedział, że masz założyć ją wieczorem.
Fryzjer, sukienka… — przemknęło przez myśl Zeynep. — On chce, żebym wyglądała tak, jak on sobie wymarzył. Ale nie dostanie tego, czego oczekuje.
— Wiesz, gdzie jest żelazko? — zapytała pokojówka, udając troskę.
— Sama wyprasuję sukienkę. Ty zajmij się innymi obowiązkami.
Arzu zmrużyła oczy. Jeśli chcę odkryć jej słabość, muszę być bliżej. Muszę zyskać jej zaufanie… albo wtargnąć w jej życie tak, żeby nie mogła się mnie pozbyć.
— Nie chcę, żebyś się męczyła — nalegała słodkim tonem.
— To nic wielkiego. Poradzę sobie. Możesz wyjść. — Głos Zeynep brzmiał twardo i nie znosił sprzeciwu.
Arzu zagryzła wargę, ale nie miała wyjścia. Z lekkim ukłonem wyszła z pokoju, a Zeynep, jak tylko została sama, poczuła wibrację telefonu.
Na ekranie widniała wiadomość od Halila: „Czekam na ciebie w pracowni.”
Dziewczyna zacisnęła dłonie na urządzeniu.
— Musiał się dowiedzieć, że odesłałam fryzjera — wyszeptała z goryczą. — Chce, żeby wszystko było tak, jak zaplanował. Ale nie doczekanie!
***
Zeynep wchodzi do pracowni i zatrzymuje się kilka kroków przed mężem. Halil stoi wyprostowany, z rękami skrzyżowanymi na piersi. W jego spojrzeniu czai się chłodna stanowczość.
— Dlaczego odesłałaś fryzjera? — pyta bez powitania, tonem pełnym pretensji.
— Ponieważ nie potrzebuję nowej fryzury — odpowiada Zeynep, unosząc dumnie brodę. — Czy mam się z tego tłumaczyć jak dziecko?
Na twarzy Halila pojawia się cień gniewu. — Robię wszystko, żebyśmy stali się prawdziwą rodziną. Złożyłaś obietnicę i musisz jej dotrzymać.
— Nie obiecałam, że będziesz się bawił moimi włosami i ubraniami — odcina się ostro.
Halil podchodzi bliżej. Jego głos staje się niższy i bardziej natarczywy:
— Chcę cię przygotować na dzisiejszy wieczór. To dla nas obojga. — Patrzy jej prosto w oczy, jakby chciał przebić spojrzeniem jej opór.
Zeynep cofa się i nerwowo spogląda w stronę drzwi.
— Nawet nie myśl o wycofaniu się ze swojego słowa — ostrzega Halil, wyciągając rękę i zatrzymując ją w pół kroku. — Masz wybór: albo sama się przygotujesz, albo pozwolisz mi zrobić to po swojemu.
Dziewczyna wbija w niego wzrok pełen gniewu, lecz milczy. Po chwili gwałtownie odwraca się i wychodzi, a przy drzwiach posyła mu spojrzenie, w którym miesza się bunt i odraza.
***
Gdy wraca do pokoju, zastaje Arzu pochyloną nad łóżkiem. Pokojówka starannie zmienia pościel, ale w jej ruchach widać coś więcej niż zwykłą sumienność.
Halil musiał o to poprosić — myśli Zeynep, obserwując jej dłonie. — On planuje każdy szczegół. Nawet tę noc.
Arzu, zakładając poszwę na poduszkę, zerka dyskretnie na panią domu i w duchu składa własną obietnicę:
Zostanę twoją prawą ręką. Zdobędę twoje zaufanie. Polubisz mnie, gdy zobaczysz, jak dobrze ci służę. A wtedy odkryję twoją słabość.
Pokojówka wychodzi, a Zeynep od razu słyszy sygnał telefonu. Na ekranie widnieje wiadomość od Halila:
„Za pół godziny będę w pokoju.”
Dziewczyna zaczyna chodzić tam i z powrotem, jakby podłoga parzyła ją w stopy.
— Nie, nie mogę… — szepcze z coraz większą paniką. — Muszę znaleźć sposób, żeby go powstrzymać…
Oddycha głęboko. Nagle jej twarz rozjaśnia się, jakby przyszło jej do głowy rozwiązanie.
— Nie będziesz chciał nawet spojrzeć na moją twarz, Halilu — mówi z determinacją. — Nie mówiąc już o byciu rodziną.
Siada przy biurku, wyciąga notatnik i zaczyna pisać drżącą ręką:
Jesteś mroczną otchłanią, Halilu. Największą karą w moim życiu. Tyranem, który sądzi, że może wymusić wszystko. Nie potrafisz dać nic poza ciemnością. Wiesz, w czym jesteś najlepszy? W gaszeniu światła w człowieku. To twoja jedyna radość — pocieszenie w cudzym cierpieniu. Dlatego zawsze będziesz żył w ciemności, jak tchórz i nędznik.
Wyrywa kartkę i składa ją starannie. Już ma wychodzić, gdy nagle rozlega się ćwierkanie kanarka. Dziewczyna zamiera.
Słowa męża wracają do niej jak echo: „Jeśli kiedyś zwątpisz, spójrz na tego kanarka. On przypomni ci o naszej miłości.”
Zeynep stoi z listem w dłoni, a rozdarcie maluje się na jej twarzy.
— Nie mogę mu tego dać… To zbyt mocne — szepcze, patrząc na zapisane słowa. Jej wzrok pada na pokrowiec z sukienką. — Albo założę tę sukienkę… albo oddam mu ten list. Boże, pomóż mi.
***
Pół godziny później Halil wchodzi do pokoju. Jego spojrzenie jest pełne zdecydowania i ciepła zarazem. Bierze Zeynep za rękę i prowadzi na taras, skąd rozpościera się widok na bujny ogród. Powietrze wypełnia lekki zapach kwiatów, a słońce powoli oblewa taras złotym światłem.
Tam czeka dziennikarka, z notatnikiem w dłoni, gotowa do rozmowy. Halil zbliża się do Zeynep, pochyla się nieco i szepcze jej do ucha:
— Powiedziałaś, że nie wszyscy wiedzą, że jesteśmy rodziną — jego głos jest miękki, ale stanowczy. — Teraz to się zmieni. Wszyscy będą wiedzieć, że jesteś moją żoną. Czy nie tego chciałaś?
Zeynep zamiera na moment, jej serce bije szybciej. W myślach przewija się wcześniejsze napięcie, a potem nagle wszystko staje się jasne.
Więc sukienka i fryzjer były dla dziennikarki… Źle to zrozumiałam — myśli, czując jednocześnie ulgę i delikatne zdziwienie.
Zanim przejdą do właściwego wywiadu, dziennikarka prosi małżonków o kilka zdjęć na potrzeby artykułu. Halil i Zeynep ustawiają się w różnych częściach ogrodu, w promieniach słońca, a Zeynep czuje, jak narasta w niej poczucie dumy i pewności. Jej dłonie mimowolnie zaciskają się w delikatny gest spokoju, a oczy odbijają światło dnia, błyszcząc zarówno radością, jak i nieco skrępowaniem.
„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 274: Streszczenie
Nad farmą zapada wieczór, a w sypialni panuje cisza, którą rozświetlają jedynie ciepłe lampy zawieszone na ścianach. Halil wchodzi do środka powolnym krokiem. Odkłada zegarek na komodę, lecz jego uwagę przykuwa coś innego – w koszu na śmieci dostrzega zmiętą kartkę. Zaintrygowany, sięga po nią i rozprostowuje drżącymi palcami.
Już po pierwszych linijkach rozpoznaje pismo Zeynep. Jego twarz twardnieje, gdy słowa z listu zaczynają wbijać się w niego jak ostrza. Oddycha coraz ciężej, a potem zgniata kartkę w pięść.
— W ogóle mnie nie znasz, Zeynep — szepcze z napięciem, a jego głos brzmi jak ostrzeżenie. — W ogóle…
W tym momencie drzwi od łazienki otwierają się i staje w nich Zeynep, z ręcznikiem owiniętym wokół włosów. Ich spojrzenia spotykają się na krótką, ciężką chwilę. Dziewczyna próbuje udawać spokój, podchodzi do szafy i wyciąga koszulkę.
— Chcę się przebrać — mówi chłodno. — Możesz wyjść?
Halil rusza w jej stronę powolnym, ale zdecydowanym krokiem. Jego twarz przybrała maskę gniewu.
— Więc nigdy mnie nie poznałaś? — wyrzuca z siebie, bardziej jak oskarżenie niż pytanie.
Zeynep cofa się, aż plecami natrafia na krawędź łóżka i osuwa się na materac. Ręcznik zsuwa się z jej głowy, lądując na podłodze. Halil pochyla się nad nią, a jego oczy płoną.
— To poznaj mnie teraz, Zeynep Firat.
Dopiero wtedy dziewczyna dostrzega zmiętą kartkę w jego dłoni. Serce zamiera jej w piersi.
O nie… — myśli z przerażeniem. — Przeczytał mój list… Powinnam go była spalić. Jak mogłam popełnić taki błąd?
Halil rozwiera pięść i rzuca kartkę na łóżko, tuż obok niej.
— Wcale nie jestem taki, jak mnie w nim opisałaś — mówi twardo, niemal z furią. — Chcę, żebyś zobaczyła prawdziwego mnie.
Chwyta ją za ramiona i brutalnie stawia na nogi.
— Kiedy odłożysz na bok swoje uprzedzenia, w końcu zrozumiesz, że naprawdę jestem twoim mężem. Dlaczego milczysz? Nie ty to napisałaś? Chcesz temu zaprzeczyć, tak jak zaprzeczałaś zdradzie?!
Zeynep wstrząśnięta, patrzy na niego szeroko otwartymi oczami.
Nie mogę się bronić… Jeśli wydam Tekina, zniszczę życie Gulhan. Jej dziecko… Nie mogę tego zrobić.
Dziewczyna wyrywa się i mija męża, zatrzymując się przy szafie. Wskazuje ręką na zmiętą kartkę.
— Jeśli napisałam te słowa, to tylko dlatego, że ty mnie do tego zmusiłeś — mówi z drżeniem, ale i odwagą. — Jesteś tyranem, Halil. Sprowadzisz do ciemności każdego, kto stanie na twojej drodze. To przez ciebie cierpię. Ty spowodowałeś wszystko, co mnie spotkało! A teraz mówisz mi o rodzinie? To niemożliwe! Nigdy nie nazwę cię swoim mężem, nigdy nie będziemy rodziną, o której marzysz!
— Czy wiesz, dlaczego to napisałaś? — warknął Halil. — Bo płonie w tobie żądza zemsty. To ona zaślepia twoje serce i niszczy nasze życie. Zdejmij tę zasłonę z oczu, Zeynep, i zobacz mnie takim, jakim jestem naprawdę!
— To ty wszedłeś w moje życie z kłamstwami! — wykrzykuje Zeynep, a jej głos drży od emocji. — Budujesz wszystko na fałszu, jakby nic się nie stało. Ale to się nie uda!
Sięga do szafy i wyciąga białą sukienkę, którą dziś przyniosła jej Arzu. W jej oczach błyszczy gniew i rozpacz.
— Sukienka, którą mi dajesz, powinna być czarna, nie biała — oświadcza stanowczo. — Bo nie można budować jasnej przyszłości na ciemnej przeszłości.
***
Tekin stał w kuchni. Nalał sobie wody do szklanki, próbując uspokoić myśli, gdy nagle w ciszy rozległ się dźwięk telefonu. Spojrzał na ekran – nieznany numer. Z wahaniem przesunął palcem po wyświetlaczu.
– Halo? Kto mówi? – rzucił ostrożnie.
– Z tej strony Kazim – odezwał się znajomy, chłodny głos. Spokojny, ale podszyty grozą, tak że Tekinowi niemal odjęło dech. – Strażnik twoich sekretów.
Tekin zesztywniał, a szklanka w jego dłoni zadrżała.
– Życie w więzieniu nie jest usłane różami – ciągnął Kazim. – Człowiekowi przychodzą do głowy różne rzeczy. Gdybyś nie odebrał, znalazłbym inny sposób, by przypomnieć ci o sobie. Posłuchaj mnie uważnie. Masz się mną zaopiekować, tak, żebym żył jak król. Trzy miliony, które dałeś tej służącej, teraz przelane mają być na moje konto. Jak najszybciej.
– Zwolnij, panie Kazimie – Tekin próbował zabrzmieć spokojnie, ale strach brzmiał w jego głosie jak fałszywa nuta. – Uratowałem nas oboje, płacąc Nihan te pieniądze, jeśli nie jesteś świadomy.
Kazim prychnął szyderczo.
– Jak widzisz, moja sytuacja nie jest tak wygodna jak twoja. Jeśli nie przelejesz mi pieniędzy, sprawię, że wszystkie ptaki w Yesilpinar zaczną śpiewać o twoich sekretach. Rozumiesz, co mam na myśli? Ja nie mam nic do stracenia. Ty – wszystko. Masz więc prosty wybór. Przygotuj pieniądze.
Rozłączył się, a w kuchni zapadła ciężka cisza. Tekin opuścił telefon i wsunął go do kieszeni. Jego dłonie drżały, a serce waliło jak młot.
– Trzy miliony… – wyszeptał, zaciskając pięści. – Skąd ja wezmę trzy miliony?! A nawet jeśli jakoś zdobędę… jaką mam gwarancję, że wtedy naprawdę da mi spokój? To pułapka… Muszę się jakoś z tego wygrzebać.
***
W pracowni Halil z wściekłością okładał pięściami worek treningowy. Każdy cios niósł w sobie narastającą furię. Pot spływał po jego skroniach, gdy telefon zawibrował na ławce. Sięgnął po niego gwałtownie.
– Tak? – warknął.
– To, o co prosiłeś, zostało wykonane – zameldował Hakan. – Nasz człowiek jest już na oddziale Kazima.
Halil odetchnął głęboko, choć gniew nie opuścił jego twarzy.
– Niech od razu się z nim zaprzyjaźni. Chcę wiedzieć o każdym jego kroku. Co je, z kim rozmawia, o czym myśli. Wszystko.
– Zrozumiałem.
Halil rozłączył się i odłożył telefon. Potem ponownie odwrócił się do worka i wyprowadził kolejną serię brutalnych ciosów, jakby chciał rozładować gniew, który narastał w nim z każdą sekundą.
***
Nazajutrz w rezydencji pojawia się Simge – elegancka, pewna siebie kobieta o wyrazistej urodzie. Jej obecność od razu przyciąga spojrzenia.
– Pani Simge przyjechała dziś rano z Holandii – wyjaśnia Halil, zwracając się do żony. – Pan Serdar przysłał ją, by wspierała nas w projekcie. Będzie nam pomagać w fabryce, którą otwieramy w Yesilpinar.
Zeynep obserwuje nową twarz, czując nagłe ukłucie w sercu.
Dlaczego ona tak patrzy na Halila? – myśli z niepokojem, by zaraz sama siebie zganić: Co mnie to obchodzi?
– Pan Serdar wiele o panu opowiadał – mówi Simge melodyjnym głosem, nie odrywając wzroku od Halila. – Jestem bardzo podekscytowana możliwością współpracy. Mam nadzieję, że będę mogła się od pana wiele nauczyć.
– To uprzejme – odpowiada Halil z lekkim uśmiechem. – Do tej pory wysyłaliśmy plony tylko do Stambułu. Dzięki wsparciu Serdara i pani obecności będziemy mogli wejść na rynki zagraniczne. To dla nas duży krok.
– Pańskie doświadczenie, wiedza i… – Simge zawiesza głos, pozwalając sobie na subtelny uśmiech – charyzma, z pewnością zapewnią nam przewagę.
Zeynep nie wytrzymuje.
– Nie potrzebujemy nowej asystentki – mówi ostro, próbując zachować pozory chłodnego spokoju. – Nasz system działa doskonale. Dziękujemy pani za przyjazd, ale nie chcemy robić kłopotu. – Podaje kobiecie jej torebkę, w geście jasno sugerującym, że powinna odejść.
Halil natychmiast reaguje.
– Nie zgadzam się – mówi stanowczo, zabierając torebkę z rąk żony i odkładając ją na biurko. – Pani Simge zostaje. Zajmie się dokumentacją i odciąży nas w wielu sprawach.
Łapie za telefon i łączy się z Hakanem.
– Znajdź dla pani Simge odpowiedni pokój. – Po chwili wzywa Arzu, by oprowadziła gościa po rezydencji i farmie.
Gdy zostają sami, napięcie narasta.
– Co się z tobą dzieje, Zeynep? – pyta Halil spokojnym, ale ostrym tonem. – Sama próbowałaś podjąć decyzję w moim imieniu. Dlaczego?
– Skoro tak bardzo ci się spodobała, współpracuj sobie z nią – odpowiada, starając się brzmieć obojętnie. – Nie mam nic przeciwko. – Ale jej drżący głos zdradza ukrytą emocję. – Nie potrzebuję kogoś, kto tylko potakuje i zachwyca się na każdym kroku.
Halil spogląda jej prosto w oczy.
Czy ona jest zazdrosna? – pyta siebie w duchu.
– Czemu tak na mnie patrzysz? – rzuca Zeynep nerwowo.
– Bo gdybym nie pamiętał twoich wczorajszych słów, byłbym pewien, że właśnie jesteś zazdrosna – odpowiada spokojnie Halil.
Zeynep odwraca wzrok.
Zazdrosna? Czy ja naprawdę jestem zazdrosna? To dlatego byłam dla niej taka nieprzyjemna?
– Już ci mówiłam – rzuca w końcu oschle. – Nie widzę w tobie prawdziwego męża. Więc nie rób sobie nadziei. Wcale nie jestem zazdrosna. Po prostu asystent jest nam zbędny.
Zaciska pięści i gwałtownie opuszcza pracownię, zostawiając Halila samego. Ten unosi kącik ust w półuśmiechu.
Jeśli choć trochę cię znam… właśnie płoniesz z zazdrości. I dokładnie o to mi chodziło.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 161. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 162. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







