4: Lal, partnerka Alihana, przychodzi do jego domu. „Tęskniłam za tobą” – mówi, obejmując od tyłu mężczyznę, który właśnie robi sobie drinka. „Byłem zajęty” – odpowiada Alihan i odchodzi na kanapę, zupełnie niezainteresowany dziewczyną. „Zawsze jesteś zajęty, kiedy cię potrzebuję”. „Może nie używajmy tej oklepanej frazy, Lal”. „Kiedy przestanę być dziewczyną, którą po prostu zabierasz na niektóre wydarzenia? Kiedy przestanę być kochanką, którą widujesz tylko w weekendy?”. „Jeśli nie jesteś szczęśliwa…”. „Alihan, nie mam z tobą nic wspólnego. Jesteśmy razem, ale nie mamy wspólnego życia. Masz swój świat i nie pozwalasz nikomu być jego częścią”.
„Właśnie tak. Nazywa się to dyskretnym związkiem” – oznajmia szef Zeynep. – „Obie strony mają swoje życie, a w wolnym czasie widują się. Wszystko inne nazywa się małżeństwem. Powiedziałem ci to na początku”. „Mam dość ludzi, którzy wyśmiewają nasz związek. Ludzie pytają mnie, kiedy planujemy wziąć ślub, czy ustaliliśmy już datę i temu podobne”. „Przestań więc widywać się z tymi ludźmi”. „Czy w ogóle słyszysz, co mówię?”. „Jeśli chcesz wziąć ślub i mieć dzieci, to nie jestem odpowiednim mężczyzną dla ciebie”. „Zgódź się na to lub odejdź, czy tak?”. „Po prostu mówię, że wygórowane oczekiwania mogą spowodować twój smutek”.
„Zacznijmy zatem od początku.” – Lal zabiera ukochanemu szklankę z alkoholem i odstawia ją na stolik. Bierze go za rękę i prowadzi w stronę sypialni. – „Chodź, brakowało mi ciebie”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Zeynep przychodzi do firmy. Na jej biurku znajduje się przewiązane kokardą pudełko. W środku znajdują się torebka, portfel i płaszcz, a także karteczka z tekstem: „Cieszę się, że żyjesz”. Dziewczyna udaje się do gabinetu szefa.
„Panie Alihanie, prezent na moim biurku…” – odzywa się dziewczyna. – „Dziękuję ci, ale nie było potrzeby. Nie mogę go przyjąć”. „Nie kupiłem ci prezentu” – oświadcza Alihan. – „Coś ci się stało, kiedy pracowałaś dla mojej firmy, i to twoja rekompensata za poniesione szkody. Zrobiłbym to samo dla innych, to nie jest nic specjalnego”. „Wiem, ale to drogie rzeczy. Nie było takiej potrzeby”. „Decyzja należy do mnie. W swoim nowym telefonie znajdziesz numer. To linia biznesowa. Już zapisałem swój numer w kontaktach”. „W porządku. Dziękuję raz jeszcze”.
Zehra wraca do posiadłości. Wchodzi do salonu i mówi do Ender: „Widzę, że jesteś gotowa na dzisiejszy wieczór, wszystko wygląda pięknie. Byłam dzisiaj u Dikrana. Mój tata zadzwonił. Kiedy usłyszał, gdzie jestem, powiedział, że muszę coś kupić.” – Dumnie prezentuje bransoletkę na nadgarstku. Ender udaje, że nie jest tym zainteresowana. – „Kupiłam to dla siebie.” – Zehra podsuwa rękę z bransoletką bezpośrednio przed twarz swojej macochy.
„Ciesz się tym, Zehro” – odzywa się w końcu żona Halita. „Ty też możesz ją nosić” – oznajmia dziewczyna. „Dziękuję, mam swoje bransoletki”. „Czy masz taką samą?”. „Nie, mam dużo innych”. „Oczywiście, ale nie należą do ciebie. Ja swoją mogę dać komuś jako prezent, jeśli zechcę. Ty zaś musisz prosić mojego tatę o pozwolenie, jeśli tylko chcesz założyć biżuterię. Tym właśnie się różnimy. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że powiedziałam ci prawdę. Nieważne, muszę się przygotować na dzisiejszy wieczór”. Zehra odchodzi.
„Ciebie też się wkrótce pozbędę” – szepcze do siebie Ender. Akcja przeskakuje do wieczora. W posiadłości odbywa się przyjęcie. Na imprezie pojawia się Caner – brat Ender. Halit, który nie znosi swojego szwagra, zabiera żonę na stronę. „Zaprosiłaś tu Canera?” – pyta mężczyzna. „Tak. Co jest dziwnego w tym, że zaprosiłam brata na swoje przyjęcie? Wszyscy tutaj znają go i kochają”. „Nikt nie może przyjść bez mojej zgody. Zwłaszcza twój brat. Teraz idź i powiedz mu, żeby sobie spokojnie gdzieś usiadł. Jeśli zobaczę coś niewłaściwego, wyrzucę go przed wszystkimi. Zapamiętaj, co ci powiedziałem”.
„Nie mów tak” – prosi Ender. – „Może popełnił błędy w przeszłości, ale jest wujkiem Erima i stęsknił się za nim”. „Błędy? Założył firmę i stracił moje pieniądze!” – grzmi Halit. – „Poręczyłem za niego przed swoimi przyjaciółmi. Zerwał między nami więzi, po prostu zniknął”. W tym momencie Caner staje obok siostry i jej męża. „Mój drogi szwagrze, czy tęskniłeś za mną?” – pyta. Hali rzuca żonie ostre spojrzenie i odchodzi. „Ten człowiek jest jak makaron w akademiku” – stwierdza Caner. – „Nikt go nie kocha, ale nikt też nie może się bez niego obejść”.
Yildiz, krzątając się wśród gości, dowiaduje się, że Ender zostawiła swój telefon podłączony do ładowania. „Nie mogę przepuścić takiej okazji” – mówi w myślach i udaje się do gabinetu, gdzie znajduje komórkę swojej pracodawczyni. Odłącza ją od ładowarki i próbuje złamać wzór, którym zabezpieczony jest dostęp do telefonu. Nagle drzwi gabinetu otwierają się i do środka wchodzi Halit! Dziewczyna momentalnie chowa obie ręce za plecami.
„Przyszłaś tutaj odpocząć?” – pyta Halit. – „Ja sam jestem zmęczony i chętnie odpocznę. Możesz usiąść ze mną, jeśli chcesz”. „Pani Ender powiedziała mi, żebym przyniosła jej telefon. Dlatego tutaj przyszłam. Powinnam iść”. Dziewczyna opuszcza pokój i oddycha z ulgą. Gdy jest na schodach, telefon w jej ręku zaczyna dzwonić. Na ekranie wyświetlone jest imię Sinem. Yildiz odrzuca połączenie, ale po chwili dzwonek rozbrzmiewa ponownie. Znowu to ta sama osoba. Nie widząc innego wyjścia, zanosi telefon właścicielce.
„Czy prosiłam cię o to?” – pyta Ender z oburzeniem w głosie. „Telefon ciągle dzwonił” – tłumaczy Yildiz. – „Jakaś pani Sinem”. „Pilnuj swoich spraw.” – Żona Halita ruga pracownicę ostrym spojrzeniem. Odchodzi na bok i zaczyna pisać wiadomość. Nagle wśród gości zapanowuje poruszenie. To Erim przewrócił się i trzyma się za kostkę. Ender odkłada telefon i pędzi do syna. Yildiz wykorzystuje zamieszanie i ponownie bierze urządzenie do ręki. Jej pracodawczyni w pośpiechu zapomniała je zablokować. Siostra Zeynep swoim telefonem robi zdjęcie wiadomościom i informacjom o kontakcie zapisanym jako Sinem.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Yildiz dzwoni pod numer tajemniczej pani Sinem z prywatnego numeru. Gdy w słuchawce odzywa się męski głos, dziewczyna rozłącza się. Po chwili otrzymuje informacje o właścicielu tego numeru. To Sinan Saygin. Wpisuje to nazwisko w wyszukiwarce i wyświetla jej się zdjęcie mężczyzny w lekarskim fartuchu. „Pani Ender, zapisałaś Sinana pod imieniem Sinem na swoim telefonie” – mówi do siebie dziewczyna, dumna ze swojego odkrycia.
Yildiz udaje się do zakładu fryzjerskiego. Opowiada przyjaciółce o tym, co udało jej się ustalić. „Dlaczego zapisała mężczyznę pod żeńskim imieniem?” – pyta. „Widzisz? Mówiłam ci, że musi coś ukrywać” – przypomina Sengul. „Prawdą jest to, co powiedziałaś. To prawdopodobnie jej kochanek”. „To pewne. Co zamierzasz z tym zrobić?”. „Zaryzykuję”. Tymczasem Ender jest w klinice kochanka. „Czy nie powiedziałam ci, żebyś nie dzwonił do mnie w nocy?” – pyta zdenerwowana kobieta. „Kochanie, martwiłem się, ponieważ nie odpowiadałaś” – tłumaczy Sinan. – „Czy nie mam prawa się martwić?”.
„W domu było przyjęcie i nie miałam przy sobie telefonu” – oznajmia Ender. – „Czy wiesz, jak się przestraszyłam, kiedy kelnerka przyniosła mi mój telefon? Co by było, gdyby odebrała?”. „Naprawdę cię przepraszam. Przestraszyłem cię na twoim przyjęciu… Mówię ci, że się martwiłem, a ty mówisz mi o swoim przyjęciu”. „Nie bądź śmieszny! Te rzeczy mają swój powód!”. „W takim razie opowiedz mi o nim i pozwól, że ci pomogę”. „Słuchaj, twoja ingerencja może wszystko zniszczyć. Jak możesz tego nie rozumieć? Mówię ci, że zajmę się wszystkim. Nie dzwoń do mnie w nocy. Wyślę ci wiadomość, kiedy będę dostępna, dobrze?” – Ender zarzuca rękę na szyję ukochanego.
„Skoro tak mówisz, wszystko jest w twoich rękach” – potwierdza Sinan. „Właśnie tak. Robisz najlepszą rzecz”. Akcja przenosi się do firmy. Yildiz wchodzi do gabinetu szefa. „Możemy porozmawiać, jeśli jesteś wolny?” – pyta. „Proszę” – odpowiada Halit. – „Co się stało?”. „Panie Halicie, chcę złożyć rezygnację”. „Dlaczego?”. „Nie chcę podawać ci powodu. Po prostu chcę odejść”. „Czy coś wydarzyło się tutaj?”. „Nie, wszyscy są dla mnie bardzo mili”. „Czy ja coś zrobiłem?”. „Nie. Czy to możliwe? To nie ma z tobą nic wspólnego”. „Nie każ mi zadawać więcej pytań. Czy jest jakiś problem z panią Ender?”.
„Nie ma” – odpowiada Yildiz po krótkim zawahaniu. „Rozumiem.” – Halit wraca do leżących przed nim dokumentów. – „Jeśli chcesz odejść, życzę ci więc powodzenia”. Chyba nie takiej reakcji mężczyzny spodziewała się Yildiz. Nie mając innego wyjścia, opuszcza jego biuro. Tymczasem Ender spotyka się z bratem w restauracji. „Coś ukrywasz przede mną” – zauważa Caner. – „Powiedz mi”. „W każdej chwili mogę odejść od Halita” – wyznaje kobieta. „Co?!” – Mężczyzna omal nie zakrztusił się wodą. – „O czym ty mówisz?”. „Nie mogę go dłużej znieść. To już nie jest kwestia braku uwagi. Upokorzenia, których doświadczam z jego strony, zaczynają mnie dusić”.
„Siostro, weź się w garść” – mówi stanowczo Caner. – „Jesteś królową. Rozejrzyj się wokoło. Spójrz, jak wszyscy patrzą na ciebie z szacunkiem. Masz to wszystko, bo jesteś Ender Argun”. „Zbudowałam to swoim imieniem. Moje imię stało się marką, wiesz o tym”. „Nie zapominaj o nazwisku Argun. Jeśli się rozwiedziesz, stracisz połowę marki, o której mówisz”. „Myślisz, że twoja siostra jest głupia? Myślisz, że odejdę bez zabrania tego, co do mnie należy?”.
„Osoba, która chce zostawić męża, choć wszystko jest w porządku, z pewnością musi mieć kochanka, z którym jest jej jeszcze lepiej” – stwierdza mężczyzna. „Jaki kochanek, Caner? Nie bądź śmieszny. Off!”. „Rozumiem cię, jesteś znudzona. Kup bilet lotniczy do Paryża lub Londynu. Wprowadź kilka zmian, mnie też zabierz ze sobą”. „Oszaleję! Popełniłam błąd, mówiąc ci o swoich problemach”. Co Yildiz zamierzała osiągnąć swoim pokerowym zagraniem? Jaki będzie jej następny krok? Czy powie Halitowi o pułapce, jaką zastawiła na niego jego żona?