Odcinek 128 – streszczenie: Nukhet wchodzi do pokoju syna. Informuje go, że pojadą do domu Kazima, by przeprosić Ferita i Seyran. Kaya nie zgadza się z tym, ale nie protestuje, nie chcąc denerwować mamy. Gdy ta wychodzi, mówi do siebie: „Po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, po tylu cierpieniach…” – Zatrzymuje się przed lustrem i z determinacją patrzy w swoje odbicie. – „Mam wraz z mamą was przepraszać? Boże, daj mi cierpliwość! Zapłacicie mi za to, wszyscy, co do jednego. Nie nazywam się Kaya, jeśli nie zmuszę was do zapłacenia. Zwłaszcza ciebie, ulubieńcu Halisa Korhana, Fericie Korhanie”.
Nukhet wprowadza plan oszczędnościowy w rezydencji. Redukuje liczbę kierowców do jednego, ustala limit płatności na kartach domowników, a nawet ogranicza wydatki na jedzenie. Halis postanawia, że karta Ferita musi zostać całkowicie zablokowana, skoro zdecydował się wyprowadzić. Orhan otwarcie wyraża ojcu swoje zdanie na temat jego ostatnich decyzji, bądź raczej ich braku, po czym opuszcza stół, nie prosząc nestora o zgodę, co w przeszłości było nie do pomyślenia.
Orhan wsiada na motocykl. Jadąc przez miasto, zauważa czekającą na przystanku Dicle. Proponuje jej podwózkę, z czego dziewczyna chętnie korzysta. Nukhet i Kaya przyjeżdżają do apartamentu. W imieniu swoim i Halisa przepraszają za to, co stało się poprzedniego dnia. „Wspaniale. Cóż za rozwój sytuacji” – mówi Ferit. – „Nowa córka i wnuk przyszli bronić mojego dziadka. To on was przysłał?”. „Nie, źle zrozumiałeś” – odpowiada Nukhet. – „Pan Halis nie wie, że tu jesteśmy. Przyjechaliśmy ze względu na wszystko, co stało się w ciągu ostatnich dwóch dni. Chcę cię przeprosić.” – Kieruje wzrok na syna.
„Ja też przepraszam” – mówi Kaya. – „Wczoraj trochę przesadziłem, przepraszam”. Ferit reaguje śmiechem, a następnie pyta z poważną miną: „O co wam chodzi? Przejdźcie do rzeczy. Powiedzcie otwarcie, żebym wiedział, z kim mam do czynienia”. „Źle nas zrozumiałeś” – powtarza Nukhet. „Co źle zrozumiałem? Wszystko rozumiem bardzo dobrze. Mam jeszcze taką zdolność, dzięki Bogu”. „Rzeczywiście widać, że masz taką zdolność” – potwierdza zaczepnie Kaya. „O czym jeszcze mówisz?” – Ferit podnosi się, gotowy do bitki. Seyran stara się go uspokoić.
Kaya pyta o łazienkę, a Suna prowadzi go do niej i podaje mu ręcznik. „Dziękuję, jesteś bardzo miła” – mówi chłopak. „Szkoda, że ty taki nie jesteś”. „Co masz na myśli?”. „Siostra przyszła do ciebie, zaufała ci jak człowiekowi. Powierzyła ci kilka prywatnych spraw, ale ty pokazałeś, że nie masz człowieczeństwa. Prawdę mówiąc, kiedy człowiek spojrzy na twój wygląd i ubiór, jak może ci zaufać?”. „Jesteś siostrą Seyran, ale więcej łączy cię z Feritem. Oceniasz ludzi bez poznania ich”.
„Mówię to, co widzę” – stwierdza Suna. – „Nie wróżę przyszłości z fusów. Wygląd zewnętrzny człowieka jest odbiciem jego wnętrza. Chcę od ciebie tylko jednego. Zostaw moją siostrę i jej męża w spokoju”. Nukhet i jej syn opuszczają apartament, w najmniejszym stopniu nie osiągając porozumienia z Feritem i Seyran.
Kazim wpada w panikę, gdy dowiaduje się, że Ferit nie ma zapisanego na siebie żadnego majątku. Abidin przyjeżdża po małżonków, by zabrać Ferita na rehabilitację. „Dziś rano zostały wprowadzone nowe porządki” – oznajmia. – „Porządki pani Nukhet. Nie ma więcej jeżdżenia na próżno. Jeden samochód, jeden kierowca. Będę więc woził wszystkich”. „Coś jeszcze?” – docieka syn Gulgun. „Twoja karta została zablokowana, a na pozostałe nałożono limity. Nastał czas oszczędności, wsiadajcie”.
Ferit nie chce, by żona towarzyszyła mu podczas sesji rehabilitacji. Seyran nie podoba się to, ponieważ jest zazdrosna o atrakcyjną rehabilitantkę, którą miała już okazję poznać. Orhan zabiera Dicle na zakupy do galerii handlowej.
Odcinek 129 – streszczenie: Sesja rehabilitacyjna doprowadza do kłótni między małżonkami. Wieczorem razem przyjeżdżają do rezydencji. Seyran zostaje na dole, a Ferit udaje się do gabinetu dziadka. „Powiedz szybko, co masz do powiedzenia” – prosi Halis. – „Nie mam dużo czasu, chcę odpocząć”. „Dziadku, chcę stworzyć własne życie i pójść własną drogą. Dlatego przyszedłem prosić cię o udział, który mi się należy”. „Co ci się należy?” – nie rozumie nestor. „Udział. Mój udział”. „W czym?”. „Mój udział w majątku rodzinnym”. „Twoją część majątku rodzinnego?” – Halis zanosi się gromkim śmiechem. – „Na litość boską, Fericie!”.
„Tak, dziadku” – potwierdza złoty chłopak. – „Nie rozumiem, co w tym śmiesznego. Ja też jestem członkiem rodziny, zasługuję na to”. „Kto ci to doradził? Twój teść? Zapytał cię, co posiadasz, prawda? I co zrobił, kiedy powiedziałeś mu, że nic nie masz? Mam nadzieję, że się nie załamał.” – Halis nadal dworuje sobie, nie mogąc powstrzymać śmiechu. „Przyszedłem tylko odebrać to, co należy do mnie” – powtarza Ferit. „Tylko to, co należy do ciebie? Powinieneś pomyśleć o tym, zanim wyszedłeś przez te drzwi. Po tym, jak odwróciłeś się od rodziny i odszedłeś, wszystko, co ci się należało, zostawiłeś za sobą”.
„Co to znaczy?” – pyta Ferit. „To, że nie przysługują ci żadne prawa, jeśli nie mieszkasz w tym domu”. „Czyli tak mnie karzesz?”. „Nie, to nie jest kara. Tak musi być. Ja też nie miałem niczego w twoim wieku. I spójrz, stworzyłem imperium. Stworzyłem je z niczego. Jesteś moim wnukiem, nosisz moje geny. Jeśli ja mogłem to osiągnąć, ty także możesz. Ten, kto ma odwagę trzasnąć drzwiami i opuścić ten dom, na pewno ma też odwagę żyć własnym życiem”. „To jest niesprawiedliwość, wiesz o tym dobrze. Jeśli wrócisz, wszystko znów zostanie rozłożone przed twoimi stopami. Jeśli będziesz mieszkać z Nukhet i Kayą z szacunkiem, niczego nie stracisz”.
„Więc jestem Korhanem tylko w tym domu?” – pyta Ferit z narastającym oburzeniem. – „Tylko wtedy, jeśli będę żył tutaj i przestrzegał twoich zasad, tylko jeśli zaakceptuję twoją córkę i wnuka, jestem Korhanem? W przeciwnym razie nie jestem nim, tak?”. „Tak. Dlaczego ta kwestia tak cie bulwersuje?”. „Dlaczego? Umieściłeś nieznanych ludzi w naszym życiu, nawet nie zapytałeś nas o zdanie. Jak byś zareagował, gdybym to ja zrobił coś takiego?”. „Jak bym zareagował? Powiedziałbym, że jest miejsce dla wszystkich. Czy nie spełniłem każdego twojego życzenia i nie zgodziłem się na wszystko?”.
„Chciałeś Pelin, zgodziłem się” – kontynuuje Halis. – „Odmieniło ci się, chciałeś Seyran, także się zgodziłem. Zaakceptowałem nawet jej niewychowanego ojca, pozwoliłem ci się ożenić. Kiedy cię odrzuciłem?”. „Mówisz, żebym tylko zamieszkał z nimi pod jednym dachem, a zgodzisz się na wszystko?”. „Tak, chcę żyć pod jednym dachem z całą moją rodziną”. „Dobrze, dziadku. Pomyślę o tym do jutra”.
Nazajutrz rano Ferit wraz z żoną i całą rodziną Sanlich ponownie przyjeżdża do rezydencji. Oświadcza, że od teraz, tak jak chciał tego dziadek, wszyscy będą mieszkać pod jednym dachem, tworząc jedną dużą rodzinę. Halis jest wściekły. Nie wyraża jednak sprzeciwu, tylko odchodzi do swojego pokoju. Tam odbiera telefon z firmy. Gdy okazuje się, że ktoś z rodziny powinien wziąć udział w ważnym spotkaniu, nestor postanawia wysłać Kayę, po raz kolejny stawiając go ponad Feritem.