Odcinek 188: Z samego rana Cemil przychodzi do restauracji. „Co się dzieje?” – pyta Dogan, który usnął w fotelu z gazetą w ręku. Rozgląda się zdezorientowany po lokalu i dostrzega Cemila – „Co robisz tutaj tak wcześnie?”. „Masz rację, przepraszam, ale nie spałem całą noc” – oznajmia przybyły. – „Rozmyślałem i znalazłem sposób, jak sprawić, by Oya zaczęła mówić”. „Co zamierzasz zrobić? Przyłożysz jej pistolet do głowy?”. „Oczywiście, że nie. Tak jak powiedziała Mine, zrobię to w miły sposób. Dzisiaj wyślę ci wiadomość i przyprowadzisz Ayse tam, gdzie ci powiem. Resztą zajmę się ja. Obiecuję, że Oya dzisiaj przemówi”.

Akcja przenosi się na wieś. Meryem udaje się nad rzekę i siada na ławce obok Leventa. „Kiedy byłem w więzieniu, sporządziłem listę tego, co zamierzam zrobić po wyjściu na wolność” – oznajmia syn Ulviye. – „Ta lista każdego dnia trzymała mnie przy życiu. Każdy punkt to było tak naprawdę to samo, tylko napisane innymi słowami”. „Co napisałeś?” – docieka córka Durmusa. „Że chcę razem z tobą oglądać wschody słońca. Razem z tobą chodzić do kina i moknąć w strumieniach deszczu. Cała lista była pełna tych samych rzeczy. Wszystko było związane z tobą. Ale teraz wszystko jest puste, wszystko zostało w przeszłości. Oboje idziemy własnymi drogami”

Levent podnosi leżącą obok niego różę i wręcza ją Meryem. „Pamiętasz film, który oglądaliśmy wczoraj wieczorem?” – zagaduje. – „Mężczyzna zapytał o coś kobietę. Zapytał, czy znów by go pokochała”. „Zeszłej nocy powiedziałeś, że jeśli zapalisz świecę świecą, jeden marynarz umiera” – przypomina dziewczyna. – „Uderzyło mnie to. Człowiek, kiedy odczuwa ból, zapala się w nim czterdzieści świec. Potem te świecie z czasem gasną, poza jedną, która nigdy nie gaśnie. Ty jesteś tą czterdziestą świecą. Zawsze będziesz płonąć we mnie. Nigdy o tobie nie zapomnę. Tak, pomimo wszystkiego, znów bym cię pokochała”.

„Tylko dzisiaj…” – mówi Levent. – „Czy możesz oprzeć się na moim ramieniu, jak w moich snach? Obserwujmy wschód słońca w ten sposób. Przynajmniej dziś”. Meryem zbliża się do mężczyzny i kładzie głowę na jego ramieniu. W oczach ma łzy. W tym momencie na pobliskiej ścieżce pojawia się… Melis! „Co oni robią?” – pyta siebie, płonąc z zazdrości. Już chce ruszyć w kierunku narzeczonego i zrobić mu awanturę o Meryem, gdy nagle obok niej staje Ulviye. „Melis, kiedy przyjechałaś?” – pyta pani Metehanoglu. – „Chodź, zjedzmy razem śniadanie”. „Dobrze, przyjdę, jak tylko porozmawiam z Leventem”.

„Nie przeszkadzaj im” – prosi Ulviye. – „Niech mąż i żona zostaną sami”. Melis robi duże oczy. Nie sądziła, że sprawy zaszły aż tak daleko. Mimo to odchodzi z mamą Leventa. Akcja przenosi się do rezydencji. Yasar znajduje w kuchni list, jaki zostawiła mu Asli. Czyta go: Piszę do ciebie, bo nie mam odwagi się pożegnać. Wybacz mi, że nie dostrzegłam twojej miłości i podążyłam za niewłaściwym mężczyzną. Zdaję sobie sprawę, że mój stan również ciebie czyni bezradnym. Zrobiłeś dla mnie więcej, niż powinieneś. Nie chcę sprawiać ci przykrości. Wychodzę do autobusu. Trzymaj się. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.

Yasar odkłada list i wybiega na zewnątrz. Na drodze zatrzymuje Asli, która przed chwilą wyszła. Czekała, aż mężczyzna weźmie list do rąk, by na pewno zdążył ją zatrzymać. „Przeczytałem twoją wiadomość” – oznajmia Yasar. – „Dokąd idziesz?”. „Przepraszam, że tak po prostu wyszłam, ale nie mogłam inaczej”. „Nigdzie nie idziesz.” – Zabiera walizkę z rąk pokojówki. „Myślałam do rana. Tak będzie najlepiej dla mnie i dla dziecka. Pozwól mi odejść. Zasługujesz na to, żeby być szczęśliwym. Mnie się nie udało. Przegrałam. Do widzenia”.

Dziewczyna odwraca się. Wtedy dzieje się dokładnie to, co zaplanowała. „Asli, wyjdź za mnie” – wypala mężczyzna. „Co?” – Pokojówka unosi brwi w udawanym zaskoczeniu. „Słyszałaś. Pobierzmy się, i to natychmiast”. „Nie mogę, Yasarze. Nie mogę ciebie też wciągnąć w przepaść”. „Asli, mówię poważnie. Nie możesz odejść. Chodź do środka, porozmawiajmy. Najpierw posłuchaj, potem uszanuję twoją decyzję”. Akcja wraca na wieś. Levent i Meryem wracają do pensjonatu. Po skończonym śniadaniu dziewczyna chce posprzątać ze stołu. „Meryem, zostaw to” – mówi Ulviye. – „Melis i ja posprzątamy. Wy pójdźcie na spacer.” – Kieruje wzrok na swojego syna.

„Mamo, dopiero co wróciliśmy ze spaceru” – stwierdza Levent. – „Nie ma potrzeby, żebyśmy szli znowu”. „Melis, powiedz im coś” – prosi pani Metehanoglu. „Mamo Ulviye, wydajesz się być zdezorientowana” – oznajmia siostra Hulyi, która nie może już znieść tej sytuacji. – „Oni nie są mężem i żoną. Levent jest moim narzeczonym. Wkrótce bierzemy ślub, moja suknia jest już gotowa. Chciałaś tego najbardziej, nie pamiętasz?”. „Melis, żartujesz sobie?” – Ulviye patrzy na nią niedowierzająco. „Mamo, Melis…” – próbuje wyjaśnić Levent, ale narzeczona mu przerywa.

„Nie żartuję” – oświadcza Melis z pełną powagą. – „Twoje wspomnienia się trochę pomieszały, to wszystko”. „Mamo, chodźmy zaczerpnąć świeżego powietrza” – mówi Levent. „Chwileczkę. Mieliśmy jakieś zaręczyny” – przypomina sobie Ulviye. „Tak. Moje i Leventa” – oznajmia Melis. „Tak, pamiętam.” – Ulviye wzdycha ciężko, jakby zasmucona. – „Dzieci, wybaczcie mi”. Levent rzuca narzeczonej dyskretne, acz pełne wyrzutu spojrzenie. Jest zły na nią, że wbrew zaleceniom lekarza powiedziała jego mamie prawdę.

W następnej scenie wszyscy są już z powrotem w rezydencji. Melis wchodzi do pokoju Leventa. Siada obok niego na łóżku i mówi: „Kochany, przepraszam za dzisiaj. Uwierz mi, że nie miałam złych intencji. Myślałam, że im szybciej powiemy prawdę naszej mamie, tym szybciej wyzdrowieje…”. „Melis, nie jesteś lekarzem” – stwierdza stanowczo Levent. – „Nie możesz decydować, co jest dobre, a co złe. W tej chwili najważniejsze jest zdrowie mamy. Słyszałaś, co powiedział doktor. Powinnaś postępować zgodnie z jego zaleceniami”. „Ale kochany, niedługo pobieramy się. Czy wtedy nie byłoby to trudniejsze dla mamy?”.

„Mogliśmy powiedzieć powoli, nie tak, jak ty to zrobiłaś” – oświadcza brat Bahadira. „W porządku, masz rację. Przepraszam, nie pomyślałam. Obiecuję, że to się już nie powtórzy.” – Kładzie dłoń na ręku ukochanego i robi do niego maślane oczy. – „Czy możemy już się nie gniewać?”. „Jestem zmęczony, Melis, chcę odpocząć.” – Levent odsuwa się od narzeczonej i opiera się plecami o wezgłowie. „W porządku, jak uważasz. Ja mam teraz próbę makijażu i fryzury”.

Oya przychodzi do kawiarni na spotkanie z Cemilem. Oboje siadają przy stoliku na zewnątrz. „Dziękuję ci, że przyszłaś” – oznajmia mężczyzna. „O czym chcesz rozmawiać ze mną po tych wszystkich brzydkich słowach?”. „Dlatego właśnie cię zaprosiłem. Nie chcę z nikim pozostać w kłótni”. „Więc to koniec z Ayse?”. „Tak, to koniec. Miałaś rację, to niemożliwe, żebyśmy ja i Ayse czegoś doświadczyli. Wiem, że jest za późno, by to powiedzieć, ale przepraszam”.

„Nie, nie jest za późno” – przekonuje Oya, a w jej sercu odżywa nadzieja nadzieja. – „Jeśli chcesz, nie jest za późno na nic. Proszę, nie odchodź, zostań tutaj”. W tym momencie w kawiarni pojawiają się Dogan, Ayse i Mine. Cemil dostrzega ich kątem oka, ale odwrócona plecami Oya niczego nie widzi. Córka Safiye na widok byłego męża chce od razu uciec, ale towarzysze przekonują ją, by została. Cała trójka siada przy sąsiednim stoliku.

„Cemilu, pomyśl raz jeszcze, zanim podejmiesz decyzję” – mówi Oya, nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się za jej plecami. „Nie mogę, załatwiłem już wszystko” – odpowiada mężczyzna. „Jeśli zostaniesz, wszystko może być inne”. „Oyu, nie mam powodu, by zostać”. „Masz! Masz powód, ale nie chcesz go dostrzec”. Czy plan Cemila powiedzie się? Czy Ayse zrozumie, że mężczyzna jest niewinny?

Podobne wpisy