Zranione ptaki odcinek 84: Melis symuluje wypadek! Ulviye chce, by Meryem odeszła z rezydencji! [Streszczenie + Zdjęcia]

84: Levent wybiera numer do Melis, ta jednak nie odbiera. „Dlaczego powodujesz problemy?” – pyta siebie mężczyzna. Akcja przenosi się do kawiarni, gdzie Melis nadal spędza czas ze swoją przyjaciółką. „Bardzo ci dziękuję, moja słodka” – mówi siostra Hulyi. – „Za chwilę mój Levent otrzyma złe wieści, więc nie powinien się spóźnić.” – Na telefon Melis przychodzi wiadomość. – „Levent coś napisał. Na pewno odchodzi od zmysłów, że mnie nie ma”. Melis otwiera wiadomość, a my słyszymy w tle głos Leventa: „Bardzo się martwiłem. Cieszę się, że nic ci nie jest. Porozmawiamy ponownie, kiedy wrócisz do domu. Proszę, nie zamartwiaj nas więcej w ten sposób”.

„Melis, czy wszystko dobrze?” – pyta przyjaciółka, gdy jej towarzyszka w milczeniu wpatruje się w ekran telefonu. – „Co napisał?”. „Cieszy się, że nic mi nie jest. I to wszystko?” – pyta oburzona Melis. – „Ale wiem, co zrobię. Zobaczymy, czy znowu napisze, że cieszy się, że nic mi nie jest, by tak się mnie pozbyć!”. „Melis, uspokój się”. „Sprawię, że on i ta wieśniaczka Meryem doznają największego szoku w swoim życiu. Zobaczą, do czego jestem zdolna!”. Siostra Hulyi podnosi się gwałtownie od stolika i odchodzi.

Akcja wraca do rezydencji. Ulviye wchodzi do salonu, gdzie Levent poprosił ją o rozmowę. „Zamówiłam dla nas kawę” – oznajmia kobieta i zajmuje miejsce w fotelu. – „Melis jeszcze nie wróciła, synu?”. „Myślę, że zostanie u przyjaciółki”. „Nawet dzisiaj? Bez niej na ma radości w domu. Człowiek naprawdę tęskni za tą dziewczyną, czyż nie?”. „Mamo, muszę ci coś powiedzieć”. „W porządku, synu, wysłucham cię, ale najpierw chciałabym otworzyć swoją duszę przed tobą. Od kilku dni chodzi mi to po głowie, a po tym, co usłyszałam dziś rano, muszę od razu z tobą porozmawiać”.

„Tak jak myślałem, chodzi o mnie i Melis” – mówi w myślach Levent, po czym oznajmia na głos: „Mamo, proszę cię, pozwól mi pierwszemu powiedzieć. Melis i ja…” – W tym momencie w wejściu do salonu pojawia się Meryem z kawą na tacy. Levent nie kończy, gdyż rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu. Wstaje z kanapy i odbiera połączenie w przedpokoju. – „Słucham, Hande”. „Muszę ci coś powiedzieć” – oznajmia przyjaciółka Melis po drugiej stronie. – „Melis wyglądała bardzo źle. Powiedziała dużo bzdur i poszła. Szczerze boję się o nią”. „Wiesz, dokąd się udała?”.

„Nie wiem, nie chciała mi powiedzieć” – odpowiada Hande. – „Ale na wybrzeżu jest miejsce, do którego kiedyś jeździliście z całą rodziną. Powiedziała mi, że była tam szczęśliwa z tobą. Może tam poszła. Nie może znieść tego, że jej nie kochasz. Ciągle powtarzała, że nie może żyć z tą prawdą. Boję się, że może zrobić sobie krzywdę”. „Myślę, że znam to miejsce. Dziękuję ci za telefon”. W następnej scenie Levent jest już w drodze. Dzwoni do Melis, ale odbiera jakiś mężczyzna. „Kim jesteś? Co się dzieje?” – pyta brat Bahadira.

„Zauważyłem samochód tej pani, kiedy przechodziłem drogą” – odpowiada mężczyzna po drugiej stronie. – „Jej telefon leżał na ziemi”. „Gdzie jest Melis? Czy wszystko z nią dobrze?”. Czy znasz skrzyżowanie w pobliżu Akcali? Sto metrów od niego pani zemdlała w samochodzie”. „Dobrze, jestem bardzo blisko. Natychmiast zadzwonię po karetkę”. „Już zadzwoniłem, są w drodze. Zostanę tutaj, dopóki nie przyjedziesz”.

Wkrótce Levent dociera na miejsce. Podbiega do znajdującego się na poboczu samochodu Melis, sprawdza jej puls i obejmuje dłońmi jej policzki. Kobieta wybudza się. „Levent?” – odzywa się słabym głosem. „Jestem tutaj, nie bój się”. W następnej scenie Levent przywozi Melis do rezydencji. Kobieta kuleje i kurczowo trzyma się jego ramienia. „Ostrożnie, synu” – mówi Ulviye, która czekała na nich przy drzwiach. – „Melis, ty też się nie spiesz, moja córko”. „Jak się masz, pani Melis?” – pyta córka Aysel. „Nic mi nie jest, Asli, dziękuję. Wkrótce będzie ze mną znacznie lepiej”.

„Po kilku dniach dobrego odpoczynku będziesz jak nowo narodzona” – przekonuje Bahadir. „Szybkiego powrotu do zdrowia” – życzy Meryem. – „Bardzo nas przestraszyłaś. Cieszę się, że masz się dobrze”. „Dziękuję” – odpowiada Melis, obrzucając rywalkę pełnym niechęci spojrzeniem. „Asli, przygotuj mój pokój dla Melis” – wydaje polecenie pani Metehanoglu. – „Winda jest zepsuta i byłoby jej ciężko wchodzić po schodach”. „Uważaj” – mówi Levent, zatrzymując się przed prowadzącymi do salonu schodkami. „Nie puszczaj mojej ręki” – prosi Melis. – „Boję się, że mogłabym upaść”. „Nie bój się, trzymam cię”.

W następnej scenie Ulviye wchodzi do salonu, gdzie na sofie siedzi Bahadir. „Zasnęła?” – pyta mężczyzna. „Jeszcze nie. Wciąż rozmawia z Leventem”. „Gdyby i z nią stało się to, co z Hulyą, nie znieślibyśmy tego, mamo”. „Bahadir, opowiedz mi wszystko od początku. Wiem, że coś ukrywacie. Ewidentnie stało się coś przed wypadkiem, bo Levent też zachowywał się dziwnie. Musisz mi wszystko od razu powiedzieć”. „Powiedziałem ci, że Melis zeszłej nocy wyznała Leventowi, co do niego czuje. Byłaś taka szczęśliwa, że nie miałem serca powiedzieć ci prawdy. Levent udzielił Melis negatywnej odpowiedzi, mamo”.

„Wtedy Melis zniknęła bez śladu” – kontynuuje Bahadir. – „Zdenerwowała się na Leventa i wyszła”. „Ale powiedziałeś mi, że ona i Levent byli razem na zewnątrz”. „Nie mogłem powiedzieć ci prawdy. Levent szukał jej całą noc. Nie chcieliśmy cię martwić”. „Ukrywacie wszystko przede mną, żebym się nie martwiła, a kiedy się dowiaduję, martwię się jeszcze bardziej. Czyli zasmuciła się tak bardzo, że zniknęła bez śladu”. „Zasmuciła się i ogarnęła ją zazdrość”. „Nie rozumiem. Jaka zazdrość? O kogo?”. „O Meryem”. „Co masz na myśli? Dlaczego miałaby być zazdrosna o Meryem?”.

„Melis myśli, że Levent odrzucił ją, ponieważ kocha Meryem” – wyjaśnia mąż Hulyi. „Wielkie nieba! Skąd jej się to wzięło?”. „Nie wiem. Powiedziałem jej, że to całkowicie bez sensu, ale nie udało mi się jej przekonać”. „Dlatego spojrzała na nią ze złością” – stwierdza Ulviye, przypominając sobie, jakim spojrzeniem Melis obrzuciła Meryem, gdy ta życzyła jej szybkiego powrotu do zdrowia. – „Boże mój, ona zachowuje się jak dziecko”. „Mamo, nie chcę, by Levent dowiedział się o naszej rozmowie, proszę”. „W porządku, synu, już ci to obiecałam”.

Kamera przenosi się do pokoju Ulviye. Melis leży na łóżku, a przy niej siedzi Levent. „Jak doszło do wypadku?” – pyta mężczyzna. – „Jechałaś za szybko?”. „Nie, nie jechałam zbyt szybko, ale byłam trochę w złym humorze, wiesz. Byłam też zamyślona. Nagle straciłam kontrolę nad pojazdem, to wszystko”. „Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało”. „Levencie, ta rozmowa wczoraj…”. „Melis, najpierw dojdź do siebie, a później porozmawiamy, dobrze?”.

„Dobrze” – zgadza się siostra Hulyi, a kiedy Levent opuszcza pokój, mówi do siebie: „Porozmawiamy, kiedy zechcesz, mój Levencie. I tak na końcu to ja będę zwycięzcą”. Tymczasem babcia Cemila nadal jest w jego domu. Kobieta bardzo uważnie obserwuje to, jak zachowują się młodzi małżonkowie, i zaczyna wątpić w prawdziwość ich związku. Akcja wraca do rezydencji. Omer przynosi Melis ciastko oraz wykonany przez niego rysunek, na którym znajdują się trzy postaci. „Kto to jest?” – docieka kobieta. „Moja siostra, ja i brat Levent” – odpowiada chłopiec.

Gdy Melis zostaje sama w pokoju, mówi do siebie: „Wyczerpała wszystkie środki, więc teraz naciska na brata, by rysował ją i Leventa w ten sposób, cwaniara!”. Do pomieszczenia wchodzi Meryem z gazetami w rękach. „Przepraszam, że przeszkadzam” – mówi dziewczyna. – „Pani Ulviye kazała mi to przynieść, żebyś się trochę rozerwała. Wszystko dobrze, pani Melis? Potrzebujesz czegoś?”. „Właściwie to tak. Możesz mnie zabrać do łazienki?”. „Oczywiście.” – Meryem ujmuje ramię Melis i pomaga jest wstać. Nagle siostra Hulyi przewraca się i zaczyna krzyczeć wniebogłosy: „Moja noga!”. „Pani Melis, co się stało? Złap się mnie”.

„Nie dotykaj mnie!” – wrzeszczy Melis. – „Co ty myślisz, że robisz, na miłość boską?!”. „Nic nie zrobiłam. Pozwól, że ci pomogę”. „Zabieraj te łapy i nie waż się mnie dotykać! Ała, moja noga!”. Do pokoju wbiega Ulviye. „Melis, co się stało?” – pyta pełna niepokoju. – „Co z tobą?”. „Ciociu Ulviye, tak bardzo mnie boli. Pomóż mi, proszę”. Pani Metehanoglu podaje rękę Melis i pomaga jej wrócić na łóżku. „Jak to się stało?” – pyta. „Popchnęła mnie i przewróciła na podłogę” – odpowiada siostra Hulyi zapłakanym głosem. „Dlaczego miałabym zrobić coś takiego?” – pyta zdumiona Meryem. „Chwyciła mnie za rękę, a potem mnie popchnęła i przewróciła! Czego chcesz ode mnie?! Dlaczego mi to zrobiłaś?!”.

„Nie popchnęłam cię, pani Melis” – zarzeka się córka Durmusa. – „Chciałam ci tylko pomóc. Naprawdę nic nie zrobiłam.” – Kieruje wzrok na Ulviye, szukając u niej wsparcia. „W czym ci przeszkadzam, Meryem?” – pyta Melis, nadal zawodząc z bólu. – „Możesz mi to powiedzieć?”. „W niczym mi nie przeszkadzasz. Ja tylko próbowałam pomóc”. „Meryem, wyjdź teraz” – prosi Ulviye. – „Zajmę się tym”. Córka Durmusa opuszcza pokój. „Melis, na pewno doszło do nieporozumienia” – przekonuje mama Leventa. – „Meryem nie zrobiłaby czegoś takiego. Czy bardzo cię boli?”.

„Przysięgam, że popchnęła mnie od tyłu” – zarzeka się Melis. – „Jakim człowiekiem trzeba być, żeby chcieć skrzywdzić kogoś, kto miał wypadek? Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi!”. Do pokoju wchodzi Levent. „Co się stało?” – pyta. – „Słyszałem jakieś głosy”. „Nic, Levencie” – odpowiada Melis, przybierając najbardziej niewinny ton głosu, na jaki ją stać. – „Poszłam do toalety i upadłam”. „Czy bardzo cię boli?”. „Tak, ale to nie ma znaczenia. Wkrótce przejdzie”. „Mogę wezwać lekarza. Nie jest dobrze, że upadłaś zaraz po wypadku”. „Nie, naprawdę nie ma takiej potrzeby”. „Proszę, zawołaj nas, kiedy będziesz chciała gdzieś pójść. Nie wstawaj samodzielnie”.

„Dobrze, nie martw się. Pójdę teraz spać” – oznajmia Melis. „Dobrze, córko” – mówi Ulviye. – „Porozmawiamy trochę, synu?”. „Dobrze, mamo. Zajrzę do ciebie później, Melis” – oznajmia Levent i wychodzi wraz z mamą. Na twarzy siostry Hulyi momentalnie pojawia się promienny uśmiech. „Myślę, że pani Ulviye połknęła haczyk” – mówi do siebie zadowolona. Kładzie się na łóżku i sięga po jeden z przyniesionych przez Meryem magazynów.

Levent i Ulviye wchodzą do salonu, gdzie znajduje się Bahadir. „Dobrze, że tutaj jesteś” – mówi pani Metehanoglu. – „Chciałam porozmawiać z wami oboma”. „Co się stało, mamusiu?” – pyta mąż Hulyi. „Słuchamy cię, mamo” – oznajmia Levent, siadając obok brata. – „Czy istnieje jakiś problem?”. „Dzieci, Melis jest teraz bardzo spięta i wszystko może ją zdenerwować. Po wypadku Hulyi i dzisiejszym wypadku jej stan psychiczny bardzo się pogorszył. Myślę, że musimy wprowadzić w domu pewne zmiany, dopóki nie wyzdrowieje”. „Co masz na myśli?”. „Melis nie powiedziała ci, prawdopodobnie, żeby cię nie denerwować, ale to Meryem pomogła jej pójść do łazienki”.

„Melis oskarżyła ją, że to ona ją popchnęła” – mówi dalej Ulviye. – „Powiedziała, że to jej wina”. „Dlaczego Meryem miałaby popchnąć Melis?” – pyta Levent z nutą oburzenia w głosie. „Oczywiście, że tego nie zrobiła. Biedaczka wszystko źle zrozumiała. Dopóki jej wrażliwość nie minie, dopóki nie wyzdrowieje, proponuję, żebyśmy usunęli Meryem z naszego domu”. „Co? Dlaczego?” – Levent robi duże oczy. „Myślę, że to będzie najlepsze dla nich obu. Melis ma niepotrzebne napady złości i nie chcę, by Meryem cierpiała z tego powodu”.

„Nikt nigdzie nie odejdzie, mamo” – oświadcza stanowczo Levent. – „W końcu, gdzie moglibyśmy ją teraz wysłać? Wiesz, że ma problemy z ojcem. Odejście z rezydencji nie byłoby dla niej bezpieczne”. „Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Levencie” – zabiera głos Bahadir. – „To, co powiedziała mama, ma sens. Możemy umieścić Meryem w bezpiecznym miejscu, dopóki Melis nie wyzdrowieje”. „Jaki ona ma związek z jej wyzdrowieniem? Nie przesadzajcie tak bardzo. Jesteście zbyt wrażliwi i naprawdę nie ma takiej potrzeby. Meryem zostanie tutaj”. Levent podnosi się z kanapy i odchodzi.