Odcinek 190: Dogan i Mine spędzają czas w wesołym miasteczku. Wieczorem dziewczyna przygotowuje kolację z okazji pogodzenia się Cemila i Ayse. Akcja przenosi się do rezydencji. Levent zagląda do pokoju mamy, gdzie znajduje się Meryem, i prosi ją o rozmowę. Dziewczyna niechętnie wychodzi na korytarz. „Meryem, nie zrobiłaś tego?” – pyta mężczyzna, czym ponownie zakłada, że byłaby zdolna do czegoś takiego. – „Nie podpaliłaś sukni ślubnej? To był wypadek?”. „Zrobiłam to czy nie, co to zmieni?” – pyta Meryem z oburzeniem w głosie. – „Uwierzyłeś w to, co zobaczyłeś. Nie przyszło ci na myśl, żeby mnie zapytać”.
„Kiedy zobaczyłem płonącą suknię ślubną i kiedy Melis tak krzyczała…” – próbuje wytłumaczyć się Levent. „To nieistotne, nie ma o czym mówić” – ucina dyskusję Meryem. – „Zamiast rozmawiać ze mną, zaopiekuj się swoją przyszłą żoną.” – Chce odejść, ale mężczyzna zatrzymuje ją i mówi: „To nie ja chcę, żeby Melis została moją żoną. Każesz mi iść zaopiekować się moją żoną, ale to twoje dzieło. Czy nie powstrzymałaś mnie przed rozmową z Melis? Czy nie powiedziałaś, żebym nie robił tego, bo próbowała się zabić? Teraz płoniemy. Otacza nas ogień, który kiedyś mogliśmy ugasić szklanką wody. Teraz nic i nikt nie może ugasić tego ognia. To ty pozwoliłaś na ten pożar”.
W trakcie kolacji Neriman i Safiye informują Mine, że szukało ją dwóch typów. Dziewczynie robi się słabo, kiedy o tym słyszy. Akcja wraca do rezydencji. Melis i Hulya wchodzą do pokoju tej drugiej i siadają na łóżku. „Posłuchaj, to normalne, że się złościsz, ale za dużo gniewu robi się nudne” – udziela rady żona Bahadira. – „Nie przesadzaj z tym”. „Siostro, ja…” – Melis podnosi się, by podkreślić swoje oburzenie. „Nie udawaj, że jesteś niewinna. Mogę odgadnąć, co zamierzasz zrobić, zanim w ogóle zaczniesz planować. Meryem nie spaliła twojej sukni ślubnej. Nawet gdyby chciała, nie mogłaby tego zrobić”.
„Przeszkadza ci to, że Meryem tu jest” – kontynuuje Hulya – „więc podpaliłaś swoją suknię, żeby zrzucić winę na nią”. „Tak, zrobiłam to” – potwierdza Melis, nie zdając sobie sprawy, że przy uchylonych drzwiach pojawił się właśnie Bahadir. – „Podpaliłam swoją suknię. Kiedy chodzi o Leventa, jestem w stanie spalić nawet tę rezydencję. Nie będę o nikim myśleć. Nawet jeśli moja siostra będzie w rezydencji, podpalę ją! Mam nadzieję, że zrozumiałaś”.
Wstrząśnięty Bahadir udaje się prosto do pokoju brata, nie zdradzając się przed żoną i szwagierką, że podsłuchał ich rozmowę. „Bracie, jestem bardzo zmęczony” – oznajmia Levent. – „Domyślam się, co chcesz powiedzieć. Proszę cię, nie musisz. Powiesz, że Melis jest smutna. Wiem to, w porządku. Obiecałem Melis, ale Meryem też powinna zostać w tym domu. Dotrzymam obietnicy, którą złożyłem naszej mamie, i poślubię Melis. Wszyscy będą z tego powodu cierpieć, najbardziej ja”.
„Nie, Levencie” – wyraża swój sprzeciw Bahadir. – „To nie jest jedyna rzecz, którą możesz zrobić. Zmieniłem zdanie. Nie musisz żenić się z Melis”. „Bracie, jesteś świadomy tego, co mówisz?” – dopytuje Levent, nie będąc pewnym, czy się nie przesłyszał. – „Powiedziałeś, żebym nie żenił się z Melis? Dobrze usłyszałem?”. „Dokładnie to powiedziałem”. „Dlaczego to mówisz? Widziałeś coś?”. „To nie Meryem, to Melis podpaliła suknię ślubną. Zrzuciła winę na Meryem. Słyszałem, jak rozmawia o tym z Hulyą”.
Levent opada na krzesło i chowa twarz w dłoniach. „Najgorsze, że opowiadała o tym tak, jakby się przechwalała” – ciągnie Bahadir. – „Levencie, kiedy poskładałem wszystkie elementy w całość, obraz Melis wyszedł okropny. Jej uczucia nie są miłością. Ma obsesję na twoim punkcie. Teraz widzę to wszystko tak wyraźnie. Ona jest obsesyjną i niebezpieczną kobietą, która jest gotowa spalić wymarzoną suknię ślubną, a nawet więcej”. „Wiem, bracie. Jestem tego świadomy. Ale doświadczyłem tak wielu rzeczy, że nie miałem siły się z tym zmierzyć”. „Teraz wszystko wiesz. Co zrobisz?”. „Nie wiem. Czuję się zagubiony. Co powinienem zrobić?”.
„Biorąc pod uwagę stan Melis i to, co zrobiła, nie powinieneś się z nią żenić” – przekonuje Bahadir. – „Nie rób tego sobie, bracie. Proszę, raz jeszcze to przemyśl. Nie mówię ci tego, jako twój brat, ale jako osoba, która namówiła cię do tego małżeństwa”. „Ja to zrobiłem. Ja złożyłem obietnicę mamie i muszę jej dotrzymać. Jestem zmuszony to zrobić”. „Rzucisz się w ogień?”. „To lepsze niż wyrzuty sumienia z powodu niedotrzymanej obietnicy. Może to przeze mnie mama dostała zawału serca. Wcześniej tyle razy kłóciliśmy się z powodu Melis. Cokolwiek się stanie, dotrzymam obietnicy, którą złożyłem mamie. Ożenię się z Melis”.
„W porządku” – zgadza się Bahadir. – „Zrobiłem to, co należało do mnie jako starszego brata. O reszcie sam musisz zdecydować.” – Opuszcza pokój brata. „Powinieneś był wiedzieć, że Meryem tego nie zrobiła” – mówi do siebie Levent. – „Znowu wyrządziłem jej przykrość bez powodu”. Bahadir udaje się do sypialni. W środku nie ma już Melis, jest tylko jego żona. „Kochany, co się stało?” – pyta Hulya, piłując paznokcie. Dostrzegła niepokój na twarzy męża. – „Dlaczego jesteś taki spięty?”.
„To nie jest napięcie” – zaprzecza mężczyzna. – „To coś gorszego. Wszystkiego się dowiedziałem, Hulyo. Nie będziesz mogła tego przede mną ukryć”. „Wszystkiego?” – Kobietę ogarnia przerażenie, a jej głos zaczyna drżeć. – „Nie rozumiem. Niczego przed tobą nie ukrywam. Dlaczego tak na mnie patrzysz?”. „Niczego nie ukrywasz? Jesteś pewna? Wszystkiego się dowiedziałem. Jak możesz ukrywać prawdę przede mną?”. „Bahadirze, ja…”. „Melis sama podpaliła swoją suknię. Słyszałem to. Dlaczego to ukrywałaś?”.
Hulya oddycha z ulgą w głębi duszy i mówi przymilnym głosem: „Wybacz mi, proszę. Byłam w trudnej sytuacji”. „Nieważne. Jestem zły na Melis”. „Nie wiem, co powiedzieć. Wstydzę się za nią. Teraz to czuję”. „Jak to? Nie wiedziałaś wcześniej?”. „Oczywiście, że nie. Nie wiem, gdzie to usłyszałeś, ale Melis przyznała mi się dopiero wtedy, gdy zaczęłam na nią naciskać”. „Dobrze. Powiedz siostrze, żeby uważała na swoje zachowanie, bo zaczęła przesadzać”. „Dobrze, porozmawiam z nią. Zdecydowanie mnie też to martwi”. „Rozmawiałem z Leventem, jemu także powiedziałem”.
„Dobrze zrobiłeś” – chwali męża kobieta. – „I on ma prawo wiedzieć”. „Nie ukrywaj przede mną niczego, Hulyo” – przestrzega mężczyzna. „W porządku, kochany, obiecuję”. Hulya udaje się do pokoju siostry. Staje przed nią i oznajmia: „Levent wie o wszystkim”. „Co takiego?” – Melis robi wielkie oczy. – „Kto mu powiedział? Skąd wie? Ty mu powiedziałaś? Ty to zrobiłaś?”. „Nie mów bzdur! Dlaczego miałabym powiedzieć? Co by mi z tego przyszło? Bahadir usłyszał i mu powiedział”.
„Dobra robota, szwagrze!” – Melis załamuje ręce. – „Wszystko zrujnował! Co mam teraz zrobić? Co powiem Leventowi? Niech to szlag! Może nawet zrezygnować ze ślubu. Musimy coś wymyślić, żebym mogła przekonać Leventa”. „W porządku, wymyślimy coś”. W tym momencie z głębi domu dobiega zgrzyt otwieranych drzwi. „Może Levent nadchodzi” – mówi Melis i szybko opuszcza pokój. Hulya krzyżuje ręce na piersi i uśmiecha się do siebie. Problemy siostry wyraźnie sprawiają jej satysfakcję.