Zranione ptaki odcinek 33: Levent i Meryem zbliżają się do siebie w chacie! Znajduje ich uzbrojony mężczyzna! [Streszczenie + Zdjęcia]

33: Gdy Meryem nie wraca do domu, Durmus od razu udaje się do Ayse z nadzieją, że znajdzie swoją córkę w domu jej przyjaciółki. Tak się jednak nie dzieje. „Co to znaczy, że nie wiesz?” – pyta mężczyzna. – „Kto ma więc wiedzieć, jeśli nie ty?”. „Wujku Durmusie, na pewno jest w rezydencji” – odpowiada Ayse. – „Nie skończyła jeszcze pracy”. „Jak to nie skończyła? Czym się tam zajmuje? Czy jest nocnym stróżem? Siedziałem spokojnie w domu, bo myślałem, że jest u ciebie. Dzwoniłaś do niej?”. „Tak, ale jest niedostępna”. „Prosi się, żebym połamał jej kości! To się w końcu stanie!”. „Zadzwonię do rezydencji i dowiem się, co się dzieje”.

Dziewczyna wybiera numer do rezydencji. „Halo? Tu Ayse, przyjaciółka Meryem” – mówi do słuchawki. – „Z kim rozmawiam? Siostra Aysel? Meryem opowiadała mi o tobie. Nie możemy dodzwonić się do Meryem, dlatego się z tobą kontaktuję”. „My też nie możemy się z nią skontaktować” – oznajmia Aysel. – „Telefony jej i Leventa są wyłączone. Pojechali do Sile z powodu sprzedaży domu w winnicy. Nie wiadomo, czy tam dotarli. Dam ci znać, jeśli czegoś się dowiem”. Akcja przenosi się do rezydencji. Aysel odkłada telefon i ze zdumieniem odkrywa, że obok niej stoi Ulviye!

„Co się dzieje, Aysel?” – pyta pełna obaw pani Metehanoglu. – „Wyjaśnij mi szybko!”. Akcja przenosi się do chaty. Huk wystrzału wybudza śpiących w środku Leventa i Meryem. Oboje zrywają się na równe nogi. Ostrożnie wyglądają przez okno i widzą stojącego przed chatą mężczyznę ze strzelbą w rękach! „Kto tam jest?! Wychodźcie!” – rozkazuje przybyły. – „Wyjdźcie albo zacznę strzelać!”. „Nie strzelaj. Wychodzę” – mówi Levent, otwiera drzwi i wychodzi z uniesionymi rękami. Tuż za nim wychodzi Meryem, choć towarzysz kazał jej zostać w środku.

„Kim jesteście? Co robicie w mojej chacie?” – pyta mężczyzna, cały czas mierząc do intruzów ze strzelby. „Mieliśmy wypadek samochodowy, nie mogliśmy się do nikogo dodzwonić” – tłumaczy brat Bahadira. – „Nie spotkaliśmy nikogo, kto mógłby nam pomóc. Potem zobaczyliśmy tę chatę i weszliśmy do środka. Myśleliśmy, że spędzimy tutaj noc, a rano poszukamy pomocy”. „Tak, niczego nie uszkodziliśmy” – zapewnia Meryem. „Zobaczyliście chatę i tak po prostu weszliście?”. „Byliśmy zmuszeni, nie mieliśmy innego wyjścia”. „Rozumiem, uciekliście.” – Mężczyzna opuszcza broń.

Akcja przenosi się do rezydencji. W salonie zgromadzeni są Bahadir, Cemil, Ulviye, Melis i Hulya. „Zobaczcie, która już godzina” – mówi z przejęciem pani Metehanoglu. – „Na pewno coś im się stało, inaczej by zadzwonili. Boże, pomóż mi!”. „Myślę, że nie ma powodów do zmartwień” – mówi Cemil uspokajającym tonem. – „Levent dobrze zna ten obszar, spędził tam dzieciństwo. Poza tym nie są gdzieś na szczycie góry, to tylko okolica Sile. Nie ma powodu do paniki”. „Dobrze znasz Leventa, synu. To niemożliwe, że nie możemy się do niego dodzwonić przez tyle czasu”. „Mamo, te nowe telefony są problematyczne” – zabiera głos Bahadir. – „Ciągle brakuje im baterii”.

„Do Meryem też nie możemy się dodzwonić” – stwierdza Ulviye. – „Jej też padła bateria? Na pewno coś się stało”. „Mamo, nie martw się, pójdziemy ich poszukać.” – Bahadir i Cemil podnoszą się. „Najpierw zadzwońmy na policję” – przekonuje Melis. – „Nie traćmy czasu”. „Powiedzą, że minęło za mało godzin” – stwierdza Hulya. „Czego jeszcze potrzebują? Nie możemy skontaktować się z Leventem!”. „Moja droga, policja nie szuka ludzi tak po prostu. Muszą upłynąć dwadzieścia cztery godziny, prawda, Cemil?”. „Tak, takie są procedury” – potwierdza prawnik. – „Bahadir i ja pójdziemy ich poszukać. Jeśli ich nie znajdziemy, pojedziemy na policję”.

Kamera przenosi się do pokoju Omera. Aysel siedzi przy chłopcu, który jeszcze nie zasnął. „Twoje oczy są cały czas otwarte” – mówi kobieta. – „Dalej, czas już spać”. „Czy moja siostra nie powinna wrócić?” – pyta Omer. – „Zgubili się”. „Nie, kochanie, kto ci to powiedział?”. „Słyszałem”. „Nie zgubili się. Zeszło im się po prostu trochę dłużej. Pomódl się teraz, żeby dokończyli swoją pracę, a kiedy się jutro obudzisz, już tu będą”. „Siostra wróci?”. „Oczywiście, że tak, kochanie”. Omer odmawia modlitwę, następnie przytula głowę do poduszki. „Boże, w trosce o to dziecko, pomóż Leventowi i Meryem” – wznosi modły Aysel. – „Niech wrócą cali i zdrowi”.

Akcja przenosi się do chaty. Levent, Meryem i mężczyzna, który wcześniej celował do nich z broni, są w środku. „Wujku, źle nas zrozumiałeś, nie uciekliśmy” – tłumaczy dziewczyna. „Nie martw się, nie ujawnię waszego sekretu. Rozumiem was, ja też przez to przechodziłem. Bardzo cię boli?”. „Nie bardzo” – odpowiada Levent. „Wypadki się zdarzają, nie jest łatwo ukraść dziewczynę. Na szczęście nie masz poważnej kontuzji. Dla zakochanego mężczyzny to jak ukąszenie komara, czyż nie? Jesteś wstydliwa, to dobrze. Wstyd jest częścią wychowania”. „Czy masz telefon? W naszych padły baterie, a musimy zadzwonić do rodziny”.

„Myślisz, że jestem stary. Oczywiście, że mam telefon” – odpowiada właściciel chaty, wyciągając z kieszeni komórkę. – „Czy można dzisiaj obejść się bez telefonu? Weź.” – Przekazuje komórkę Leventowi. „Nie ma sygnału” – oznajmia syn Ulviye. „Wyjdź przed chatę, tam będzie”. Akcja przenosi się do samochodu, którym podróżują Cemil i Bahadir. Mąż Hulyi odbiera telefon z nieznanego numeru. „Bracie, to ja” – mówi Levent po drugiej stronie. „Bracie, wszystko w porządku? Gdzie jesteś?”. „Nic mi nie jest, nie martw się. Mieliśmy mały wypadek, nic strasznego”. „Co ty mówisz? Gdzie jesteście, pojedziemy po was. Cemil i ja jesteśmy już w drodze”.

„Bracie, nie ma potrzeby” – odpowiada Levent. – „Jest późno, przyjedziecie jutro. Teraz wracajcie do domu i powiedzcie mamie, żeby się nie martwiła. Wyślę ci wiadomość z naszą lokalizacją”. „W porządku, nie martw się mamą, wszystko jej wyjaśnimy. Do jutra.” – Bahadir rozłącza się. W następnej scenie wraz z Cemilem są z powrotem w rezydencji. – „Nie ma się czego bać, zachowajcie spokój. Auto zepsuło się na drodze do Sile. Bateria w ich telefonach wyczerpały się, dlatego nie dali nam znać”. „Gdzie są teraz?” – pyta Ulviye. „Są w bezpiecznym miejscu” – odpowiada prawnik. – „Znaleźli telefon i zadzwonili do Bahadira. Jutro pojedziemy po nich”.

„Nie ukrywacie niczego przede mną, prawda?” – pyta nadal zaniepokojona Ulviye. – „Nie mówicie tego, żebym nie była smutna?”. „Dlaczego mielibyśmy wtedy tutaj wrócić?” – pyta Bahadir. – „Bądź spokojna, mamo, oboje mają się dobrze”. „Och, dzięki Bogu.” – Pani Metehanoglu oddycha z ulgą. „Kochanie, chyba nie zrozumiałaś.” – Bahadir zwraca się do żony, która nagle posmutniała. – „Mówię ci, że wszystko z nimi dobrze”. „Och, przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć” – tłumaczy Hulya, siląc się na uśmiech. – „Dobrze, że się znaleźli. Teraz, kiedy wszystko już dobrze, pójdę do swojego pokoju”.

Hulya opuszcza salon, a Ulviye siada w fotelu. Melis podchodzi do Bahadira i Cemila. „Szwagrze, Leventowi na pewno nic nie jest?” – pyta. – „Powiedz prawdę”. „Levent i Meryem mieli wypadek” – wyznaje szeptem Bahadir. – „Proszę, bądź cicho. Niech moja mama niczego nie usłyszy”. „Z Leventem na pewno wszystko dobrze?”. „Tak. Nie powiedziałem, żeby mama się nie martwiła. Nie mów jej niczego, dobrze?”. „W porządku, nie powiem. Gdzie doszło do wypadku?”. „Na drodze do Sile”. „Ale gdzie dokładnie?”. „W pobliżu wioski Akceke” – odpowiada Cemil. – „Dlaczego pytasz?”. „Bez powodu, tak po prostu…”.

Kamera przenosi się do pokoju Hulyi. „Dlaczego nie mogę zabić tego człowieka?! Dlaczego?!” – pyta kobieta i wrzeszczy do poduszki, by dać ujście swoim nerwom. Następnie próbuje skontaktować się z Kudretem, ale jego telefon nie odpowiada. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Bahadir jest gotowy do wyjścia. „Idź i wracaj szybko, mój synu” – mówi Ulviye. – „Nie uspokoję się, dopóki nie zobaczę ich całych i zdrowych”. „Nie martw się, mamo. Wrócimy jeszcze przed śniadaniem. Z prędkością światła ich tu przywiozę”. „Nie jedź na próżno, Bahadir” – odzywa się Hulya. – „Melis już dawno temu pojechała po Leventa”.