62: Jubiler przyprowadza do gabinetu Leventa handlarza, od którego kupił broszkę. „Czy to ty sprzedałeś tę broszkę?” – pyta Levent, pokazując zdjęcie na telefonie. „Nie ja” – odpowiada handlarz. „Ale twój przyjaciel tak nie uważa.” – Levent skina na jubilera. „Myli się. Nie sprzedałem mu jej”. „W porządku.” – Levent chwyta handlarza za twarz i przyciska go do ściany. – „Spójrz mi w oczy!”. „Puść mnie, człowieku!” – Handlarz chce wyrwać się Leventowi, ale ten wykręca mu rękę do tyłu i jeszcze mocniej przyciska do ściany. „Mów! Od kogo dostałeś tę broszkę?!”. „Dobrze, powiem ci, po prostu mnie puść”.
Levent puszcza handlarza i ten od razu odpowiada: „Przyniosła mi ją jedna kobieta”. „Jaka kobieta?” – pyta syn Ulviye. „Miała kręcone włosy, bladą twarz, a oczy zielone lub niebieskie”. „Czy to nie ona?” – Levent pokazuje zdjęcie na telefonie, na którym znajduje się Hulya. „Nie, w ogóle nie jest podobna. Tamta miała długie i kręcone włosy”. Kolejne zdjęcie, tym razem Meryem i Omera. „To ta!” – zakrzykuje momentalnie handlarz. – „To od niej kupiłem broszkę. Drogo za nią zapłaciłem”. „Jesteś pewien?”. „Oczywiście, że jestem. Często mi przynosi różne rzeczy, potrafi się targować. Dobrze nam się razem pracuje. Mogę iść, jeśli to wszystko?”.
„Idź” – mówi zdruzgotany Levent. Tak bardzo wierzył, że Meryem jest niewinna, a teraz jego świat znów runął. „Chcesz odkupić tę broszkę?” – pyta jubiler. „Yasar, odwieź go i kup od niego broszkę.” – Levent przekazuje pracownikowi pieniądze. W następnej scenie widzimy, jak handlarz wsiada do samochodu Tekina. „Jak poszło, Nuri?” – pyta gangster. „Ten twój ma ciężką rękę” – odpowiada handlarz. – „Prawie zostałem ranny, ale wszystko skończyło się dobrze”. „Uwierzył, że Meryem ukradła broszkę?”. „I to jak. Odegrałem swoją rolę niczym profesjonalny aktor”. „To twoja zapłata.” – Tekin przekazuje rozmówcy kopertę z pieniędzmi.
Akcja wraca do firmy. Cemil wchodzi do gabinetu przyjaciela, siada naprzeciwko niego i mówi: „Umieram z ciekawości. Znalazłeś broszkę?”. „Tak” – odpowiada bez euforii Levent. „Dlaczego więc jesteś w złym humorze? Proszę, nie mów mi, że to Meryem ją sprzedała”. „Mężczyzna był całkowicie pewien. Powiedział, że to od niej ją kupił”. „Cóż, przynajmniej teraz jesteś pewien, że to ona ukradła, i więcej nie będziesz miał wątpliwości”. „Nie jestem. Coś mi mówi, że nie zrobiła tego”. „Coś do niej czujesz, jestem tego pewien”. „Nie ma mowy o tym. Wierzę tylko, że jest niewinna, to wszystko”.
Levent opuszcza swój gabinet. Schodząc ze schodów, dzwoni do Yasara: „Posłuchaj mnie, chcę, żebyś wyświadczył mi przysługę”. Akcja przenosi się do restauracji. Meryem odczytuje SMS od ojca: „Jeśli nie przyniesiesz mi pieniędzy, zabiję cię. Nie waż się wrócić do domu bez pieniędzy”. „Och, tato. Kto wie, w co znowu się wpakowałeś” – mówi w myślach dziewczyna. – „To oczywiste, że jesteś w wielkich tarapatach i potrzebujesz pieniędzy, żeby się uratować”.
Meryem podchodzi do szefa. „Cóż, chciałam o coś zapytać” – zaczyna niepewnie. „O co chodzi?” – pyta mężczyzna. „Pracuję od siedmiu dni i w związku z tym chciałam poprosić o trochę pieniędzy”. „Żartujesz sobie ze mnie? Jakie pieniądze?”. „Uwierz mi, naprawdę pilnie potrzebuję pieniędzy”. „Co mnie to obchodzi? Pieniądze dostaniesz, gdy przepracujesz pełen miesiąc”. „Ale…”. „Nie ma żadnego ale. Nie pracujesz jak należy i jeszcze prosisz o pieniądze. Zajmij się swoją pracą, inaczej wyrzucę cię za drzwi!”.
„Proszę, panie Osmanie, naprawdę tego potrzebuję” – nie poddaje się Meryem. – „Możesz mi odjąć od wynagrodzenia, jeśli chcesz, ale proszę, daj mi dzisiaj trochę pieniędzy”. „Dobrze, dam ci tyle, ile zarobiłaś przez tydzień. Wiedz tylko, że na koniec miesiąca dostaniesz połowę wynagrodzenia”. „Ale…”. „Co się stało? Jeszcze narzekasz?”. „Nie narzekam. Dziękuję”. Meryem przyjmuje pieniądze i od razu powiadamia ojca. Tymczasem Yasar i Levent znajdują handlarza, który wskazał Meryem jako sprzedawcę broszki.
„Co się dzieje?” – pyta zaniepokojony Nuri. – „Czego chcecie?”. „Mamy kilka pytań, bracie” – oznajmia Yasar. „Kto sprzedał ci broszkę?” – pyta Levent, wbijając wzrok w twarz handlarza. „Powiedziałem to już wcześniej. Nie rozumiem, dlaczego znowu pytasz mnie o to samo”. „Wiem, że to dla ciebie trudne, ale musisz powiedzieć mi prawdę”. „Powiedziałem już. Nawet cię nie znam, jaką miałbym korzyść z kłamstwa?”. „Więc tak…” – Levent bierze zamach, a ułamek sekundy później jego pięść ląduje na szczęce handlarza. – „Czy to wystarczy, czy chcesz, żebym kontynuował?”.
„Co robicie, na Boga?” – pyta handlarz. „Zmuszamy cię do powiedzenia prawdy” – odpowiada Levent. „Powiedziałem wam wszystko, co wiem”. „Nie, nie zrobiłeś tego”. Yasar wyciąga z kieszeni Nuriego drogą broszkę i mówi: „Trzymasz takie rzeczy w kieszeni? To nie jest wcale bezpieczne”. „Daj mi to!”. „Tego chcesz? Masz!” – Levent wyprowadza kolejny cios, następnie chwyta rywala za koszulę. – „Kto ci sprzedał tę broszkę?!”. „Dobrze, powiem. Broszkę sprzedała mi pani Hulya. Dziewczyny, którą ci wskazałem, nie widziałem na oczy. Czy teraz wszystko w porządku?”.
„W porządku” – odpowiada syn Ulviye i po raz kolejny uderzy handlarza. – „To za to, że mnie okłamałeś”. Akcja przenosi się do restauracji. Meryem wychodzi na zewnątrz, gdzie czeka na nią ojciec. „Ile udało ci się wyciągnąć?” – pyta Durmus. „Błagałam go, ale dał mi tylko tyle.” – Dziewczyna przekazuje ojcu gotówkę. „Tylko tyle?” – Mężczyzna jest wyraźnie nieusatysfakcjonowany. – „Nie próbowałaś wywołać w nim współczucia? Nie powiedziałaś, że twój ojciec jest ciężko chory?”. „Tato, proszę cię, nie każ mi kłamać. Wiesz, że nie potrafię kłamać”.
„Ty nic nie potrafisz poza nierobieniem niczego!” – grzmi Durmus. – „Mogłabyś uratować nas oboje, gdybyś trochę użyła swojego mózgu! Zamiast szukać wsparcia w mężczyźnie takim jak Tekin, zobacz, gdzie się znaleźliśmy!”. „Dalej, idź już, ojcze” – prosi Meryem. – „Szef będzie zły, jeśli cię zobaczy”. Akcja przenosi się do rezydencji. Levent zbiera wszystkich domowników, poza Hulyą, w salonie. Wyciąga z kieszeni pudełeczko i podaje je mamie.
„Levent? Skąd to wziąłeś?” – pyta zaskoczona Ulviye, otwierając pudełeczko. „To naprawdę ta broszka” – stwierdza zdumiony Bahadir. „Cieszę się, że ją znalazłeś, Levencie” – mówi Melis. „Jak ją znalazłeś?” – pyta pani domu. – „Jestem taka zaskoczona”. „To trochę skomplikowane. Yasar i ja zrobiliśmy to razem. Teraz porozmawiam z wami o czymś innym. Niesłusznie obwiniliśmy i osądziliśmy Meryem. Dziewczyna jest niewinna. Możecie odejść.” – Kieruje wzrok na służbę, a gdy ci odchodzą, kontynuuje: „Jest coś jeszcze ważniejszego. W rzeczywistości broszkę ukradła… Hulya”.
Ulviye otwiera usta ze zdumienia. „Jesteś świadomy tego, co mówisz?” – pyta Bahadir, nie kryjąc oburzenia w głosie. „Jestem, bracie” – potwierdza Levent. – „Wiem, że to dla ciebie bardzo trudne, ale niestety taka jest prawda”. „Hulya nie zrobiłaby czegoś takiego. Dlaczego miałaby to zrobić?”. „Szwagrze, w ostatnim czasie moja siostra była bardzo szalona” – odzywa się Melis. – „Ty też to widziałeś. Zachowywała się bardzo dziwnie. Była nerwowa i ciągle myślała, że każdy chce ją skrzywdzić. Może jej leki były zbyt silne. Bardzo mi za to wszystko wstyd. Jak mogła zrobić coś takiego?”.
„I ja jestem zaskoczona” – mówi Ulviye. – „Najgorsze jest to, że niesłusznie oskarżyliśmy Meryem”. „O to chodzi” – mówi Levent. – „Już za późno, żeby rozmyślać, dlaczego tak się stało. Musimy zastanowić się, jak odzyskać zaufanie Meryem”. „Masz rację, bardzo ją skrzywdziliśmy”. „Przepraszam, ale muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. To wszystko jest dla mnie za trudne.” – Melis podnosi się i opuszcza salon. Tuż za nią wychodzi Bahadir.
Melis udaje się do pokoju Hulyi. „Właśnie odkryłam coś, co bardzo mnie zdziwiło i rozczarowało, siostro” – oznajmia Melis, wbijając wzrok w sparaliżowaną Hulyę. – „Wygląda na to, że sama wzięłaś broszkę, sprzedałaś ją i obwiniłaś biedną Meryem. Czy coś takiego ci odpowiada?”. W tym momencie drzwi pokoju otwierają się i do środka wchodzi Bahadir. Melis kontynuuje: „Dlaczego to zrobiłaś, siostro? Obwiniłaś za ten czyn całkowicie niewinną dziewczynę, przez co straciła ona pracę i godność. Żal mi jej w imieniu twoim i moim”.
„Melis, czy teraz jest czas na takie słowa?” – pyta Bahadir. „Nie, ale nie mogłam się powstrzymać, szwagrze” – tłumaczy kobieta. „Musisz się powstrzymać. Nie możesz traktować jej tak, jakby była całkowicie zdrowa. Jakie korzyści są z tego, że ją zasmucisz?”. „Masz rację, przepraszam”. „Możesz zostawić nas samych?”. Melis odchodzi. Bahadir kuca przy łóżku żony i pyta: „Dlaczego, Hulyo? Dlaczego to zrobiłaś? Wiem, że nie możesz odpowiedzieć i będę się zastanawiał do końca swojego życia. I wszystkie moje pytania pozostaną bez odpowiedzi. Dlaczego nie mogę przestać cię kochać? Dlaczego na końcu każdej mojej drogi okazuję miłość do ciebie?”. Po policzkach mężczyzny spływają łzy. Jego żona także płacze, ale niczego nie może powiedzieć. Czy Leventowi uda się zdobyć wybaczenie Meryem? Czy dziewczyna wróci do rezydencji?