64: Ayse, Cemil i Omer udają się nad jezioro. „Jak tu cudownie” – zachwyca się prawnik. – „Uwielbiam tutaj przebywać”. „Naprawdę tu pięknie” – potwierdza dziewczyna. „Ayse, muszę ci coś powiedzieć, ale nie wiem, czy to właściwy czas”. „Proszę, powiedz”. „Mama zadzwoniła dziś rano i zapytała, kiedy pójdziemy prosić cię o rękę”. „Co? Co masz na myśli? Jak to zrobimy? To znaczy do tej pory nie było o tym mowy i…”. „Uspokój się, tylko sobie żartuję. Nie pozwoliłbym, aby coś takiego się stało”. Ayse wcale nie oddycha z ulgą. Wydaje się być wręcz zawiedziona, że to tylko żart.
Nagle Ayse zauważa, że nie ma przy nich Omera. Wraz z Cemilem rozglądają się dokoła, szukając wzrokiem chłopca. Córka Safiye znajduje leżącą na brzegu, przy samej tafli wody, czapkę Omera… Kamera przenosi się do miejsca, gdzie znajdują się Levent i Meryem. „Wszystko w porządku?” – pyta mężczyzna. „Nie. Powiedzmy, że czuję się na tyle dobrze, na ile mogę się czuć po wszystkim tym, co się stało. Nie pozwoliłeś mi nawet się obronić. Byłeś tak pewny, że jestem winna, że nie chciałeś mnie słuchać. I co najgorsze, myślisz, że możesz naprawić wszystko przeprosinami, które i tak z ledwością przechodzą ci przez gardło”.
„I ty mnie zrozum” – mówi Levent. – „Wszystkie dowody wskazywały na ciebie. Co mogłem pomyśleć?”. „Zawsze uważałeś mnie za winną” – stwierdza Meryem. – „Błędem było mieć nadzieję, że pewnego dnia pomyślisz inaczej”. „Dlaczego mi nie powiedziałaś, że poszłaś do pana Rifata tego dnia? Wszystko byłoby inaczej, gdybym to wiedział. Jesteśmy ci nie tylko winni przeprosiny, ale także ogromne podziękowania, ponieważ dzięki tobie wszyscy nasi pracownicy zostali uratowani”.
Nagle z oddali dobiega krzyk Ayse: „Omer!”. Levent i Meryem w jednej chwili docierają do ogarniętych paniką Cemila i Ayse. „Omer zniknął” – mówi przerażona córka Safiye. – „Jego czapka leżała przy samym jeziorze”. „Na pewno wpadł do jeziora! Na pewno!” – krzyczy Meryem. Levent bez chwili namysłu wskakuje do jeziora, zanurza się i znika pod wodą. Po chwili na prowadzącej do jeziora ścieżce pojawia się Omer. Okazuje się, że oddalił się, chcąc złapać motyla. Meryem oddycha z wielką ulgą, a Levent wychodzi z wody.
„Wpadłeś do jeziora, bracie Levencie?” – pyta chłopiec. „Nie, ale myśleliśmy, że ty wpadłeś” – odpowiada Meryem. „Wskoczył, żeby mnie ratować?”. „Tak, trochę się przestraszyliśmy” – mówi Levent, mierzwiąc Omerowi włosy. „Meryem, to wszystko moja wina” – oznajmia Ayse. – „Naprawdę przepraszam”. „Dziewczyno, uspokój się, wszystko jest w porządku” – mówi Cemil. – „Levent był zmęczony upałem, więc wskoczył do jeziora, aby się ochłodzić. Czy nie tak, przyjacielu?”. „Oczywiście” – potwierdza syn Ulviye.
Cemil przybliża się do Ayse i szepcze jej na ucho: „Oboje tak bardzo kochają Omera, że stopi on lód między nimi. Kamera oddala się nieco, ukazując nadchodzącą Melis. „Mój drogi Levencie, wiem, że jesteś zły z powodu tego, że zostawiłam cię samego z Cemilem, ale cię kocham” – mówi do siebie kobieta. Nagle zatrzymuje się, widząc, że obok mężczyzny, którego tak bardzo pragnie, znajduje się Meryem. Wzburzona odchodzi, niezauważona przez nikogo.
Kamera wraca w okolice jeziora. „Przeziębisz się, panie Levencie” – mówi Meryem do mokrego mężczyzny. – „Lepiej jak najszybciej wracaj do domu”. „To prawda, zrobiło się chłodno” – potwierdza Cemil. – „Jedź do domu, zjemy innym razem”. „Nie oddalaj się więcej bez informowania dorosłych” – poucza Omera Meryem. „Nie pojedziesz z nami?” – pyta chłopiec błagalnym głosem. „Nie, mój drogi”. „Ale siostro!” – Omer kieruje wzrok na Leventa. – „Proszę, niech jedzie z nami”. „Proszę, chodźmy” – mówi Levent do dziewczyny. – „W całym domu odczuwalna jest twoja nieobecność”.
Akcja przeskakuje do wieczora. Melis wchodzi do salonu, gdzie przeziębiony Levent zasnął na kanapie. Siostra Hulyi wpatruje się w śpiącego mężczyznę i nagle słyszy, jak ten wypowiada przez sen imię Meryem. „Wyrzucę ją z twojej głowy, nie będziesz pamiętał nawet jej imienia” – mówi w myślach Melis. W tym momencie rozlega się dzwonek do drzwi. Asli otwiera i widzi stojącą przed wejściem Meryem. „Nie wróciłaś, prawda?” – pyta służąca. „Chciałam porozmawiać z panem Leventem” – oznajmia przybyła. „Jest w salonie”. Widząc zbliżającą się Meryem, Melis szybko siada obok Leventa i obejmuje go tak, jakby leżeli wtuleni w siebie. Meryem na ten widok zatrzymuje się nagle.
„Nie powinnam była przychodzić” – mówi w myślach córka Durmusa i wycofuje się. Sekundę później Levent wybudza się. „Poprawiłam ci poduszkę, żeby było ci wygodniej” – tłumaczy swoją bliskość Melis. „Nie musisz przesadzać, nic mi nie jest.” – Mężczyzna podnosi się. Tymczasem Aysel zauważa wychodzącą Meryem i zatrzymuje ją. „Meryem, córko, dobrze, że przyszłaś” – mówi radosnym, donośnym głosem. – „Omer już śpi. Chcesz, żebym go obudziła?”. „Nie, siostro, niech śpi. Moja przyjaciółka, która pracuje w firmie, poprosiła mnie, żebym pilnie przyniosła te dokumenty. Pójdę już, siostro”.
„Skąd ten pośpiech, córko?” – pyta Aysel. – „Nie napijesz się kawy i nie zobaczysz Omera, skoro już tu jesteś?”. W tym momencie do hallu wchodzi Levent. „Siostra Aysel ma rację” – mówi mężczyzna. – „Dlaczego chcesz od razu wyjść?”. „Przyszłam tylko przekazać ci te dokumenty”. „Dziękuję, zmęczyłaś się. Myślałem, że Ayse je przyniesie”. „Miała to zrobić, ale jest zajęta. W każdym razie nie będę ci dłużej przeszkadzać, miłego wieczoru.” – Dziewczyna przekazuje Leventowi teczkę z dokumentami i chwilę później opuszcza rezydencję, mimo usilnych starań mężczyzny, by została.
„Czy Meryem już poszła?” – pyta Aysel, wracając z kuchni. „Tak. Nie udało mi się jej przekonać” – odpowiada Levent. „Bardzo ją skrzywdziliśmy, ma rację. Ja też nie zachowałabym się inaczej na jej miejscu. Panie Levencie, jak myślisz, czy Meryem nam wybaczy?”. „Nie wiem, siostro. Naprawdę chciałbym to wiedzieć”. Kamera robi zbliżenie na Melis. „Patrzcie na to!” – mówi w myślach oburzona. – „Mało brakowało, a pobiegłby za tą wieśniaczką!”.
Akcja przenosi się do myjni. Tekin wchodzi do kantorka Neriman. „Bracie Tekinie, co robisz tutaj?” – pyta kobieta, odrywając wzrok od telewizora. – „Czy dzieci nie zrobiły czegoś złego? Zaraz ich ukarzę, zostaw to mnie!”. „Uspokój się trochę, Neriman. Idź i przygotuj dzieci, jutro zabieram je wcześnie rano w podróż”. „W podróż? Czy dostaliśmy nową pracę? Jedziemy gdzieś?”. „Biznes się skończył, Neriman. Widzisz, że nie mamy tutaj nic do roboty. Sprzedałem dzieci”. „Bracie, czy powiedziałeś właśnie, że sprzedałeś dzieci?”. „Tak, Neriman. Czy masz coś do powiedzenia na ten temat?”.
„Komu ich sprzedałeś, bracie?” – docieka siostra Durmusa. „Kulawemu Kamilowi” – odpowiada Tekin. Kamera robi zbliżenie na twarz Camura, który z pomieszczenia obok wszystko podsłuchał. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Z samego rana Camur budzi swoich przyjaciół. „Co się dzieje o samym świcie?” – pyta Minik. „Ciszej. Wstawajcie i przygotujcie się” – szepcze Camur. „Ale jest jeszcze czas do pracy” – zauważa zdziwiona Ciszka. „Nie będziemy pracować, musimy uciekać”. „Dlaczego mamy uciekać?” – pyta Cita. „Ponieważ brat Tekin sprzedał nas kulawemu Kamilowi”.
Akcja przenosi się do firmy. Cemil odbiera telefon od Leventa. „Jak się masz dzisiaj?” – pyta prawnik. „Czuję się lepiej, dziękuję” – odpowiada syn Ulviye. „Twój głos rzeczywiście brzmi dużo lepiej. Gdzie teraz jesteś?”. „Wychodzę z domu”. „Naprawdę? Miałem właśnie jechać do was po dokumenty, które przyniosła Ayse, ale wygląda na to, że nie ma potrzeby”. „Nie jadę do firmy, Yasar przywiezie ci dokumenty”. „Dokąd więc jedziesz, jeśli mogę wiedzieć?”. „Omer i ja jedziemy do Meryem”. „Naprawdę? Przecież widzieliście się wczoraj”. „Jadę tam z powodu Omera, nie żadnego innego. Nawiasem mówiąc, dokumenty przyniosła Meryem, a nie Ayse. Chciała zobaczyć Omera, ale już spał”.
„Nie wyjaśniaj mi tego, baw się dobrze” – mówi Cemil. – „O firmę się nie martw, wszystko jest pod kontrolą. Do zobaczenia”. Akcja przenosi się na myjnię. Spanikowany Dogan wpada do gabinetu szefa. „Bracie, nie ma dzieci!” – krzyczy od progu. „Co ty powiedziałeś?” – pyta zdumiony Tekin. „Uciekli, bracie”. „Jak to uciekli?! Żartujesz sobie ze mnie?! Neriman!”. Po chwili kobieta pojawia się w gabinecie. Tekin staje przed nią i mówi, grożąc jej palcem: „Jeśli nie znajdziesz dzieciaków, powieszę cię na drzewie i będę tobą kołysał! Nie będziesz nawet wiedziała, co się stało!”.
Durmus idzie drogą przez dzielnicę. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jego telefonu. „Witaj, sułtanko Neriman” – odbiera mężczyzna. – „Jak twój nastrój po tym, jak mnie zdradziłaś?”. „Jaki nastrój? Jesteśmy skończeni!” – grzmi kobieta. „Co się stało?”. „Tekin sprzedał dzieci kulawemu Kamilowi”. „I co z tego?”. „Miały zostać przekazane dziś rano, ale uciekły, a Tekin wpadł w szał. Błagam cię, idź i poszukaj ich. Jeśli ich nie znajdziemy, Tekin każe zabić nas wszystkich!”. „Dokąd mogły pójść?”. „Skąd mam to wiedzieć? Pomóż mi ich znaleźć!”. „Dobrze, uspokój się. Będę ich szukał wszędzie, gdzieś się pojawią”. Durmus rozłącza się. Widzimy, że dzieci obserwują go z ukrycia. Gdzie znajdą schronienie? Czy zdołają ukryć się przed Tekinem i jego ludźmi?